Ty widzisz ścieżkę w lesie. Ja widzę baśniową, treningową trasę, która, przemierzona biegiem, pomaga uwolnić moją głowę od wszystkich trudności dnia codziennego. Ty widzisz tartan. Ja widzę pole walki, na którym przelała się krew, pot i łzy. Ty widzisz buty z kolcami. Ja widzę moje własne skrzydlate sandały, które mimo dziur na palcach, nie raz były moim najwierniejszym kompanem podczas środowych treningów tempowych i które stanowiły główny powód poprawienia ostatniej życiówki o jedną setną sekundy. Ty widzisz zwykły trening. Ja widzę zestaw wszystkich potencjalnych fotografii, dynamicznych i szerokich kadrów. Ty widzisz zwykłe zdjęcie. Ja widzę zgromadzoną nieograniczoną liczbę informacji, zapisaną opowieść, na podstawie której mogę snuć długą historię.
Jak wyglądałby świat, gdyby każdy z nas miał tę samą emocjonalność? Gdybyśmy mieli ten sam punkt widzenia? Czy byłby pełen szarości? Jeśli dałabym aparat przykładowo Stevenowi Meiselowi, amerykańskiemu fotografowi modowemu i powiedziała mu: „Jedź na Stadion Śląski i zrób reportaż z zawodów”, to on by to zrobił i byłby to dobry reportaż. Jednak czy byłaby to oszałamiająca praca? To tu zaczyna się wrażliwość – ale nie fotograficzna, tylko taka ludzka i zależna od naszych doświadczeń.
To tak jak z moim poprzednim felietonem – można go było różnie odebrać. Nie chciałam powiedzieć, że nie należy stawiać sobie żadnych wymagań, bo należy, moim zdaniem, mierzyć w najwyższe cele. Mogliśmy założyć różne spojrzenia: amatora, marzyciela i zawodowca. Dla amatora, który próbował już wiele razy zacząć biegać, ale za każdym razem popełniał bolesny błąd, kolejna próba może stanowić największą trudność. Marzyciel, który wyobraża sobie najwyższe cele, ale nie zdaje sobie sprawy, że wszystko ma swoją cenę – w postaci ciężkiej pracy – i trzeba się z nią liczyć, będzie wiecznie szukał wymówek. Z kolei zawodowiec, a raczej po prostu zdeterminowana osoba, pełna pasji i mająca w sobie określony cel – nie będzie widzieć żadnej przeszkody, a możliwe niepowodzenie nie będzie w żadnym stopniu dla niej istotne. Puentując, dla każdego, pierwszym krokiem miało okazać się wstanie z łóżka – bo to właśnie działanie determinuje nasze wzrastanie.
Nasze spojrzenie na świat zmieniało się na przestrzeni lat. Kiedyś autorytetem byli profesorowie i naukowa wiedza. Dziś, często kształtujemy swoje opinie na podstawie Instastory Kasi z Fejsbuka, mimo, że postawa „wszystko zależy”, jest na ogół rozpowszechniana.
Bo od puentowania do faktycznego działania droga jest nieco bardziej wymagająca. Tymczasem większość z nas bezmyślnie czyta i pochłania tylko to, co na zewnątrz, co tworzy tylko otoczkę prawdziwego sedna. Zapomina o przesiewie informacji. Ogranicza się do prostego patrzenia na różne wydarzenia, znaczenia i otaczające nas rzeczy. Nie zagłębia się w ich indywidualne historie i to, co naprawdę się pod nimi kryje. I dlatego widzimy tylko ścieżkę, tylko tartan, tylko buty. „Tylko” coś. Nie zadajemy sobie trudu, już „nie wstajemy z łóżka”, by w ogóle skonfrontować z rzeczywistością to, co nam się tylko wydaje.
A można przecież spojrzeć na świat oczami innych ludzi. Spróbować wzrastać we własnej wrażliwości na to, co nas otacza. Kreować świat o kolorowej rzeczywistości.
_____________________________
Marta Gorczyńska – trochę fotografka, trochę dziennikarka, sportowa. Próbuje robić wszystko naraz, w związku z czym często nic jej nie wychodzi. Dla rozwijania pasji zbankrutuje, poleci na koniec świata i przez następne miesiące będzie głodować, bo jest typową studentką. Twierdzi, że dopóki nie zdobędzie Grand Press Photo, to nie ma się co bardziej przedstawiać. Swoje dotychczas udane fotografie prezentuje, z regularnością mniejszą lub większą, na Fanpage’u MG Photography.
Biega szybko, biega długo, biega wszędzie, z tym, że głównie z aparatem. Porywa się z nim na słońce i próbuje robić wszystko naraz. Dla rozwijania pasji zbankrutuje, poleci na koniec świata, a i tak wróci z uśmiechem na twarzy, bo jak twierdzi - z pasją albo wcale.