Usain Bolt: Po mecie zrozumiałem, co zrobiłem
Usain Bolt dokonał rzeczy niebywałej. Od mistrzostw świata w Berlinie w 2009 roku jest niepokonany na 200 metrów na mistrzostwach świata. Gdyby nie dyskwalifikacja w Daegu w biegu na 100 metrów, to podobnym osiągnięciem mógłby się pewnie poszczycić i na tym dystansie. A Jamajczycy mają ogromną szansę na kolejny złoty medal w biegu sztafetowym podczas mistrzostw świata w Pekinie. Co mówił po swoim zwycięstwie na 200 metrów niewątpliwie największy gwiazdor mistrzostw świata w LA 2015? Jak udało mu się poprawić tegoroczne wyniki podczas najważniejszego startu? Czy obawiał się Justina Gatlina, reprezentanta USA z dopingową przeszłością, lidera tegorocznych tabel? Z Pekinu relacjonuje Tomasz Więcławski.
Co się stało zaraz po biegu?
To był nieszczęśliwy wypadek. Kamerzysta we mnie wjechał tym dwukołowym pojazdem.
Nic ci nie jest?
Mam jakieś przecięcia i otarcia na skórze, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Na treningu też można zrobić sobie krzywdę. A może Justin Gatlin maczał w tym palce (śmiech). Trzeba go zapytać czy umówił się z tym gościem z kamerą (śmiech).
Dociera do ciebie to, co zrobiłeś. Po raz czwarty z rzędu wygrałeś bieg na 200 metrów na mistrzostwach świata, a po raz trzeci jesteś mistrzem na 100.
To niesamowite. Dopiero po reakcjach ludzi po przekroczeniu mety zrozumiałem co się stało. Niewiele brakowało, a nie byłoby mnie tutaj. Udało się doprowadzić zdrowie do stanu takiego, który umożliwiał walkę o zwycięstwo. Pomimo tegorocznych czasów wierzyłem, że jestem w stanie wygrać.
I to z rewelacyjnym czasem.
Biegałem w życiu szybciej. Nawet tu w Pekinie (śmiech). Wygraną na 200 metrów traktuje bardzo prestiżowo. Justin (Gatlin przyp. red.) był w tym roku bardzo mocny.
Jak czułeś się po powrocie do Ptasiego Gniazda?
Fantastycznie. Tutaj zaczęły się moje wielkiej sukcesy. Publiczność bardzo mnie wspierała.