18 marca 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Półmaraton w Nowym Jorku a.d. 2012


nyrr200 3
Nowojorskie zawody to prawdopodobnie najmocniej obsadzony półmaraton na świecie. W tym roku był to również doskonały sprawdzian dla maratończyków przed letnimi Igrzyskami w Londynie.

Organizatorzy sprowadzili do Nowego Jorku kilkoro świetnych zawodników i zawodniczek. Wśród mężczyzn faworytami byli Kenijczyk Peter Kirui (życiówka 59:40, 6. miejsce w Daegu na 10000m), Etiopczycy Feyisa Lelisa (życiówka 59:22 ze stycznia 2012) oraz Deriba Merga (59:15, zwycięzca maratonu w Bostonie w 2009), dalej Brazylijczyk Marilson Gomes dos Santos (59:33, dwukrotny triumfator maratonu nowojorskiego) oraz Amerykanie Meb Keflezighi i Dathan Ritzenheim. Warto również wspomnieć, że w tym roku w Nowym Jorku swój debiut w półmaratonie biegli Brytyjczyk Chris Thompson i Ben St. Lawrence (Australia).

elevationprofile
Profil wysokościowy trasy (w stopach)- pierwsza połówka wiodła uliczkami Central Parku

Dość szybko uformowała się dwuosobowa czołówka – Kirui i Merga. Ci dwaj zawodnicy długo biegli razem. Obserwując bieg można było dojść do wniosku, że Kenijczyk jest silniejszy, to on nadawał tempo, od czasu do czasu „próbował” Etiopczyka przyspieszając. Za nimi biegł inny Etiopczyk, Lelisa, z kilkudziesięciosekundową stratą. Z przodu Kirui pokazywał Merdze, by ten zmienił go na prowadzeniu, jednakże Etiopczyk konsekwentnie trzymał się za plecami Kenijczyka. Tempo było dobre, były nawet szanse na poprawienie rekordu trasy Haile Gebrselassie, którego w ostateczności nie udało się poprawić. Losy biegu rozstrzygnęły się na ostatnich 500m, Kenijczyk przypuścił zdecydowany atak i natychmiast zbudował kilkusekundową przewagę nad rywalem. Kirui linię mety pokonał w czasie 59:39, Merga w 59:48, Lilesa z minutową stratą. Za czołową trójką, chwilę później, na metę wpadła cała grupa zawodników, w niewielkich odstępach. Pierwszy Europejczyk, Chris Thompson, uplasował się na 7. miejscu z czasem 1:01:23, o 2 sekundy wyprzedzając swojego rodaka Scotta Overalla. Zawiedli Amerykanie – Keflezighi był trzynasty, Ritzenheim piętnasty.

W rywalizacji Pań najwięcej szans dawano: Amerykankom Karze Goucher i Desi Davili (życiówki 1:06:57 i 1:10:34), Kenijce Caroline Rotich (1:08:52), Etiopce Firehiwot Dado (1:09:26) oraz Nowozelandce Kim Smith (1:07:11). My najmocniej trzymaliśmy kciuki za Karolinę Jarzyńską.

Bieg kobiet przypominał rywalizację mężczyzn. Na czele biegły dwie zawodniczki, między którymi miała rozegrać się walka o zwycięstwo – Kim Smith i Firehiwot Dado. Kilkadziesiąt sekund za nimi biegła Kara Goucher. Etiopka zaatakowała na 700m do mety i pomimo, że Smith próbowała ze wszystkich sił dotrzymać kroku rywalce, nadawanie tempa przez dużą część wyścigu okupiła utratą pierwszego miejsca. Dado wbiegła pierwsza na metę z czasem 1:08:34 (nowy rekord trasy), druga Smith – 1:08:42, trzecia Goucher 1:09:10. Karolina Jarzyńska była piętnasta z czasem 1:11:56.

Zgodnie z regułami PZLA, Karolina musiała osiągnąć wynik poniżej 1:12 (dla osób, które osiągnęły minimum PZLA w maratonie w pierwszej połowie 2011 roku) aby zakwalifikować się na Igrzyska w Londynie.

Rozmawialiśmy przez chwilę z trenerem Karoliny Zbigniewem Nadolskim który był świeżo po rozmowie z Karoliną.

Zbigniew Nadolski: Karolina świeżo zjechała z gór, ten wynik jest zrobiony z dużej pracy wytrzymałościowej, praktycznie bez odpoczynku. Nie miała jeszcze czasu na żadną pracę nad szybkością, teraz się dopiero do tego zabierzemy, pobiegnie pewnie kilka krótkich startów. W Nowym Jorku pierwsza część trasy była trudna, góra dół, całe szczęście, że ze zdrowiem wszystko ok, Achilles nie dokucza. Za dwa tygodnie Karolina startuje w półmaratonie w Berlinie. Myślę, że tam będzie wynik wyraźnie lepszy.

Możliwość komentowania została wyłączona.