Redakcja Bieganie.pl
Polska myśl techniczna i amerykański sen
Zaczęło się od osobistej pasji. Rafał Nazarowicz studiował na gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Pasję do sportu łączył z zainteresowaniem kwestiami odżywiania, metabolizmu, zdrowia zawodników.
W laboratorium badał niuanse metaboliczne, zachodzące w komórkach, a po pracy biegał, dyskutując z przyjaciółmi między innymi o diecie sportowców i problemach, jakich doświadczają, stosując np. żele czy izotoniki podczas zawodów i treningów. Wszyscy znamy te rozmowy: żel X ostatnio dał mi mega kopa energetycznego na maratonie, za to izotonik Y pogonił 3 razy w krzaki. Mój kumpel odpowie, że co prawda pije izo marki Y na hektolitry bez problemów, ale wystarczyło, że zjadł jednego batona Z, żeby do końca ultra rzygać jak kot po wszystkich krzakach.
Podobnie Rafałowi znajomi opowiadali o swoich doświadczeniach z odżywkami, dlatego efekty swej pracy naukowej (Rafał uzyskał dyplom doktora nauk o żywieniu człowieka) postanowił wykorzystać w praktyce. Jako że te decyzje zbiegły się w czasie z przyznaniem grantu na Uniwersytecie Vanderbilta (jedna z najbardziej prestiżowych uczelni amerykańskich), nowa marka odżywek miała powstać właśnie w USA.
Do wyboru, do koloru
Pamiętam, jak dwa lata temu rozmawiałem z przyjacielem o markach biegowych, sportowych, których brakowało jeszcze w Polsce. Wydawało mi się, że jest jeszcze przestrzeń w segmencie odżywek. To jednak, co stało w się w ciągu minionego roku, dwóch przeszło moje oczekiwania. Na rynku pojawiło się mnóstwo produktów żywieniowych, w zaprzyjaźnionym sklepie dla biegaczy co rusz pojawiają się nowe żele i batony. Możemy wybierać z kilkudziesięciu marek, wśród których każda nie tylko chce, ale MUSI się wyróżniać. Ten żel jest z miodem, tamten baton z chia. Tu polski produkt z burakiem albo szpinakiem, a na półce obok same owoce w tubce.
W tych okolicznościach pojawienie się produktów nowej marki nie jest żadnym wydarzeniem. Nowość musi mieć w sobie coś wyjątkowego, czym przyciągnie uwagę potencjalnych konsumentów.
Spring
„Przeprowadziliśmy badania przy udziale znamienitych sportowców, mające na celu opracowanie najlepszego naturalnego produktu, który zaspokoi potrzeby uzupełnienia energii podczas długotrwałego wysiłku fizycznego na poziomie wyczynowym bez negatywnego działania na układ pokarmowy” – opowiada Rafał Nazarewic. – W efekcie badań powstały 3 rodzaje produktów energetycznych stworzonych w 100% z naturalnych, nieprzetworzonych składników, które na dodatek okazały się bardzo smaczne. Czy nie po to biegamy, pływamy, jeździmy na rowerze, uprawiamy inne sporty, żeby czuć się lepiej, prowadzić zdrowszy tryb życia? Jeśli tak, to dlaczego wspomagamy te działania chemią, środkami ogólnie uznanymi przez środowisko medyczne za szkodliwe, których długotrwałe stosowanie powoduje szereg zaburzeń i chorób? Naszym głównym celem jest uświadomienie sportowców oraz ludzi, którzy sport uprawiają rekreacyjnie, dla których zdrowie i aktywność fizyczna stały się stylem życia.„
Pierwszym argumentem ma więc być naturalny skład produktów. Nauczeni doświadczeniem zerkamy na etykietę, żeby sprawdzić, czy szumne hasła nie są tylko „chłytem małketingowym”.
Hill Aid: MANGO, RYŻ, BANAN, MIÓD, WODA KOKOSOWA, SOK POMARAŃCZOWY, LECYTYNA, OLEJ LNIANY, WITAMINA C, KWAS CYTRYNOWY, SÓL MORSKA, NASIONA ZIELONEJ KAWY, KOFEINA, MIĘTA
Long Haul: RYŻ, BANAN, MASŁO ORZECHOWE, MIÓD, MELASA, SOK POMARAŃCZOWY, OLEJ LNIANY, LECYTYNA, WITAMINA C, KWAS CYTRYNOWY, SÓL MORSKA, OLEJEK POMARAŃCZOWY
Power Rush: RYŻ, BANAN, MIÓD, MELASA, SOK POMARAŃCZOWY, ŚLIWKA, LECYTYNA, OLEJ LNIANY, WITAMINA C, KWAS CYTRYNOWY, SÓL MORSKA, EKSTRAKT Z BURAKA
Skład jest faktycznie świetny. Żadnego cukru, żadnej „chemii”, żadnych konserwantów i sztucznych barwników.
Drugi argument związany jest z działaniem musów My Spring Energy, a do jego zweryfikowania należało spróbować produktów podczas wysiłku.
Mus to mus
Od razu należy wspomnieć, że produkty My Spring Energy je się trochę inaczej niż tradycyjne żele. Różnica jest podobna, jak między klarownym, „zwykłym” sokiem jabłkowym a mętnym sokiem przecierowym. Są nieco gęstsze niż większość żeli i mają wyraźniejszą fakturę. Smak ze względu na podstawowy składnik – ryż – różni się od żelowego. Wszystkie te różnice sprawiają, że na pewno części osób musy nie przypadną do gustu, inni natomiast natychmiast i na zawsze porzucą żele.
Odkładając na bok kwestie indywidualnych upodobań należy przedstawić kluczowe zalety musów.
Producent twierdzi, że ze względu na innowacyjny skład musy nie wywołują tak dużych skoków poziomu cukru we krwi, jak żele. Dzięki temu krzywa cukrowa ma łagodniejszy przebieg, nie odczuwamy tak silnych „kopów” energetycznych, ale również nie popadamy w „dołki”. Efektem prawidłowego stosowania musów ma być stabilny poziom energii i uniknięcie „zgonów energetycznych”, których większość z nas nie raz doświadczyła.
Od razu potwierdzę prawdziwość tych zapewnień – faktycznie, po produktach My Spring Energy odczuwam bardziej stabilny poziom energii. Jem je od dłuższego czasu, korzystałem z nich na kilku biegach ultra i sprawdzają się bardzo dobrze.
Co jednak najważniejsze musy My Spring Energy nie powodują dolegliwości żołądkowych. Z pewnością odpowiada za to dobry skład bez sztucznych dodatków wątpliwej jakości. Jako że mam wrażliwy żołądek i jeżeli zawalam jakiś bieg, to głównie za przyczyną odżywiania, musy Spring są dla mnie niezwykle atrakcyjną opcją.
Nie należy również zapominać o napoju Electroride. Podbnie, jak musy ma świetny skład: SKONCENTROWANY SOK JABŁKOWY, SKROBIA, MIÓD, SOK CYTRYNOWY, SOK Z IMBIRU, SÓL HIMALAJSKA, SOK Z ŻEŃ-SZENIA, MIĘTA. Jabłkowy smak przegryziony nutka mięty orzeźwia i nie zakleja. Napój sprzedawany jest w saszetkach, ale nie ma postaci proszku, ale koncentratu do rozpuszczenia w wodzie. Jedna porcja zawiera 80 kalorii. Używałem go na Supermaratonie Gór Stołowych i okazał się strzałem w dziesiątkę.
Co tam jednak moje zdanie – z produktów amerykańskiej marki z polskimi korzeniami korzysta bowiem niezłe grono zawodników.
Ambasadorzy marki
Sage Canaday biega maraton w 2:16. Woli jednak górskie ultra. Lubi opowiadać o swoich treningach na YouTube, zajmuje się również pomocą w treningach innym. Wygrał wiele amerykańskich ultra, w tym Lake Sonoma i Speedgoat, a poza Stanami – Tarawera. Polecamy jego kanał na YouTube – VO2max productions.
Sally McRae to zawodniczka Nike Trail. Ma na koncie kilka dobrych wyników, głównie w amerykańskich biegach, ale rzesze fanów zapewnia jej nie poziom sportowy, ale wielkie serce, ujmujący sposób bycia i zdolność do inspirowania innych. Sally uczestniczyła w tworzeniu nowego produktu, co znalazło odzwierciedlenie nawet w jego nazwie – McRaecovery. Warto obejrzeć film o jej przygodzie z Western States
Patrycji Bereznowskiej polskim kibicom biegania nie trzeba przedstawiać. To nasza wielka mistrzyni i rekordzistka świata w biegu 24-godzinnym. Jej sukcesy zostały osiągnięte również przy pomocy odżywek My Spring Energy.
„Odżywianie w biegach ultra, a szczególne tych bardzo długich może zaważyć nie tylko na wyniku, ale także na tym, czy uda się nam w zdrowiu ten bieg ukończyć. Kładę duży nacisk na rodzaj i jakość pożywienia. Zawsze dokładnie studiuję etykiety i chyba przez to ciężko było mi znaleźć jedzenie idealne sprawdzające się w każdych warunkach. Podczas Expo Półmaratonu Warszawskiego przykuł moją uwagę baner firmy My Spring Energy. Po krótkiej rozmowie z przedstawicielami i zjedzeniu próbek wiedziałam, że znalazłam żele idealne. Już następnego dnia przetestowałam je na trasie półmaratonu, poprawiając dotychczasową życiówkę o prawie 4 minuty. To jest to! W tych żelach wszystko mi odpowiada: smak, konsystencja, skład, opakowanie, działanie.
Dla mnie poza odpowiednim, czyli naturalnym składem, bardzo ważny jest smak i konsystencja. Long Haul z masłem orzechowym jest jak… no właśnie, masło orzechowe, jednak bez nadmiaru tłuszczu. Konsystencja pozwala na zjedzenie połowy i po zagięciu opakowania schowanie reszty do kieszeni, co mi bardzo odpowiada. Przy tym nie ma potrzeby popijania, a w ustach nie pozostaje uczucie lepienia się. Hill Aid o smaku mango to żel do zadań specjalnych. Zawiera kofeinę i chyba lekka konsystencja powoduje, że niemal natychmiast po zjedzeniu go czujemy zastrzyk energii.
Śliwka to dla mnie świetne rozwiązanie jako posiłek tuż przed startem. Ma pyszny lekki owocowy smak. A, i elektrolity… Smak lekko miętowy jest świetną alternatywą dla słodkiej kolorowej chemii. Jednak podczas biegów 24h potrzebna jest zmiana smaków. Więc apeluje do firmy Spring… trzymajcie jakość, bo jest super i dodawajcie więcej smaków!”