Test Mizuno Hitogami
Rok wcześniej testując Mizuno Wave Musha 5 nie wyobrażałem sobie lepszego buta startowego. Przebiegnięty wtedy 14. Poznań Maraton tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. W końcówce tego lata wpadła mi w ręce kolejna „startówka” Mizuno – Wave Hitogami i mówiąc prosto – pozostawiła „Mushki” w tyle.
O Mizuno Wave Hitogami słyszałem pochlebne opinie zanim otworzyłem adresowany do mnie karton. W niebieskiej wersji kolorystycznej nigdy na oczy ich nie widziałem. Zdecydowanie wpadły mi w oko. Internetowe źródła podają, że inspiracją dla designerów japońskiej firmy był teatr Kabuki i charakterystyczne maski aktorów w nim grających. Głęboki niebieski kolor oraz jasnozielone poprzeczne wstawki i czubek w cholewie buta jak najbardziej mi się spodobały. Do tego jasny logotyp i biała podeszwa. Nawet uśmiechnąłem się pod nosem, że wreszcie Mizuno przysłało „coś” do czego pod względem estetycznym nie mam najmniejszych zastrzeżeń, a co więcej – nic bym nie zmienił. Wyróżniające się sznurowadła w czarno – białą szachownicę, a przede wszystkim wygląd buta, jednoznacznie wskazywały na charakter sprzętu – startówka. Dlatego też bardzo ciekawe były pierwsze wrażenia po włożeniu na stopę. But sprawiał wrażenie jakby idealnie przylegał do powierzchni stopy a jego waga w ogóle nie była odczuwalna (dopiero potem zobaczyłem te niesamowite 190 g!). Można by nawet powiedzieć, że po założeniu na stopę dematerializowały się. W końcu Musha 5 były niby idealne…
W porównaniu z poprzednimi modelami Mushą 5 i Roninem, które zostały zastąpione przez dzisiejszego bohatera, taką sporą różnicę wagową (i jak się okazało później nie tylko) robiła zastosowana w podeszwie pianka U4IC. 30% lżejsza nie traciła nic z właściwości wcześniejszej mizunowskiej AP+. Dodatkowo, jako na cięższym biegaczu szukającemu wsparcia tym bardziej wtedy kiedy staram się biegać bardzo szybko, wrażenie zrobiła na mnie świetna stabilność buta a przy tym jego miękkość. Ta druga, póki co tylko podczas samego chodu, już znacznie różniła go od poprzednich modeli. Ciekawy byłem czy w trakcie biegu po asfalcie nie będzie to wadą Wave Hitogami. Zastosowany charakterystyczny system amortyzacji Wave przy niskim 9 mm dropie (podobnie, jak w „Mushkach”) na znacznie miększej platformie mógł zadziałać różnie. W końcu ważę ok. 83 kilogramy…
Pierwsze kroki, jak to zwykle w moim przypadku, na bieżni mechanicznej zdawały się potwierdzać wcześniejsze zalety biegówek Mizuno. Szeroki przód cholewki i dużo miejsca na palce, płynne przejście na różne tempa biegu, fajną przewiewność i odprowadzanie potu na zewnątrz. W przypadku Hitogami doszło do nich niesamowite odczuwanie podłoża i poczucie… ich braku na nogach. Drop schodzący w dół zdecydowanie nadawał butowi agresywności, choć było jej o wiele mniej niż w przypadku Mizuno Wave Aero 12. Co ważniejsze bardziej byłem w stanie kontrolować ten cały pęd do przodu. I jak zauważył producent w marketingowym przesłaniu Hitogami rzeczywiście jest bliżej biegania naturalnego niż wcześniejsze modele. Z tej całej przyjemności biegania na bieżni (w trzech treningach w różnych prędkościach) zrobiło się ze 30 kmów, a dopiero kolejne 45 przebiegałem po chodniku czy asfalcie. Tu odczucia były podobne, a wyczuwalna twardość podłoża jeszcze większa. Wydawało się, że będzie stanowić to problem. Jednak stabilność całego układu stopa – but była na tyle spora, że o dziwo pozwoliło to jeszcze lepiej czuć to moje bieganie. Treningi tempowe po kostce chodnikowej w tych okolicznościach były przyjemnością (oczywiście względną ;-). Tradycyjnie ostatnim testem miał być start w IV Półmaratonie Iławskim. Niestety na krótko wcześniej powróciła dawna kontuzja (efekt przeciążenia przeprowadzką) i nie do końca mogłem wykorzystać możliwości butów. Mimo wszystko w ciągu półtorej godziny przebywania na trasie i utrzymywania tempa submaksymalnego przekonałem się, że żaden dyskomfort nie pojawił się, a płynność i kontrolowanie biegu w testowanym sprzęcie była podobna, jak podczas akcentów treningowych. Niestety żałuje braku możliwości szybkiego pobiegania w „mokrych” warunkach, bo dopiero ta wiedza dopełniłaby rzetelny test do końca.
Mizuno Wave Hitogami okazał się butem startowym idealnym. Mimo mojego sporego ciężaru ciała w tej wydawało się miękkiej startówce podczas biegu czułem się jakbym ważył o parę kilo mniej. Niesamowita kontrola i płynność biegu, odczucia bliskie naturalnemu bieganiu przy sporej miękkości podeszwy rzuciły mnie na kolana. W tym momencie jestem pewien, że następca Hitogami w mojej szafce sprzętowej nie pojawi się zbyt szybko.
autor: Łukasz Murawski