FeleitonKubaWisniewskiNowe
6 stycznia 2020 Kuba Wiśniewski Sport

żużlowe wiraże Clarka Kenta


Tartan jest dziś na porządku dziennym. Ale kiedyś bieganie po nim było rarytasem, działającym bez pudła na wyobraźnię i wyniki. Ojciec opowiadał mi, gdy na otwarciu stadionu Skry (pierwszy tartan w Polsce) od razu pobił życiówkę. Sam wdrapywałem się zresztą na ten sam stadion przez płot, ryzykując gniew krewkiego dozorcy – wszystko po to, by właśnie na tartanie rozwijać nieco większe prędkości w kolcach. Na co dzień trenowało się na żużlu, skromnie, po cichutku, cierpliwie – na jego trudnych wirażach, w jego letnim pyle lub wiosenno-jesiennej glinowatości.

Dzisiaj myślę, że warto sobie na jakimś etapie życie utrudniać i nie zawsze trenować w szklarnianych warunkach. I że nie trzeba było przez ten płot się tak często tarabanić, a tartan jest przereklamowany.

Chyba dlatego darzę sympatią eksperta w jeździe na żużlu i znającego jego zdradliwe wiraże – Bartosza Zmarzlika, który zwyciężył właśnie w kolejnym wyścigu. Okazał się w nim silniejszy niż Paweł Fajdek, był też szybszy od tartanowego eksperta Marcina Lewandowskiego, a nawet połączonych sił sztafety 4×400 m. Malutki Zmarzlik wygrywając 85 Plebiscyt na Najlepszego Sportowca 2019 udowadnia naocznie, że nie trzeba być lwem salonowym; mieć postury LeBrona Jamesa, wyskoku Ronaldo czy połączonych cech Avengersów; ani nawet uprawiać najpopularniejszych dyscyplin świata – by zyskać miłość kibiców.

Być może na jego 98 tysięcy punktów uzyskanych w plebiscycie złożyło się 15 tysięcy wyciętych z Przeglądu Sportowego kuponów (właśnie tyle miejsc mieści stadion Stali Gorzów, klubu, którego wychowankiem jest żużlowiec), przy czym pierwsze miejsce było tam warte aż 10 oczek? Może smsy na przedstawiciela czarnego sportu wysyłał nie tylko Gorzów Wielkopolski, ale i Zielona Góra? A może tytuł mistrza świata na sypkim żużlu trafił do opinii publicznej po prostu celniej niż młot Fajdka? Na pewno zaskoczeniem jest to, że Zmarzlik zdystansował tak mocno nie tylko Lewandowskiego Marcina, ale i Lewandowskiego Roberta. „Pana Roberta” – jak powiedział odbierając statuetkę najlepszego sportowca 24-letni zwycięzca konkursu.

Nie znam bliżej Pana Bartka, ale wypowiadana skromność i fizyczna niepozorność była dla mnie ujmująca. Na scenie dziękował nie tylko sponsorom, trenerom, działaczom, ale przede wszystkim mamie i tacie. Mamie – której kozaki założył, by jako dzieciak wydać się wyższym dla trenerów nie godzących się na jego jazdę na większych maszynach. Tacie – który budował kolejne motocykle, by rosły wraz z synem.

Zmarzlik przypomina, że herosi są postaciami mitologicznymi, a czempionów odmalowuje się często bez głębszego kontekstu i do tego w Photoshopie. Na mistrzostwo może się składać upór rodziców, iskra talentu, splot okoliczności, a nawet (nic nie ujmując Zmarzlikowi) piskliwy głos i nieśmiałość. Wspieramy potem takich mistrzów aktywniej – bo angażujemy się bardziej w pomoc „naszym”. Osiągnięcia idoli są częstokroć zbyt kosmiczne, a oni zbyt daleko, byśmy potrafili ich lubić, a nie (tylko) ubóstwiać.

Kochamy pewnie mocniej tych, którzy są na wyciągnięcie ręki, ale na jedną ważną chwilę przywdziewają pancerz w naszych barwach lub wbiegają do budki telefonicznej, by na czas walki w naszym imieniu porzucić nieciekawą fizjonomię Clarka Kenta. 

____________________

Kuba Wiśniewski jest redaktorem naczelnym bieganie.pl. Na razie brak mu czasu na wypisanie pełnej listy swoich osiągnięć. Swoje frustracje i niespełnione ambicje prezentuje między innymi na Instagramie.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kuba Wiśniewski
Kuba Wiśniewski

Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.