Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Gdy Redaktor Naczelny Bieganie.pl powiedział, że ma dla mnie do testów szybkie ASICS’y już widziałem oczami wyobraźni karbon zatopiony w podeszwie, ażurową cholewkę i niską wagę. Gdy Kuba wręczył mi pudełko i zobaczyłem GlideRide Tokyo to trochę się zdziwiłem, bo but zdecydowanie przypominał klasyczną treningówkę. Dodatkowo dostałem za mały rozmiar i obawiałem się, że po przymiarce i wyjściu na dwór będziemy szukać innego testera. Szybko jednak zmieniłem zdanie. GlideRide okazał się butem, który potwierdza tezę by nie oceniać książki po okładce i że istnieją jeszcze buty uniwersalne.
Na początek może właśnie o tej okładce. ASICS GlideRide w wersji Tokyo wygląda jak standardowy but do klepania wolnych kilometrów i tak też jest określany przez producenta. W swojej szafie miałem już dwie super startówki od japońskiej marki czyli Hyperspeed i Tharterzel. Oba są butami genialnymi, lekkimi, pozwalającymi na mocne bieganie. Nigdy nie byłem przekonany do butów ASICS, które są po przeciwnym biegunie i z którymi kojarzy mi się ta marka najbardziej. Wypełnione żelami, masą amortyzacji, grubym językiem i sztywną piętą, nastawione na ubijanie kilometrów.
Ten but prezentuje właśnie takie podejście do tematu obuwia biegowego. Dużo pianki, gruby język, mocno obudowana pięta ze sztywnymi, plastikowymi wstawkami. Już to sugeruje nam, że mamy do czynienia z butem treningowym, w którym komfortowo mamy pokonywać masę kilometrów. Na cholewce znajduje się dyskretny napis Tokyo wyróżniający model w tym wydaniu. Jednak to nie wygląd biega, więc przejdźmy do istotniejszych kwestii.
Przerobiłem naprawdę wiele par butów różnych producentów. But biegowy powinien po prostu nie przeszkadzać w bieganiu i być wygodny. Dziesiątki technologii, których opisy swym bujnym językiem wychwalają np. „harmonijne przetaczanie stopy w trakcie biegu…” itp. itd. są potrzebne by dać pracę absolwentom marketingu w firmach obuwniczych. Dlatego już na samym początku zaznaczam, że but jest wygodny, nie przeszkadza i sprawia, że biega się dobrze i dynamicznie. Tyle! Poniżej znajdziecie kilka uwag, które rozbudowują te spostrzeżenia gdyby ktoś nie uwierzył w powyższą, krótką recenzję.
Wracając do cholewki. Gruby język jest coraz rzadziej spotykany. Wydaje mi się, że projektanci z Japonii stawiają na takie rozwiązanie by but kojarzony był z oldschoolowym wyglądem. Myślę, że to przeżytek i możliwe, że dałoby się zaoszczędzić kilka gramów na cienkim języku. Przez kilka treningów miałem też problem z dobrym zawiązaniem buta. Albo sznurowałem za mocno, albo za lekko. Po prostu większość butów mam z innym językiem i to pewnie przez to. Po kilku razach (zrobiłem w nich do tej pory 230 km) przyzwyczaiłem się i umiem już je dobrze zasznurować.
Cholewka jest dobrze dopasowana, nie uciska, nie obciera, nie przeszkadza, nie miałem z nią żadnych problemów. Sztywna pięta, dla mnie zbędna, też nie stanowiła problemu. Nie czułem żadnego plastiku. Rozumiem, że może być to ukłon w stronę osób, którym kostki uciekają na rożne strony. W moim przypadku to znowu miejsce gdzie można było zaoszczędzić trochę wagi. A waga jest spora. W testowanym rozmiarze to 332 g (28,5 cm).
No i właśnie jeszcze rozmiar. Wszystkie buty, a mam ich więcej niż żona, mam w rozmiarze 29,5 cm. Startówki ASICS również mają 29,5 cm. Tu dostałem 28,5 i… pasują. Nie są za ciasne, a najdłuższy bieg jaki w nich wykonałem miał 23 km i sporo kilometrów było żwawych. Są dwie opcje, albo wszystkie inne buty mam za duże (nie sądzę), albo rozmiarówka z GlideRide jest jakaś inna i warto przymierzyć przed zakupem (to bardziej prawdopodobne).
No i teraz to co jest najważniejsze czyli podeszwa. Podeszwa, jak mówią opisy producenta, wykonana jest w technologii Guidesole™. Opracowana przez japońskich naukowców, którzy wydają się bardziej wiarygodni od słynnych amerykańskich, ma za zadanie zmniejszać straty wynikające z budowy łańcucha biokinematycznego kończyny dolnej. Nie jest to oczywiście tak opisane w specyfikacji, bo nikt by nie wiedział o co chodzi, ale tak to właśnie wygląda. Podeszwa jest usztywniona i zakrzywiona do góry. Widać to gdy but stoi na płaskim podłożu. Przód buta jest wyraźnie zadarty. Ogranicza to, wg projektantów, ruch stawu skokowego i najprawdopodobniej też ruch w stawach kości śródstopia.
Badacze z Japonii nie są jedynymi, którzy potwierdzili wpływ odpowiedniej sztywności obuwia na ekonomię biegu. Stąd te wszystkie karbonowe wkładki czy inne sposoby na usztywnienie butów u większości producentów. Taka konstrukcja sprawia, że energia, która jest wytwarzana w naszych mięśniach mniej rozprasza się w stawach, a jest bardziej wykorzystana do ruchu. Zakrzywienie podeszwy w ASICS GlideRide sprawia też, że but skłania do lądowania na przedniej części stopy. O ile raczej nikt nie poczuje mniejszego rozpraszania energii w stawach to każdy poczuje to, że but przechyla nas do przodu. Dodatkowo pomaga w tym drop 5 mm. But mimo że skonstruowany jako typowy but treningowy to równie dobrze może pełnić rolę buta stosowanego podczas szybkich treningów. Projektanci idealnie wyważyli proporcję między ochroną przy długich treningach i dynamiką. Myślę że jest to głównie zasługa tej sztywnej i zakrzywionej podeszwy oraz miękkiej i oddającej energii pianki Flytefoam™.
W podeszwie znajduje się zarówno żel, jak i właśnie responsywna pianka Flytefoam™. Jest też nacięcie przez całą długość podeszwy. Wszystkie te technologie, oraz po co i jak działają opisane są na stronie. Powtórzę raz jeszcze, w bucie biega się dobrze i naprawdę lubię trenować w GlideRide zarówno przy dłuższych jak i szybszych treningach.
Tu mała anegdotka. Kolega, który obserwuje mnie na Garmin Connect po moich podbiegach w ASICS’ach pytał czy kręciłem w karbonowych startówkach, bo szło piekielnie mocne tempo pod górę. Większość treningów robiłem na asfalcie, ale na bieżni czy w lesie podeszwa zewnętrzna spisuje się bez zarzutu co potwierdza uniwersalność buta.
But, mimo że opisany jako ściśle treningowy, mógłbym porównać do treningowo-startowego. Oczywiście ze swojej pierwotnej roli wywiązuje się perfekcyjnie, czyli nie męczy nóg przy długim bieganiu, ale warto tez dodać, że mimo wyglądu klasycznego buta treningowego GlideRide potrafią tez nieźle się rozpędzić
W bucie zrobiłem m.in. lekki long 23 km po 4:00, bieg ciągły 12 km po 3:32, podbiegi 20x200m 39-35 sekund, czy zabawę biegową w tempie około 3’/km. Dodatkowo kilka luźnych biegów czy rozgrzewek. Mimo że treningi te bardzo się od siebie różniły to buty spisywały się za każdym razem dobrze. Podczas spokojnego biegania zapewniały odpowiednią dawkę amortyzacji i nie powodowały dyskomfortu przy długim treningu co jest kluczowe gdy rozpatrujemy but do pokonywania dużej liczby kilometrów. W trakcie szybkich jednostek odkrywa on swoją drugą, szybką twarz, która może umknąć gdy skupimy się tylko na jego treningowym charakterze.
PS. No i Julien Wanders trenuje teraz w ASICS. Od razu człowiek szybciej biega gdy o tym pomyśli.
Podsumowując subiektywnie moje odczucia: