Redakcja Bieganie.pl
Bieżnie elektryczne o domowym zastosowaniu to jedne z nielicznych beneficjentów „ciężkich czasów” epidemii. Główne zalety takiego rozwiązania to oczywiście bezpieczeństwo i kontrolowane warunki treningu, ale nie brakuje też minusów. Do tych zaliczamy wysokie ceny, hałas oraz gabaryt urządzeń, który niejednokrotnie jest największą barierą dla mieszkańców bloków i kamienic. Czy aby na pewno tak musi być? Z pomocą przychodzą rozwiązania takie jak Kingsmith Walking Pad TRR1F, którą mieliśmy u siebie na testach.
Naszą recenzję zaczniemy od tego co najbardziej rzuca się w oczy – czyli rozmiaru. Czy dacie wiarę, że bieżnia przyjechała do nas w bagażniku, i to nawet nie kombi, tylko zwykłej osobówki? Dodajmy, że sprzęt był gotowy do użytku po rozłożeniu. Zero skręcania i montażu. Nawet nasze, wątpliwej klasy, umiejętności techniczne wystarczyły, by w kilka minut bieżnia była gotowa do wypróbowania.
Łamane w pół i proste w obsłudze jak globus do szóstej klasy urządzenie, po złożeniu ma długość 98 cm i wysokość mniejszą niż 16cm! To oznacza, że z powodzeniem zmieści się pod łóżko, do niewielkiego schowka lub garderoby. Ten fakt w połączeniu z niewygórowaną ceną (sprzęt kosztuje ok/ 2,5 tys złotych) sprawia, że poważnie zaczyna nam chodzić po głowie myśl o sprawieniu sobie takiej przyjemności. Jednak to bez czego nie możemy się w takiej sytuacji obyć, to biegowy test. Buty zasznurowane i do dzieła!
I tu pojawia się pierwsze „ale”. Prędkość! Bieżnia jest typowym urządzeniem do dynamicznego chodu lub spokojnego biegu. 10km/h to maksymalna prędkość do jakiej rozpędzimy tego malucha, co w praktyce pozycjonuje go jako urządzenie do treningu rekreacyjnego lub typowo aerobowego. Wytrenowany biegacz nie zrobi tu żadnej wyszukanej jednostki poza klasycznym pierwszym zakresem w tempie do 6:00/km.
W zupełności wystarczy to jednak do prozdrowotnego spalania kalorii w domowym zaciszu i właśnie do tego predestynuje testowaną bieżnię jej kolejna wyraźnie zauważalna cecha – poziom hałasu. Kingsmith Walking Pad TRR1F to urządzenie wyjątkowo ciche. Realizując marsz lub bieg nie musimy martwić się o wrażliwe ucho sąsiada i spokojnie pooglądamy ulubiony serial bez konieczności mocnego podbijania dźwięku telewizora.
Bieżnia jest dziecinnie prosta w obsłudze i daje nam dwie możliwości sterowania zakresem prędkości. Co ciekawe, w trybie automatycznym urządzenie kontroluje nasze położenie względem jego początkowej krawędzi. Im bliżej początku się znajdujemy, tym grunt spod nóg usuwa się szybciej – wymuszając bardziej dynamiczny bieg lub chód. Z kolei gdy zbliżymy się do końca, bieżnia zwolni. To bardzo intuicyjne rozwiązanie, które mimo niewielkich rozmiarów urządzenia, daje nam na tyle duże neutralne pole biegu.
Można więc powiedzieć, że proces sterowania jest w 100% kontrolowany i nie wymaga skupienia w trakcie biegu. Manualnie pokierujemy bieżnią za pomocą niewielkiego pilota.
Różnicą względem klasycznych „siłownianych” odpowiedników jest brak możliwości stawania na zabudowanych krawędziach, o czym należy pamiętać. Przyznamy, że nam kilka razy zdarzyło się to zrobić, zanim wyzbyliśmy się przyzwyczajenia i nic się nie stało, ale skoro producent ostrzega, to warto uważać.
Kolejnym kompromisem, jaki musiał uwzględnić producent chcąc zachować minimalizm – jest brak możliwości regulacji nachylenia. Jeżeli ktoś planował przygotowywać się do górskiej wycieczki lub podnieść sobie w ten sposób poziom intensywności wysiłku, to niestety nie będzie to możliwe.
PODSUMOWANIE
Bieżnia elektryczna Kingsmith Walking Pad TRR1F nie jest urządzeniem do wymagającego treningu biegowego. Prozdrowotnie i rekreacyjnie wykorzystamy ją jednak z powodzeniem. Przystępna cena i „kieszonkowa” ergonomia urządzenia to ogromne zalety, które sprawiają, że wróżymy mu dużą popularność wśród miłośników dbania o zdrowie poprzez ruch w domowym zaciszu.
2020-08-20 08:54:00