Redakcja Bieganie.pl
Na początku lutego 2015 roku, w japońskim Marugame Nowozelandczyk Zane Robertson osiągnął fenomenalny wynik 59:47 w półmaratonie. W swym debiucie na tym dystansie Robertson pobiegł poniżej 60 minut, co do tej pory udało się tylko trzem zawodnikom spoza Afryki. Kilka lat temu Zane i jego brat Jake wyjechali do Kenii, by podjąć próbę dorównania najlepszym na świecie. Wygląda na to, że może im się udać.
Siła mentalna pomogła im z kolei sprostać trudom treningu z Kenijczykami oraz Etiopczykami. Zane krąży pomiędzy Kenią i Etiopią. Od września 2013 roku trenował z grupą etiopskich maratończyków, mając za kolegów Tsegaye Mekonnena (zwyciężył w Dubaju w 2014), Hayle Lemi Burhanu (wygrał w tym roku) oraz Guye Adola, który biega połówkę w 59:06. Teraz wrócił do Iten ale za kilka tygodni znowu planuje wyjazd do Etiopii.
Jego przeciętny kilometraż wynosi 160 km tygodniowo (180 km/tydz. maksymalnie). Sam wspomina, że trudno jest go zwiększyć z uwagi na dużą różnicę wzniesień w miejscu, w którym zazwyczaj trenuje (szybko można zwiększyć wysokość o 200, 300 metrów). Zaznacza, że uwzględnienie tej wysokości oraz środowiska w jakim biega jest bardzo istotne w budowaniu jego formy tak samo jak słuchanie swojego ciała, w czym, jak sam twierdzi, wzorem są dla niego Afrykanie.
Obecnie trenuje razem z naszym reporterem Meshackiem Chirchirem. Oto wywiad, jaki przeprowadził dla nas Meshack:
Meshack: Jak się masz Zane?
Zane: Świetnie
Meshack: Twój występ w półmaratonie był niesamowity
Zane: Dzięki, doceniam.
Meshack: W czym tkwi Twój sekret? Twoja progresja jest niesamowita, co Ty robisz?
Zane: Dyscyplina, ciężka praca i determinacja. Jestem skoncentrowany i wszystko jest możliwe.
Meshack: Jak sie czujesz będąc trzecim nieafrykańczykiem który złamał barierę 60 minut?
Zane: Jestem tak dumny i zmotywowany, że chcę pracować nawet ciężej. Mam nadzieję, że to tylko początek.
Meshack: Musiałeś być w świetnej formie. Czułeś to przed biegiem?
Zane: Nie szczególnie, choć przystępowałem do tego biegu z wiarą we własne siły. Moja grupa treningowa w Etiopii naprawdę zbudowała moją siłę i wiarę we własne siły, bo mogłem kończyć treningi razem z nimi i czułem się dumny z postępów treningowych. Moimi partnerami treningowymi byli Haliu Lemi Birhanu (zwycięzca ostatniego Orlen Warsawa Marathon) i Assefa Tseygey Mekonin (półmaraton 59:06). Ale trening to co innego niż zawody. Przed półmaratonem byłem zdenerwowany, bo wchodziłem na nieznany teren (był to debiut Zane’a w półmaratonie). Nie chciałem zawieść siebie i mojej grupy po całej tej pracy.
Meshack: Jak trenujesz, masz trenera?
Zane: Nie, nie mam. Trenuję z grupą etiopskich maratończyków, a nimi zajmuje się dwóch etiopskich trenerów, Gemedu Dedefo i Gebeyehu Berihun, stosują dużo teorii Canovy. Ale sobą zajmuję się sam przez większą część roku. Lubię czuć własne ciało. Trenowałem z wieloma topowymi biegaczami czy trenerami, wiele się od nich nauczyłem. Poskładałem do kupy to co dobrze działa na mnie, ale wciąż się uczę.
Meshack: Opowiedz jak przebiegał wyścig?
Zane: Czułem się świetnie, kilometry cykały sobie do 8 km, kiedy to Bernard Koech oderwał się biegnąc po 2:40. Byłem zaszokowany kiedy zobaczyłem międzyczasy na moim zegarku a szczególnie kiedy zorientowałem się, że nie poczułem tego. Dobiegając do połowy miałem już trochę wiary we własne siły, bo nadal nie byłem zmęczony. Przesunąłem się do przodu, zaraz obok Koecha, i powiedziałem: "Dajemy chłopaki, poniżej 60 minut jest możliwe". Po 13 km zaczęły sie mocne zrywy prędkości i pierwszym który odpadł około 16 km był Benjamin Ngandu, a wkrótce potem Koech. Na trzy kilometry oderwał mi się Paul Kira i naprawdę musiałem się nieźle napracować, żeby go dojść, na 2 km przed metą. Pozostały odcinek biegliśmy ramię w ramię, aż do wbiegnięcia na stadion, gdzie zobaczyłem zegar. Adrenalina uderzyła natychmiast ale na chwilę straciłem koncentrację i Kuira zdołał mnie wyprzedzić na dwa kroki (wpadli na metę z takim samym czasem)
Będę pewnie przeżywał jakieś nocne koszmary na temat tego finiszu, ale takie sprawy mnie wzmacniają. Trudno opisać radość jaką czułem z osiągnięcia czegoś na co pracowałem przez tak długo. Nie nakręcam się tym wynikiem, wierzę, że to dopiero początek tego co ma przyjść. Stoję twardo na ziemi i jestem skoncentrowany.
Meshack: I jakie masz teraz plany?
Zane: Chcę się skupić na poprawieniu wyników na 1500 m, 1 mili, 5000 m a potem zadebiutować na bieżni na 10000 m i złamać rekord Nowej Zelandii. Tak jak miałem dobre przeczucia dotyczące półmaratonu tak i mam dotyczące 10000 m i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Pekin będzie tym miesjcem gdzie mi się to uda. Wiem, że trudno tak mówić o konkurencji w której jeszcze nigdy nie biegałem, ale wierze w siebie bo gdybym wątpił, to już bym przegrał.
Przeszedłem niezłą szkołę poczynając od życia i przetrwania w Kenii i Etiopii. Jak potężny może być umysł. Kiedy ciało jest zmęczone ciężkim treningiem, tylko umysł cię uratuje. Na początku nasze marzenia to było wszystko co mieliśmy. Utrzymywał mnie mój umysł. Nauczyłem się z treningów i otoczenia, jak interpretować znaki jakie daje mi moje ciało, czego potrzebuje i kiedy. Stwierdziłem, że trening siłowy w Etiopii z grupą maratończyków działa naprawdę dobrze. I przygotowania do startów na bieżni w Kenii też idą dobrze. Znalezienie właściwego balansu zajęło chwilę. Ale nadal robię błędy i nigdy nie przestanę się uczyć. Ale jeśli przetrwałem to, przez co przeszliśmy tutaj w Kenii, to muszę być naprawdę silny.
Meshack: Dzięki za Twój czas bracie i powodzenia.
Zane: Dzięki