Redakcja Bieganie.pl
To był bieg na rekord świata. Pierwsze 400 metrów w 49.6 sek. 600 metrów w czasie 1.14.4 sek i samotna walka z dystansem. Wczoraj, w belgijskim Heusden Solder, 22-letni Kenijczyk David Rudisha zameldował się na mecie najszybszego od lat biegu na 800 metrów z rezultatem 1.41.51.
Przed młodym Afrykaninem na listach wszechczasów jest jedynie Wilson Kipketer (1.41.11), który w 1997 roku w Kolonii bił rekord świata na dystansie dwóch okrążeń. Za nim wszyscy inni… z Sebastianem Coe, Joaquimem Cruzem i Jurijem Borzakowskim na czele.
Wygląda na to, że Rudishy już dziś nie brakuje niczego, by zostać następcą legendarnego Wilsona. Jest piekielnie szybki, co pokazał już w lutym tego roku podczas zawodów w Sydney, na których dystans 400 metrów pokonał w 45,5 sekundy. Może to zasługa genów przekazanych przez ojca Daniela, członka srebrnej sztafety 4X400 metrów podczas IO w Rzymie (1964). David umie też walczyć do końca, co udowodnił podczas czerwcowego mityngu w Oslo, kiedy na ostatnich metrach odpierał atak Abubakera Kakiego Khamisa (nota bene jedynego, którego od Rudishy nie dzieli w tym sezonie przepaść).
Już przed startem w Heusden Solder w wywiadzie dla belgijskich mediów Rudisha przyznał, że zamierza złamać 1.42., choć nie nastawia się na bicie rekordu świata. W ostatnim miesiącu "ładował akumulatory" W Kenii, a do Belgii przyjechał zaledwie dzień po występie na mityngu Diamentowej Ligi w Lozannie, gdzie w stosunkowo wolnym biegu "wykręcił" 1.43.25 sek.
W Heusden miał dużo słabszych rywali, za to dwóch kolegów do pomocy, którzy prowadzili mu odpowiednio 400 i 550 metrów. Na ostatniej prostej wyglądało, jakby Rudisha chciał zahipnotyzować zegar i nieco się usztywnił, choć nie stracił nic ze sprężystości kroku.
Porównując ten bieg z rekordowym biegiem Kipketera sprzed 13 lat, można znaleźć wiele podobieństw. Mityng nienajwyższej rangi. Prowadzenie pacemakera do 550 metrów. Potem solowy finisz. Wydaje się, że łatwiej byłoby ścigać się z kimś na ostatniej prostej. Rudisha po przekroczeniu linii mety przyznał jednak, że właśnie w biegach, w których nie czuć presji rywali na plecach, paradoksalnie łatwiej o podjęcie ryzyka i rekordowe wyniki.
Gdzie więc tkwią rezerwy? Międzyczasy sobotniego biegu Rudishy na 400 i 600 m były około pół sekundy wolniejsze od międzyczasów Kipketera z Kolonii. Na zdrowy rozum – jeśliby miał lepszego "zająca" i prowadzenie o sekundę szybsze – to może pobiłby rekord świata z zapasem? Sam zainteresowany myśli jednak inaczej. "Powinienem popracować nad ostatnimi 50 metrami biegu. To tutaj mam jeszcze rezerwy. Wracam niedługo do Kenii, czekają na mnie Mistrzostwa Afryki" – podsumowuje swój występ i plany startowe młody Kenijczyk. Warto wspomnieć, że Rudisha pochodzi z plemienia Masajów, a jego rodzinną miejscowością jest Kilgoris położone wysoko nad poziomem morza w prowincji Rift Valley.
Trenerzy i średniodystansowcy często twierdzą, że to ostatnie 200 metrów na dystansie dwóch kółek decyduje o rekordzie. W szybkich biegach mało kto na ostatniej prostej przyspiesza, choć niekiedy wydaje się, że jest inaczej – weźmy na przykład piorunującą końcówkę Pawła Czapiewskiego. Sukcesy medalowe na wielkich imprezach osiągali w historii zawodnicy, którzy potrafili ostatni wiraż i prostą pokonać w równym tempie, co na tle słabnących rywali wyglądało jak sprinterski zryw.
W przypadku Rudishy, ostatnie 200 metrów z Hesusden, zamknęło się w 27 sekundach. Jeśli uda mu się poprawić końcówkę dystansu i pobiec ostatnią prostą w granicach 13 sekund, będziemy mieć nowego rekordzistę świata.