Od piątku – 6 marca, w Kenijskim Iten odbywa się trzecia edycja afrykańskiego obozu treningowego Bieganie.pl. To właśnie tu, jak grzyby po deszczu, wyrastają kolejne biegowe gwiazdy, z Wilsonem Kipsangiem i Davidem Rudishą na czele. I czuć to na każdym kroku. Przeczytajcie, co robiliśmy podczas pierwszych dni wyjazdu i jakie wrażenia zrobiły one na obozowym debiutancie.
Nasza grupa, pierwszego dnia wyjazdu
Pierwsze dni trwającego dwa tygodnie obozu, z uwagi na męczącą, bo trwającą kilkanaście godzin podróż, oraz – co istotniejsze – aklimatyzację potraktowaliśmy ulgowo. – Wysokość na jakiej tutaj trenujemy, czyli około 2400 mnpm jest bardzo wymagająca, zwłaszcza dla amatorów, ale przy mądrym i wyważonym treningu aklimatyzacja przebiega płynnie – podkreśla Krzysztof Janik, trener i organizator obozu, który sprawuje piecze nad uczestnikami wyjazdu Bieganie.pl do Kenii. A co dokładnie robiliśmy? Odpowiadamy.
FILMOWA MIGAWKA Z PIERWSZYCH DNI W KENII:
Jak trenujemy?
Już pierwszego dnia pobytu, po wyczerpującej podróży (dotarliśmy do hotelu w sobotę – 7 marca, o 9 rano miejscowego czasu, czyli 7 rano czasu polskiego) udaliśmy się na pierwszy 8-kilometrowy easy run. Wysokość dała mocno się we znaki zwłaszcza piszącemu te słowa – to mój pierwszy wysokogórski obóz w życiu. Po treningu i kolacji niezwykle zmęczeni padliśmy spać.
Niemal każdy dzień rozpoczynamy rozruchem i stretchingiem, jeszcze przed śniadaniem
Kolejnego dnia wdrożyliśmy w życie docelowy scenariusz niemal każdego dnia wyjazdu, który zakłada trzy jednostki treningowe: o 7:30 – dwukilometrowy trucht z przerwą na stretching, między 9:30 a 11:00 – docelowy trening i między 16:00 a 17:00 – spokojny, zazwyczaj 6-8 kilometrowy bieg. Od tego schematu są oczywiście wyjątki – według rozpisanego według trenera harmonogramu trzy razy w tygodniu po popołudniowym treningu uczestniczymy w zajęciach z core stability, w których – poza nami – biorą udział przebywający w tym samym ośrodku zawodnicy wyczynowi oraz… kenijscy biegacze.
Trening na stadionie w Iten, pośród miejscowych biegaczy, jest bezcennym wspomnieniem
We wtorek większość grupy zrealizowała pierwszy wymagający trening wyjazdu – 2,5 kilometra spokojnego biegu, a następnie – 10x 400 metrów w tempie biegu na 5 kilometrów (przy wzięciu poprawki na wysokość i wysoką temperaturę, a ta szczytuje aż do 28 stopni), w przerwach 200 metrowych. Po zakończonych interwałach schłodziliśmy się 2,5 kilometrowym truchtem. Takich, mocniejszych akcentów podczas 14 dni spędzonych na „Czarnym Lądzie“ mamy w planie kilka.
Mocny trening wśród Kenijczyków
Kenijski pociąg
Iten, w którym mieszkamy robi niesamowite wrażenie. Biegaczy – wśród których nie ma amatorów (są tylko ci, którzy są lub pragną zostać czempionami) – można liczyć w setkach. Podczas każdego treningu na każdym kroku spotykamy kilko lub nawet kilkudziesięcioosobowe grupy.
Kenijczycy robiący odcinki tempowe w kilkudziesięcioosobowej grupie
Największe wrażenie wywiera jednak Kamariny Stadium, czyli stadion z bieżnią, które jest ulubionym miejscem do realizacji najważniejszych treningów zarówno Kenijczyków, jak i przyjezdnych biegaczy. Wyobraźcie sobie, że na jednej bieżni, w tym samym czasie, trenuje nawet 200 lub 300 zawodników, wszyscy sprawiający wrażenie wyczynowców z najwyższej półki, którzy z pełną powagą realizują to, co założyli sobie sami lub ich trener, jakby od tego zależało ich życie. – Właśnie tu, a nie na pięknych stadionach, tkwi esencja i sedno sportu – mądrze spuentował podczas treningu Maciek Górzyński, jeden z uczestników obozu, maratończyk z życiówką 2:44, który brał udział we wszystkich trzech kenijskich eskapadach Bieganie.pl.
Wysokość i temperatura dają nam w kość
Miejsce szyte na miarę
Nie sposób nie wspomnieć o ośrodku w którym mieszkamy, czyli założonym przez ex-maratonkę – Lornah Kiplagat (niegdyś jedną z największych gwiazd światowego biegania) High Attitutde Training Center, czyli w skrócie – HATC. To miejsce, które jest skrojone na miarę potrzeb biegacza. Poza bardzo wysokim, jak na afrykańskie standardy, poziomie czystości naszych pokoi, mamy pod ręką, bez ruszania się z ośrodka, m.in. salę do ćwiczeń, znakomicie wyposażoną siłownią, saunę, eleganckie patio, bibliotekę, czy wreszcie – okupowany w godzinach największego słońca – otwarty basen.
Zajęcia na naszej siłowni
Ponadto, wszystkie oferowane na stołówce posiłki jawią się jako znakomicie wyważenie typowo kenijskich przysmaków oraz jedzenia, które będzie idealnym paliwem dla mieszkających tutaj połykaczy kilometrów.
Tak prezentuje się sprzęt do wykonywania aerobów w HATC
W takich warunkach, przy takiej pogodzie, i w takim towarzystwie, nie pozostaje nic innego jak trenować. Mocno trenować. Wkrótce kolejny meldunek z Kenii.