Florian Pyszel
Maratończyk z życiówką 2:19, który stara się równie szybko biegać w górach. Autor podcastu Świat Okiem Biegacza oraz trener biegania.
Kasia Solińska imponuje profesjonalnym i długoterminowym podejściem do sportu, które jest chyba koniecznym elementem, aby osiągnąć sukces w biegach ultra. Jak trenuje pod najdłuższe dystanse? Jak radzi sobie z kryzysowymi momentami w trakcie zawodów? – o tym wszystkim opowiedziała nam w rozmowie.
Florian Pyszel (bieganie.pl): Opowiedz proszę o swoich planach startowych. Czy masz na ten rok imprezę docelową?
Katarzyna Solińska: W tym roku moją docelową imprezą będzie CCC w ramach festiwalu UTMB, czyli start na 100 kilometrowej trasie, gdzie do pokonania jest ponad 6 000 metrów przewyższenia. Dla mnie, jak i zapewne wielu innych biegaczy górskich Ultra-Trail du Mont-Blanc to Igrzyska Olimpijskie dla „ultrasów”, gdzie na starcie tłumnie pojawiają się najlepsi światowi zawodnicy.Marzę, żeby tam wystartować i pokazać się z jak najlepszej strony, a także zebrać cenne doświadczenie na przyszłość.
Dodatkowo wezmę udział we włoskim biegu UltraDolomites (80 km, 4 100 metrów przewyższenia) w ramach festiwalu La Sportiva Lavaredo Ultra Trail. Sezon rozpocznę startem w Mistrzostwach Polski na długim dystansie, jednak to nie jedyna impreza tej rangi w której chciałabym wziąć udział.
Czy nie paraliżuje cię perspektywa tego, że przygotowujesz się pod jeden start w roku? Dwanaście miesięcy przygotowań i tylko jeden dzień na weryfikację… to mogłoby powiązać nogi każdemu.
Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie – wybranie kluczowej imprezy sezonu pozwala mądrze ułożyć cały plan treningowy i dzięki temu mieć dużo większy komfort w przygotowaniach, a także dobraniu startów w innych zawodach, które nie wpłyną negatywnie na wykonaną pracę. Ciężko też powiedzieć o tym, że nie trafię z formą na ten jeden konkretny dzień, ponieważ w tej dyscyplinie nie ma aż tak dużych wahań, jak w biegach płaskich. Jestem przekonana, że moja forma będzie na odpowiednim poziomie, jeśli tylko po drodze nie będzie komplikacji. Ciężko na nią pracuję, choć wydaje się, że jest tak wiele czynników wpływających na dyspozycję, że nie da się wszystkiego przewidzieć i zaplanować, szczególnie przy długich, kilkugodzinnych biegach. Także na pewno będę obecna na innych biegach, ale ze świadomością, w jakim miejscu przygotowań do docelowej imprezy jestem.
Do rozmowy z Tobą zainspirował mnie Andrzej Witek, który zauważył mocną profesjonalizację w twoim podejściu. Czy potwierdzisz, że zaczęłaś poważniej podchodzić do sportu?
Zdecydowanie! Zarówno z perspektywy zawodnika, jak i trenera. Biegi górskie to mocno rozwijająca się dyscyplina w Polsce i na świecie, a ja chciałabym mieć w tym swój udział.
Chcę dobrze zrozumieć proces treningowy, cierpliwie obserwuję reakcję swojego organizmu na konkretne jednostki, ale i całe bloki treningowe. Równolegle obserwuję rozwój sportowy mojego chłopaka – Maćka Dombrowskiego, widzę jak wygląda przygotowanie u mojego trenera, którym jest Inaki de la Parra i przede wszystkim patrzę na swoje bieganie, jak i moich zawodników długofalowo. Myślę, ze w jakiś sposób nas to wyróżnia.
A teraz pytanie rodem z rozmowy kwalifikacyjnej, ale potraktuj je proszę serio. Gdzie widzisz siebie za pięć lat?
Na pewno dalej jako biegaczkę! Moim docelowym biegiem do którego chcę się przygotować jest najdłuższy dystans na UTMB, czyli 170 kilometrów, ale po nim również mam mnóstwo wspaniałych planów.
Przede wszystkim chcę spokojnie trenować, rozwijać się, adaptować organizm do kolejnych obciążeń, rozwijać wydolność i wytrzymałość ponieważ w biegach ultra liczą się lata treningu. Niektórych rzeczy nie można zbudować w ciągu sezonu. Obecnie robię jednostki do których nie byłam gotowa rok temu, a nie robię tych do, których będę gotowa za rok. W świecie, gdzie chcemy widzieć efekty pracy natychmiast, gdzie chcemy biegać na każdym treningu szybciej, gdzie ciągle chcemy pobijać kolejne rekordy, ciężko skupić się na długofalowym, spokojnym i bezpiecznym procesie. Dla jednych jest to trudne do zaakceptowania, ale ja to lubię i wierzę, że razem z trenerem idziemy w dobrym kierunku.
Kim jest Inaki de la Parra? Jak zaczęła się Wasza historia?
Inaki to wspaniały człowiek, a z perspektywy sportowej utytułowany triathlonista pochodzący z Meksyku, który obecnie mieszka w Polsce. To Mistrz Świata na dystansie Ultramana (10 km pływania, 420 km na rowerze i 84 km biegu), który trenował triathlon zawodowo i brał udział w największych światowych imprezach. Poznałam go dzięki Maćkowi, który również trenuje pod okiem Inakiego i bardzo spodobał mi się ich sposób przygotowań, a także to jakim Inaki jest trenerem. Mam tu na myśli cały jego warsztat ze zindywidualizowanym podejściem, stylem komunikacji, dojrzałością, profesjonalizmem, ogromną wiedzą i doświadczeniem. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie rozwijać się nasza współpraca, chociaż muszę przyznać, że podoba mi się długofalowa perspektywa, którą ma Inaki. Darzę go ogromnym zaufaniem, przyjaźnimy się i jestem dobrej myśli.
Jak wygląda Twój trening? Z pewnością objętość musi być duża, ale czy jest coś, co wyróżnia Cię wśród innych zawodniczek na tym polu?
Tak jak wspomniałeś, moja objętość treningowa jest duża – tygodniowo jednostki zajmują mi od 18 do 30 godzin, średnio 25 – z czego 75% jest w strefie tlenowej.
Dużą część aktywności zajmuje również rower, który wykorzystujemy nie tylko do regeneracji, ale wykonuję na nim treningi o charakterze siłowym oraz interwałowym. Uzupełnieniem tych jednostek jest również siłownia, ćwiczenia stabilizacyjne, joga. Należy jednak pamiętać, że taki trening pozwala mi przygotować się na stawienie czoła bardzo długim biegom.
Czym zajmujesz się na co dzień? Czy bieganie i treningi zajmują Ci aktualnie większość dnia?
Do tej pory pracowałam na pełen etat w korporacji w Krakowie, była to firma rekrutacyjna, gdzie tempo pracy było wysokie, a ilość stresu wprost proporcjonalna. Nie raz zdarzyło mi się od razu po pracy jechać na zawody i dotrzeć zaledwie kilka godzin przed startem. Łączyłam na co dzień dużą liczbę treningów z pełnoetatowym życiem zawodowym, kosztem regeneracji, życia towarzyskiego, a nawet rodzinnego. Kiedy zaczęłam rozwijać się również w kierunku trenerskim, doby zaczynało brakować więc od kwietnia tego roku skupiam się, na tym co wiąże się z biegami górskimi. Rozpisuję plany treningowe i realizuję projekty związane z tą dyscypliną. Razem z Maćkiem naprawdę czujemy, że chcielibyśmy wnieść coś w biegi górskie i przyczynić się do podniesienia jego poziomu, zarówno jako trenerzy, ale również jako czynni zawodnicy. Jesteśmy na początku tej drogi i wiemy, że wiele jeszcze przed nami.
Zaczęłaś w bardzo ciężkim czasie, gdy pandemia koronawirusa właśnie się rozpoczynała. Czy w związku z brakiem zawodów nie było trudno o znalezienie zawodników chętnych do współpracy?
Nie! I to jest dla mnie niezwykłe, bo to znak, że pracuję z świetnymi ludźmi. Mam niesamowitych zawodników i staram się w nich zaszczepić również trenowanie z perspektywą długofalową. Co najważniejsze pracuję z nimi tak, by proces treningowy był dla nich przyjemnością – co wcale nie oznacza, że jest on łatwy. Kiedy jednak słyszę, że rodzice chcą być wzorem dla swoich dzieciaków i chcą z nimi aktywnie spędzać czas w górach, to myślę, że robię fajne rzeczy, pomagając im w tym. Mam też wrażenie, że motywacja ludzi do biegania w górach jest delikatnie inna, niż tych biegających na ulicy, ponieważ nie możesz założyć na szlaku, że będzie biegł po 4:00/km i nie trzymasz się kurczowo biegania w coraz szybszym tempie.
Jak radzisz sobie psychicznie z długimi dystansami? Ostatnio rozmawiałem z Pauliną Tracz, która powiedziała, że często modli się w trakcie zawodów. A jaki Ty masz sposób na trudniejsze momenty?
Ja, przede wszystkim, cieszę się, że biegnę, że jestem otoczona górami, wspaniałymi ludźmi i po prostu doceniam to, w jakim miejscu się znalazłam. Dla mnie ważne jest to, że jeśli jestem już na linii startu i pokonuję te abstrakcyjne dystanse, to już czuję się szczęściarą. Oczywiście czasami pogoda nie dopisze, ale odbieram to jako element natury.
W gorszych chwilach myślę o punktach odżywczych, o osobach, które tam na mnie czekają, i często dzielę dłuższy dystans na etapy – to dodaje mi energii. Jednak czasami, gdy wiem, że to po prostu nie jest mój dzień, lekko odpuszczam rywalizacji i przełączam się na stan cieszenia się z biegu.
Niedawno pisałem artykuł o tym, jak przygotować się do biegów górskich mieszkając na nizinach. Masz jakieś dodatkowe rady dla osób, stojących przed takim wyzwaniem?
Myślę, że najlepszym przykładem na to, że się da, jest Dominika Stelmach, która mieszka w Warszawie, a jest zawodniczką na światowym poziomie. Na pewno najważniejszym elementem jest praca nawet na krótkich podbiegach, gdzie można bawić się intensywnością, liczbą powtórzeń, przerwą. Warto wykorzystać też bieżnie mechaniczne na siłowni.
Dodatkowo ważne są wszelakie ćwiczenia siłowe, przy wykorzystaniu obciążenia czy oporu gum, wykroki na skrzynię (alternatywnie krzesło, łóżko), ćwiczenia mięśni głębokich. Tych elementów jest tak dużo, że im dalej zacznie się szukać, tym bardziej jesteś przerażony, jak dużo jest do zrobienia!
A jak poprawić jeden z najważniejszych elementów czyli zbieganie?
Przede wszystkim trzeba trenować koordynację. Podczas zawodów często trafiamy na wymagający teren najeżony luźnymi kamieniami, korzeniami, błotem, różnymi nierównościami, a treningi na piłce gimnastycznej, poduszce sensomotorycznej czy bosu wzmacniają nasze mięśnie głębokie, wpływając na wzmocnienie stawu skokowego, poprawiają koordynację i refleks, niezwykle ważny na technicznych zbiegach. Praca z gumami, mobilizacja bioder, wzmocnienie siły mięśni całego ciała – tych elementów jest mnóstwo! Ale trzeba zacząć o małych rzeczy i potem systematycznie zwiększać liczbę ćwiczeń.
Często słyszę, że podczas biegów ultra, najważniejszą rzeczą jest prawidłowe odżywianie. Czy współpracujesz z dietetykiem czy sama nauczyłaś się, co możesz jeść w trakcie zawodów?
Pracuję z dietetyk Andreą Dylong z Centrum Edukacji Żywieniowej i Sportu, która specjalizuje się w żywieniu w sportach wytrzymałościowych. Oprócz wsparcia w prawidłowym codziennym żywieniu, szczególnie okołotreningowym, przygotowuje dla mnie strategię żywieniową na konkretny start.
Najczęstszym problemem jest zbyt niska kaloryczność pokarmów, które jestem w stanie przyjąć, dlatego podczas treningów testujemy różne rozwiązania, które możemy przenieść już na zawody. Dla mnie, podczas długich biegów, bazowanie wyłącznie na żelach jest niewystarczające – zresztą nie wyobrażam sobie wytrzymać około 10-cio godzinnego biegu na kilku żelach.
Preferuję zjeść makaron, ryż czy naleśnik, a w kolejce czeka wegetariańskie sushi polecane przez mojego zawodnika, chociaż wiem, że dla niektórych jest do nie do wyobrażenia, ale to też specyfika biegów długich. Dlatego niezwykle ważne jest wytrenowanie również nawyków żywienia podczas wysiłku.
Należysz do Salomon Suunto Team – jakie to uczucie znaleźć się pośród tak dobrych zawodników?
Bardzo motywujące! Nasza grupa to naprawdę fantastyczni sportowcy, którzy mają niesamowite rezultaty, ale również bawią się tym sportem, szanują się nawzajem i ogromnie marzyłam, aby dołączyć do tego zespołu, a gdy pojawiła się okazja do współpracy, to byłam przeszczęśliwa! Oczywiście poza sprzętem, który mam zapewniony, mam pewność, że w trudniejszych momentach nie zostanę sama – to bardzo ważne.