Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Światowe władze lekkiej atletyki w zeszłym roku uregulowały kwestię obuwia startowego. Na asfalcie można ścigać się jedynie w modelach, których grubość podeszwy nie przekracza 40 mm. Z kolei na bieżni nie wolno złamać limitu 25 mm (dla dystansów od 800 m w górę). Tam gdzie zakazy pojawia się jednak pokusa, żeby je omijać. Pan Tomasz Kamiński z Poznania potwierdził starą prawdę, że „Polak potrafi” i stworzył prototyp skarpet na sprężynach, dzięki którym można biegać aż 60 mm nad ziemią, jednocześnie nie łamiąc przepisów World Athletics.
Jako naród słyniemy z kreatywności. Zwłaszcza, jeśli chodzi o obchodzenie różnego typu urzędniczych obostrzeń i regulacji. Widać to jak na dłoni w czasach epidemii, kiedy rodzime restauracje, przekształciły się w miejsca degustacji potraw, siłownie w zakłady testowania sprzętu, a salony fryzjerskie w gabinety świadczące amputację włosów i zarostu. Okazuje się, że również surowe przepisy World Athletics dotyczące tzw. dopingu technologicznego, mogą zostać okiełznane polską pomysłowością. Wszystko dzięki panu Tomaszowi z Poznania, który podzieli się z nami autorską koncepcją butów z możliwością podpięcia sprężynowych skarpetek.
– Zależało mi na tym, żeby mój produkt był jak najbardziej uniwersalny, dlatego podeszwa w najgrubszym miejscu łapie się w przepisowych 25 mm, które muszą mieć buty na bieżnię – wyjaśnia projektant. – Zestaw składa się z nowoczesnych lekkich butów startowych o dropie 6 mm i dedykowanych skarpet typu stopka z wbudowanymi czterema sprężynami. Sprężyny przechodzą przez specjalnie wydrążone otwory w podeszwie, wystając na około 3 i pół centymetra. Jeśli więc zsumujemy 2.5 cm ukryte w podeszwie i 3.5 na zewnątrz, można powiedzieć, że biegacz zyska aż 6 centymetrową koturnę – chwali się pan Tomasz.
Można mieć wątpliwości, czy więcej milimetrów automatycznie przełoży się na lepszą dynamikę biegu. Kolejna kwestia to stabilność. Czy zastosowane sprężyny to jedynie gadżet, czy rzeczywista poprawa wyniku na mecie?
– Nie są to zwykłe sprężyny z tapczanu – śmieje się wynalazca. – Użyłem sprężyn śrubowych, progresywnych, o zmiennym skoku. Końcówki zabezpieczyłem klasyczną gumą Continental, którą często spotyka się u renomowanych producentów obuwia. Jesteśmy po pierwszych testach w terenie i jak na razie wygląda to obiecująco. Sprężyny dobrze radzą sobie w trudniejszych warunkach, na przykład na mokrym asfalcie. Na pewno problemem w tym momencie są wszelkiego typu nawrotki i ostre zakręty. Trzeba mocno zwolnić, żeby manewr nie zakończył się upadkiem. A czy takie buty faktycznie pomagają? Powiem tylko tyle, że grupę testerów stworzyło 10 biegaczy na różnym poziomie zaawansowania i wszyscy poprawili swoje rekordy życiowe na 5000 metrów. Średni progres odnotowaliśmy na poziomie 7-8% – zaznacza pomysłodawca rewolucyjnego obuwia.
Pojawiają się pytania o koszt butów, jak też ich dopuszczenie do udziału w zawodach przez władze krajowe i międzynarodowe. Pan Tomasz jest pozytywnie nastawiony do startowego debiutu, a jeśli chodzi o koszt zestawu, ma być niemal dwukrotnie niższy od cen popularnych butów z płytką karbonową.
– O dopuszczenie butów do zawodów się nie martwię. Regulacje World Athletics dotyczą wyłącznie parametrów obuwia. Nasze podeszwy w najgrubszym miejscu mają dokładnie 24 mm, w żaden sposób nie łamiemy więc ustalonych norm. Same buty wiele nie różnią się od tych, które przed sezonem wiosennym dorzucają do swojej oferty wielkie markety. Sekret tkwi w skarpetkach ze sprężynami. Z tego co mi wiadomo, światowe władze lekkiej atletyki w żaden sposób nie uregulowały kwestii skarpetek, ich konstrukcji, grubości i całej reszty. Jest więc tutaj duże pole manewru. Cena? Pierwsze pary będziemy sprzedawać internetowo za 499 złotych. Myślę, że okazyjnie, zważywszy na ceny jakie ma Nike, Adidas, New Balance, czy Asics. Wciąż nie wybraliśmy nazwy dla naszych butów. Wahamy się między Butoskarp a Sprężbut 1.0, ale obawiam się, że ludzie po usłyszeniu nazwy prędzej skojarzą nas z firmą budowlaną, niż butami… – kończy pan Tomasz.
Teoretycznie, coś co nie jest zabronione, jest dozwolone. W całej sprawie istnieje jednak jeszcze jedna warstwa, skryta pod przepisami, zakazami i wytycznymi światowych władz lekkiej atletyki. Chodzi o uczciwość, określaną w sporcie mianem – fair play. Czy technologia nie zaszła za daleko? Dziś buty na koturnie, jutro na sprężynach, a później pneumatyczne i spalinowe? Trudno powiedzieć co nas czeka w przyszłości, ale jedno jest pewne – polscy projektanci nie zamierzają siedzieć z założonymi rękami.