Dexter, z tym niedoszacowaniem, myślę, że jest trochę racji, ale w trakcie biegu miałem inne odczucia. Jeszcze opiszę wszystko w relacji. Jestem typem zawodnika, który bardzo lubi biegać w narastającym tempie, wolno się rozkręcam, ale mam zapas wytrzymałości. Co do tego tempa, to do końca mu nie ufam, bo gps trochę wariował, ale fakt jest taki, że przyspieszyłem. Na treningu po 1 km w 3:45 wypluwalbym płuca

Wolałem zacząć ostrożnie, bo wyniki i treningi nie wskazywały na życiowa formę - kilka tygodni temu dyszka w 41 minut. Po 10 km tempo 4:18 wydawało mi się już i tak mocne i niełatwe do utrzymania, czułem też nogi, ale jakoś nagle znalazł się zapas na szybszy bieg. Może też kwestia wiatru, druga połowa była raczej z wiatrem. Poza tym cały czas było za kim biec i mentalnie dobrze szlo. Zdecydowanie był to paradoksalnie najłatwiejszy polmaraton, mój siódmy, ale chyba pierwszy bez męczarni na końcu. (oczywiście też było wymagająco)