Redakcja Bieganie.pl
Już eliminacje i biegi półfinałowe wskazywały, że w finale czeka nas prawdziwy spektakl. Gatlin prężył muskuły dzięki świetnym wynikom (9.77 w półfinale!), zaś Bolt udowodnił, że jest w formie zwyciężając w swoim półfinale mimo potknięcia tuż po starcie!
W finale obaj stoczyli pasjonujący pojedynek. Lepiej zaczął Gatlin, to jednak Bolt cieszył się na mecie ze zwycięstwa. Dzięki świetnym warunkom fizycznym Jamajczyk rozpędził się na dystansie i w końcowej fazie biegu wyprzedził Gatlina. Bolt zwyciężył po raz kolejny i udowodnił, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. W Pekinie uzyskał czas 9.79, 0.01 s lepszy od Gatlina. Brąz ex aequo zdobyli Amerykanin Trayvon Bromell i Kanadyjczyk Andre De Grasse.
Kszczot powalczy o medal
Niesamowite emocje towarzyszyły także biegom półfinałowym na 800 m metrów z udziałem naszych reprezentantów – Adamem Kszczotem i Marcinem Lewandowskim.
Kszczot swój bieg rozegrał w nietypowy dla siebie sposób. Zazwyczaj podopieczny Zbigniewa Króla rozpoczyna bieg na końcu stawki i pokonuje swoich rywali finiszem. W niedzielnym półfinale zdecydował się na prowadzenie już od startu. Odważna i ryzykowna taktyka opłaciła się. Polak, mimo groźnego ataku rywali na ostatniej prostej, zwyciężył i zapewnił sobie start w finale!
Mistrz Europy uzyskał wynik 1:44.97. Tuż za nim na metę przybiegli Alfred Kipketer (1:44.99), Mohammed Aman (1:45.01) i Pierre-Ambrise Bosse (1:45:02). Różnica między pierwszym a czwartym zawodnikiem wyniosła więc zaledwie 0.05 s.
Podobną taktykę jak Kszczot przyjął David Rudisha. Rekordzista świata od startu do mety kontrolował wydarzenia na bieżni i pewnie zwyciężył wyprzedzając na mecie jednego z głównych rywali w walce o złoto – Nijela Amosa, który nie zdołał zakwalifikować się nawet do finału.
Niestety los Amosa podzielił także Marcin Lewandowski. Polakowi nie uda się więc po raz czwarty z rzędu wystąpić w finale mistrzostw świata. W trzecim półfinale, mimo ambitnej postawy (na 100 m do mety był jeszcze drugi) zajął czwarte miejsce z wynikiem 1:45.34. Lewandowski przegrał z liderem list światowych – Amelem Tuką, Kenijczykiem Fergusonem Rotichem i Marokańczykiem Naderem Belhanbelem – ostatnim zawodnikiem, który awansował do finału dzięki czasowi.
Kilkadziesiąt minut po zakończeniu biegów na 800 m zdyskwalifikowano Mohammeda Amana. Etiopczyk obok Amosa i Lewandowskiego będą więc wielkimi nieobecnymi biegu finałowego.
1500 m kobiet
W innych niedzielnych półfinałach – 1500 m kobiet – także cieszyliśmy się z jednego awansu. Z trójki naszych reprezentantek, które wystąpiły w tej konkurencji, Angeliki Cichockiej, Sofii Ennaoui i Renaty Pliś, kwalifikację do finału wywalczyła jedynie Cichocka. Halowa Wicemistrzyni Świata zajęła w drugim biegu siódme miejsce i awansowała dzięki czasowi (4:09.19).
– Jestem chyba najszczęśliwszą osobą w Pekinie w tym momencie – mówi Cichocka. – Spełniają się moje marzenia. Znów można powiedzieć, że ze szwajcarską precyzją wyliczyłam ile rywalem może być przede mną, żebym awansowała dalej (śmiech). Pierwszy raz jestem na tak wielkiej i ważnej imprezie. Chcę czerpać z niej pełnymi garściami. Wiem, że jestem dobrze przygotowana i stać mnie na pobicie rekordu życiowego. Na co to starczy w finale? Trudno powiedzieć. Walka o medale będzie niezwykle trudna. Będę, bez względu na to co wydarzy się w finale biegu na 1500 metrów, startowała tutaj także na 800 metrów. W sumie sama nie wiem, czemu jeszcze nie zeszłam poniżej dwóch minut na tym dystansie. Tam też tanio skóry nie sprzedam. Rozpiera mnie radość. Teraz moje nogi muszą odpocząć i chcę się dobrze wyspać. Ale atmosfera na tym stadionie świetnie niesie. Mam nadzieje, że będę miała jeszcze kolejne powody do radości w Pekinie.
Pliś i Ennoui niestety odpadły. Szkoda szczególnie Sofii, która przez większość czasu pierwszego półfinału utrzymywała się na prowadzeniu. Młoda Polka zajęła w swojej serii szóstą pozycję, zaledwie 0.06 s za piątą Shannon Rowbury, która jako ostatnia uzyskała automatyczną kwalifikację.
– Strasznie szkoda tej szansy, bo milimetrów mi zabrakło do awansu do finału – powiedziała Sofia. – We trzy wbiegłyśmy na metę niemal równocześnie, ale ja ostatnia. Szóste miejsce w półfinale mnie nie zadowala. Bieg był wolny. Zaatakowałam chyba troszeczkę za późno. Chciałam wyprzedzić rywalki trochę wcześniej, ale nie było miejsca. Zostałam zablokowana. Czuję ogromny niedosyt. Mam siłę, żeby dalej biegać. Wcale nie czuję się zmęczona po dwóch wyścigach tutaj. Mam minimum na 800 metrów, więc chyba wystartuje na tym dystansie. Może tam uda się awansować do wymarzonego finału? Tak łatwo nie odpuszczam.
– Wczoraj wydawało mi się, że jestem świetnie przygotowana do tych mistrzostw – powiedziała Pliś. – Dzisiaj wyszło, że w eliminacjach chyba za szybko pobiegłam. Czułam zmęczenie w nogach. Nie mogłam utrzymać się za finiszującymi rywalkami. Gdy podkręciły tempo straciłam kontakt i już było bardzo ciężko.
W finale zobaczymy wszystkie faworytki tego dystansu na czele z świeżo upieczoną rekordzistką świata – Genzebe Dibabą.
Osiągnięty przez Polaka rezultat był czwartym czasem półfinałów. Dzięki niemu Dobek wystartuje w finale z trzeciego toru. Co ciekawe w decydującym biegu obok Polaka i dwóch faworyzowanych Amerykanów pobiegną także dwaj Kenijczycy, którzy mogą się włączyć nawet do walki o medale.