2 czerwca 2019 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

„Czy to biega?”: Nike Air Max BW


Jeśli mieliście okazje przeczytać mój wcześniejszy artykulik Biegacz lepiej ubrany niż utalentowany, to wiecie że moją przygodę z bieganiem rozpocząłem w dużej mierze z pasji do wyjątkowego dizajnu biegówek. W cyklu „Czy to biega?” sprawdzę, czy retro runnery nadają się do biegania, a przy okazji przedstawię wam bliżej popkulturowy kontekst i kawałek historii wzornictwa przemysłowego butów do biegania.

Wszystkie sylwetki, które będę opisywał w cyklu, pochodzą z mojej prywatnej „kolekcji” – wszedłem w ich posiadanie drogą zakupu. Jednostki treningowe w ramach których będę testował / testowałem buty pochodzą zaś ze starosłowiańskiej szkoły autorstwa Sebastiana Narympau. Testowane modele to NIKE AIR MAX BW, ADIDAS ZX 8000, REEBOK INSTA PUMP FURY oraz PUMA DISC BLAZE. airmaks4.jpgWstęp mamy za sobą, więc zacznijmy od NIKE AIR MAX BW – butów, w których w 2006 roku ukończyłem swój pierwszy bieg uliczny.

Pierwszy kontakt biegacza obiboka z BW i linią AIR MAX miał miejsce kilkanaście lat wcześniej w trakcie obozu młodzieżowego w  Bieszczadach. Kolega z Szczecina był szczęśliwym posiadaczem butów z dziurą w podeszwie. Ja później się okazało dziura w podeszwie była większa od dziury w podeszwie poprzedniej wersji. Wtedy, buty wyglądały dla mnie jak milion dolarów – nic dziwnego, nie przypominały niczego, co można było zobaczyć na półkach polskich sklepów. Był rok 1991, w kinach można było zobaczyć „Terminator 2: Judgment Day” i „Milczenie Owiec”, Nirvana wydała „Nevermind”, Michael Jordan zdobył swoje pierwsze mistrzostwo NBA wraz z Chicago Bulls, zostali też zahibernowani pierwsi Polacy: Maksymilian Paradys i Albert Starski, urodziła się Caster Semenya. Na mistrzostwach świata w lekkoatletyce w Tokio Wanda Panfil zdobyła złoty medal w maratonie, Carl Lewis pobił dwa rekordy świata na 100 m, samodzielnie i wraz z reprezentacją USA w sztafecie.

Gdyby nie internet, który jest ogólnodostępny w formacie www również od 1991 roku, pewnie nie pamiętałbym wspomnianych wydarzeń. Za to do dziś pamiętam detale i niuanse związane z obozem, jak i samymi butami w kolorystyce „PERSIAN” (Black/Persian Violet/White). Wtedy nie miałem pojęcia, do czego te buty zostały stworzone i że na zachód od Odry ludzie używają innych butów do biegania niż do chodzenia. Co więcej, nie zdawałem sobie sprawy, że można biegać rekreacyjnie, a nie tylko na zawodach. O tym że ktoś może nadawać butom przydomki – w życiu bym nie pomyślał i nie śnili o tym pewnie najwięksi fizjonomowie.

Mój następny bliski kontakt z modelem BW miał miejsce dopiero w 2004 lub 2005 roku (prawdopodobnie dlatego, że po raz pierwszy projekt został wznowiony w 2000 i pojawił się szerzej w sklepach w roku 2003). Dziś nie pamiętam dokładnie, jaka motywacja stała za zakupem – czy była to fantomowa potrzeba amortyzacji i wsparcia, czy ordynarna żądza posiadania. Koniec końców w obliczu startu w Run Warsaw 2006 musiałem podjąć decyzję, czy biec w swoich regularnych trailowych butach treningowych, czy w BW, które maksymalnie będą mnie chronić od uderzeń w asfalt. Ugiąłem się pod naciskiem propagandy amortyzacji i postawiłem na „maxymalną" ochronę  przeciwwstrząsową.  

airmaks2__2_.jpgFot. gizmodo.com

Oryginalnie te buty debiutowały w roku 1991 jako AIR MAX IV i były następcą modelu znanego dziś jako AIR MAX 90. Główną innowacją projektu, odróżniającą go od poprzednika, było większe, duże większe okno, przez które mogliśmy oglądać trzewia buta – wszak BW w nazwie modelu to skrót od BIG WINDOW (ang. wielkie okno).

Projekt, podobnie jak modele 87, 90 oraz sam koncept AIR MAX – został stworzony przez Tinkera Haetfielda. (Wiecej o kulisach powstania linii dowiecie się z filmu Nike – Respect The Architects – The Paris Air Max 1 Story). BW nigdy nie zdobyły takiej popularności, jak inne klasyczne wersje; 87, 90, 95 czy 97, mimo to sylwetce udało się zapisać kilka ciekawych epizodów w historii, również polskiej, popkultury.

airmaks5.jpg

airmaks1.jpg Fot. complex.com

Od początku pojawienia się linii AIR MAX na rynku buty stały się elementem uniformu różnych muzycznych subkultur. W przypadku modelu BW były to przede wszystkim sceny R’n’B – w USA oraz hip-hop, gabber/rave i grime – w Europie. Najciekawszy wydaje się przykład niderlandzki – nigdzie indziej na świecie BW nie były tak powszechne, jak na początku lat 90 w Holandii. Opisywane w moim teście buty były tam nieodzownym atrybutem ubioru członków subkultury gabber. 
airmaks2.jpgFot. modemuze.nl

W Polsce BW przez moment cieszyły się popularnością na warszawskiej scenie hip-hopowo/streetwearowej – Tede rapuje o nich w numerze „AIR MAX CLASSIC” (ale nadal chodzi o BW, które w nomenklaturze NIKE funkcjonowały również jako AIR MAX CLASSIC/AIR CLASSIC BW).

Ok, ale czy w BW da się biegać? Pomijając fakt, że w ogromnej większości przypadków retro edycje biegówek są jedynie wizualnymi replikami swoich pierwowzorów i często wykonywane były z innych niż oryginalnie materiałów – odpowiedź na to pytanie brzmi: tak. Niektóre retro edycje AIR MAXów nie posiadają co prawda działających kluczowych funkcjonalnych elementów konstrukcyjnych, jak np. poduszki powietrzne ukryte w przedniej części podeszwy. Jednak buty są relatywnie wygodne, amortyzują raczej symbolicznie i zapewniają umiarkowane wsparcie (cokolwiek to znaczy).

Ważą prawie 400 gramów w rozmiarze 10 US – to całkiem przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia tylko z repliką. Dla porównania wersja AIR MAXów z 2015 w tym samym rozmiarze waży 380 gramów. Dopasowanie określiłbym jako restrykcyjne i promujące jeden styl ruchu – bieg o niskiej intensywności bez dynamicznych zmian kierunku – w innych sytuacjach naszym stopom będzie trudno pracować w zbliżony do naturalnego sposób. Sprawy nie ułatwia „drewniana” podeszwa, która o dziwo zapewnia zaskakująco dobrą przyczepność dzięki gofrowemu bieżnikowi.

BW, jak większość butów z serii AIR MAX, najlepiej nadają się do świńskiego truchtu przerywanego przysiadami oraz przykucami z piętami dotykającymi podłoża (ten element treningu/biegu nie powinien być zresztą wyjątkowo trudny do wykonania w butach mających drop 16 mm).

Dla kogo i po co powstały AIR MAXy? Lata 80 i 90 to w historii wzornictwa i branży sportowej, „złota era” przerostu formy nad treścią, „intuicyjnego” dizajnu i wątpliwych innowacji. Koncept AIR MAX idealnie wpisywał się w nastrój okresu czyli: więcej/lepiej/mocniej i … niekoniecznie na temat. A że przy okazji nieźle się sprzedawał – to co na papierze wyglądało na gwarancję długowiecznej oraz bezbolesnej eksploatacji, w rzeczywistości było marketingową i funkcjonalną wydmuszką. Konsumenci generalnie uwierzyli, że aktywność fizyczna jest czymś heroicznym i niezwykłym, a amortyzacja ma znaczenie i jest nam niezbędna.

Pora na próbę porad. Jeśli nie macie innych butów do wyboru, AIR MAXy wykonają robotę. W przeciwnym wypadku wybierzcie coś lżejszego, bardziej wygodnego oraz bardziej uniwersalnego.

Możliwość komentowania została wyłączona.