Redakcja Bieganie.pl
Danuta Urbanik to srebrna medalistka juniorskiego biegu przełajowych Mistrzostw Europy w Toro. Angelika Cichocka dobiegła do mety siedemnasta, jako druga Polka. Czy urodziwe dziewczyny zostaną następczyniami najlepszych obecnie polskich biegaczek na średnich dystansach: Lidii Chojeckiej, Anny Jakubczak i Wioletty Janowskiej? Bieganie.pl pyta młode zawodniczki o wrażenia z Mistrzostw Europy oraz o plany na przyszłość.
Aleksandra Szmigiel: Danka, jako pierwsza w
historii polska juniorka zdobyłaś medal ME w
przełajach. Jak tego dokonałaś? Zauważyliśmy,
że mądrze taktycznie rozegrałaś bieg. Opowiedz, jak
przebiegał cały wyścig, a szczególnie moment finiszu?
Danuta Urbanik: Bardzo się cieszę z medalu! Sam bieg nie był
dla mnie wyjątkowo ciężki. Od początku lekko mi się
biegło. Wiedziałam o tym, że nie mogę zacząć szybko, bo mogłoby
mi zabraknąć sił na ostatnim okrążeniu, więc biegłam
luźno. Po pierwszym okrążeniu byłam 22, później przesunęłam
się na 16 pozycję, a na trzecim okrążeniu plasowałam się już na
miejscu 11 i nadal biegło mi się bardzo dobrze, wiec trochę
przyspieszyłam. Na 300m przed metą trener Marian Nowakowski
krzyknął mi, że walczę o medal i mam 20 metrów straty do
trzeciej zawodniczki, wtedy zaczęłam finiszować. Biegłam już
na maksimum swoich możliwości, jakby to było ostatnie 100 metrów
wyścigu. Udało mi się wyprzedzić rywalki i bieg zakończyłam na
drugiej pozycji.
Jak wspominasz moment
dekoracji?
Moment dekoracji był
bardzo miły, ale nie czułam jeszcze tego zadowolenia, co teraz, bo
nadal byłam w szoku, że zdobyłam medal. Nie mogłam w to uwierzyć,
gdyż wcale nie liczyłam na taki sukces.
Jesteś bardzo młoda i zaczynasz odnosić pierwsze sukcesy. Nie boisz się,
że przysłowiowa „woda sodowa” uderzy ci do głowy?
Nie boje się, ponieważ
znam siebie. Mnie te sukcesy zachęcają do jeszcze
większej pracy, gdyż wiem, że nie idzie ona na marne. Z każdym
sezonem poprawiam swoje rekordy życiowe i staje się coraz lepsza w
tym co robię.
Pobiłaś już dwa
rekordy Polski, jeden z nich na 1000m na hali ustanowiony przez
Lidię Chojecką. Czy
masz ambicję, aby dojść do takiego poziomu jak ona?
Hmm… Jeśli chodzi o
ambicje, to mam je naprawdę duże, bo chcę się wciąż rozwijać
i osiągnąć mój największy cel, jakim jest udział w
Igrzyskach Olimpijskich i zdobycie w nich medalu. A czy to są to
takie ambicje, aby być jak Lidka Chojecka? Nie wiem.
Raczej nie kieruje się jej karierą. Po prostu na każdych zawodach
chce wypaść jak najlepiej, walcząc z całych sił.
Jak zaczęła się
twoja przygoda z trenowaniem?
Moja przygoda z biegami zaczęła się w III klasie gimnazjum. Miałam bardzo
fajnego nauczyciela od wychowania fizycznego, pana Józefa
Sokala, który zauważył, że mam talent do biegania i zapoznał
mnie z trenerem Barszczem. On zaś przekonał mnie
do treningu. Początkowo nie chciałam codziennie się męczyć, ale
później zaczęłam się w to wszystko wdrażać i spodobało
mi się bardzo.
Co daje ci największą
satysfakcję i radość w trenowaniu?
Największą radość
daje mi to, że praca, która wykonuję, daje efekty i osiągam
dzięki niej coraz większe sukcesy. Właśnie o to w tym sporcie
chodzi, aby się coraz bardziej rozwijać.
Który twój
sukces szczególnie zapadł ci w pamięci, a który ma
dla ciebie największe znaczenie?
Najlepiej pamiętam bieg na Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych w
Spale w 2006 roku, gdzie na 1000m pobiłam rekord Polski. A jeśli
chodzi o sukces, który ma dla mnie największe znaczenie, to
myślę, że na pewno jest nim zdobycie srebrnego medalu ME w Toro.
Większość
sportowców ma swoje cele i marzenia. Jakie są twoje?
Moim marzeniem jest udział w Igrzyskach Olimpijskich i
zdobycie medalu olimpijskiego. Jeśli
chodzi o moje cele, to chcę się
stawać coraz lepszą biegaczką, osiągającą coraz lepsze wyniki, a
także zdobywającą medale na najważniejszych imprezach w sezonie.
Czy jest ktoś, komu
chciałabyś zadedykować zdobyte srebro Mistrzostw Europy?
Takich osób jest
wiele. Przede wszystkim chciałabym zadedykować ten medal
mojemu trenerowi Mirosławowi Barszczowi, bo to on jest współtwórca
tego sukcesu. Dedykuję go także mojej rodzinie i przyjaciołom,
którzy zawsze wierzą w moje możliwości i dopingują mnie, co dodaje mi sił podczas zawodów.
Rozmowa z Angeliką Cichocką.
Aleksandra Szmigiel: Angeliko, gratuluje
sukcesu! Czy 17 miejsce indywidualnie i 4 w drużynie są dla ciebie
satysfakcjonujące?
Angelika Cichocka: Pozostaje pewien
niedosyt, bo jak wiadomo czwarte miejsce to tuż za podium. Miałyśmy dużą
szansę na zdobycie medalu drużynowo, ale nie spodziewałam się tego, że
będę w pierwszej 20 najlepszych juniorek w Europie! Specjalizuje
się w biegach średnich, a na ME biegłyśmy na dystansie 4200m. Jest to więc
dla mnie ogromne zaskoczenie, że znalazłam wysoko, wśród
tak doskonałych biegaczek.
Jak oceniasz trasę i
przebieg całego wyścigu? Miałaś jakieś ciężkie momenty podczas
biegu?
Miałam jeden ciężki
moment po przebiegnięciu ok. 3.5 km, bo mimo słonecznej
pogody wiał silny wiatr i oprócz tego przeszkody dawały się
we znaki. Wtedy przypomniały mi się słowa trenera kadry, Jacka Kostrzewy, który
powiedział, że „skoro ja już nie mogę – to nikt nie może” i
to mnie zmobilizowało do dalszej walki
Czy bardziej
stresujesz się na imprezie o tak poważnej randze czy na Mistrzostwach Polski? Jak
działa na ciebie stres – mobilizująco czy deprymująco?
Ja zawsze się stresuje
przed startem, a zwłaszcza na tak poważnej imprezie, ale myślę że
to mnie mobilizuje i w pewien sposób dodaje skrzydeł.
Za tobą bardzo udany
sezon – dwa starty na ME, 3 medale MP… Jeśli miałabyś wybrać, to
które twoje dotychczasowe osiągnięcie jest dla ciebie
najważniejsze??
Każdy sukces sprawia mi
ogromną radość i daje motywację, ale myślę że największym
osiągnięciem w tym roku jest dla mnie IV miejsce w klasyfikacji
drużynowej ME.