Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Miniony weekend owocował w wiele krajowych czempionatów. Poza poznańskimi Mistrzostwami Polski swoje krajowe zawody mieli m.in. Brytyjczycy, Holendrzy czy Japończycy. Jednak to Mistrzostwa Stanów Zjednoczonych, będące jednocześnie kwalifikacjami do Igrzysk Olimpijskich w Tokio, przyniosły najwięcej emocji i światowej klasy wyników. Zapraszamy do przeglądu wyłącznie konkurencji biegowych.
Amerykańskie mistrzostwa zdecydowanie różnią się od tego co możemy obserwować w naszym kraju. Nie chodzi tu wcale o poziom sportowy, a raczej to co jest zapewne przyczyną tak wysokiego poziomu. Zawody mistrzowskie, będące w tym roku jednocześnie kwalifikacjami olimpijskimi (poza maratonem) trwały od 18 do 27 czerwca i zorganizowane były na nowoczesnym obiekcie Hayward Field, na którym odbędą się przyszłoroczne Mistrzostwa Świata. Aby móc wystartować w mistrzostwach należało przejść przez sito zawodów kwalifikacyjnych trwających całą wiosnę. Na samej imprezie biegi sprinterskie i średnie były rozgrywane w systemie eliminacyjnym (pierwsza runda, półfinał, finał). Bieg na 3000 metrów z przeszkodami i 5000 metrów w systemie pierwsza runda i finał. Jedynie bieg na dystansie 10000 metrów był rozegrany od razu jako runda finałowa.
Warto dodać, że wszystkie konkurencje lekkoatletyczne rozegrane zostały na jednej imprezie. Łącznie z biegiem na 10000 metrów, chodem na 20 i 50 kilometrów czy w wielobojach. Na pierwszą ósemkę zawodów czekały nagrody finansowe. Medaliści zdobywali odpowiednio 10000, 8000 i 6000 dolarów. Kolejne miejsca od 4000 do tysiąca. Ciężko porównać te nagrody do polskich mistrzostw, bo na MP zwyczajnie nagród pieniężnych nie ma. Aby zakwalifikować się na Igrzyska zawodnicy musieli przybiec w pierwszej trójce i osiągnąć minimum olimpijskie bądź posiadać premiowane awansem miejsce w rankingu World Athletics.
Finał na najkrótszym dystansie wśród kobiet rozegrany został już drugiego dnia mistrzostw. W finale zwyciężyła faworytka Sha’Carri Richardson (10,86). Mimo wolnego wyjścia z bloków, w połowie dystansu zaczęła wręcz połykać rywalki deklasując je na mecie i wygrywając z wyraźną przewagą . Druga była Javian Olivier (10,99), trzecia Teahna Daniels (11,03). Co ciekawe pierwsza piątka zawodniczek pobiegła poniżej minimum 11:15, a na dziewięć startujących w finale minimum wypełniło w tym roku osiem zawodniczek. Setka kobiet w USA stoi w tym roku na niebotycznym poziomie. Minimum kwalifikacyjne wypełniło aż trzydzieści jeden zawodniczek.
Dzień później, 20 czerwca, rozegrano finał męskiej setki. W tej konkurencji aż dwudziestu Amerykanów uzyskało czas kwalifikacyjny do Tokio wynoszący 10,05. Na starcie znaleźli się zarówno młodzi zawodnicy jak Micah Williams, który swoje największe sukcesy odnosił na razie w sporcie akademickim, jak i starzy mistrzowie imprez międzynarodowych jak Noah Lyes, Justin Gatlin czy Trayvon Bromell. Najwięcej hałasu podczas prezentacji zrobił Mistrz Świata na 200 metrów Lyes. Jednak tylko kontuzja Justina Gatlina pozwoliła nie zająć Lyesowi ostatniego miejsca. Wygrał brązowy medalista MŚ z 2015 roku Trayvon Bromell (9,80) drugi był Ronnie Baker (9,85), trzeci brązowy medalista na 400 metrów z Dohy Fred Kerley (9,86).
W tej konkurencji dwadzieścia siedem Amerykanek osiągnęło czas poniżej minimum 12,84. W biegu finałowym osiem, na dziewięć startujących również pobiegło szybciej. W tym biegu faworytką była zdecydowanie Keni Harrison, wicemistrzyni i rekordzistka świata z fenomenalnym 12,20. W blokach startowych była też obecna mistrzyni olimpijska z Rio Brianna McNeal. Pośród tych zawodniczek było kilka dziewczyn z nowej generacji amerykańskich płotkarek, m.in. reprezentująca Louisiana State University Alia Armstrong. Do czwartego rozstawu zawodniczki szły bardzo równo i ciężko było wskazać faworytkę. Jednak od szóstego rzędu płotków przewagę zaczęła wyrabiać sobie rekordzistka świata i nie wypuściła jej do samej mety. Pierwsza Keni Harrison (12,47), druga Brianna McNeal (12,51), trzecia Christina Clemons (12,53). Trzecia Clemons w wywiadzie tuż za linią mety nie kryła łez wzruszenia. Nad czwartą zawodniczką miała pięć tysięcznych sekundy przewagi.
Na wysokich płotkach u mężczyzn dziewiętnastu amerykanów złamało minimum olimpijskie 13.32. Bezapelacyjnym liderem tego biegu był Grant Holloway. Mistrz świata z 2019 roku, który w półfinałowym biegu osiągnął czas 12,81 czyli jedynie o jedną setną sekundy wolniej od rekordu świata Ariesa Merrita. Po takim wejściu do finału oczy wszystkich skierowane były na wysokiego i postawnego zawodnika w spodenkach w panterkę. W tym biegu mieliśmy falstart, ciśnienia nie wytrzymał Jarret Eaton, wicemistrz świata z hali w 2018. Za drugim podejściem wszystko poszło już zgodnie z planem, Holloway od razu zyskał przewagę, a jego rytmiczny bieg i łatwość pokonywania płotków nie dał nadziei rywalom. Grant Holloway (12,96), drugi Devon Allen (13,10), trzeci Daniel Roberts (13,11).
W biegu na 200 metrów kibice zgromadzeni na stadionie drużyny Oregon Ducks mieli przyjemność oglądać występ sześciokrotnej mistrzyni olimpijskiej Allyson Felix. Z łuku, w jednej linii wyszły dwie zawodniczki – młodziutka Gabby Thomas, mistrzyni NCAA z 2018 roku na 200 metrów i doświadczona Jenna Prandini, dwukrotna mistrzyni USA z 2015 i 2018. Ostatnie sto metrów należało jednak zdecydowanie do młodej gwiazdy New Balance. Wygrała Gabby Thomas (21,61), której wynik to drugi rezultat w historii światowej lekkiej atletyki. Druga była Jenna Prandini (21,89), trzecia Anavia Battle (21,95).
Bieg na połowę stadionowego okrążenia był okazją do odbicia sobie niepowodzenia na 100 metrów przez Noaha Lyesa. Mistrz świata z 2019 był jednym z murowanych kandydatów do medalu i kwalifikacji. Biegi sprinterskie tradycyjnie stoją w USA na wysokim poziomie. Minimum olimpijskie do Tokio wypełniło aż dwudziestu czterech biegaczy. Na torze obok Lyesa miejsce w blokach zajął Erriyon Knighton, który w półfinale poprawił rekord świata U20 (19,88) i zdetronizował słynnego Usaina Bolta. Z wirażu pierwszy wyszedł Kenny Bednarek, adoptowany syn polskich emigrantów. Jednak na ostatnich metrach wyższy bieg wrzucił aktualny mistrz świata. Wygrał Noah Lyes (19,74), drugi Kenny Bednarek (19,78), trzeci po skutecznym finiszu był Erriyon Knighton (19,84), który kolejny raz pobił rekord świata w swojej kategorii wiekowej.
W biegu na jedno okrążenie z ósmego toru startowała walcząca o swoje piąte igrzyska Allyson Felix. Tuż za nią biegły dwie mistrzynie świata ze sztafety 4×400 metrów – Quanera Hayes i Kendall Ellis. Najlepsza reakcją startową popisała się Felix, która już po stu metrach wyprzedziła biegnącą na dziewiątym torze Kaylin Whitney. Wygrała Quanera Hayes (49,78), druga była Allyson Felix (50,02), która skuteczną końcówką awansowała na ostatniej prostej z 5-6 miejsca. Trzecie miejsce w drużynie do Tokio zajęła Wadeline Jonathas (50,03).
Jednym z faworytów tego startu był Michael Norman, posiadacz czwartego czasu w historii lekkiej atletyki 43,45 (2019). Na sąsiadującym torze, za swoimi plecami, miał Michaela Cherry, podwójnego mistrza świata z 2019 roku w 4×400 m mężczyzn i w sztafecie mieszanej. Podczas pierwszego startu odstrzelono falstart. Za drugim razem świetne wyjście z bloków zaliczył Norman, który połykał zawodników przed nim. Wygrał niezagrożony, cały czas kontrolując sytuację. Michael Norman (44,07), drugi był Michael Cherry (44,35), ale to walka o ostatnie miejsce w olimpijskiej drużynie było najbardziej fascynujące. Trzeci Randolph Ross (44,74) na ostatnich metrach nadrobił około dziesięć metrów straty do biegnącego wtedy na trzecim miejscu Godwina. Ten z kolei zaliczył spektakularną „bombę” kończąc ostatnie kilkadziesiąt metrów na sztywnych nogach.
Pojedynek na niskich płotkach wśród kobiet zapowiadał się emocjonująco. To startujaca Dalilah Muhammad jest mistrzynią świata z 2019 gdzie ustanowiła tez rekord świata 52,16. Druga na tamtych mistrzostwach była Sydney McLaughlin. Do niej należał też drugi wynik w historii. O sile amerykańskich płotków może świadczyć, że aż siedem zawodniczek startujących w finale miało uzyskane już minimum olimpijskie, a cztery pierwsze wyniki na liście World Athletics należą do Amerykanek. Po strzale startera Muhammad ruszyła w swoim stylu, mocno i agresywnie uzyskując przewagę już na pierwszych płotkach. Do ósmego zestawu płotków rekordzistka i mistrzyni świata biegła pierwsza, ale jedynie z niewielką przewagą nad drugą McLaughlin. Na przedostatnim rozstawie obie zawodniczki zrównały się, a następnie z każdym krokiem Sydney McLaughlin zwiększała swoją przewagę nad konkurentką. Dobieg do mety po ostatnim płotku to już pokaz siły zwyciężczyni. Sydney McLaughlin (51,90) ustanowiła nowy rekord świata. Była rekordzistka Dalilah Muhammad (52,42) była druga. Podium uzupełniła Anna Cockrell (53,70). Na mecie zwyciężczyni poza radością okazywała ogromne zdziwienie tym jak mocno pobiegła. Nie był to jedyny rekord świata podczas tych mistrzostw, jednak ten wynik zrobił chyba największe wrażenie na kibicach lekkiej atletyki.
Dzień przed finałem kobiet rozegrano finał męski. Uwagę kibiców Przykuwał głównie wicemistrz świata Rai Benjamin. Po starcie bardzo mocno ruszył Khallifah Rosser, jeden z dwóch zawodników w finale bez minimum olimpijskiego. Jednak na około 150 metrów do mety na czoło wysunęła się dwójka, która była zdecydowanymi faworytami czyli Benjamin i Kenny Selmon i to właśnie ta dwójka dobiegła jako pierwsza, a mocno finiszujący Rai Benjamin (46,83) uzyskał drugi wynik w historii lekkiej atletyki. Drugi Kenny Selmon (48,08) poprawił życiówkę, tak jak i David Kendziera (48,38), który zachował sporo sił na finiszu i odrobił stratę do wyprzedzających go zawodników.
W biegu nazywanym w Czechach polka od połówki mili, czyli na 800 metrów, mieliśmy dalej wysyp świetnych zawodniczek, które dotarły do finałów. M.in. Raevyn Rogers wicemistrzyni świata z 2019, Athing Mu dzierżąca niebotyczny rekord kolegialny USA (1:57,73) czy dwukrotna brązowa medalistka MŚ Ajee Wilson. Mocna walka zarówno o miejsce jak i o czas doprowadziła do upadku przy zejściu do krawędzi bieżni. Pechową zawodniczką, która przewróciła się o nogi Mu była Nia Atkins. Po dzwonku oznaczającym ostatnie okrążenie tak po prostu, bez spięcia i widocznego wysiłku przyspieszyła Mu. Po chwili zwolniła i dała się dojść przeciwniczkom. Jednak przed wyjściem na ostatnią prostą Athing Mu nie dała nadziei innym biegaczkom. Wygrała, osiągając najlepszy tegoroczny rezultat na światowych listach, biegnąc swoje własne zawody, gdzie inne zawodniczki były tylko tłem, Athing Mu (1:56,07). Druga była Raevyn Rogers (1:57,66), trzecia Ajee Wilson (1:58,39).
Lista startowa biegu mężczyzn, tak jak i kobiet, robiła ogromne wrażenie. Najbardziej znany na niej był Donovan Brazier, mistrz świata (Doha 2019) i świeży rekordzista USA na 800 metrów w hali z lutego 2021. Tuż za nim był Bryce Hoppel, czwarty na MŚ w 2019, kolejny w kolejce po bilet do Tokio był brązowy medalista z IO w Rio Clayton Murphy. Brazier szybko zszedł do krawędzi bieżni, a na ostatnie koło wbiegał na drugim miejscu robiąc wrażenie, że zaczyna długi finisz. Przed nim biegł Isaiah Jewett, który pierwsze koło zrobił w niesamowite 50,60! Komentatorzy amerykańskiej telewizji ocenili bieg zawodnika Uniwersytetu Południowej Karoliny jako wielki i odważny. Po finiszu na ostatniej prostej wygrał z najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie Clayton Murphy (1:43,17), drugi był odważny Isaiah Jewett (1:43,85), trzeci Bryce Hoppel (1:44,14). Mistrz świata Brazier zgasł na ostatnich stu metrach dobiegając jako ostatni.
W tym biegu, w finale mieliśmy aż siedem zawodniczek, które wypełniły minimum WA na igrzyska czyli 4:04,20. Wśród nich była m.in. Elle Purrier St. Pierre, rekordzistka USA na halową milę i dwie mile, której miłość do zwierząt podczas prezentacji biegaczek realizator amerykańskiej telewizji uwiarygodnił wrzuceniem zdjęć gdy ta całowała krowę (ah ta amerykańska telewizja). Prowadząc od startu do mety wygrała Elle Purrier St. Pierre (3:58,03). Druga była jej klubowa koleżanka Cory McGee (4:00,67), która jako jedyna umiała podjąć rękawicę rzuconą przez klubową rywalkę. Trzecia na mecie była Heather McLean (4:02,09).
Bieg na półtora kilometra mężczyzn miał dodatkowy podtekst. Zimą w halowych zawodach Cole Hocker, zawodnik uniwersyteckiej drużyny Oregon Ducks, ustanowił rekord NCAA na milę 3:50,55. Jego kolega z drużyny oznaczył w mediach społecznościowych Matta Centrowitza, mistrza olimpijskiego z Rio na 1500 m i napisał komentarz „teraz twój ruch”. Odpowiedź doświadczonego zawodnika Bowerman Track Club świadczyła o tym, że wysoki poziom sportowy mistrza olimpijskiego nie idzie w parze z wysokim poziomem kultury osobistej. W wieczornej sesji, w finale biegu, stanęli obok siebie zarówno Centrowitz jak i Hocker. Poza nimi był tez Craig Engels, panujący mistrz USA na tym dystansie oraz zawodnik, który miesiąc wcześniej w kwalifikacjach do mistrzostw krajowych pobiegł 3:33,64. Spokojnie na końcu stawki zaczął Centrowitz. Zupełnie inaczej bieg otworzył Hocker, który mocno ruszył na pierwszych metrach, podobnie jak Engels oraz kolega z BTC Centrowitza, czyli Josh Thompson. Na ostatnie koło na prowadzenie wyszedł panujący mistrz olimpijski. Hocker i Engels zdawali się być trochę zamknięci na około 4-6 miejscu. W trakcie wyjścia na ostatnią prostą dwudziestoletni Hocker odpalił wszystko co miał jeszcze w nogach i zniwelował kilkumetrową stratę. Ostatnie metry były pojedynkiem mistrza olimpijskiego z mistrzem uniwersyteckim. Triumfatorem tego pojedynku z podtekstem był Cole Hocker (3:35,28), drugi był Matthew Centrowitz (3:35,34), trzeci Yared Nuguse (3:36,19). Problemem dla Hockera jest brak minimum ustalonego przez World Athletics, jednak praktycznie na pewno załapie się na listę 45 zawodników premiowanych awansem na igrzyska (zajmuje obecnie 42 miejsce).
Niekwestionowaną gwiazdą przeszkód jest w Stanach Emma Coburn. Brązowa medalistka olimpijska z Rio. Mistrzyni świata z 2017 i wicemistrzyni z 2019. Obok niej na starcie zobaczyliśmy Courtney Frerichs, która w 2017 roku przybiegła tuż za plecami Coburn zdobywając srebrny medal mistrzostw świata, a w 2018 roku w Monako wynikiem 9:00,85 ustanowiła rekord USA i Ameryki Północnej oraz wpisała się na siódme miejsce all-time. W rywalizacji uczestniczyła tez Grayson Murphy, była piłkarka i mistrzyni świata w biegach górskich z 2019 roku. Ta młoda zawodniczka startowała w tym roku pięć razy na belkach i za każdym razem poprawiała swój rekord życiowy. Pierwsze koła prowadziła Alexina Wilson, a tuż obok biegła jedna z faworytek czyli Frerichs reprezentująca Bowerman Track Club. Na cztery okrążenia do końca bieg szarpnęła Frerichs co spowodowało reakcję reszty zawodniczek. Ze środka stawki przesunęła się Coburn ustawiają się tuż za plecami kadrowej koleżanki. Kroku utytułowanym zawodniczkom ambitnie dotrzymywała koleżanka Alicji Konieczek z zespołu On Athletics Club Leah Falland. Na dwa okrążenia do końca wspomniana trójka wypracowała sobie około 10 metrów przewagi nad resztą stawki. Niestety na pierwszej przeszkodzie przedostatniego koła upadek zaliczyła Falland, a goniące ją rywalki natychmiast zrównały się ze wstającą z bieżni zawodniczką. Na sześćset metrów do mety na prowadzenie wysunęła się Coburn cały czas sukcesywnie odrywając się od dotychczasowej liderki. Na mecie pierwsza była Emma Coburn (9:09,41), druga, niezagrożona dobiegła Courtney Frerichs (9:11,79), trzecia po bardzo mocnym finiszu była Val Constein (9:18,34).
Wśród mężczyzn jednym z faworytów biegu z przeszkodami był filigranowy Hilary Bor. Mistrz Stanów Zjednoczonych z 2019 rok, zawodnik drużyny Hoka One One. Na starcie był też były mistrz NCAA na 5000 metrów Sean McGorty, który awansował do finału, mimo że w eliminacjach musiał się zatrzymać i ponownie założyć but, który ściągnął mu przeciwnik. Bor, odznaczający się najgorszymi warunkami fizycznymi szybko został zamknięty po starcie przez rosłych przeciwników. Przesuwając się na pierwszych przeszkodach prawie upadł zostając podcięty przez rywali. Doświadczony zawodnik wiedział, że bieg w środku stawki był ryzykowny, wiec nadrabiając metry przesunął się szybko po trzecim torze na drugie miejsce. Tuż za plecami Bora trzymał się Daniel Michalski. Zawodnik, który jeszcze rok temu w trakcie pandemii przez brak źródeł dochodu pracował jako dostawca w amerykańskim markecie Walmart, żeby utrzymać rodzinę co wpłynęło to wtedy dramatycznie na jego formę biegową. Na przedostatnim rowie z wodą na prowadzenie wysunął się Bor, ale szybko został skontrowany przez Isaaca Updike. Ten na ostatnim okrążeniu przypuścił bardzo mocny atak co rozciągnęło grupę walczącą o bilet do Tokio. Na przeciwległej prostej zaatakował Bernard Keter. Na ostatnim rowie zawodnicy pojawili się równocześnie. Jednak ostatnia przeszkoda zachwiała Keterem. Wygrał Hilary Bor (8:21,34), drugi był Bernard Keter (8:21,81). Trzeci na mecie zjawił się Mason Ferlic (8:22,05), który wykorzystał potknięcie Updika na rowie i odparł atak Michalskiego.
W biegu na 5000 metrów zobaczyliśmy aż osiem zawodniczek z minimami olimpijskimi. Kilka dni temu media obiegła informacja, że do startu dopuszczona zostanie Shelby Houlihan, która została zawieszona po wykryciu w jej organizmie nandrolonu pochodzącego… rzekomo z burrito. Amerykański Związek Lekkiej Atletyki USATF poszedł jednak po rozum do głowy i usunął nazwisko Houlihan z list startowych. Pod jej nieobecność do faworytek zaliczała się rekordzistka USA na halowe 3000 metrów Karrisa Schweizer, do której należy drugi wynik w historii USA na 5000 metrów. Na starcie pojawiła się też Abbey Cooper. Olimpijka z Rio, która zasłynęła tym, że w biegu eliminacyjnym podczas ostatnich igrzysk podczas zderzenia i upadku z rywalką z Nowej Zelandii pomogła jej wstać i dobiec do mety. Bieg był rozgrywany przy pełnym słońcu i temperaturze 35 stopni Celsjusza. Od początku, bardzo długo stawkę prowadziła Taylor Werner. Na cztery okrążenia do mety, prowadzącą wreszcie zmieniła Elisa Cranny z Bowerman TC, a za nią ruszyła jej klubowa koleżanka Schweizer. W tym momencie nastąpiło szarpnięcie tempa i z okrążeń pokonywanych po 1:19 zawodniczki zaczęły wykręcać czasy 1:11 na 400 metrów. Te przyspieszenie natychmiastowo rozciągnęło stawkę. Przed ostatnim okrążeniem w walce o igrzyska poza wspomnianymi zawodniczkami BTC liczyły się jeszcze tylko Rachel Schneider i Abbey Cooper. Jednak zerwanie tempa do około 64 sekund odebrało Cooper nadzieję. Wygrała Elisa Cranny (15:27,81) druga była Karrisa Schweizer (15:28,11) trzecia Rachel Schneider (15:29,56). Pomimo wolnego początku i ogromnego upału dwanaście zawodniczek złamało granicę 16 minut.
Tak jak w przypadku pań i u mężczyzn dwójka faworytów pochodziła z klubu BTC. Byli to Grant Fisher, który na początku tego roku pobiegł 13:02,53 i Woody Kincaid z życiówką z 2019 roku wynosząca 12:58,10. Poza nimi na starcie pojawiła się inna gwiazda amerykańskich biegów Paul Chelimo z życiówka 12:57,55 i brązowym medalem mistrzostw świata w 2017 roku. Po trzech okrążeniach gdzie tempo nadawał Garreth Heath, na czoło wysunął się Chelimo wraz z Kincaidem. Po trzech okrążeniach to oni wymieniali się na prowadzeniu, a aktywny z przodu był też przeszkodowiec Bor. W czołówce pracował także reprezentant Oregonu Mead, który jednak biegł zrywami przeszkadzając innym zawodnikom. Na cztery okrążenia do mety zahaczył Paula Chelimo i ten dosyć mocno zareagował na nieostrożne zachowanie rywala. Z wolnego tempa korzystali biegacze nie stawiani w roli faworytów. Robert Brandt wyszedł na czoło stawki na trzy okrążenia do końca. Następnie pokazał się Conner Mantz. Jednak wraz z dzwonkiem sędziego do głosu doszli faworyci nie dając szans mniej utytułowanym biegaczom. Sygnał do szaleńczego zrywu dał Cooper Teare z Oregon TC a wraz z nim ruszyli zarówno Chelimo jak i Kincaid oraz Fisher. Wygrał Paul Chelimo (13:26,82), drugi był Grand Fisher (13:27,01), trzeci Woody Kincaid (13:27,13). Zawodnicy finiszowali na trzecim torze gdy Chelimo blokując rywali spychał ich do zewnętrznej części bieżni.
Wśród faworytek najdłuższego dystansu można było upatrywać posiadające już kwalifikację na 5000 metrów Elisę Cranny, Karrisę Schweizer i Rachel Schneider. Do grona pretendentek można było w ciemno zaliczyć Emily Sisson z życiówką 30:49,57 i to ona była stawiana przez wielu ekspertów jako faworytka tego biegu. W stawce pojawiła się też druga maratonka w historii USA Sara Hall. Po początkowym przewodzeniu w biegu przez Lauren Hurley i Natoshe Rogers po drugim, bardzo wolnym kilometrze na prowadzenie wyszła Sisson. Jednak tempo w okolicach 3:08 nie robiło wrażenia na stawce zawodniczek i te długim wężem ciągnęły się za plecami Sisson. Po 6000 metrów nastąpiło przyspieszenie do tempa 3:04/05 które okazało się być selektywne. M.in. Emily Infeld, z BTC próbowała ambitnie trzymać grupy ze swoimi klubowymi koleżankami. Przypłaciła to tym, że szósty kilometr zrobiła co prawda w 3:04, jednak ósmy był dramatycznie wolny w 3:28. Na osiem okrążeń do mety zaczęła się kształtować grupa czterech liderek. Niestrudzona Sisson, która nie oddała prowadzenia nawet na moment, Cranny I Schweizer oraz zawodniczka OAC (czyli kolejna koleżanka Alicji Konieczek) Alicia Monson. Dwa kilometry do mety przyspieszyła Sisson, która zdawała się cały czas biec z pełnym luzem. Przyspieszenie do 3:01 na dziewiątym kilometrze było zabójcze dla rywalek, ale pozwoliło zawodnicze New Balance jeszcze bardziej przyspieszyć na ostatnim kilometrze. Ten zamknęła w niecałe 2:56 dublując jeszcze cierpiącą katusze Infeld. Emily Sisson (31:03,82), druga Karissa Schweizer (31:16,52) uzyskała drugą kwalifikację po biegu na 5000 metrów. Trzecia dobiegła Alicia Monson (31:18,55).
Pierwszego dnia mistrzostw rozegrano bieg na 25 okrążeń panów. To tu rywalizację w olimpijskich eliminacjach rozpoczęli Grant Fisher i Woody Kincaid, którzy kilka dni później zakwalifikowali się na igrzyska w biegu na 5000 metrów. Zanim jednak to nastąpiło musieli powalczyć na dwa razy dłuższym dystansie m.in. z Galenem Ruppem, ośmiokrotnym mistrzem USA na 10000 metrów i wicemistrzem olimpijskim z Londynu czy dwukrotnym mistrzem USA Lopezem Lomongiem, będącym ich kolegą z BTC, które jak widać mocno zasiliło tegoroczną drużynę olimpijską USA. Swój biegowy marsz zaczął też Bor, który na jednych mistrzostwach zaliczył bieg na 10000 metrów, dwa biegi na 5000 i dwa na 3000 metrów z przeszkodami. Chwilę przed startem na stadionie Hayward Field Ryan Crouser ustanowił rekord świata w pchnięciu kulą 23,37 metra. Nie można było wyobrazić sobie lepszego otwarcia mistrzostw. Długo większość pracy i prowadzenia niósł na swoich barkach Frank Lara. Faworyci byli schowani w środku grupy. Ze względu na wysoką temperaturę bieg rozgrywany był umiarkowanym jak na takich zawodników tempie około 2:48, a później nawet 2:50 min/km. Na trzecim kilometrze na czoło wysunął się Kincaid jednak nie przyniosło to zmiany tempa. Po czterech kilometrach kontuzji doznał Lomong, który z okrzykiem, grymasem bólu a następnie zawodu zszedł z bieżni w Oregonie. W połowie dystansu podkręcić tempo miał zamiar Bor, jednak przy braku wsparcia szybko wrócił do grupy biegnącej miarowym tempem. Tu, inaczej niż w biegu kobiet, zawodnicy bardzo często tasowali się na prowadzeniu. Przez stosunkowo wolne tempo, jak na poziom amerykańskiej dychy, na ostatnie koło wbiegła zwarta grupa dziewięciu biegaczy. Wtedy biegać zaczął Fisher, który w kilku krokach przyspieszył rozciągając grupę. Na ten zryw odpowiedział jedynie Kincaid i Joe Klecker. Na 150 metrów do mety zaatakował Kincaid a jego kolega z drużyny umiał odpowiedzieć na ten atak jedynie przez kilkadziesiąt metrów. Zwyciężył Woody Kincaid (27:53,62) drugi Grant Fisher (27:54,29) trzeci Joe Klecker (27:54,90). Pierwsza trójka zawodników pokonała ostatnie koło odpowiednio w 53:47, 54:53 i 54:54, o około dwie-trzy sekundy szybciej niż Donovan Brazier drugie okrążenie biegu na 800 metrów… Jednym z najsłynniejszych zdjęć z tego biegu były stopy Gallena Ruppa po biegu ukończonym na szóstym miejscu
Poziom amerykańskiej lekkiej atletyki jest niebotyczny. Wyniki uzyskane w przeddzień Igrzysk Olimpijskich w Tokio każą przypuszczać, że niedługo, w Japonii będziemy świadkami wielu emocjonujących chwil.Pełne wyniki zawodów