8 października 2013 Redakcja Bieganie.pl Zdrowie

List od czytelnika: Biegaj z sercem


Po niedzielnym Biegnij Warszawo otrzymaliśmy list od naszego czytelnika. Opisuje w nim swoje odczucia po tragicznym wydarzeniu, które miało miejsce podczas imprezy. Przypominamy – tuż po minięciu mety jeden z uczestników zmarł.

krzysiek serce

Kiedy przeczytałem wczoraj pierwsze doniesienia o śmierci biegacza na mecie największego biegu w Polsce poczułem niewyobrażalną trwogę. Jak to możliwe, że tak dramatyczna i niespodziewana krzywda dotknęła jednego z nas – pomyślałem. I to w dniu tak wspaniałego biegowego święta, w blasku słońca, w świetle kamer i w burzy oklasków. A wszystko to niemalże równo rok po podobnej tragedii, która wydarzyła się podczas ostatniego maratonu poznańskiego. Tamta może mniej spektakularna, bo nie na mecie, na odrobinę mniej medialnej imprezie, jednak tak samo jak ta przynosząca najgorsze – śmierć biegacza.

Zdążyłem tylko przeczytać, że człowiek, który właśnie stracił życie w Warszawie to prawdopodobnie dwudziestoparolatek, który przybiegł na czele stawki, a domniemaną przyczyną jego śmierci była wada serca. Wielu z biegaczy pomyślało sobie wtedy pewnie, że na jego miejscu mógłby być każdy z nas. Ja dodatkowo pomyślałem o czymś innym – w głowie zakołatało mi wspomnienie nieprzyjemnego uczucia wywołanego przez mikro laser wpuszczony w klatkę piersiową przez tętnicę udową, który miał za zadanie usunąć zbędny nerw, nadprogramową drogę przewodzenia z samego środka mojego serca. To było kilka lat temu, laser podołał, nerw został unieszkodliwiony, a ja dalej mogłem być dwudziestoparoletnim biegającym chłopakiem. Dziś wiem, że miałem furę szczęścia, bo gdyby nie przypadek i czujni przyjaciele, mógłbym nigdy się nie dowiedzieć o wadzie, która tkwiła we mnie niczym tykająca bomba i w każdej chwili była skłonna sprawić bym po prostu zgasł. Tak samo jak człowiek, dla którego wczorajsza meta Biegnij Warszawo była ostatnią w życiu.

Pragnę podzielić się tym wspomnieniem dlatego, że – jak niestety widać –takich jak ja jest więcej. Ludzi, którzy w pełnej nieświadomości każdym startem czy treningiem stawiają swoje zdrowie i życie na szali. Przy okazji tamtego zabiegu zapytałem kardiochirurga, który mnie operował, czy w jego ocenie jestem przypadkiem odosobnionym czy raczej jednym z wielu. Odpowiedział, że trudno to stwierdzi, ponieważ ludzie – w szczególności młodzi – badają się bardzo rzadko i wszelkie szacunki byłyby mocno intuicyjne. Ja jednak nie odpuszczałem i ostatecznie usłyszałem w odpowiedzi, że różnego rodzaju potencjalnie groźne wady serca (często nieodczuwalne i trudno wykrywalne) może mieć nawet jedna osoba na dziesięć. Gdy dziś pomyślę, że jest całkiem prawdopodobne, że dziesięć procent z ponad ośmiu tysięcy osób, które ukończyły wczorajsze zawody w ogóle nie powinno uprawiać sportu, bądź robić to w ścisłej komunikacji z lekarzem, czuję, że należy coś zmienić. I dlatego pozwalam sobie tu zapytać każdego, kto będzie czytał ten tekst: Kiedy ostatnio robiliście sobie porządne EKG? Czy choć raz w życiu odbyliście próbę wysiłkową?
Kiedyś sam zlekceważyłbym te pytania, dziś wiem, że porządne badanie serca  to bezwzględne ABC każdego biegacza i najlepsza inwestycja w siebie  i swój trening. Można uznać takie nawoływanie za nazbyt wzniosłe, ale uważam, że każdy kto jeszcze o to nie zadbał, powinien czym prędzej zadbać o rzetelny przegląd serducha. Jesteśmy to winni temu nieszczęśnikowi, którego już z nami nie ma. Niech jego niepotrzebna śmierć sprawi, że biegacze tłumie ruszą na gabinety kardiochirurgiczne z taką samą pasją z jaką szturmują dziś sklepy sportowe w poszukiwaniu nowych butów, ubrań i gadżetów treningowych.  

©Mikołaj Kowalski-Barysznikow

Możliwość komentowania została wyłączona.