Po maratonie w Łodzi – sprawa Walewskiego i problem mBanku
Musze sie z Państwem podzielić opisem tego co zaszło po Maratonie w Łodzi.
Jaki był ten maraton każdy wie. Ogromna rzesza ludzi zgodnie uważa go za największą
porażkę organizacyjną ostatnich lat choć ma też na pewno swoich zwolenników. Już po naszym tekście opisującym to do czego doszło w Łodzi rozmawiałem
z Dyrektorerm Maratonu Przemysławem Walewskim który uprzednio zabrał
głos na naszym forum, zarzucając nieprzeprowadzenie rozmowy z nim.
Następnego dnia na naszym forum zarejestrował się nowy użytkownik, który
anonimowo napisał tekst szydzący z Henryka Szosta, który z winy organizatorów, prowadząc wyścig pobiegł złą trasą.
Tym nowym użytkownikiem był właśnie Przemysław Walewski nie zdający
sobie widać sprawy z tego, że bieganie.pl to nie ONET i tutaj walczymy
z takim bezczelnym chamstwem do jakiego dochodzi na tamtym forum.
Zamiast przeprosić za błędy Dyrektor postanowił anonimowo zakpić z
zawodnika który zgodnie z logiką biegł za prowadzącym go quadem.
Zachowanie Pana Dyrektora, jednocześnie redaktora polskiej edycji magazynu RunnersWorld uważam za tak bezczelne, że wg mnie to jest
człowiek który utracił twarz w biegowym środowisku.
Apeluję – nie przenośmy do biegania tego co dzieje
się w polityce, że ludzie skompromitowani nadal świetnie się w niej
czują, że jednego dnia anonimowo kogoś opluwają w stylu, że Szost "potrzebuje przewodnika lub psa" a pod swoim nazwiskiem udają świętych:
"Myślałem, że przynajmniej środowisko biegaczy nie podda się wolnej amerykance, jak w innych środowiskach. Przynajmniej ja wyznaję taką zasadę. Ze sportowym pozdrowieniem
Przemek Walewski "
Takie dwulicowe postaci powinny być na zawsze pożegnane.
A teraz o samym biegu jeszcze słów kilka a właściwie jest to słów kilka do mBanku.
Na stronie maratonypolskie ukazał się bardzo dobry tekst Jacka Karczmitowicza pod tytułem " 6 lat pajacowania" obrazujący problem z Łódzkim Maratonem.
Wg mnie ma on stuprocentową rację zwłaszcza wtedy kiedy pisze o roli
mBanku. Po prostu nie można dobrze prowadzić jednocześnie dwóch
działalności – banku i organizacji mającej robić maraton. Wszystkie
wielkie biegi na świecie których patronami tytularnymi są banki są tak
naprawdę organizowane przez samych biegaczy, jak choćby ING New York
Marathon organizowany przez New York Road Runners Club. Jeśli
zarządzanie taką imprezą nie będzie oddzielone od działalności bankowej
to rok do roku ten bieg będzie przynosił wam więcej wstydu niż chluby.
Musicie się zdecydować, czy chcecie robić festyny czy biegi. Co innego
kiedy taki bieg organizuje Nike, któremu też wprawdzie zależy na
promocji własnej marki ale bezpośrednio zależy im na promowaniu
biegania bo w tym leży ich biznes.
Więc po przemyśleniu stwierdzam, że nie ma znaczenia, czy będzie to
maraton czy 10 km – tak długo, póki to Bank będzie jednocześnie głównym
sponsorem i organizatorem ta impreza nie ma prawa się udać. Nawet jeśli
przekażecie tzw organizację wykonawczą komuś – to i tak będzie was
ciągle kusiło aby pozarządzać z tylnego siedzenia.
To już druga tego typu wpadka w której bank sam angażuje się w
działania które nie stanowią jego "core" biznesu (pierwsza związana
była z zatrudnieniem Artura Osmana jako Dyrektora sportowego mBank
maraton teamu) i na tym traci.
Wy zajmujcie się bankowością a jeśli macie ochotę mieć imprezę, której
będziecie tytularnym patronem to przeznaczcie na to budżet ale się do
tego już nie wtrącajcie. Klub KB Arturówek namawiam do zgłoszenia się do mBanku z propozycją zorganizowania za rok całodziennej imprezy gdzie biegi będą momentami kulminacyjnymi.
Nie ma sensu tworzyć nowego wątku dyskusyjnego do mojego tekstu, więc podaje tylko linki do dyskusji o 6 mBank maratonie.
mBank Maraton po raz ostatni
Zagubiony Heniu
Pozdrawiam, Adam Klein