bitwa odebno
11 sierpnia 2020 Kuba Wiśniewski Sport

Dębno – miasteczko, o które trwa bitwa


Niecodzienna walka na daty trwa. Stawką jest przeprowadzenie maratońskich mistrzostw Polski w Dębnie 15 listopada, bądź 6 grudnia. Za pierwszą datą opowiada się, słowami szefa bloku wytrzymałości Zbigniewa Rolbieckiego – Polski Związek Lekkiej Atletyki. Za grudniowym terminem jest dyrektor imprezy, większość zawodników z polskiej czołówki, przede wszystkim ich pracodawca, czyli Wojsko Polskie, a konkretne argumenty przedstawia Henryk Szost. Mamy wypowiedź jednej i drugiej strony, można więc zestawić racje i wyciągnąć pierwsze wnioski z trwającej bitwy o Dębno.

Kiedy wiosną ogłoszono stan pandemii koronawirusa i weszły w życie liczne obostrzenia dotyczące organizacji imprez masowych, jasnym było tylko to, że tegoroczne biegi uliczne muszą być przeniesione na nowe daty i organizowane z uwzględnieniem aktualnych obostrzeń epidemiologicznych. Odwołano maraton w Tokio, Nowym Jorku, Bostonie, wielkie wyścigi w Europie. W Polsce przeniesiono na lato i jesień zawody stadionowe, trwają nadal wygibasy organizatorów, by swoje biegi uliczne przeprowadzić za wszelką cenę, nawet w kameralnej, bądź dzielonej odsłonie – jak to się ma odbyć w przypadku Maratonu Warszawskiego.

Najstarszy Polski maraton w Dębnie również nie może być przeprowadzony w dotychczasowej formule. Włodarzom miasteczka na Pomorzu Zachodnim zależało jednak, by impreza, której przyznano organizację maratońskich mistrzostw Polski Seniorów i Seniorek, odbyła się mimo wszystko. Ma w niej wziąć udział w sumie 150 uczestników, posiadaczy licencji PZLA.

Blok i zagrywka

Co było niewątpliwą uciążliwością dla organizatorów i zarejestrowanych już amatorów – można było przekuć w sukces. Otworzyła się bowiem szansa, by maraton w Dębnie stał się olimpijskimi kwalifikacjami, podobnymi do amerykańskich, bądź japońskich eliminacji – z krajową czołówką i wysokim poziomem. Początkowo mowa była o 15 listopada, ale wszystko wskazuje na to, że impreza ma szansę zostać rozegrana 6 grudnia. Pozornie kosmetyczna zmiana ma swoje drugie dno i konkretne konsekwencje. Terminu listopadowego trzyma się szef bloku wytrzymałości Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Zbigniew Rolbiecki, który blokuje inne opcje, utrzymuje też, że to najlepsza możliwa data i że ma wsparcie środowiska trenerów. Za 6 grudnia jest Henryk Szost, który występuje nie tylko w imieniu zawodników jako rekordzista Polski, ale też osoba współodpowiedzialna za szkolenie maratończyków w Wojsku Polskim.

zbigniew rolbiecki 1

Zapytaliśmy kilka dni temu w PZLA o uzasadnienie decyzji o utrzymaniu terminu 15 listopada. W poniedziałek 10 sierpnia otrzymaliśmy odpowiedź od pana Zbigniewa (na zdjęciu powyżej) na piśmie. Cytujemy ją poniżej w oryginalnej formie.

Po konsultacjach telefonicznych trenera głównego bloku wytrzymałości Zbigniewa Rolbieckiego z trenerami: Ryszardem Marczakiem, Markiem Jakubowskim, Januszem Wąsowskim, Jackiem Kostrzebą, Grzegorzem Gajdusem, Tomaszem Kozłowskim, Zbyszkiem Nadolskim, Jackiem Wośkiem, Henrykiem Szostem, zajmującymi się czołowymi zawodnikami/ zawodniczkami w biegach maratońskich, z wyjątkiem Henryka Szosta, wszyscy pozostali trenerzy opowiedzieli się za terminem 15 listopada 2020 roku. Ich stanowisko ma uzasadnienie zarówno w decyzji światowej federacji World Athletics o możliwości uzyskiwania wskaźników  na Igrzyska Olimpijskie w maratonie od 1 września 2020 jak i warunkach atmosferycznych panujących w naszym kraju, które zdecydowanie przemawiają za listopadem, a nie grudniem. Nie bez znaczenia jest też aspekt treningowy, czyli 8 tygodniowe bezpośrednie przygotowanie startowe do maratonu po Mistrzostwach Polski w biegu na 10 000m w Karpaczu.
Dodatkowym elementem przemawiającym za organizacją Mistrzostw Polski w pierwotnym terminie jest odbywający się 6 grudnia 2020 roku prestiżowy maraton w Walencji.
Przychylając się do wniosku większości trenerów, dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki wysłał do organizatora w Dębnie informację o rozegraniu Mistrzostw Polski w maratonie w dniu 15 listopada 2020 roku.

Zbigniew Rolbiecki

ekordzista 3

Szost wytacza armaty

Sprawa pozornie jest oczywista i zamknięta, rozmawialiśmy jednak z dwójką trenerów wymienionych w liście. Twierdzą, że konsultacje były bardziej oświadczeniem ze strony blokowego i nie było w nich pola do dyskusji. Wcześniej w rozmowie z nami dyrektor maratonu w Dębnie mówił, że zmiana daty na 6 grudnia jest zasadna i nie ma dla niego problemu z nowym terminem zawodów.

Z tezami zawartymi w uzasadnieniu blokowego nie zgadza się zupełnie Henryk Szost. Nasz rekordzista Polski od tego roku planuje szkolenie grupy maratonek i maratończyków (wybrani zawodnicy na zdjęciu poniżej podczas trwającego zgrupowania w Jakuszycach), którzy są zrzeszeni w klubach wojskowych i pozostają na utrzymaniu armii.

– Tegoroczny sezon jest zupełnie inny niż poprzednie. Dla mnie to pierwszy sezon w roli trenera kadry maratonu i biegów przełajowych Wojska Polskiego. Tym samym odpowiadam za przygotowania czołówki polskich maratończyków. Są nimi Iwona Bernardelli, Iza Trzaskalska, Ola Brzezińska, Monika Andrzejczak, Anna Bańkowska, Ola Lisowska oraz mężczyzni Arkadiusz Gardzielewski, Marcin Chabowski, Błażej Brzeziński, Mariusz Giżyński, Krystian Zalewski, Szymon Kulka, Adam Nowicki, Kamil Karbowiak, Tomek Grycko. Dbając o dobro wszystkich zawodników wraz ze sztabem szkoleniowym zadecydowaliśmy, że jednym terminem, w którym zawodnicy w pełni przygotują się do uzyskania minimów kwalifikacyjnych na igrzyska w Tokio, jest termin 6 grudnia tego roku – powiedział nam Szost.

wojskowicwicza

Doświadczony maratończyk wylicza, co w tym sezonie współpracujący z nim zawodnicy mają w swoim planie szkoleniowym. I wskazuje, że do 15 listopada jest wbrew pozorom, mało czasu.

– Inaczej niż w latach ubiegłych i przez stracony sezon wiosenny, podjęliśmy decyzję startu na 10000 m na bieżni podczas mistrzostw Polski w Karpaczu 19 września. Jest to szczególnie ważny start dla młodych, jak również doświadczonych maratończyków, którzy pracują w tym okresie nad swoim treningiem szybkościowym. W związku z tym do 15 listopada pozostaje po prostu zbyt mało czasu na wykonanie pełnego cyklu treningowego. Z kolei data 6 grudnia daje optymalny czas 11 tygodni.
Dodatkowo bardzo istotnym aspektem przemawiającym za datą 6 grudnia jest planowany start 3 czołowych zawodników Wojska Polskiego  – czyli Marcina Chabowskiego, Arka Gardzielewskiego i Krystiana Zalewskiego podczas maratonu w Walencji 6 grudnia, który teoretycznie może się nie odbyć. W opcji grudniowej będą mieli możliwość wystartowania w tym samym dniu w w Dębnie, co stworzy jeszcze lepsze warunki do uzyskania wyników na miarę minimów kwalifikacyjnych na igrzyska dla wszystkich.

Oczywiście żołnierze maratończycy zdobywają medale głównie na imprezach wojskowych. Ponadto nie są jedynymi potencjalnymi uczestnikami najbliższych MP. Poza szkoleniem wojskowym przygotowują się do olimpijskiej kwalifikacji m.in. Yared Shegumo, w gronie aspirantów można wymienić Artura Kozłowskiego (choć jak ostatnio twierdził, jego przygoda z maratonem dobiegła końca), Emil Dobrowolski czy Jakub Nowak, medaliści mistrzostw kraju z ostatnich sezonów. Swoją ścieżką szkoleniową, wspieraną przez PZLA, podąża mająca już olimpijski paszport Karolina Nadolska. Szost na pewno o tym wie, zależy mu jednak, jak twierdzi, na dobru większości.

– Do naszej prośby przychyla się organizator Dębno Maratonu, który jest gotów przełożyć imprezę na datę 6 grudnia. Kilka tygodni temu wystosował pismo do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki dotyczące przełożenia terminu mistrzostw.
Warunki atmosferyczne panujące na początku grudnia w Dębnie, są od kilku lat bardzo dobre, jeżeli chodzi o start w Maratonie (w południe jest to ok. 5-10 stopni Celsjusza). A jeżeli chodzi o trenerów personalnych wymienionych zawodników, to większość z nich uznała datę 6 grudnia za lepszą i to również ich opinią kierowałem się prosząc PZLA o zmianę terminu mistrzostw Polski. Mam nadzieję, że związek przychyli się do naszej prośby i wniosku organizatora maratonu
 – kończy ugodowo kapral Szost.

wuhan

Kto płaci, ten wymaga. Kto nie płaci, ten konsultuje.

W całym zamieszaniu, w którym ma chodzić o dobro zawodników, prestiż imprezy i konkretne, jak najlepsze wyniki – jest na razie sporo podchodów i przepychanek. Niestety nie świadczy to dobrze o zgraniu środowiska biegowego w Polsce.

Brutalna prawda jest taka, że to nie PZLA planuje i finansuje szkolenie szerokiej polskiej czołówki maratonu. Od dobrych kilku lat robi to za lekkoatletyczną centralę – Wojsko Polskie. Ono jest pracodawcą i wymaga udziału swoich żołnierzy na określonych startach (jak podczas ostatnich Wojskowych Igrzysk Sportowych w Wuhan – na zdjęciu powyżej). A w sezonie, w którym brakuje wielkich wojskowych imprez mistrzowskich, otworzyła się szansa na wspólną walkę o olimpijskie kwalifikacje na zawodach cywilnych – i to dla szerokiej grupy zawodniczek i zawodników. Oddalona od MP w Karpaczu data, gospodarski klimat ocieplający grudniową aurę w Dębnie tylko potwierdzają, że mistrzostwa warto zrobić na wysokim poziomie w terminie późniejszym.

Nasuwa się podejrzenie, że związek mający realny wpływ – tylko i aż – na selekcję najlepszych na igrzyska, trzyma się jednego, co teraz może zrobić. Pilnuje ustalonej daty za wszelką cenę, choćby nie odpowiadała ona wielu potencjalnym reprezentantom Polski.

Oczywiście medal mistrzostw w maratonie ma dwie strony. W biegowej wyczynowej Polsce krzyżuje się wiele interesów i trwają prywatne wojenki. PZLA napotyka na nieustanny opór wszędzie tam, gdzie rozmawia z osobami niewłączonymi do centralnego szkolenia – często zawiedzionymi brakiem powołań czy uznania. Byli krytykanci, gdy tylko dostaną jakąś formę nagrody, nagle rozumieją racje związku i są gotowi iść na więcej ustępstw niż dotychczas. Trzeba ponadto zaznaczyć, że centrala powinna zarządzać przyznanymi odgórnie środkami oraz teoretycznie sprawuje pieczę nad wieloma konkurencjami lekkoatletycznymi. Decyzje podejmuje samodzielnie i na dobrą sprawę nikt przecież nie każe nikomu startować w Dębnie.

Jednak mimo wszystko do docelowych imprez trzeba fizycznie dociągnąć, a po nich kibice rozliczają zawodników – niezależnie od tego, kto i czy pomógł im realnie w założeniu koszulki z orzełkiem. Z ich zdaniem warto się, jak przypuszczamy, liczyć bardziej niż w czasach, gdy ustalenia odbywały się w wąskim gronie trenerów i działaczy. Liczyć się wypada ponadto z realiami, w jakich funkcjonuje polska czołówka długodystansowców. Większość z zawodniczek sub 2:35 i zawodników sub 2:15 ma dziś wojskowego pracodawcę, który pomaga, ale i wymaga.

Z naszych informacji wynika, że bitwa o Dębno nie jest przesądzona. Po najbliższym weekendzie i konsultacjach na… wysokim szczeblu ma być wiadomo, czy pozostanie kibicować tym, którzy 15 listopada mogą, czy tym, którzy mogą i chcą – 6 grudnia.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kuba Wiśniewski
Kuba Wiśniewski

Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.