Redakcja Bieganie.pl
Jeff Galloway: Pięćdziesiąt lat temu, jako trzynastoletni grubasek zacząłem biegać z powodu szkolnych wymogów i przyznaję, że byłem zaskoczony tym, jak dobrze czułem się po bieganiu. Kontynuowałem więc bieganie, czułem się szczęśliwszy, stawałem się bardziej pozytywną osobą. Przez ostatnie 30 lat zrozumiałem, że pomaganie przeciętnym ludziom, poprawianie poziomu ich życia przez bieganie daje mi tyle samo przyjemności co moje własne treningi.
Zainteresowanie bieganiem rośnie gwałtownie, co roku jestem zapraszany do nowych projektów. Aby to wszystko utrzymać muszę pracować co najmniej 12 godzin dziennie, zazwyczaj więcej. Nie mam czasu na inne sprawy, ale moja praca daje wielką satysfakcję i przyjemność, więc niczego więcej nie potrzebuję.
Skąd pomysł aby pokonywać długie dystanse na zmianę marszem i biegiem? Twoja metoda, w gruncie rzeczy niezwykle prosta, okazała się wręcz rewolucyjna dla wielu pokoleń biegaczy amatorów.
JG: W roku 1973 poproszono mnie, bym poprowadził szkolenie o tym jak zacząć biegać. Nikt z jego uczestników nie biegał od co najmniej 5 lat. Każdemu więc kazałem wpleść w treningi biegowe przerwy na marsz. Po 10 tygodniach każda z tych osób ukończyła bieg na 5 lub 10 km. A największym osiągnięciem był brak jakichkolwiek kontuzji. Wiedziałem, że to dzięki przerwom na marsz i od tamtej pory stale ulepszam metodę.
Wkrótce wystartujesz w 4. Carrefour Półmaratonie Warszawskim, czy to Twój pierwszy start i wizyta w Polsce?
JG: Chciałem odwiedzić Warszawę od 40 lat, w końcu udało się. Jest to moja pierwsza wizyta i bardzo się na nią cieszę.
Wraz z Tobą pobiegnie całkiem spora grupa biegaczy… Jak oceniasz swoje szanse?
JG: Nie będę biegł szybko. Wolę podziwiać scenerię i porozmawiać z pozostałymi biegaczami. Przede wszystkim skupię się jednak na pomaganiu innym, postaram się, aby bieganie było dla nich przyjemniejsze niż kiedykolwiek wcześniej i aby z powodzeniem korzystali z moich treningowych i startowych metod.
Z Twoją metodą wszystko wydaje się prostsze. Łatwość korzystania z punktów odżywczych, rozmowa z innymi biegaczami, szybsza regeneracja, mniejsze zmęczenie i wielka satysfakcja na ostatnich kilometrach, kiedy inni zawodnicy odczuwają już dystans, a my dopiero rozwijamy skrzydła. Wydaje się jednak, że największym problemem jest odpowiednie zaprogramowanie głowy i konsekwentne trzymanie się metody. Bywa to trudne.
JG: Jeśli będziemy odpowiednio dbać o nasze zasoby od początku to rzeczywiście do samego końca pozostaniemy silni. Tak, trudno jest od początku robić wczesne przerwy na marsz, zwłaszcza kiedy czujemy siłę do biegu. Ale pierwsze przerwy są najważniejsze, pozwalają wyeliminować narastające zmęczenie. Dzięki nim utrzymujemy wytrzymałość i siłę mięśni nóg do samego końca. Stosując je, możemy zafundować sobie naprawdę szybki finisz, szybko zregenerować i cieszyć resztą dnia, dlatego coraz więcej biegaczy koncentruje się właśnie na nich od samego początku.
Spodziewamy się dość dużej liczby debiutantów, którzy zdecydują się z Tobą pobiec, wśród nich wiele kobiet. Czy masz dla nich jakieś rady?
JG: Od samego startu ustaw się na tyłach tłumu. Biegnij z jednej strony drogi, tak abyś mógł łatwo przejść do marszy na jej uboczu. Biegnij tak wolno, abyś nie musiał ciężko oddychać. Jeśli pojawi się ciężki oddech, zwolnij i przejdź do marszu. Jeśli będziesz przechodził do marszy tak często jak potrzebujesz, ukończysz bieg, będąc silnym.
W ostatnich czasach Twoja żona Barbara stała się wśród biegaczek również niekwestionowanym autorytetem. Czy przygotowywanie kobiety na maraton lub półmaraton wymaga innego, nie męskiego, podejścia?
JG: Wraz z Barbarą odkryliśmy, że kobiety wykazuje więcej cierpliwości i lepiej koncentrują się na wczesnych przerwach. To niezwykle cenna rzecz podczas długich biegów, ponieważ wolny start z przerwami na marsz pozwoli cieszyć się każdym biegiem i ukończyć go w pełni sił. Z powodu słabszej budowy kości u kobiet zalecamy, aby kobiety stosował dzień przerwy w treningu po każdym długim wybieganiu. Kobiet powinny również stosować przerwy na marsz, właściwe podczas wszystkich biegów, od początku.
Na zachodzie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych procentowy udział kobiet w maratonach niejednokrotnie dorównuje udziałowi męskiej części, zdarza się, że w pewnych kategoriach wiekowych nawet ją przewyższa. Czy nie jesteś tym zaskoczony? U nas w Polsce kobiety na długich biegach to wciąż zdecydowana mniejszość.
JG: Jest bardzo niewiele kobiet, które zaczęły biegać już w latach 60, tak jak na przykład Barbara, wzrost biegaczek startował z innej pozycji. Zdecydowanie jednak udział biegających kobiet zwiększy się w Polsce, tak samo jak miało to miejsce w USA. I to co najmniej z kilku powodów. Według tysięcy kobiet z którymi rozmawiałem, bieganie dostarcza im pozytywnych bodźców, których nie otrzymają podczas innych aktywności. Wzmocniona postawa psychiczna, witalność, poczucie wolności, czas dla siebie i wiele innych. Po każdym biegu odczuwają niezwykle mocne uczucie odprężenia i wzmocnienia. Kobiety mówią sobie o tym nawzajem i w ten sposób ich populacja rośnie.
Twoja metoda otworzyła drzwi do biegania setkom tysiącom osób na całym świecie. Maraton przestał być niezdobytą górą, a stał się, powiedzmy, nieco przystępniejszy. Czy nie sądzisz, że jesteś poniekąd odpowiedzialny za jego odmitologizowanie?
JG: Jestem niezwykle zadowolony z obalenia tego mitu. Ale poniekąd wciąż funkcjonuje on w naszym społeczeństwie: tylko utalentowani atleci mogą trenować do maratonu, pozostali zrobią sobie krzywdę i prawdopodobnie poniosą klęskę. To oczywista nieprawda.
Według naukowców ludzie pokonywali wielkie dystanse na stopach od milionów lat. Jesteśmy zaprojektowani tak aby pokonywać wielkie dystanse, zwłaszcza jeśli będziemy stosować przerwy na marsz. Prawie każdy kto jest w przeciętnej formie i niewytrenowany może ukończyć półmaraton i maraton. W Ameryce program Galloway’a odniósł sukces u 99% osób, które stosowały mój trening. Wśród nich wielka cześć do debiutanci.
Metoda marszo-biegu jest skuteczna nie tylko pośród amatorów. Niektórzy maratończycy są w stanie dzięki niej uzyskać czas nawet poniżej 2 godz. i 40 min. Dla wielu maratończyków to czas z innej bajki!
JG: Znam ponad 100 osób, które nie potrafiły sobie poradzić z granicą 3 godzin biegnąć bez przerwy. Kiedy zastosowali moją metodę – wszyscy poprawili swoje wyniki o 5 do 10 minut i złamali 3 godziny. Znam kilkadziesiąt osób, które tą metodą zeszły poniżej 2:50. Najszybszy „galloway” to 2:28 – młody człowiek poprawił życiówkę, co milę maszerując przez 15 sekund. Co tu jeszcze udowadniać?
Jesteś byłym członkiem kadry olimpijskiej i byłym rekordzistą USA na 10 mil. Byłeś profesjonalnym i uznanym biegaczem. Czy Twoje metody treningowe i startowe wpłynęły na Twoje dawne środowisko?
JG: Są zawodnicy z czołówki, którzy krótkie przerwy na marsz stosują na punktach odżywiania. To są oczywiście krótkie 5-10 sekundowe przerwy. Jedna ze zwyciężczyń maratonu londyńskiego z początku lat 80 powiedziała mi, że robiła przerwy na marsz po każdej mili – z powodu upału. Czuła, że takie przerwy pozwalają jej chłodzić organizm i wyprzedzić rywalki w końcówce.
Co sądzisz o korzystaniu z Twojej metody podczas naprawdę długich biegów. Mam tu na myśli dystanse ultra i biegi górskie. Cześć zawodników również w takich warunkach ją stosuje. Wydaje się, że Twoja metoda nie ma ograniczeń, ani odległościowych ani wydolnościowych.
JG: Co roku otrzymuję sygnały od ponad 30 000 biegaczy. Jestem bardzo szczęśliwy, słysząc o wzrastającej liczbie sposobów na wykorzystanie mojej metody celem uniknięcia kontuzji, zredukowania zmęczenia, podniesienia wytrzymałości i prędkości podczas biegów, o których wspomniałeś. To jest właśnie mój cel, aby pomagać ludziom w ich życiu, dawać radość z biegów wytrzymałościowych, a przerwy na chód są najprostszym sposobem jaki znam aby to osiągnąć.
Jeździsz po całym świecie, odwiedzasz różne imprezy, widziałeś mnóstwo maratonów i półmaratonów. Czy jest coś co potrafi Cie jeszcze zaskoczyć?
JG: Siła ludzkiego ducha w przezwyciężaniu przeciwności losu wciąż mnie zaskakuje. Każdego tygodnia słyszę historie o ludziach, którzy wbrew swoim słabościom potrafili zostać pełnokrwistymi biegaczami. Dzięki dotarciu do ukrytych pokładów naszej psychiki i wydobycia z niej siły podczas treningów, byli w stanie dokonać w swoim życiu rzeczy niezwykłych. Bieganie uaktywnia nas, wskazuje nam na drzemiącą w nas siłę, o której nawet nie wiedzieliśmy.
Czy planujesz w przyszłości nowe biegowe lub nie-biegowe wyzwania?
JG: Chciałbym rozszerzyć moje seminaria i zwiększyć ilość usług oferowanych na www.RunInjuryFree.com tak aby dotrzeć do większej ilości biegaczy z informacją, jak mogą czerpać więcej przyjemności z biegu i odnosić sukcesy.
Czy wyobrażasz sobie dzień w którym mówisz „w porządku Jeff, starczy już tego biegania, zrobiłeś swoje”?
JG: Nie!