Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Każdy sezon przynosi w ostatnich latach mnóstwo niesamowitych rekordów w biegach długich. Prawie na całym świecie podnosi się poziom biegania i śrubuje się biegowe wyniki. O możliwych powodach tego zjawiska porozmawiałem z dwoma świetnymi polskimi trenerami. Na pytanie dlaczego świat biega coraz szybciej odpowiedzieli: Jacek Wosiek, trener m.in. Mistrzyni Europy w maratonie Aleksandy Lisowskiej oraz wciąż czynny biegacz, ale coraz bardziej zaangażowany jako trener, Mariusz Giżyński, który prowadzi m.in. Izabelę Paszkiewicz.
Na pierwszy ogień poszedł trener Jacek Wosiek, który będąc na zgrupowaniu w Iten zgodził się na krótką rozmowę.
Co sprawia, że zawodnicy na świecie biegają coraz szybciej i czy jest tak jak uważa część osób, że to tylko efekt „dopingu technologicznego” w postaci karbonowych butów?
Buty, obecne treningowe i te z karbonem, pozwalają wykonać większą pracę bez uszkodzeń mięśniowych. Jest to duża poprawa w stosunku do tego co oferowało obuwie kilka, kilkanaście lat temu. Jednak druga sprawa to jest postęp jeśli chodzi o sam trening. Będąc w Kenii mam szansę obserwować to co robią zawodnicy z Czarnego Lądu. To już nie jest tak jak nam się wydaje, że oni tylko biegają. Oni zaczerpnęli z europejskiego doświadczenia. To Europejczycy przyczynili się do tego, że zawodnicy robią różnego rodzaju ćwiczenia siłowe czy sprawnościowe, co też jest przyczyną tak świetnych wyników w ostatnich latach. Do tego dochodzi masowość biegania w Afryce. Liczba osób, która widzi w tym szansę na lepsze życie sprawia, że jest duży zbiór biegaczy, z których można dokonać selekcji tych najlepszych.
Jest Pan w stanie określić czy większy wpływ na wyniki ma technologia obuwia czy zmiana treningu, jego profesjonalizacja i wyższa jakość?
Zawszę mówię, że podstawą jest dobry, ciężki trening, dostosowany do zawodnika. Buty, sprzęt, mogą pomóc, ale nie pomogą jeśli trening jest zły. Jeśli miałbym określić to procentowo to uważam, że 70% to profesjonalny trening, a 30% to sprzęt. Buty nie dadzą nic jeśli trening jest kiepski. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że my w treningu praktycznie nie korzystamy z butów z karbonem. Cały trening wykonujemy w butach treningowych, a w butach karbonowych robimy przeważnie dwie jednostki tempowe przed maratonem.
Powiedział pan, że zmienia się trening, częściowy wpływ ma też obuwie. Jednak nie jest tak, że wszyscy idą do przodu z wynikami. Czy można określić jakiś typ zawodnika, który z tych zmian wyciągnie najwięcej i będzie ich największym beneficjentem?
Ja bym tego nie rozgraniczał. Myślę, że korzyści są dla każdego niezależnie np. od jego techniki.
Powiedział Pan, że Afryka włączyła trening siłowy, ogólnorozwojowy. To tłumaczy dlaczego oni biegają coraz szybciej. Ale co z resztą świata? Inni znali już ten trening i go stosowali, a jednak Australia, Europa, Stany Zjednoczone – wszyscy biegają szybciej. Co takiego włączyli oni, albo co takiego zmieniliście wy, że Ola Lisowska biega coraz szybciej?
My oraz cały świat włączamy trening wysokogórski. Ten postęp, szybszy postęp, który widać np. u Oli, został zapoczątkowany wyjazdami do Kenii. To sprawiło, że wskoczyła półkę wyżej. Będąc tu widzę, że europejska czołówka trenuje właśnie w Iten. Jeśli chce się walczyć z najlepszymi trzeba trenować tam gdzie trenują najlepsi na świecie. My to wcielamy w życie. Widać też to po polskich i europejskich zawodnikach, że najlepsze wyniki mają przeważnie ci, którzy przechodzą przez trening w wysokich górach.
Przed Mistrzostwami Europy w Monachium trenowaliście w Szklarskiej Porębie?
Tak, ale w tamtym sezonie Ola zaliczyła dwa zgrupowania klimatyczne w Kenii. Było to w styczniu i w marcu, aż do początku kwietnia. To stanowiło dobrą podbudowę. Nie baliśmy się, że zgrupowanie w Jakuszycach będzie nieodpowiednie. Te dwa zgrupowania w Kenii tak przesunęły Olę, że mogliśmy kontynuować pracę w Polsce.
To bardzo ciekawe, że efekty mogą się utrzymywać tak długo. A jak obserwujemy ten zachodzący postęp wynikowy to jak pan myśli, gdzie są jego granice?
To jest trudne pytanie, bo widząc wyniki najlepszych Kenijek i Etiopek to szczerze powiedziawszy nie do końca to ogarniam. Ciężko mi sobie wyobrazić, że kobieta jest w stanie biegać w tempie zawodowego biegacza męskiego. Gdzie tkwią te granice? Na ten moment dla mnie normalnym wynikiem u kobiet, który mnie nie szokuje, jest wynik 2:18 w maratonie. Jest to wynik, który może być udziałem Europejek. Jest racjonalny i osiągalny. Wiadomo, że zdarzą się perełki, które pobiegną szybciej. Zobaczymy, czy będzie to ktoś z Europy. Może Konstanze Klosterhalfen będzie tą osobą. A w przypadku mężczyzn jeszcze przez jakiś czas zostaną wyniki w okolicach 2:01-2:02 jako najlepsze na świecie, ale zwiększy się grupa, która będzie to osiągać. Normą stają się wyniki z przedziału 2:03-2:05. Moim zdaniem granica dwóch godzin będzie jeszcze przez jakiś czas magiczną barierą, ale będziemy mieć coraz większe grono biegające blisko tego rezultatu. A gdzie są granice ludzkich możliwości? Zawsze gdy już myślimy, że je osiągnięto to znajdzie się, ktoś kto je przesunie.
Powiedział Pan, że 2:18 to uczciwy wynik. Czy mam rozumieć, że 2:14 zawodniczek z Afryki są podejrzane?
Nie chcę tak tego określać, ale patrząc na wyniki czołówki światowej to 2:18 są wynikami racjonalnymi. A te wyniki 2:14 są tak bliskie wynikom mężczyzn, że sam muszę się do nich przyzwyczaić. Nie zarzucam, że stosują nieuczciwe metody. Może to jest efekt tego, że żyją w warunkach wysokogórskich cały czas. Jak spojrzy się na naszych zawodników i na to ile im dają dwa miesiące w górach to może faktycznie, gdy ktoś tam mieszka jedenaście miesięcy w roku i zgra to z odpowiednim treningiem to są później takie rezultaty.
Bardzo mnie cieszy taka odpowiedź, bo rozmawiając kiedyś z innym trenerem usłyszałem od razu, że te wyniki są takie, bo wszyscy tam są na dopingu.
Nie, ja należę do tych, którzy wierzą w uczciwość w sporcie. Nie sądzę, by wszyscy działali nieuczciwie. Gdyby tak było to nie chciałbym brać w tym udziału.
Drugim moim rozmówcą był Mariusz Giżyński, który w obszernej wiadomości udzielił wyczerpującej odpowiedzi na temat tego, co jego zdaniem jest przyczyną takiego skoku wyników. Mariusz odwołał się też do badań. Poniżej cała jego wypowiedź.
Przyczyn postępu wynikowego jest wiele, działają często wspólnie: rośnie wiedza na temat spraw treningowych, żywieniowych, odnowy biologicznej, medycyny sportowej, psychologii i innych aspektów wspierających biegaczy, jednak obserwowany przez ostatnie lata dynamiczny skok wartości wynikowych zbiega się w czasie z wprowadzeniem na rynek biegowy butów z płytką karbonową. Mówią też o tym badania naukowe, które pojawiły się z opóźnieniem wprowadzonej technologii. W tym przypadku nie ma już miejsca na domniemania lub luźne rozmowy – są to twarde fakty.
Tyle ukazało się opracowań, które zebrał dr Paweł Walasek w swoim artykule:
Wiele mówi o postępie wynikowym nawet na poziomie 4 minut przy wynikach w granicach 2:10-2:15… Moim zdaniem jest to dużo mniejsza wartość i nie każdy biegacz po równo skorzysta z nowej technologii, co zależy od biomechaniki ruchu, której często nie da się zmienić. Technologia ta mocno wspiera niektórych zawodników bardziej niż innych. Są też tacy, którzy skorzystają jedynie na oszczędzaniu układu ruchu, ale już nie mają dodatkowego benefitu z pracy płytki karbonowej. To są tylko moje obserwacje i własne doświadczenia.
Od kilku lat – a najsilniej od 2019 roku, kiedy ukazały się buty Nike Vaporfly Next%, a wszystkie inne firmy również wypuściły na rynek swoje buty z karbonem, proces poprawy wyników znacznie przyspieszył.
Obserwuję trening biegaczy długodystansowców zarówno na żywo jako zawodnik oraz trener swoich zawodniczek i zawodników, a także światowego topu na obozach. Śledzę trendy treningowe poprzez aplikacje takie jak Strava, czy portal Sweat Elite i tu nie zauważa się znaczących zmian w metodyce treningu – nie pojawiają się rewolucyjne metody treningowe. Zmieniła się ilość i jakość wykonywanej pracy. Dzięki nowej technologii można na treningu specjalistycznym biegać więcej i szybciej, głównie dlatego że gruba – amortyzująca i oszczędzająca układ ruchu podeszwa sprawiła, że nie ma tak dużego zmęczenia mięśniowego, natomiast płytka zapewnia większą dynamikę biegu – na treningu biegamy znacznie szybciej, co przekłada się też na zawody. Ogólna ilość przebiegniętych kilometrów jest mniejsza kosztem jakości – to z pewnością jest widoczne. Wg moich obserwacji ogólny wolumen zmienia się o ok 10-15 km tygodniowo w okresie specjalistycznego treningu – to na przestrzeni ok. 10 lat.
Tu trzeba też zmienić podejście do siły biegowej i siły ogólnej. Inne są wymagania i nacisk na obciążone mięśnie w czasie biegu. Znacznie mocniej pracują prostowniki stawu biodrowego, mniej obciążony jest staw skokowy. Zginacze podeszwowe nie są tak zmęczone zarówno po zawodach, jak treningach, co w „klasycznych startówkach” powodowało wydłużenie procesu regeneracji. To wymaga olbrzymiej uwagi, choć są zawodnicy, u których to działa naturalnie, szczególnie młodszych lub tych, którzy zaczęli biegi na ulicy od razu od butów z karbonowymi płytkami w podeszwach i prawie 4 centymetrową jej grubością. Zawodnicy i trenerzy nauczyli się trenować i startować w butach z karbonową płytką. Wiedzą, na ile mogą sobie pozwolić bez ryzyka urazu. Choć z pewnością ciągle się uczą, bo nie jest to długi czas, od kiedy mamy do czynienia z tak dużą rewolucją w obuwiu biegowym.
Innym czynnikiem wpływającym na przyrost wyników jest z pewnością szersze korzystanie z treningu w hipoksji przez biegaczy spoza Afryki. Zarówno chodzi o góry, jak hipoksję sztuczną. Wyjazdy w góry, które np. w przypadku reprezentacji Niemiec są wykorzystywane znacznie częściej niż jeszcze 4-5 lat temu. Niemcy pokazali się z bardzo dobrej strony w Monachium podczas zeszłorocznych Mistrzostw Europy, wcześniej przez blisko 12 lat nie mieli znaczących sukcesów. Amerykanie w tej chwili przenoszą się w góry na stałe, co w przypadku kobiecego Maratonu spowodowało znaczny przyrost poziomu sportowego. Z wynikiem 2:18 w tym roku, wygraniem drużynowej klasyfikacji Mistrzostw Świata w Eugene, czy brązem Igrzysk w ubiegłym roku w Sapporo.
Jeśli popatrzymy na przyrost wyników w Maratonie, to mamy też czynnik masowości biegania w Afryce. W samej Kenii wyczynowo trenuje ok. 5 tys. biegaczy. Jednak przyćmiewa to statystyka zawodników przyłapanych na dopingu, która w 2022 roku w Kenii wyniosła już 50 zawodniczek i zawodników. Tu nie wiemy ile wzrost poprawy wyników spowodowany jest tym niemierzalnym aspektem.
Kolejnym bardzo ważnym czynnikiem przyrostu wyników w maratonie jest znacznie większe zainteresowanie biegami ulicznymi w stosunku do biegów na bieżni. Dzisiaj największe talenty szybko lub nawet bezpośrednio startują w biegach ulicznych. Znacznie wcześniejsza jest specjalizacja w biegach ulicznych. Jeszcze 5-7 lat temu zawodnicy czekali z debiutami w Maratonie, dzisiaj już znacznie młodsi zawodnicy próbują tam swoich sił.
W tej chwili jestem w Kenii, obserwuję miejscowych biegaczy i widzę, że praktycznie wszyscy wykonują treningi w butach karbonowych, nawet biegając fartleki na szutrowych drogach. Miejscowi fizjoterapeuci mówią o tym, co dzieje się w treningu. Zmniejszenie ilości przebieganych kilometrów, a zwiększenie intensywności pracy – bez zmian metod treningowych sprawia, że zawodnicy znacznie szybciej osiągają szczyt formy, ale kosztem jest to, że ich kariery są znacznie krótsze. Mają dużo więcej kontuzji. Bardzo wielu zawodników nie zaczyna od biegów na bieżni jak Eliud Kipchoge, czy Kennenisa Bekele. Wydaje się, że zawodnicy i całe ich sztaby szkoleniowe mają mniej cierpliwości.
Nie chciałbym, żeby zrozumiano mnie, że zasługą postępu są wyłącznie buty. One odpowiadają za duży skok wynikowy, jednak następuje to wspólnie z postępem również w innych, wyżej wspomnianych, dziedzinach wspierających bieganie.
Jak widać obaj rozmówcy wymieniają podobne czynniki: trening w warunkach hipoksji, masowość biegania, a także oczywiście gorący temat butów karbonowych. W tym ostatnim aspekcie trenerzy zdają się mieć trochę inne zdanie co do wielkości wpływu technologii, jednak dla obu jest on niezaprzeczalny. Rozmawiając także przy okazji podcastów lub wywiadów z innymi zawodnikami czy trenerami mocno zauważalnym czynnikiem, ale czasem jednak niedocenianym, jest profesjonalizacja. Coraz więcej biegaczy profesjonalnie podchodzi np. do diety, która ma mocny wpływ na możliwości organizmu. W dawnych czasach wielu biegaczy starszej daty wręcz szczyciło się bieganiem na samej wodzie. Obecnie nawet anonimowi Kenijczycy wiedzą, jak ważne jest korzystanie w trakcie biegu z odżywek węglowodanowych. Tworzy się coraz to nowsze żele i napoje, które lepiej dostarczają energię. Rzadko słyszy się już od współczesnych biegaczy historie o piwkach po treningu, jajecznicy z bekonem przed zawodami i luźnym podejściem do spraw odżywiania.
Współczesna technologia to też nie są same buty. Obecnie biegacz bez gigantycznych nakładów finansowych może przeprowadzać badania wydolnościowe. W czasie treningu można względnie tanio kontrolować poziom mleczanu czy w czasie rzeczywistym gospodarkę cukrową w organizmie i na tej podstawie idealnie dobierać ilość przyjmowanych węglowodanów. Coraz bardziej dostępne są różne formy odnowy, a dobry fizjoterapeuta nie jest dobrem luksusowym. W mojej opinii również technologia związana z rozwojem social mediów pomaga biegaczom. W klika sekund możemy podejrzeć treningi najlepszych biegaczy z całego świata. Nie trzeba słać do nich listów jak kilkadziesiąt lat temu, nie trzeba mozolnie szukać na specjalistycznych forach jak kilkanaście lat temu. Obecnie Instagram czy Strava to okno na świat dla każdego biegacza. Możliwość podglądania innych biegaczy nie ma już tak elitarnego charakteru. Strava daje taką możliwość każdemu i nie musimy być w wąskim gronie kadry narodowej by podejrzeć czyjś trening na zgrupowaniu. I może jest tak jak twierdzi Mariusz Giżyński, że trening zmienił się niewiele. Jednak przepływ informacji i łatwa możliwość podglądania treningu wielu osób wpływa na poziom wiedzy u poszczególnych biegaczy i trenerów.
Na koniec też kwestia butów z innej strony. Jeszcze nawet siedem lat temu podczas Igrzysk w Rio Galen Rupp biegł w butach, które były niedostępne dla innych osób. Głosy mówiące o dopingu technologicznym sprawiły, że World Athletics unormowało sprawy obuwia. Teraz niezależnie czy jest się czołowym biegaczem sponsorowanym przez daną markę, czy zwykłym biegaczem – każdy może biegać w tych samych butach. Wręcz wykładniczo wzrosła zatem pula biegaczy, którzy mają dobre buty, Wcześniej, jeszcze kilka lat temu, najlepsi biegali w najlepszym obuwiu, do których inni nie mieli dostępu. To sprawiło, że pula zawodników mogących rywalizować na równi ogromnie się powiększyła. Do tego dochodzi efekt znany już z historii 4 minut Rogera Bannistera. Gdy złamał on kiedyś wręcz mityczną granicę czterech minut na milę niedługo po tym coraz więcej biegaczy zaczęło to robi. Może nie było to tak spektakularne i lawinowe, jak czasem się opisuje, jednak jest to fakt. Ludzie zauważyli, że skoro może jeden to i inni mogą spróbować. W obecnych czasach gdy anonimowy biegacz „z drugiej ligi” widzi w mediach społecznościowych to jak szybko biegają inni i może mieć równym dostęp do tych samych butów, ośrodków treningowych, odżywek czy sprzętów może on próbować dogonić najlepszych. Gdy do gonienia zabierze się odpowiednia liczba osób tworzy się efekt kuli śniegowej, która napędza poziom biegów.
PS. I tak wiem, że część czytelników na Forum skomentuje, że wcale tak nie jest. Nie ma co próbować, inni mają łatwiej, lepiej i urodzili się z talentem. Taka rozmowa już była. Całe szczęście są ludzie w Kenii, Francji, Australii, Japonii, USA czy w Polsce, którzy gonią najlepszych biegając dzięki temu coraz szybciej.
Zdjęcia: Jacek Wosiek, Mariusz Giżyński facebook