Redakcja Bieganie.pl
W roku 2031 bieganie zostało zdelegalizowane. Miarka przebrała się dwa lata wcześniej podczas jednego z wiodących polskich maratonów. Organizatorzy, aby uczynić bieganie dostępnym nie tylko dla wychudzonych introwertyków, postanowili zwiększyć limit na przebiegnięcie królewskiego dystansu z sześciu godzin, do dwunastu. Maraton miał być osiągalny dla rodzin z dziećmi, emerytów z dyskopatią a jak trzeba to i Wojowniczych Żółwi Nindża.
Udało się. Dystans w limicie ukończyła rodzina Nowaków w składzie: ojciec Mateusz, matka Krystyna, siedmioletni Franek i dziewięcioletnia Zosia. Nowakowie nie tylko pokonali maraton, ale przy okazji zaliczyli wizytę w zoo, zjedli watę cukrową i strzelili wspólną fotkę z Ryśkiem z Klanu.
Impreza skończyłaby się zapewne organizacyjnym sukcesem, gdyby nie to, że cierpliwość stracili kierowcy. Sparaliżowany na cały dzień ruch, tylko po to, żeby Nowakowie i im podobni mogli spędzić rodzinną niedzielę – to było już za wiele dla właścicieli dwu i jednośladów. Kierowcy wyszli ze swoich aut uzbrojeni w gaśnice i klucze nasadowe. Doszło do zamieszek. Biegaczom z czołówki udało się zbiec, ale zawodnicy z końca stawki zostali zwymyślani i siłą ściągnięci z trasy.
Do lasu! Do lasu! Do lasu! – głośno skandowali właściciele Beemek.
Hola, hola, dla was łąki i pola! – wtórowali dumni posiadacze Fiatów Multipla.
Tylko Nowakom cudem udało się uniknąć przykrych konsekwencji, ponieważ w idealnym momencie – w okolicach kulminacyjnego 30 kilometra – wstąpili do lokalnej kawiarni na lody (z numerkiem startowym co trzecia gałka gratis!).
Na fali wielkiego społecznego wzburzenia już miesiąc później ukonstytuowała się Polska Partia Przyjaciół Zielonej – nomen omen – Fali. PPPZF z hasłami „wolnych od maratońskiego ucisku ulic” i „delegalizacji biegania” w roku 2031 wygrała wybory parlamentarne, niemal od ręki spełniając swoje obietnice wyborcze. 1 listopada 2031 roku skończyło się w Polsce amatorskie bieganie masowe.
Zawodowcy oznakowani zostali różowymi opaskami na smartfony, otrzymując jednocześnie warunkową, odnawianą rokrocznie koncesję na bieganie – w wyznaczonych miejscach i porach. Rządy niebiegowej ręki najbardziej dotknęły jednak szarego Kowalskiego. Miejskie patrole z lubością zaczęły wyłapywać podbiegających na tramwaje, śpieszących na własny ślub, czy też biegnących „za potrzebą”. Antybiegowy reżim sprawił, że pojawiło się swoiste Państwo Podziemne. Najbardziej zagorzali miłośnicy biegania, którzy dobrze pamiętali czasy biegowej samowolki, boomu i Instagrama ze sweet fociami z treningów – postanowili działać w drugim, nieoficjalnym obiegu.
Zaczęto szmuglować buty z krajów biegowej cywilizacji, które następnie rozprowadzano w ciemnych bramach, posługując się konspiracyjną grypserą.
– Hasło?
– HR max równa się 220 minus wiek, ale to bzdura.
– Zapraszam.
W piwnicach i na strychach zaczęto nielegalnie pędzić żele energetyczne. W pachnących jeszcze bengajem zdewastowanych szatniach klubów lekkoatletycznych, prowadzono natomiast tajne komplety z cicha cytując Danielsa w oryginale – At 82-88% HRmax, this intensity is aimed to raise the lactate threshold. The runner should be able to sustain this pace for up to 60 minutes during racing.
Ktoś czasami rzucił z żalem i tęsknotą – ech, gdzie te czasy, gdy można było sobie po robocie pobiegać w parku, a potem przy niedzieli… (chlip, chlip)… Założyć krótkie gacie i bezrękawnik, przypiąć numerek i z innymi w krótkich gaciach… (przejmujący szloch).
____________________