Redakcja Bieganie.pl
Wszyscy liczą na szybkie tempo, bo wówczas nie ma miejsca na przypadek.
„Jeżeli chodzi o tempo w eliminacjach, to było spokojne. Chciałem od początku kontrolować bieg i awansować małym nakładem sił. Myślę, że w 90 procentach mogę być zadowolony. Nie wiedziałem na co stać moich przeciwników i trochę ryzykowałem, ustawiając się na końcu stawki. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło” – powiedział Parszczyński, który uzyskał wynik 8.35,05.
Zapewnił, że kwalifikacje nie kosztowały go zbyt wiele i zachował zapas sił na decydujący bieg. „Nie jest sztuką zrobić znakomity rezultat w eliminacjach. Tu chodzi jednak o to, by zdobyć medal, a nie by błysnąć w przedbiegach” – zaznaczył.
Parszczyński naukę przeszedł już w zeszłym roku w mistrzostwach świata w Daegu, kiedy pojechał do Korei z wielkimi ambicjami, a rzeczywistość zweryfikowała jego plany.
„Tuż przed imprezą poprawiłem rekord życiowy i myślałem, że jestem w bardzo dobrej formie. Tam nie wyszło. W tym sezonie nie miałem tak szybkich biegów, ale jestem na nie przygotowany. Dlatego po cichu liczę na to, że w finale ktoś poprowadzi. Z drugiej strony nie wydaje mi się, by któryś z zawodników się na to odważył. Ja sam też nie zaryzykuję. Będę raczej czekał na to, co zrobią przeciwnicy” – zapowiedział.
Zawodnik Podlasia Białystok nie w każdym sezonie decyduje się na rywalizację na 3000 m z przeszkodami.
„Prawdopodobnie w przyszłym roku też zrobię przerwę. Po pierwsze po to, by dać odpocząć kręgosłupowi, a po drugie chcę poprawić się na płaskich dystansach. To równie ważne, jeśli chce się odnieść sukces na przeszkodach” – ocenił.
Przed finałem nie będzie zbyt dużo robił. Na czwartek ma zaplanowane jedynie rozbieganie, ale bez żadnych prędkości.
Łatwiej w środowych kwalifikacjach miał Oślizło. Lekkoatleta AZS AWF Katowice przebiegł dystans w 8.29,46, ale rywalizował w drugiej serii i wiedział w jakim tempie musi być bieg, by awansować do finału, chociażby z czasem.
„Na ostatnim kilometrze bardzo dobrze się czułem i troszeczkę mocniej poszedłem, wystarczyło to na czwarte miejsce i pewną kwalifikację. Bardzo się cieszę, bo to moja pierwsza seniorska impreza. Teraz trzeba odpocząć i zregenerować siły. Czuję się dobrze, dlatego mam zamiar powalczyć w finale” – powiedział.
Oślizło wybrał ten dystans, bo uważa, że właśnie na nim jest jeszcze stosunkowo łatwo się przebić. Choć w przyszłości widzi się w maratonie.
„Nie wykluczam tego w przyszłości. Kocham biegać, więc czym dłużej tym lepiej dla mnie” – przyznał.
Oślizło uważa, że decydujący na 3000 m z przeszkodami jest drugi kilometr oraz ostatnie metry.
„Drugi kilometr jest zazwyczaj najwolniejszy i to jest właśnie decydujący moment, jeżeli chce się zrobić dobry wynik. Trzeba wytrzymać, bo nawet się tego nie czuje, że tempo zwalnia troszkę. Później jeszcze ostatnie 400 m jest najważniejsze, bo wtedy walczy się o medale. A my przyjechaliśmy na imprezę, gdzie chodzi o to, by stanąć na podium, a nie uzyskać jak najlepszy czas” – zaznaczył.
Na problemy z żołądkiem w czasie biegu eliminacyjnego narzekał Zalewski. „Muszę przeanalizować cały dzień, co zjadłem, kiedy i jak się czułem, by wyeliminować ten błąd” – podkreślił zawodnik UKS Barnim Goleniów, który uzyskał wynik 8.37,82.
„Nie był to może najlepszy bieg, ale dał finał, a to najważniejsze. Tam już wszystko może się wydarzyć i liczę na lepszy występ. Adrenalina na pewno będzie wysoka, ale mam nadzieję, że nie sparaliżuje” – powiedział.
Finał 3000 m z przeszkodami zaplanowano na piątek po południu.