Redakcja Bieganie.pl
Król kanionów, największy z największych, najbardziej znany i podziwiany Wielki Kanion Kolorado w stanie Arizona otworzył przed nami swoje biegowe szlaki. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce na wysokości 2500 m n.p.m. było zaledwie 13 stopni i jak na tę porę roku to wręcz anomalia. Pogoda okazała się łaskawa, zatem rozpoczęliśmy przyjemny zbieg w stronę rzeki. Biorąc pod uwagę możliwości większości grupy mieliśmy zbiec 7,5 km i potem wspiąć się tyle samo z powrotem. Wijąca się ścieżka odsłaniała coraz to wspanialsze widoki, majestatyczne skały wisiały nad głowami, udzielająca się wszystkim euforia pchała nas w dół. Z lekkością pokonywaliśmy kolejne kilometry aż znaleźliśmy się na wysokości 1900 m n.p.m. Robiło się coraz cieplej, wręcz gorąco i po licznych pamiątkowych zdjęciach grupa zaczęła zawracać, bo czekała ich mozolna wspinaczka. Najmocniejszy członek ekipy oddalił się jednak, wiec wspólnie z dwoma mocnymi kompanami wyruszyliśmy w pościg. Kilometry mijały (już znacznie więcej niż 7,5 w dół) a po naszym biegaczu nie było ani śladu. Napotkani turyści twierdzili że szybko biegł w dół… Na liczniku było już 10 km i 1430 m.n.p.m. Zatem w drodze powrotnej czekała nas taka wspinaczka na Rysy, w piekarniku. Musieliśmy wracać, licząc że lider zawróci. Tak też się stało, choć wszyscy najedli się nieco strachu a Kanion ukazał swe dzikie oblicze. Podczas końcowej wspinaczki znów uśmiechnęła się do nas pogoda i spadł orzeźwiający deszcz, który ukoił rozgrzane ciała.