Redakcja Bieganie.pl
– Chyba i tak pierwszą część dystansu spałem. Nie za dobrze to wyglądało i na mecie miałem chwilę zawahania. Stałem i patrzyłem na tablicę wyników, bo wcale nie byłem pewny, że zająłem czwarte miejsce – przyznał.
Rekord kraju to za mało?
Noga, od lat trenujący z Andrzejem Radiukiem, doskonale wie, że taki wynik nie da mu miejsca w wymarzonym finale. On już zna smak zwycięstwa, bo w 2006 roku wygrał mistrzostwo świata juniorów w Pekinie. Teraz chce nawiązać do tego sukcesu. – By znaleźć się w finale będzie trzeba zakręcić się wokół rekordu Polski i może to wcale nie gwarantować czołowej ósemki – ocenił. I może mieć rację. 13,27, bo tyle właśnie wynosi rekord kraju Artura Kohutka (Noga go wyrównał), nie jest imponujący w porównaniu chociażby z wynikami uzyskanymi w niedzielnych kwalifikacjach. Taki czas dałby mu trzecią lokatę, a przecież w eliminacjach biega się znacznie wolniej od kolejnych rund.
– Wszystko zależy od dyspozycji danego dnia. Dzisiaj mogli być mocni albo słabsi, a jutro może być odwrotnie. To są płotki, nigdy nic nie wiadomo, każdy mobilizuje się tutaj żeby rywalizować o te najlepsze i najwyższe rezultaty – powiedział Noga.
Jak się biega w Moskwie?
Płotkarz, który na swoim koncie ma już udział m.in. w dwóch igrzyskach, zawiedziony jest atmosferą w Moskwie. – Startuje się, może nie jak na treningu, bo bym przesadził, ale kibiców jest bardzo mało, garstka. Nie słychać dopingu, pojawia się tylko jak przedstawiają Rosjan. Miejmy nadzieję, że w popołudniowych sesjach będzie o wiele lepiej i Rosjanie tutaj jeszcze pokażą jaki jest miejscowy doping, ale oczywiście ten na trybunach – śmiał się. Pochwalił za to bieżnię. – Jest naprawdę fajna. Mondo, szybka. Może nie w moim wykonaniu dzisiaj, ale widać, że wyniki można było uzyskiwać – ocenił.
Jakie plany na najbliższą dobę? – Oczywiście odpoczynek, może jakiś delikatny masażyk, koncentracja, nawadnianie i do boju – powiedział. Półfinał w poniedziałek o 17:05 czasu polskiego. Walka o medale 2,5 godziny później.