Redakcja Bieganie.pl
Pojawiło się wiele komentarzy na temat występu Marcina Świerca podczas tegorocznego UTMB. Przypomnijmy – czołowy polski ultras nie ukończył rywalizacji w zawodach, które były dla niego centralnym punktem sezonu 2019. Poprosiłem więc bohatera naszego cyklu „Droga do UTMB" o odpowiedzi na kilka kluczowych pytań. Zgodził się chętnie na krótką rozmowę.
Czytaj również:
Marcin, wiele osób kibicowało Ci w drodze do UTMB i w trakcie samego startu. To na pewno trudna dla Ciebie rozmowa, ale powiedz, co tak naprawdę spowodowało, że nie ukończyłeś biegu w Alpach?
Z perspektywy czasu myślę, że to mogło być kilka czynników. Przed wszystkim problemy żołądkowe i wymioty, ciało traciło energię i każdy krok dalej powodował tylko kolejny odruch wymiotny. Może zablokował mnie też stres, ale kiedy pojawiła się myśl o zejściu… myślałem dużo, a serce chciało walczyć. Naprawdę chciałem to ukończyć, nie tylko dla siebie, ale też dla kibiców, dla żony, dla dziewczyny, dla której zbieraliśmy środki… Rozum szybko zwyciężył i z pełną odpowiedzialnością konsekwencji – musiałem zejść z trasy. Ostatnio był bardzo dobry artykuł o zmęczeniu mentalnym Jakuba Jelonka (Zmęczenie mentalne a sport, opublikowany w sierpniu b.r – przyp. red.). I tak się czułem – zmęczony mentalnie.
Jak dzisiaj oceniasz ciążące na Tobie oczekiwania? Czy może na Twojej drodze do UTMB przeważało pozytywne wsparcie kibiców?
Takich pozytywnych rzeczy było bardzo dużo. Przerosły moje oczekiwania, wsparcia kibiców było mnóstwo. Jednak w trakcie sezonu, po wydaniu książki, słabszych startach – było też kilka nieprzyjemnych opinii. Oprócz tego musiałem sprostać wielu obowiązkom. Sam pobyt w Chamonix był mega pracowity i nie było na dobrą sprawę kiedy oderwać się od tego zgiełku. Przed samym startem, nawet kiedy odbierałem numer startowy, to jeszcze dziennikarz Festiwalu Biegowego mnie przepytywał. No nic, życie – tak to bywa. Nie załamuję się, dalej będę starał się robić to, co robię – najlepiej jak potrafię.
A jaki wpływ na Twój trening i sam bieg mogła mieć kontuzja, z którą zmagałeś się jeszcze na wiosnę?
Analizując wszystko na chłodno, dużo uciekło mi przygotowań w zimie. Jeszcze na początku sezonu przygotowawczego udało się wyjść z kontuzji, ale z biegiem tygodni wychodziły kolejne braki. Serce się rwało do roboty, ale zmęczenie się nawarstwiało. Dużo spędziłem czasu w górach. Praktycznie od końca lutego do UTMB w domu byłem 14 dni, a reszta, to ciągle pobyt w górkach i na wysokości. Były też momenty przełomowe. Bardzo sobie cenię czas w lipcu i rekonesans w Chamonix z Pau Capellem, Scottym Hawkerem i Zachem Millerem. Już wtedy wiedziałem, że brakuje mi luźnej nogi i świeżości, a chłopaki są mega mocne… Co zmieniłbyś w swoim starcie i bezpośrednich przygotowaniach, gdybyś mógł cofnąć się w czasie?
Nie chcę tu gdybać i tak już teraz nie zmienię tego, co było. Muszę wyciągnąć wnioski i następne przygotowania lepiej przepracować. To również oznacza mniej wyjazdów, więcej czasu w domu z żoną, która mnie wspiera, regularną fizjoterapię, współpracę na stałe z lekarzem i kontrolowanie poziomu żelaza oraz tarczycy – bo też w trakcie sezonu wyszły z tym problemy. Dobrze przepracowana zima, spokój i cisza.
Wystartowałeś na początku września w Krynicy na 100 km. To było już jakby wejście w nowy sezon? Jakie masz na niego plany?
Krynica była „spontanem” i bardzo dobrze wyszła. Jestem zadowolony z drugiego miejsca – zmęczenie po UTMB wyszło jednak w drugiej części rywalizacji. A rywalizacja z Bartkiem Gorczycą, który tu miał start sezonu, zawsze mobilizuje. Od razu poszedłem mocno, bo chciałem zaatakować rekord. Co do innych startów – pojawię się jeszcze podczas Maratonu Bieszczadzkiego razem z żoną na starcie i swoimi zawodnikami lub będę tam wolontariuszem. Teraz jednak skupiam się na odpoczynku.
Ale nie składasz broni?
Chciałbym zbudować sztab specjalistów, który mi pomoże w przygotowaniach – wymaga to budżetu i to do końca roku na pewno zamknę. Mam nadzieję, że też znajdę takich specjalistów od diety sportowca, dobrego psychologa, lekarza. Ten rok był bardzo trudny, bo wszystko było na mojej głowie. Do tego dwóch sponsorów wycofało się, a kilka obowiązków doszło. Dlatego dziękuję tym, którzy zostali ze mną: Energa SA, Buff, Columbia oraz Kler.
Pozdrawiam kibiców biegów górskich. Bardzo też dziękuję portalowi Bieganie.pl – Adamowi i Tobie za współtworzenie tego cyklu. To też bardzo mnie mobilizowało. Mam nadzieję, że odsłaniając swoje przygotowania sprawiłem, że ktoś skorzystał lub skorzysta z moich doświadczeń w przyszłości. Moja droga się nie kończy – dalej trwa. Choć nie wiem, czy przyszły rok jest dobry na powrót na trasy UTMB. Z jednej strony chciałbym bardzo, z drugiej, przyznam, mam na razie duże znaki zapytania…