5 maja 2010 Redakcja Bieganie.pl Trening

Rozmowa z Ryszardem Szulem, fizjologiem przedstawicielem marki Polar


wywiad szul540

Adam Klein: Ryszard, jest kilka spraw które musimy poruszyć. Jesteś wg. mnie jednym z dwóch sprawców tego, że używanie pulsometrów  w Polsce jest tak popularne, drugim współsprawcą jest Robert Korzeniowski. Pamiętam jak mówił, że „spojrzał na zegarek zobaczył, że ma jeszcze rezerwy i nagle poszedł do przodu” i ludzie uwierzyli, że można cuda osiągnąć. Kolejna sprawa o której chcę z Tobą porozmawiać to to, co robisz aktualnie w pracy jednak przy trochę innym sporcie, czyli  w piłce nożnej i trzecia sprawa to Polar. No ale może zacznijmy od do dzisiaj cytowanego Twojego cytatu, który jest u nas na forum, że „trening podprogowy podwyższa próg a nadprogowy obniża” skąd to się wzięło?

Po pierwsze musimy sobie wyjaśnić to magiczne słowo próg. Czytałem wasze forum, ktoś napisał, że nie ma żadnych progów, ktoś napisał, że są inne progi. Tak naprawdę w tym wszystkim chodzi o wyznaczenie jakichś charakterystycznych punktów na krzywej mleczanowej, które następują w trakcie wysiłku. I jeśli je znamy, to trener musi wiedzieć, które z tych punktów są dla niego najważniejsze w treningu – biegowym, kolarskim czy jakimkolwiek innym. Istotne jest scharakteryzowanie tych punktów żebyśmy wiedzieli co, w każdym z tych punktów dzieje się w organizmie. Pierwszym takim punktem jest początek kumulacji mleczanu we krwi, to jest próg mleczanowy, z angielska „lactate threshold” i to jest pewnik, tu nie ma żadnych dywagacji, żadnych odstępstw i różnych teorii. Jedyne, co może być to kryterium wyznaczania progu.

No właśnie, bo to nie jest jednoznaczne.

Tak, ja przyjmuje za profesorem Żołądziem różnicę 0,5 milimola w dwóch kolejnych wysiłkach testu Żołądzia. Czyli jeżeli wysiłek ma przykładowo mleczan 1,5 kolejny ma 1,9 następny ma np. 2,8 to ten 1,9 to jest progiem mleczanowym. Czyli to jest ostatnie obciążenie, po którym w sposób ciągły zaczyna wzrastać poziom kwasu mlekowego we krwi. Odnośnie innych punktów są różne teorie, różne definicje, różne nazewnictwo np.: indywidualny próg mleczanowy, maksymalna równowaga mleczanowa, próg „cztero milimolowy”. To jest historycznie taki najstarszy próg, naukowcy niemieccy, bo to stamtąd przede wszystkim się wywodzi uważali, że od 4 milimoli zaczynają się typowo beztlenowe procesy dostarczania energii i to jest charakterystyczny punkt. Być może on jest charakterystyczny, ale czy on jest dla maratończyków istotny ? Myślę, że nie bardzo, natomiast on może być przydatny dla 800 metrowców, 1500 metrowców. Np. Zbyszek Król (trener Pawła Czapiewskiego przyp. redakcji) pracuje na 4 milimolowym progu i jest z tego zadowolony. To do diagnostyki obciążeń treningowych mu w zupełności wystarcza, dlatego, że jego biegacze, których też miałem okazję testować, zakwaszają się do 16, 18, a nawet do 25 milimoli. U maratończyka nie jest to możliwe. Sprawdzałem zakwaszenie pierwszych dziesięciu maratończyków bezpośrednio po maratonie w Krakowie, stałem na mecie i nie udało mi się złapać tylko jednego zawodnika z Afryki, który absolutnie nie chciał dać się ukłuć. Rosjanin, który trochę przyfiniszował miał około 3 milimoli natomiast wszyscy inni mieli poniżej 2 milimoli. I to były czasy na poziomie 2:25 – 2:30, Maraton Krakowski akurat wtedy był wolny. Tzn. że wysiłek maratonu jest wysiłkiem na poziomie progu mleczanowego, może leciutko powyżej ale na pewno nie więcej niż 4 czy 5 milimoli. Dlatego ten próg 4 milimolowy byłby nam w tym przypadku zupełnie nieprzydatny w treningu.

No ale może sama procedura wyznaczania progu z testu Żołądzia od razu wpływa na wysokość progu? No, bo próby są tam stosunkowo krótkie sześciu minutowe. Może gdyby ten wysiłek trwał 10 min a nie 6 to próg byłby na innym poziomie.

Nie, 6 minut to minimum dobroci testu i taka długość stopnia jest wystarczająca. Robiliśmy testy weryfikujące i prawie zawsze próg potwierdzał się. Czasami miałem wątpliwości co do trafności wyznaczonego progu.

Czyli mogło być tak jeżeli nie udało wam się zweryfikować to się okazało że za nisko określiliście i robiliście następny?

Tak, czasami jest tak, że źle trafimy z tętnem na pierwszym stopniu, jeśli zawodnik ma tętno maksymalne 190 to zaczynamy test od 140, potem kolejne stopnie 150, 160. Ale może okazać się, że moment początku kumulacji mleczanu, jest gdzieś pomiędzy stopniami. I wtedy robię jeszcze raz ale już zaczynam od np. 145 lub od 135. Czyli tętna z dwóch testów jak gdyby zazębiają się, wtedy bardzo precyzyjnie można określić ten początek kumulacji.

A teraz problem obniżania się progu. Jest pytanie, co to znaczy obniżyć próg. Czy to znaczy, obniżyć prędkość progową czy to znaczy, obniżyć tętno?

Początek kumulacji mleczanu to tak naprawdę włączenie się do pracy włókien szybkich, które dostarczają dużo więcej energii ale też produkują dużo więcej mleczanu niż włókna wolne. Jeżeli w naszym treningu dominować będą wysiłki poniżej i na progu to doskonalić będziemy przemiany energetyczne włókien wolnych czyli przemiany tlenowe i równocześnie przebudowywać włókna szybkie w kierunku włókien wolnych. Takie wysiłki będą zwiększały prędkość progową czyli „zwiększały” próg. Gdy nie będziemy wykonywać wysiłków powyżej progu to zwiększy się również tętno progowe. Natomiast dominacja w treningu wysiłków powyżej progu czyli trening beztlenowych mechanizmów dostarczania energii powoduje wytrenowanie włókien szybkich i wcześniejsze ich włączanie i tym samym wcześniejszy próg mleczanowy i zmniejszenie się prędkości progowej. Za tym może iść również obniżenie się tętna progowego.

To jest moje doświadczenie z kilkunastu lat pracy z „mleczanami”, pracy trenerskiej. W teście Żołądzia inny jest profil zawodnika, który przygotowuje się do maratonu na np. 3:30 a inny profil tego samego zawodnika, który się będzie przygotowywał do 10 km. Wtedy prędkości treningowe będą inne, bo prędkość startowa jest inna.

Pierwsze zadanie, które każdy zawodnik, także amator powinien wykonać to określić swoje możliwości wysiłkowe czyli określić swój silnik jaką ma „pojemność”. Czy to jest maluch, który ma pojemność 500 cm3 czy mercedes, który ma 5 litrów. Wiadomo z 500-setki nic się nie zrobi, choćby nie wiem jak by się rasowało to on albo się rozsypie po drodze albo po prostu dojedzie na cztery godziny. Natomiast, jeśli ktoś ma pojemność 5 litrów to nawet nie rasowany, nie modernizowany nabiega 2:30 czy 2:40. „Pojemność” warunkuje również objętość treningu.

Jak ty oceniasz te ludzkie możliwości?

Metodą laboratoryjną jest pomiar VO2max czyli maksymalnego zużycia tlenu czyli możliwości dostarczania tlenu do paliwa. Tu od razu podam wartości powyżej 80 mililitrów na kg masy ciała miał Robert Korzeniowski, w kolarstwie górskim Marek Galiński, Marcin Karczyński u kobiet 70 mililitrów to jest Justyna Kowalczyk, Anna Szafraniec, Maja Włoszczowska i ci zawodnicy niezależnie od tego, na jakim etapie cyklu treningowego są mają w tych okolicach pochłanianie tlenu. Nawet, jeżeli weźmiemy ich z ulicy, z wczasów siądą na rower czy pobiegną to tam będzie parę mililitrów niżej, czyli zawsze w okolicach 80 będą się kręcić. To będzie raz 78 innym razem 82 w zależności od tego, jakie są bodźce, jakie są zdolności transportujące tlen krwi. Kolejny stopień to jest 70 mililitrów. To są dobrzy zawodnicy w kolarstwie szosowym, w kolarstwie górskim, niektórzy maratończycy, ale często tacy maratończycy, którzy mają bardzo dobre parametry mechaniczne, ekonomię biegu. Tzn. odpowiednie proporcje kończyn, które powodują, że nie zużywają tyle energii w trakcie biegu. 60 mililitrów to jest takie minimum między 60 a 70 to są niektórzy zawodnicy, którzy byli w kadrze Polski, ale nigdy nie osiągnęli wyników i to by była taka granica. No 50, 55 mililitrów to jest przeciętne pochłanianie studentów AWF, czyli zakładam, że około 50, 45 to jest pochłanianie przeciętnych ludzi. To są moje przypuszczenia nie jest to potwierdzone, nie sprawdzałem tego w literaturze nie było mi to do niczego potrzebne. Natomiast bardzo często jest tak, że ktoś, kto bardzo lubi biegać, czuje potrzebę biegania i przychodzi mu to łatwo ma po prostu ten motor.

No ale jak rozumiem nie sugerujesz każdemu robienia laboratoryjnego badania na VO2max?

To jest trudne, drogie i nie zawsze wiarygodne. Np. urządzenia do pomiaru mogą źle skalibrowane i przekłamywać wyniki. Jak to określić bez laboratorium? Najprostsza metodą jest test na 1 milę i podstawienie wyniku do gotowego wzoru. To jest szacowanie Vo2max . Profesor Żołądź dopasował równanie do 1500 m. Dlaczego 1500 m? Vo2max, czyli maksymalne pochłanianie tlenu uzyskuje się mniej więcej miedzy trzecią a szóstą minutą wysiłku maksymalnego. 1500 m spełnia to kryterium. I również z tego testu używamy tętna maksymalnego do określania stref intensywności. W fizjologii intensywność wysiłku  powinniśmy określać procentem VO2max. A ponieważ tętno i pochłanianie rosną liniowo, to zamiennie można używać procentu HRmax.

No i jaki czas oznacza jaki „silnik”?

5 min to jest około 59 mililitrów, 4:50 to jest w granicach 61,5 mililitrów. Zawodnik, który biega 1500m w 4:30 i lepiej ma pochłanianie w granicach przynajmniej 66,5. I teraz mając to pochłanianie, znając możliwości silnika zawodnika możemy dopasować trening, możemy przede wszystkim zaplanować czas maratonu.

Masz jakieś wskazania ogólne wskazania dla maratończyków w zakresie treningu?

Moje zdanie jest takie, trzeba trenować jak najmniej ile jest to możliwe a z kolei tak dużo na ile to jest konieczne. To znaczy, że trenować najmniej dopóki jest postęp. W momencie, kiedy nie ma postępu, kiedy zatrzymamy się w rozwoju, trzeba najpierw spróbować zmienić bodźce i nadal nie trenować za dużo, dopiero, jeżeli znowu staniemy z postępami wtedy włączyć więcej kilometrów. Dlatego, że organizm się adaptuje i w momencie, kiedy jest adaptacja do dużych obciążeń to potem nie będzie bodźców. Nie jest przecież tak, że my chcemy trenować rok, dwa i koniec, tylko chcemy trenować długi czas, założyć wyniki, wykonywać plan i z każdym rokiem się poprawiać. Jeżeli będziemy biegać po 150 kilometrów tygodniowo, to co będziemy robić za rok, za dwa za trzy. Biegać po 200 km? Dlatego na początek jak najmniej, żeby był progres i jeżeli go nie będzie najpierw zmiana a dopiero potem więcej.

A jaki jest ten wg. ciebie czas, taki minimalny okres, po którym jest sens sprawdzać postęp?

Zawodnicy, którzy mają przeszłość sportową szybciej robią postępy po dłuższej przerwie niż całkowici amatorzy. U takich zawodników jak np. Robert Korzeniowski już po 4 tygodniach treningu zmiany są widoczne. U innych zawodników takie minimum to 6 tygodni. U amatorów myślę, że dwa miesiące to jest taki okres, po którym powinno się sprawdzić rezultaty treningu. Jeżeli tych rezultatów nie ma to trzeba zweryfikować trening. Oczywiście możemy wcześniej zmieniać plan, gdy trening nie spełnia naszych oczekiwań ale do tego konieczna jest wiedza na temat własnego organizmu i umiejętne korzystanie z pulsometru.

To o czym rozmawiamy to są moje doświadczenia z kilkunastu lat testów. Robiłem Piotrusia Gładkiego i Artura Osmana i takich na 2:14, 2:20 2:30 itd. aż do 4 godzin. Niektórych testowałem jednokrotnie a innych przez kilka lat. Roberta Korzeniowskiego prawie przez 10 lat.

A propos Gładkiego. Wydawało się po wynikach, ze to jest naprawdę duży talent czy z twoich badań tez tak wychodziło?

Tak miał super parametry. Ale np. Adam Dobrzyński miał wyniki jeszcze lepsze, jeśli chodzi o test, tylko że maraton to nie tylko test. To są również cechy wolicjonalne, to jest również pewnego rodzaju taktyka i adaptacja do warunków startowych i stresu przede wszystkim i być może Adamowi zbyt wysoki poziom stresu nie pozwala na osiągniecie wyników na miarę talentu. Ja mam często amatorów, którym mówię „zacznij na tętnie 140, 145 pierwszą godzinę a potem zobaczysz” a on mówi, że stoi na starcie wśród ludzi i ma 160. To jest po prostu stres, to powoduje, że wszystkie parametry idą w dół. Stres, emocje związane ze startem mogą pobudzać, ale mogą i zabijać. I czasami są zawodnicy, których stres dobija. Maratończycy, ale nie tylko maratończycy, większość sportowców, zawsze mają jakiś udany sezon i potem próbują każdy następny sezon porównywać do tego udanego. I skoro w tamtym 1 kilometrowe podbiegi dobrze im robiły to myślą, że w tym kolejnym też tak będzie. Jeżeli tam robili przykładowo 5 a teraz jeżeli zrobią 12 będzie jeszcze lepiej. Ale to nie tak jest. Organizm musi reagować na bodziec. Jeżeli robimy trening choćby nie wiem jak ciężki a w naszym organizmie nic się nie dzieje, nie zachodzą żadne zmiany, to trzeba zmienić trening, bo bodziec musi być skuteczny. Bardzo ciekawe jest podejście w biblii fizjologii, czyli „Physiology of Sport and Exercise”, autorów Wilmore i Costill, którzy mówią o treningu jak o wydatkowaniu kalorii i nie ważne, czym to robisz jak to robisz ważne, że musisz spalić określona ilość kalorii żeby potem odbudować zasoby energetyczne. I tak naprawdę forma sportowa to są te podniesione możliwości wysiłkowe, naładowany akumulator pełno glikogenu mięśniowego, pełno ATP, pełno hormonów, organizm jest przed eksplozją, wtedy startujesz. Bardzo często jest tak, że ta forma jest a my jej może nie czujemy, dopiero jak ruszymy to wiemy, że jest dobrze. Zawodnicy z dużym stażem treningowym znają na tyle swój organizm, że często po drobiazgach rozpoznają, że są w gazie czy nie. Dla mnie najlepszym sprawdzianem i to zawsze mówię zawodnikom, jest wbieganie po schodach. Jeżeli po wbiegnięciu na piętro nogi są lekkie to znaczy, że jest gaz natomiast, jeżeli wychodzimy i czujemy, że nogi są ciężkie, że w mięśniach coś tam przeszkadza to wiadomo, że gazu nie będzie. Zawodnicy doświadczeni czują swój organizm.

Jesteś jednym z głównych propagatorów testu, Żoładzia testując różnych zawodników od maratończyków do zawodników, którzy biegają na krótszych dystansach. Ale przy jakich najkrótszych dystansach ten test ma sens?

Dla krótkich nie jest tak przydatny jak dla długich i maratonu. Robiłem całą grupę Zbyszka Króla. Dla niego ten test jest potrzebny żeby określić przede wszystkim, przy jakich prędkościach ma 4 milimole do ilu się zakwaszają i przy jakich prędkościach biegać „tlenówkę” i to wszystko. Np. Paweł Czapiewski na dwóch pierwszych stopniach ma podobną prędkość, bo on nie rozgranicza tych zakresów. Niezależnie czy biega na tętnie 150 czy na 160 prędkość jest ta sama.

Parę pytań mam związanych z naszą piłka nożną, mimo, że jestem z bieganie.pl. Pracujesz teraz z Legią Warszawa, powiedz jak oceniasz przygotowanie fizyczne naszych zawodników czy oni rzeczywiście tak odstają od tego, co reprezentują Ci zawodnicy z bundesligi czy ligi angielskiej.

Cały czas jest pytanie, co rozumiemy przez przygotowanie fizyczne piłkarzy. Czy bieganie bez piłki czy bieganie z piłką. Moim zdaniem to jest jedno i drugie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę bieganie i pomiary robione na boisku w trakcie meczu przez niezależny system „Amisco”, na Legii jest to zamontowane, to okazuje się, że nasi piłkarze mam na myśli Legię, nie biegają wcale mniej i wolniej niż piłkarze lig zachodnich. Kibic powie zaraz powie, że facet mówi herezje, bo jeżeli popatrzeć gołym okiem to widać od razu, że nasi biegają wolniej. Ja mówię to w oparciu o maszynę, która liczy. Natomiast to, co my widzimy to jest wypadkowa poruszania się piłki i zawodnika. Jeżeli zawodnik w biegu przejmuje piłkę, wychodzi na wolne pole to ta gra jest szybsza, jeśli piłka często krąży, nie jest trzymana pod nogą nie zatrzymuje się to gra wygląda na szybszą. Ale okazuje się, że zawodnicy Realu Madryt, Barcelony biegają najmniej. Maja perfekcyjna technikę i jest taki parametr mierzony tym urządzeniem – to jest liczba kontaktów z piłką na jedno podanie. Okazuje się, że średnia kontaktów naszego zawodnika to jest ok. 1,9 do 2,5 w zależności od meczu a u najlepszych drużyn ta wartość to ok. 1,5 kontaktu na jedno podanie.

Chodzi i liczbę kontaktów w trakcie meczu?

Nie, chodzi o średnią liczbę kontaktu od momentu przyjęcie piłki do jej podania. Czyli przyjął piłkę, jeżeli piłka idzie do niego a on ją od razu oddaje to jest to jeden kontakt. Jeżeli przyjmuje, poprawia i oddaje to są trzy. Najlepsi mają średnia od 1.3 do 1.5, to znaczy, że grają na jeden kontakt, ta piłka krąży, wtedy bardzo szybko i gra wygląda na szybką. Problem naszych zawodników, to jest to, o czym mówiłem, motor jaki mamy wewnątrz, czyli wrodzone predyspozycje wytrzymałościowe. Zawodnik w piłce nożnej musi być i wytrzymały i szybki. Szybkość i wytrzymałość to są dwie cechy, które się gryzą ze sobą, które ciężko jest równocześnie wytrenować, to musi być ktoś, kto ma predyspozycje wrodzone i do szybkości i do wytrzymałości. I takich zawodników jest bardzo mało, nawet, jeśli wytrenujemy zawodnika on zagra mecz da z siebie wszystko to czas regeneracji przy jego słabej wydolności będzie dłuższy niż zawodnika z dużym potencjałem. I często mamy tak, że gramy o dobry mecz potem potrzebujemy kilka dni na odpoczynek. Brakuje nam wydolności, która umożliwia grę przez cały sezon co trzy dni. Na zachodzie to wygląda w ten sposób, że selekcja jest robiona na dużo wcześniejszym etapie. Zawodnik, który nie ma vo2max 65 mililitrów nie ma szans przepchania się wyżej do najwyższej ligi, chyba, że jest wybitnym technikiem albo jakimś snajperem.

Testowałem przez prawie 10 lat niektórych naszych najlepszych piłkarzy. Część z nich to byli wybitni zawodnicy w naszej lidze i biegali 1500m na poziomie 5:40 – 5:20 to znaczy ich pochłanianie jest w granicach 54 – 48 mililitrów na kg masy ciała. Takie pochłanianie świadczy o niskiej wydolności i ci zawodnicy nie są w stanie grać co 3 dni i trenować na najwyższych obrotach. Na zachodzie w klubie jest trzydziestu zawodników, czasami nawet więcej i to robi konkurencję. Grają tam najlepsi z najlepszych, śmietanka całej populacji. Nie przez przypadek jeden zawodnik kosztuje 20 mln euro a inny 100 tys. Tak naprawdę oprócz możliwości motorycznych konieczne są umiejętności czysto piłkarskie i w tym nasi piłkarze odstają od najlepszych.

Czyli to wszystko kwestia selekcji, tak jak zresztą w bieganiu

Tak, selekcji na poziomie juniora, na poziomie młodzika i tych niższych kategorii wiekowych. Tam powinni być najlepsi trenerzy powinni być najlepsi fachowcy, którzy przede wszystkim dostrzegą talent, nie zabiją tego talentu obciążeniami seniorskimi. Nasi trenerzy, którzy pracują z młodzieżą są słabo opłacani i znowu jest negatywna selekcja; najlepsi dostają pracę lepiej płatną. Z młodzieżą pracują pasjonaci, dla których jest to dodatkowa praca albo pracują rodzice, którzy próbują szkolić zawodników i nie znają się na tym. No i brak jest bazy, boisk. Jak zawodnik może uczyć się gry na jeden kontakt, jeżeli piłka mu skacze, bo to nie trawa tylko jakieś klepisko. To od razu determinuje umiejętności zawodników, determinuje poziom piłki seniorskiej. Potem nasi seniorzy wyjeżdżają za granicę i odpadają. Odpadają bo nie wytrzymują konkurencji, obciążeń. U nas byli gwiazdami. Każdy trener opiekował się nimi indywidualnie a na zachodzie są w trzydziestce zawodników i muszą znosić dużo większe obciążenia niż te do jakich są przyzwyczajeni. Nikt się z nimi nie cacka. Jest naturalna selekcja – zostają ci najwydolniejsi, najlepsi.

To skończmy już o piłce a przejdźmy do Polara. Powiedz, kiedy ty się związałeś z Polarem ile to już lat było?

Z Polarem się związałem w momencie, kiedy zacząłem uprawiać sport. Oczywiście jako weteran. Czyli to było 20 lat temu. Pierwsze, czego szukałem to pulsometru. Dotarłem do Polara i chciałem kupić bezpośrednio u nich jeden zegarek. Okazało się, że Polar szuka dystrybutora. Spotkałem się z panem Seppo Valkama, przedstawiłem mu, co robię czym się zajmuje, wtedy jeszcze pisałem do „Narty i rower”, takie było czasopismo, pokazałem to, powiedziałem o swoich związkach ze sportem i akurat pasowałem do ich modelu dystrybutora. Po roku zostałem wyłącznym dystrybutorem Polara w Polsce. Ponieważ sam jeździłem zacząłem uczyć się teorii sportu jak gdyby na nowo wykorzystując przede wszystkim pomiar tętna online, w trakcie treningu. Ponieważ interesy szły dobrze założyłem grupę kolarzy górskich, których testowałem na AWF w zakładzie fizjologii. Każdy z nich jeździł z Polarem i rejestrowany był każdy trening. Aplikowałem im określony trening. Jazdę pod progiem, jazdę nad progiem, pomiary tętna, pomiary czasu i starty w zawodach a co dwa miesiące były wykonywane testy. Sprawdzałem jak określony trening wpływa na wyniki w testach jak wyniki w testach i określony trening wpływają na wyniki w zawodach. No i w oparciu o to wszystko potem weryfikowałem to, co piszą podręczniki. Wiele razy te rzeczy były sprzeczne. Tzn. ja uzyskiwałem coś innego w treningach i testach a książki podawały coś innego. Na przykład Robert Korzeniowski nie uzyskiwał zamierzonych celów i zastanawialiśmy się co jest przyczyną. Okazało się, że przy wyznaczaniu stref intensywności wyznaczaliśmy próg za wysoko. Test, który wykonywaliśmy i próg, który wyznaczaliśmy był nieprzydatny w treningu. Robert przetrenowywał się. Analiza wyników testów pokazała, że różnica w sposobie wyznaczania progu powodowała, że próg był zawyżony od 4 do 12 uderzeń. Czyli Robert chodził średnio o kilka uderzeń szybciej niż powinien.

Jak się współpracuje z taką firmą jak Polar? Ty się cały czas musisz uczyć na bieżąco, co oni tam wymyślają?

Polar to jest potężna machina mam na myśli logistykę mam na myśli informacje naukowe, tam jest specjalna komórka naukowa, która zajmuje się tylko i wyłącznie eksperymentami związanymi z tętnem a tak naprawdę ze zmiennością rytmu serca.

Wyjaśnij, co to jest?

Jeżeli serce bije średnio 60 razy na minutę to nie bije, co sekundę tylko bije w nie dokładnie równych odstępach czasu. Raz to jest 800 milisekund a raz jedna sekunda i dwieście milisekund. Obserwując zachowanie zmienności rytmu serca naukowcy z Polara i zaprzyjaźnionego uniwersytetu opracowali różnego rodzaju testy, które zwykły śmiertelnik, człowiek z ulicy może sam wykonać i dostarczyć sobie informacji. Idea Polara jest taka: Polar ma być twoim doradcą treningowym ma być twoim przewodnikiem, który ma Cię informować, co masz robić, czy masz dziś trenować czy nie. Nawet były takie modele, które przypominały o treningu. Pierwszy taki opracowany test to był „Own Zone”. Naukowcy zaobserwowali, że w momencie, kiedy zaczynamy rozgrzewkę i zaczynamy wysiłek o narastającej intensywności to w pewnym momencie zmienność rytmu serca maleje. Określili to, jako początek strefy „Own Zone”, do tego dodali 30 uderzeń i to była strefa treningowa, strefa zdrowa, bezpieczna. W zależności od stopnia zmęczenia ta dolna granica może się zmieniać. To był pierwszy test. Potem robili kolejne testy, między innymi Fitness test, który wyznacza OnwIndex korelujący z VO2max.

No właśnie jak bliski on jest twoim testom jak ty wyznaczasz.

Ja osobiście nigdy nie robiłem tego na sobie. Ale miałem zawodników, amatorów, którzy precyzyjnie dzień po dniu wykonywali ten test i zauważyli, że im bliżej zawodów, kiedy ta forma rosła to ten Own Idex też rósł, był coraz wyższy i w momencie, kiedy luzowali, kiedy nie trenowali to wszystko spadało. Są opracowania naukowe, które szukały korelacji miedzy tym testem a pomiarem bezpośrednim, ta korelacja nigdy nie będzie idealna, ale mocna korelacja jest. Inny bardzo interesujący test to jest test zmęczenia. Najtrudniej określić jest nam zmęczenie, szczególnie wczesne zmęczenie. Gdy zmęczenie zauważymy to jest już za późno i pojawia się przetrenowanie. Gdy robimy Polar OwnOptimizer, na ekranie pojawia się informacja: ” jesteś zmęczony, odpocznij” albo „jest super kompensacja, trenuj”. Potrzeba nam precyzyjnego narzędzia, którym określimy zmęczenie i Polar nam takie narzędzie dostarcza.

Ale pewnie wiesz, że dużo ludzi kupuje te zaawansowane monitory serca i tak naprawdę nie wykorzystuje wielu funkcji prawdopodobnie, dlatego że nie wiedzą jak to zrobić, bo im się nie chce przeczytać instrukcji.

I to jest to. Najważniejsza sprawa to jest czytanie instrukcji, druga sprawa wertowanie Internetu gdzie też jest dużo napisane o różnych parametrach, o różnych funkcjach.

Teraz jednak wyraźna konkurencja Polarowi rośnie. Z jednej strony Garmin na pewno jest mocną marką, Suunto też próbuje coś robić. Jak Ty to widzisz?

Prawda jest taka jak zaczynałem pracę z Polarem to Polar pokrywał 93, 94 % rynku światowego w tej chwili jest to tylko 70% w zależności od kraju. Bardzo mocny jest Garmin z uwagi na gadżet, jakim jest GPS. Ale Polar stara się. Dołączył GPS z uwagi na ogólny trend światowy. Poza tym, jest grupa sportów – żeglarstwo, wioślarstwo, kajaki gdzie GPS jest przydatny do pomiarów odległości. Tu z kolei Suunto jest konkurencją. Przy czym Suunto jest bardziej outdorowe bardziej w kierunku, nurkowania, pływania, chodzenia po górach. Polar jest inny. Polar był i jest dla ludzi uprawiających sport, fitness. Polar zawsze od 32 lat robił pomiar tętna, technologicznie jest najbardziej zaawansowany, jest po prostu najlepszy. Nie ma dwóch zdań. Natomiast bardzo agresywny jest Garmin, Timex, Dużą konkurencją jest tania Sigma Sport. Na allegro są zegarki po 50zł, chińskie, ładnie wyglądające, także to jest konkurencja, to też zabiera część klientów. Lecz ci, którzy cenią sobie, jakość i precyzje to wybierają Polara. Oprogramowanie praktycznie od 10 lat się ciągle rozwija jest ciągle udoskonalane. Polar Protrainer 5 jest super programem, dostarcza bardzo dużo informacji. Ja po prostu uwielbiam siedzieć przed komputerem i analizować treningi, wykresy, czy mi się to sprawdza czy nie. Co było przyczyna załamania formy u zawodnika, gdzie w treningach był błąd gdzie w obciążeniach, odległościach miedzy treningami itd. Jeśli ktoś lubi planowanie i analizę treningu to Polar dostarcza takich możliwości, że można nie odchodzić od komputera tylko sprawdzać, porównywać i planować.

Dziękuję za rozmowę.

FORUM DYSKUSYJNE
– seminarium
FORUM DYSKUSYJNE – Paradoks Szula/Danielsa

Wszystkich chętnych zapraszamy na seminarium z Ryszardem Szulem

seminarium_szul.jpg

Możliwość komentowania została wyłączona.