23 września 2011 Redakcja Bieganie.pl Sport

Rekordowy Maraton w Berlinie


Maraton w Berlinie będzie rekordowy nie tylko ze względu na frekwencję (ponad 40 tys uczestników, 40 tys wyczynowców, jak by to powiedział pewien urzędnik miejski z Białołęki 🙂 ) ale i stawkę na starcie. Bardzo rzadko w dotychczasowej historii światowego maratonu zdarzało się aby aktualni Rekordziści Świata, zarówno u Pań jak i u Panów biegli w tym samym biegu. Tak stanie się w tym roku w Berlinie. Wystartują zarówno Paula Radcliffe (2:15:25) jak i Haile Gebrselassie (2:03:59).

Dla obojga będzie to trudny sprawdzian. Haile, nigdy nie biegał dobrze będą naciskanym przez mocną konkurencję. Organizatorzy nie mówią wiele o innych konkurentach poza jednym – Patrick Makau – najlepszy czas w maratonie w 2010 roku (2:04:48), w tym roku trzeci w Londynie (2:05:45) ale zupełnie nie wiadomo co robił od kwietnia (pewnie trenował).

Tymczasem Haile w tym roku maratonu jeszcze nie biegał. Wiosną pobiegł półmaraton w Wiedniu (goniąc Henryka Szosta startującego na dystansie maratonu – tutaj relacja z tamtej imprezy), a potem dwa razy na dystansie 10 km, ostatni raz 4 września w Norwegii gdzie wygrał z czasem 28:39 z ponad 40 sekundową przewagą nad kolejnym zawodnikiem.

irina paula 1

Wśród Pan zapowiada się ciekawy pojedynek Radcliffe – Mikitenko.

Długo wyczekiwana chwila prawdy dla Pauli Radcliffe

To powinien być wyścig jak ze snu – rekordzistka świata w końcu biegnie w maratonie powszechnie uznanym za najszybszy na świecie. Ale od ostatniego występu Pauli na tym dystansie minęły dwa lata, kiedy to ukończyła maraton nowojorski na czwartym miejscu. Jak powiedziała w czwartek na konferencji o tamtym występie: „To bolało.”

Swój jedyny bieg od tamtej pory sama opisuje jako “małą katastrofę”. Był to wyścig na 10km w Londynie w maju tego roku, który ukończyła na słabej jak na siebie trzeciej pozycji,  z czasem 33:17, czyli na poziomie kolejnych międzyczasów co 10km podczas swojego rekordowego występu w maratonie londyńskim w 2003 roku, kiedy to pobiegła 2:15:25.

Fakt, że IAAF zasugerował przed kilkoma dniami, że jej rekord powinien być odtąd uznawany jedynie za „najlepszy wynik na świecie”, jako że pobity został przy udziale pacemakera-mężczyzny, nie wprawił ją w dobry nastrój, choć wciąż jest rekordzistką świata z wynikiem 2:17:52 z Londynu z 2005 roku. Zważywszy jednak, iż najbardziej utytułowana zawodniczka w historii ma za sobą również dwie dotkliwe porażki podczas igrzysk olimpijskich oraz że potrzebuje uzyskać wynik w granicach 2:20 (by otrzymać kwalifikację olimpijską oraz by dać jej mocny bodziec do walki o mistrzostwo na igrzyskach), to nie ma wątpliwości, że niedzielny maraton będzie prawdziwą, długą chwilą prawdy dla 37-letniej Brytyjki.

Radcliffe przywołała kontuzję oraz niezdiagnozowany problem z tarczycą (problemy te wystąpiły po narodzinach synka Raphaela) jako przyczyny jej kiepskiego startu na 10km w maju oraz przyznała, że trenowała by w Berlinie pobiec 2:20. Na dowód wyjątkowości trasy, która zaowocowała sześcioma rekordami świata w ciągu dwunastu lat, wystarczy przywołać bieg Tegli Loroupe z 1999 roku, kiedy to dwuminutową stratę na 30. kilometrze odrobiła z nawiązką, ku własnemu zdumieniu, i na mecie pobiła własny rekord świata o 7 sekund.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej zarówno Radcliffe jak i dyrektor wyścigu Mark Milde wymienili komplementy oznajmując, że na wzajemnej liście życzeń umieścili się na pierwszym miejscu. Jako że Radcliffe podczas studiów spędziła nieco czasu na wyjeździe w Niemczech i zna język lepiej niż dobrze, zdobyła serca miejscowych odpowiadając w ich własnym języku na pytania zadawane podczas spotkania z dziennikarzami.

Zwycięstwo w niedzielę bardzo by się zawodniczce przydało. „Oglądałam zawody w telewizji i biegałam trochę po Berlinie w przeszłości, tak więc nie mogę się doczekać zawodów”, powiedziała.

Pomijając kwestię pacemakerów, główną rywalką Radcliffe niedzielnego ranka będzie urodzona w Kazachstanie Niemka Irina Mikitenko, która w 2008 roku wygrała zarówno Londyn jak i Berlin, po czym powtórzyła sukces w Londynie w następnym roku. Kontuzja wykluczyła ją z maratonu londyńskiego w roku kolejnym ale powróciła w 2011 by ukończyć go w czasie 2:24:24. Stawka zawodniczek w tym biegu była niezwykle mocna i wystarczyło to zaledwie na siódme miejsce.

Jednakże, podobnie jak Radcliffe, Irina twierdzi, że na treningach idzie jej świetnie oraz wskazuje rok starszą Brytyjkę jako źródło inspiracji. „Widząc jak Paula rozwinęła się i przeszła z bieżni do maratonu, zapragnęłam tego samego, biegałyśmy przecież kiedyś razem w zawodach na stadionie.”

„Cieszę się na niedzielne zawody ponieważ zawsze chciałam zmierzyć się z Paulą w maratonie. Jej udział nada innego klimatu całej imprezie.”

Inne rywalki to również Rosjanki – Lidia Grigoriewa, która zwyciężyła w ciągu ostatnich 5 lat w Bostonie i Los Angeles, oraz Tatiana Petrova, która również wygrywała w Los Angeles, przed dwoma laty.

Mikitenko zabrała głos w dyskusji na temat wątpliwości odnośnie rekordów świata Pań: „Kiedy o tym usłyszałam, uznałam to za żart. Jak można coś osiągnąć i być pozbawionym tego kilka lat później?”

Radcliffe oznajmiła, iż kiedy biegła razem z mężczyznami w Londynie w 2003 roku, obiecała sobie, że będzie biegła obok nich, nawet rywalizując z Panami, a nie za nimi. „Szczerze nie uważam by bieganie z mężczyznami cokolwiek zmieniało. I tak pobiegłabym wtedy 2:15.”

„To wszystko nie ma dla mnie znaczenia. Przyjeżdża się na zawody i nie wie się tak naprawdę jak będzie, ale trzeba sobie z tym po prostu poradzić.” W zapowiedzi niedzielnego biegu Radcliffe jest więc nastawiona bardzo pozytywnie.

Komentarz:
Jak wspomniano powyżej, IAAF wprowadził ostatnio przepisy zmieniające zasady uznawania wyników w zawodach kobiet za rekordy świata. Wyniki uzyskane w zawodach, w których Panie biegną razem z mężczyznami – razem startują lub korzystają z pomocy pacemakerów-mężczyzn, nie będą uznawane za rekordy świata. Decyzję tę skrytykowała między innymi organizacja World Marathon Majors, odpowiedzialna za 5 największych maratonów na świecie. Przeciwnicy nowych przepisów wyliczają argumenty przeciw, debata pewnie szybko nie ucichnie. Sprawa ma jednak szczególny wymiar przez fakt, iż nowo ustanowione prawo działa wstecz, tzn. wymazuje z tabel te rekordy, które zostały pobite wbrew przepisom wprowadzonym teraz. Oznacza to na przykład, że fenomenalny rekord świata  w maratonie Pauli Radcliffe 2:15 przestaje obowiązywać – na szczęście Paula pozostaje rekordzistką świata, jako że pierwszy akceptowalny wynik w historii – 2:17 – należy również do niej. Mniej szczęścia miała rekordzistka Ameryki Deena Kastor, której odebrano rekord 2:19:36. „Nowy rekord” to wynik Joan Benoit Samuelson z 2:24:52 z 1984 (!) roku z IO w Los Angeles. Deena tak skomentowała sytuację: „Nie miałabym nic przeciwko temu gdyby ktoś ten rekord pobił ponieważ to cenne widzieć jak dyscyplina się rozwija. Ale być pozbawionym rekordu? To jak cios w plecy. Trudno uwierzyć, że ktoś może ci odebrać rekord w sytuacji, gdy nie było żadnego dopingu, żadnego skandalu, trudno w to uwierzyć.”

Start maratonu 9:00, transmisja LIVE w Eurosporcie od 8:45

Możliwość komentowania została wyłączona.