bieg emocje
6 czerwca 2021 Bartłomiej Falkowski Sport

Emocje do ostatniej prostej


W sobotni wieczór oczy fanów najdłuższego, olimpijskiego dystansu na bieżni były skierowane na kameralną bieżnie Uniwersytetu w Birmingham. Z udziałem aż szóstki naszych reprezentantów rozegrano tam Puchar Europy oraz Mistrzostwa Wielkiej Brytanii na dystansie 10 000 metrów.

Puchar Europy na 10 000 metrów to jedna z nielicznych okazji by zobaczyć ściganie na najwyższym poziomie na tym dystansie. Pokonanie dwudziestu pięciu okrążeń bieżni jest nieatrakcyjne dla realizatorów telewizyjnych stąd nie zobaczymy tego dystansu w programie Diamentowej Ligi. W Europie poza rozegranym właśnie Pucharem i mistrzostwami kontynentu nie ma zbyt wielu okazji do zobaczenia mocnej stawki w takim biegu dlatego cieszy możliwość kibicowania przy okazji tej właśnie imprezy.

Na angielskiej bieżni najpierw pojawili się zawodnicy krajowi ze słabszymi czasami, którzy nie dostali się do reprezentacji Wielkiej Brytanii na Puchar Europy jednak rywalizowali w Mistrzostwach Wielkiej Brytanii. Należy jednak pamiętać, że przymiotnik słabsi w tym przypadku oznacza, że zwycięzca Max Milarvie osiągnął 29:22,91. Bieg stał na wyrównanym poziomie. Pierwsza dziewiątka tej najwolniejszej serii złamała 30 minut.

Na prowadzeniu długo wymieniali się Milarvie oraz Paulos Surafel. Po mocnym szarpnięciu na dwieście metrów do końca Milarvie wypracował przewagę, a drugi Surafel (29:25,62) jedynie przez kilkadziesiąt metrów próbował odpowiadać na atak przeciwnika. Trzeci w tej serii był Jonathan Escalante-Phillips z 29:32,69.

Równo o 20 polskiego czasu wystartował bieg B kobiet gdzie mogliśmy podziwiać pierwszą Polkę – Angelikę Mach. Poza reprezentantkami na Puchar Europy startowały także wolniejsze Brytyjki. Komentatorzy wśród grona faworytek tego biegu wymienili m.in. Mach. Jak podkreślili posiada ona minimum na Igrzyska Olimpijskie w maratonie. W tej serii jedynie dwie reprezentantki Czech Tereza Hrochova i Marcela Joglova mogły poszczycić się zdobyciem przepustki na olimpijską trasę w Sapporo.

To m.in. te trzy przyszłe olimpijki utworzyły pierwszą grupę, która przy wsparciu pacemakerek minęła 5000 metrów w 16:38 W grupie była też Estonka, trzy Włoszki oraz Brytyjka startująca poza Pucharem Europy w krajowym czempionacie. Mocno zróżnicowany poziom sportowy spowodował, że dosyć szybko zaczęło się dublowanie. Bardzo ciekawym zabiegiem zastosowanym przez Czeszki i Włoszki było prowadzenie sobie wzajemnie biegu. Mniej więcej w połowie dystansu razem z zakontraktowaną pacemakerką zeszła Joglova, a chwilę później Włoszka Martina Merlo.

Polka bardzo konsekwentnie trzymała się blisko krawężnika i biegła za plecami prowadzących Włoszek Rebecci Lonedo i Anny Arnaudo. Na trzy tysiące metrów do końca Mach trzymała się już w czteroosobowej grupie i z dużym grymasem na twarzy nie odpuszczała pleców Hrochovej. Na około 1700 metrów do końca czołówka podczas dublowania rozerwała się, a Polka została z tyłu wraz z Lonedo. Na przeciwległej prostej ostatniego okrążenia zaatakowała reprezentantka naszych południowych sąsiadów. Z każdym metrem powiększała przewagę nad młodziutką Włoszką. Tereza Hrochova linię mety minęła w 33:00,00 PB. Druga Anna Arnaudo uzyskała 33:02,70 PB. Po mocnym finiszu na ostatniej prostej trzecia była Angelika Mach z czasem 33:26,69 i nowym rekordem życiowym.

Kilka minut po biegu kobiet wystartował bieg B mężczyzn, w którym wystartowali słabsi reprezentanci europejskich krajów i kilku zawodników startujących w Mistrzostwach Wielkiej Brytanii. Dwójka pacemakerów minęła pierwszy tysiąc w 2:51. W pierwszej grupie liczącej trzynastu biegaczy biegł m.in. Holender Bjorn Koreman. Zawodnik posiadający minimum olimpijskie, jednak tak jak Zalewski i Karbowiak musiał uznać wyższość innych kolegów ze swojego kraju.

Utrzymująca się bardzo długa grupa minęła 3000 metrów w 8:32. Po czterech tysiącach metrów swoją pracę skończył pierwszy pacemaker, w tym miejscu rwać zaczęła się też czołowa grupa. Za drugim zającem zostało już tylko ośmiu biegaczy. Po połowie dystansu gdzie zawodnicy nie mogli liczyć na pomoc prowadzącego rolę nadającego tempo przejął Belg Soufiane Bouchikhi z życiówką 27:41,20. Na około 2500 metrów do mety szarpnął Włoch Pietro Riva (28:57,76). Włoch z okrążenia na okrążenie powiększał swoją przewagę co kilkaset metrów rozluźniając ramiona i biegnąc pewnie po nowy rekord życiowy 28:25,86. Drugi był reprezentant Islandii Hlynur Andresson 28:36,80 PB, trzeci Estończyk Tiidrek Nurme 28:37,85 PB.

Z czasem poziom sportowy szedł do góry. Na bieżni pojawiły się najmocniejsze biegaczki, a wśród nich cztery Polki: Anna BańkowskaIwona BernardeliiIzabela Paszkiewicz i Renata Pliś. Nasze zawodniczki czekały zmagania m.in. z Brytyjką Eilish McColgan (30:58.94).

W przeciwieństwie do poprzednich biegów tu bardzo szybko powstały grupy . Razem z pacemakerkami ruszyły dwie zawodniczki, Francuska Susan Jeptooo i reprezentantka Izraela Selamawit Teferi. Jednak po chwili  dołączyła do nich grupa gospodyń z McColgan na czele.

Wszystkie Polki biegły w drugiej grupie z około 50-60 metrami straty po dwóch tysiącach metrów. Po około sześciu okrążeniach za prowadzącymi pacemakerkami trzymała się tylko Selamawit Teferi (31:43,72). Dwadzieścia metrów dalej biegła czwórka Brytyjek oraz Francuska. Ze sporą już stratą około 120 metrów po czterech kilometrach biegła pierwsza Polka Izabela Paszkiewicz (33:14,34).

Prowadząca Teferi po 4200 metrach została sama bez wsparcia pacemakerki. 5000 metrów minęła w 16:17 chwilę wcześniej dublując zarówno Renatę Pliś jak i Iwonę Bernardelli. Z okrążenia na okrążenie naturalizowana Izraelka powiększała swoją przewagę biegnąc równo z systemem świateł nadających wcześniej zaprogramowane tempo. Na dwa tysiące metrów do końca przewaga wynosiła już 100 metrów. To co wydarzyło się jednak cztery okrążenia później pokazuje jak niesie bieganie na swojej ziemi. Po dramatycznym finiszu (każdy kto widział jakim stylem biega McColgan może sobie to wyobrazić) wygrała właśnie reprezentantka gospodarzy Elish McColgan z czasem 31:19,37 wyprzedzając Selamawit Teferi 31:19,50 PB na samych kratach.

Trzecia uzyskując tym samym kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie była druga Brytyjka Jessica Judd 31:20,96 PB. Pierwszą Polką w tym biegu była jedenasta Izabela Paszkiewicz 32:44,20 PB. Anna Bańkowska dobiegła na dwudziestym szóstym miejscu z 34:15,16, a za nią Iwona Bernardelli 34:49,99. Renata Pliś nie ukończyła zmagań.

Na zakończenie zmagań czekał nas bieg mężczyzn, w którym zobaczyliśmy Krystiana Zalewskiego. Już sam początek był bardzo zaskakujący. Dużo mocniej niż założenia ruszyła dwójka pacemakerów, a mimo to ich pleców trzymał się Brytyjczyk Jake Smith! To ten sam zawodnik, który kilka tygodni temu prowadząc maraton postanowił dobiec do końca i osiągnął minimum olimpijskie. Pierwszy tysiąc zające wraz ze Smithem minęli w około 2:43! Wtedy lekko zwolnili i poczekali na resztę biegaczy w tym m.in. wracającego na bieżnię po długiej przerwie Mo Faraha oraz trzeciego, mocnego reprezentanta gospodarzy Marca Scotta (27:10,41). Poza nimi w grupie byli m.in. mocni Francuzi Morhard Amdouni i Florian Carvalho. O to właśnie Amdouni lekko urwał się po około 3500 metrach i sam podążał za plecami jedynego pacemakera. Z kilkumetrową stratą grupę pościgową prowadził Mo Farah. Prowadzący Francuz minął 5000 m w 13:39 czyli w tempie dającym minimum olimpijskie wynoszące 27:28,00.

Amdouni cały czas jednak oglądał się i jakby czekał na goniąca go grupę. Chwilę później zwolnił i dołączył do grupy m.in. z Bashirem Abdim z Belgii, Farahem i Scottem. Niestety zawodnicy nie garneli się do prowadzenia, a zając oraz uciekające światła dyktujące tempo oddalały się. Wtedy Amdouni znowu zaatakował i ruszył samotnie wracając do tempa dającego olimpijską kwalifikację. Wraz z mijającymi okrążeniami Francuzowi uciekały światła umieszczone w krawężniku, a on uciekał drugiemu Abdiemu i trzeciemu Hiszpanowi Carlosowi Mayo.

Na około cztery koła do mety sytuacja zaczęła zmieniać się w błyskawicznym tempie. Francuz słabł w oczach a Goniący go Abdi i Mayo zdawali się wrzucać najwyższy bieg. Dogonili rywala na dwa koła do mety zaczynając długi finisz. Mimo tego, że w takich chwilach wyprzedzany zawodnik raczej rzadko podejmuje walkę to Amdouni usiadł na plecach rywali i podążał za nimi. Dzwonek oznaczający ostatnie okrążenie zabrzmiał dla nich jednocześnie. Z ogromnym grymasem na twarzy ruszył Mayo, Potem Abdi, ale na ostatniej prostej wygrał jednak Morhard Amoduni z 27:23,39 PB uzyskując minimum olimpijskie tak samo jak Bashir Abdi 27:24,41 PB i Carlos Mayo 27:25,00 PB Cała trójka poprawiła oczywiście rekordy życiowe. Krystian Zalewski po mocnym otwarciu i minięciu półmetka w 14:14 dobiegł ostatecznie na dwudziestym ósmym miejscu z czasem 29:11.48.

Emocje do ostatniej prostej

Wieczorne zawody w Birmingham pokazały nam jak emocjonujące może być bieganie dwudziestu pięciu okrążeń. W biegu kobiet, mimo że przez przeważającą część biegu prowadziła Izraelka to nieustępliwość Brytyjki pozwoliła jej wygrać na swojej ziemi. Wśród mężczyzn na ogromny podziw zasługuje bieg Francuza, który odważnie, samotnie walczył o minimum i gdy już wydawało się, że nie zdobędzie ani kwalifikacji ani zwycięstwa to właśnie on wygrał na ostatniej prostej. 

PEŁNE WYNIKI

RETRANSMISJA ZAWODÓW 

Zdjęcie tytułowe: Alfaguarilla / Shutterstock.com

Możliwość komentowania została wyłączona.

Bartłomiej Falkowski
Bartłomiej Falkowski

Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.