1 listopada 2008 Redakcja Bieganie.pl Sport

26.2 miles to Guinness


935_11.jpg

29 Adidas Dublin Marathon przeszedł do historii. Prawie 12 tyś uczestników zmagało się na królewskim dystansie. Frekwencja rekordowa, pogoda nad wyraz wyśmienita jak na codzienną irlandzką rzeczywistość. Organizatorzy chyba zaklinali deszcz w tańcu lub przeganiali chmury śmigłowcami. W zasadzie to nie istotne, ważne jest, że efekt osiągnięty i nie padało, co jest na Irlandię nie lada osiągnięciem.

935_2.jpg

W okolicach 9 rano przepastny tłum wychodzący z każdej pobocznej uliczki powoli formował się na linii startu przy Fitzwilliam Square. Pierwsi ruszyli “wózkowcy”, pięć minut później z wielkim impetem ruszyła reszta. Jednak po przebiegnięciu ok 600 metrów przy skręcie w wąską Westland Row zrobił się zator i chwilowo trzeba było przejść do marszu. Na szczęście nie trwało to długo i po chwili można było biec dalej. Przebieg przez samo centrum Dublina robił wrażenie. O’Connell Street i przelotne spojrzenie na czubek przyprawiającej o zawrót głowy “szpilki” dodawał wiary we własne siły.

Później przebieg przez Phoenix Park, w większości z górki pozwalał na chwilę oddechu. Jednak pewne było, że jak się zbiega to później trzeba będzie podbiec. I w istocie tak się stało. Podbiegi zmuszały niektórych do przejścia do marszu, a i tym cały czas biegnących również dawały się we znaki.

935_3.jpgKolejna część trasy to malownicze osiedla irlandzkich domków. Tutaj biegaczy przywitały tłumy mieszkańców, trzymający transparenty, skandujący, śpiewający i dodający otuchy maratończykom. Niejednokrotnie głośne “You can do it”, “Don’t give up” podrywało do biegu mocno zmęczonych. Mieszkańcy Dublina wspomagali maratończyków nie tylko dobrym słowem ale również porcjami żelków, “miśków” i owoców.

Zbliżając się do finiszu niektórzy na chwiejnych nogach bronili się przed upadkiem, inni przyśpieszali aby poprawić czas. Jedno jest pewno, i jednym i drugim było ciężko. 2 mile przed metą jednak zaświeciło światełko, transparent z napisem “2 milles to Guinness” niejednemu wyczerpanemu maratończykowi poprawił humor i dodał siły na finiszu. Na 25 mili przebiegając niemal przy samej linii mety z kolei chciało się przeskoczyć barierkę i osiągnąc cel, jednak droga skęcała w przeciwnym kierunku i oddalała metę jeszcze o ponad milę. Jednak głośnio wiwatujący tłum stojący na ostatnich metrach uskrzydlał nawet najbardziej zmęczonych i pozwalał dotrzeć na metę przy St. Stephens Green Park.

Adidas Dublin Marathon to zdecydowanie impreza godna polecenia. Jedynym minusem było rozlokowanie punktów odżywczych co 3 mile, co dla niektórych biegaczy było zdecydowanie za rzadko. Jednak niepowtarzalna atmosfera, malownicze widoki oraz ogromna sympatia i życzliwość mieszkańców stolicy Zielonej Wyspy to chyba największe atuty tego biegu.

Tomasz Zaborowski

Możliwość komentowania została wyłączona.