Redakcja Bieganie.pl
Za trzy dni Adam Sułowski z Warszawy wystartuje w mistrzostwach świata na dystansie podwójnego Ironmana, na który składa się 7,6 km pływania, 360 km na rowerze oraz 84 km biegu. Zawody zostaną rozegrane w Poniewieżu na Litwie. „Marzę o złotym medalu. Trenuję 30- 40 godzin tygodniowo!” – zapowiada „Strąk Man”.
Gdy w 1991 roku Jerzy Górski zdobywał mistrzostwo świata w podwójnym Ironmanie (z fantastycznym czasem 24 godzin, 47 minut i 46 sekund), pięcioletni Sułowski rywalizował na to, kto szybciej pobiegnie po ulubioną zabawkę w przedszkolnej grupie „starszaków”.
24 lata później już jako magister zarządzania i weganin, zainspirowany wyczynem Górskiego postanowił poprawić jego niezwykły rezultat. W Bakovci w Słowenii wziął udział w Pucharze Świata Double Ironman. Zanim jednak tam dotarł, zorganizował sobie prawdopodobnie najbardziej ekstremalną przygodę rowerową w życiu. Na specjalnej przyczepce umieścił sakwy, namiot i kuchenkę. Z całym ekwipunkiem w ciągu miesiąca przejechał najpierw z Warszawy nad Solinę, a później Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Chorwację i Słowenię. Na wyprawie jadł przede wszystkim swoje jedzenie. Wspomagał się także płatkami owsianymi, ryżem, makaronem i owocami. W ostateczności ratował się puszkami, np. z fasolą, które kupował w lokalnych sklepach.
W ciągu 30 dni pokonał 2800 km na rowerze. Tam gdzie się dało – przebierał nogami, a tam gdzie napotkał wodę – pływał. Po dojechaniu do Bakovci przez tydzień odpoczywał, a następnie wystartował w morderczym wyścigu. Ostatecznie zajął piąte miejsce w klasyfikacji open i triumfował w kategorii wiekowej. Przy okazji poprawił rekord Polski, osiągając fenomenalny czas: 23 godzin i 53 minut. 360 km na rowerze przejechał ze średnią prędkością 31 km/h.
W tym samym roku Sułowski startował również w jeszcze trudniejszych zawodach triathlonowych, czyli UltraMan. W ciągu trzech dni musiał pokonać 10 km wpław, przejechać na rowerze 421 km i przebiec podwójny maraton. W zawodach UltraMan UCES w Hiszpanii, wspierany przez legendarnego Jerzego Górskiego, zajął czwarte miejsce.
Tym razem po doświadczeniach z poprzednich startów, do zawodów na Litwie przygotowuje się z dużo większą starannością. W ubiegłorocznym Pucharze Świata w podwójnym IM (gdzie zajął czwarte miejsce) po wyjściu z wody miał najlepszy czas ze wszystkich. Przepłynięcie 7,6 km zajęło mu 2 godziny i 6 minut.
Tak naprawdę nigdy wcześniej tak ostro nie harował. Od kilku miesięcy treningi wypełniają całe jego życie. Średnio tygodniowo trenuje 30-40 godzin. Uczestniczył również w dwumiesięcznym obozie sportowym na Gran Canarii, gdzie trenował pod okiem profesjonalnych trenerów.
Im bliżej startu w Poniewieżu, tym kilometraż jest coraz mniejszy.
– W środku tygodnia objętość wynosi co najmniej 3,6 godzin efektywnego treningu dziennie. Od czwartku obciążenia wzrastają niemal dwukrotnie. Pływam 6 km, plus 7-8 godzin jazdy na rowerze, czyli 250-280 km w zależności od terenu. W niedzielę trenuję dwa razy dziennie w czasie około 4,5 godzin. W te upalne dni, żeby zrobić porządny trening, zdarzało mi się wychodzić na drugą jednostkę po 22. Nie ma lekko – opowiada.
Sułowski wiele uwagi poświęca również kwestiom odżywiania, które mają ogromne znaczenie przy tak długotrwałym nieprzerwanym wysiłku (około 24 godzin). Od kilku lat jest na diecie wegańskiej.
– To bzdura, że tylko mięso daje kopa. Mnie energię dają na przykład rośliny strączkowe. Taki już ze mnie Strąk Man. Oczywiście trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo dodawanie strączków do każdego posiłku nie wyjdzie na dobre. To kwestia doboru odpowiednich produktów. Kiedy trenowałem do Ultramana białko to było 15-17% mojego jedzenia, węglowodanów więcej, bo 65%, a reszta to tłuszcze. Wbrew pozorom dieta wegańska jest wysoce kaloryczna. Po bardzo mocnym treningu wypijam dwulitrowego shake’a, między innymi z daktylami i bananami, który ma dwa tysiące kalorii. Siłę dają również warzywa, które w połączeniu z twardymi węglowodanami, jak kasza, strączki czy makaron, dają niesamowity efekt. To normalna, zbilansowana dieta zdrowego człowieka. Warzywa mają dużo białka, a mało kto o tym wie. Jem też spirulinę i chlorellę, czyli algi morskie, które zawierają 50% białka wysokiej jakości – wyjaśnia.
– Chcę zostać mistrzem świata. Oczywiście będę również szczęśliwy z miejsca na podium. Rywale będą jednak bardzo mocni: Arnaud Selukov, Robert Karaś, Michael Plahn, Richard Jung oraz Rait Ratasepp – mówi Sułowski. – Aby ich pokonać muszę skończyć zawody nie przekraczając 20 godzin. Startując w ubiegłym roku popełniłem sporo błędów, między innymi miałem ogromny problem z przyswajaniem posiłków i miałem problemy ze sprzętem. Teraz wierzę, że pod tym względem będzie o wiele lepiej. Wyścig o mistrzostwo świata w podwójnym Ironmanie u „Strąk Mana” trwa tak naprawdę od ośmiu lat. W 2011 roku ukończył swój pierwszy maraton.
– Nie lubiłem biegać, ale biegałem, bo trzeba było. Rok później zadebiutowałem na dystansie 1/2 Ironmana, czyli 1900 km pływania, 90 km na rowerze i 21 km biegu. Apetyt rósł w miarę startowania, więc na następny sezon wyznaczyłem sobie jeszcze ambitniejszy cel – pełny Ironman, choć to i tak była pestka w porównaniu z wyzwaniem, z którym się zmierzyłem, czyli UltraManem w Walii. W liście do organizatorów napisałem, że nie mam wielkiego doświadczenia jak inni, ale jeśli mnie zaproszą na imprezę, to „skopię parę tyłków”, bo mam zajawkę na triathlon, nigdy się nie poddaję i jestem weganinem. „You are welcome” – odpisali. – Startuję przede wszystkim dla siebie. Wiele osób przykleja mi łatkę promotora weganizmu i w sumie nie mam z tym problemu, ale też nie o to najbardziej chodzi. Pokochałem rywalizację i spełniam swoje marzenia. Jednym z nich jest zdobycie mistrzostwa świata.
Jerzy Górski się z tym zgadza:
– Adam może to osiągnąć, chociaż triathlon na tak długim dystansie jest bardzo nieprzewidywalny. Trzymajmy za niego kciuki! Będzie potrzebował naszego wsparcia.
Start zawodów w piątek (30 sierpnia) o godzinie 11. Relacja z zawodów będzie emitowana na żywo na profilu Adama – Strąkman – Ekstremalne Wyścigi i Wyprawy: www.facebook.com/ExtremeStrakMan/