26 kwietnia 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Piotr Haczek: ” – Dla wszystkich muszą być równe warunki.”


Adam Klein: Dlaczego akurat w maratonie minima PZLA są mocniejsze niż te IAAFowskie?

IMG_9961.jpgPiotr Haczek: Trzeba spojrzeć na maraton i chód. Te dyscypliny rządzą się inną polityką IAAFu dotyczącą zgłoszeń. IAAF idzie w kierunku ograniczenia liczby zawodników na zawodach. W biegach sprinterskich wprowadzono preeliminacje, minima zostały podniesione, żeby zawodników nie było tak dużo. Tych biegów i tak jest dużo, na przykład na 800 m są przecież eliminacje, półfinały i finały. W maratonie i chodzie tych eliminacji w trakcie Igrzysk oczywiście nie ma. IAAF chce aby w tych konkurencjach także startowało proporcjonalnie dużo zawodników i dlatego to IAAF wprowadził w maratonie i chodzie minima niewspółmiernie słabsze niż w innych konkurencjach. Jednak PZLA chce traktować wszystkich zawodników równo. Bazujemy na miejscach w rankingu olimpijskim, patrząc wstecz na ranking olimpijski liczymy średnią wynikową. I z tego co pamiętam, to 2:10:30 to jest 27-30 miejsce w Rankingu Olimpijskim. U kobiet wynik 2:30:00 to jest 37 miejsce. W chodzie u kobiet 21 a u mężczyzn 27, dokładnie teraz nie pamiętam. Ale tak są te minima budowane. W konkurencjach technicznych IAAF narzucił te minima. I są to jeszcze bardziej wymagające minima, dające w rankingu olimpijskim miejsca od 19 do 14. To trzeba zauważyć jak tutaj jest trudno takie minimum zrobić.

W maratonie te minima były ogłoszone dawno. I myślę, że widać, że to także podniosło poziom, że jest motywacja do cięższej pracy. Wiem, że niektórzy narzekają, że ileś lat temu minimum było niższe ale wszystkie wyniki idą w górę, poziom konkurencji się podnosi. Wynik 2:30 u kobiet to 37 miejsce w rankingu olimpijskim, gdybyśmy chcieli to wyrównać z innymi konkurencjami to pewnie powinno być to 2:27 i tylko Karolina Jarzyńska miałaby szanse.

Jednak w przypadku maratonu jest taka jedna cecha która pokazuje, że może powinno się go traktować szczególnie, sprinter czy przeszkodowiec może w przedolimpijskim okresie kilka razy próbować zrobić minimum, maratończyk raczej nie.

Maratończycy i chodziarze mają na to dwa sezony a reszta tylko kilka tygodni.

Nie boicie się że przez takie twarde trzymanie się reguł stracicie jakieś szanse? Weźmy za przykład Artura Kozłowskiego, który pobiegł te 28 sekund za wolno, widać, że się rozpędza, że złapał wiatr w żagle, jego forma rośnie, a nie wiadomo co będzie za cztery lata.

No z tym rozpędzaniem to różnie bywa, spójrzmy na casus Iwony Lewandowskiej, gdzie jak na dłoni widać jak Związek stara się iść zawodnikom na rękę ale trzymając się jednak pewnych zasad. Jesienią 2011 Iwona pobiegła w Berlinie 2:30:38. Po rozmowach z trenerem Związek zgodził się, aby mogli wybrać sobie dowolny maraton gdzie to minimum może być zrobione. Z związku z tym Iwona biegła w Los Angeles, pomimo tego, że ze względu na charakterystykę trasy nie jest on na oficjalnej liście IAAF. A Związek się na to zgodził.

Spójrzmy jeszcze na jedną sprawę. W maratonach komercyjnych zawodnicy biegają z pacemakerami, na Igrzyskach tego nie będzie. Czy możemy być pewni, że ten zawodnik będzie w stanie bez zająca pobiec 2:10? Heniu Szost jest w tym momencie zawodnikiem co do którego możemy być pewni, że on 2:10 pobiegnie bez zająca, bo ma duży zapas. Więc trzeba też patrzeć jak ten wynik został zrobiony.

Poza wszystkim, patrząc na historię polskich startów w maratonie to niestety nie wygląda to dobrze. Ja wiem, że Ci zawodnicy nie są winni historii ale właśnie przez historię Związek nie mam powodów, żeby wprowadzać tu jakieś szczególne traktowanie. Mówiąc o historii mam na myśli te zdarzenia, o których ja nie mogę mówić z własnego doświadczenia ale jeśli by spytać Prezesa to on łatwo o nich opowie. Chodzi o te sytuacje, że zawodnik szykuje się do imprezy ze środków PZLA, jedzie na imprezę, nie kończy biegu czy schodzi w jakimś wstępnym etapie a za miesiąc, w pełni zdrowia startuje w maratonie komercyjnym.

Kolejny przykład gdzie robimy coś więcej to Barcelona, gdzie żeby móc wysłać drużynę zgodziliśmy się na to, żeby Mariusz Giżyński pojechał bez minimum, żeby maraton jakoś się ruszył. I on się ruszył, to nas cieszy.

Akurat Mariusz Giżyński był jedynym, który wtedy dobiegł.

Chwała mu za to, miał potem za to szkolenie w następnym roku. Związek widzi zawodników którzy się rozwijają, idą do przodu. Na pewno będziemy rozważali wszystkich zawodników którzy zrobili postęp aby objąć ich szkoleniem na następny rok.

My nie oczekujemy od zawodników na Igrzyskach startu ale walki. Tam się jedzie po to, żeby walczyć a nie żeby zaistnieć.

Czy pod wpływem mediów, opinii publicznej, PKOL moglibyście zmienić decyzję i obniżyć minima?

rejtan 250
Tutaj odsyłamy do tekstu, w którym analizujemy sytuację dotyczącą tematu minimów w maratonie.

Nie zmienia się przemyślanych decyzji pod naciskiem, coś się ustala, coś się analizuje i potem my powinniśmy coś zmieniać pod czyjąś presją? Dlaczego w 2010 roku nikt nie protestował na minima do Daegu? To są te same minima. Dlaczego wtedy nikt nie protestował? Bo nikomu nie pasował start na Mistrzostwach Świata w Daegu. 

Są zawodnicy, którzy cykl przygotowań ustalali z nami już dawno. Rok temu rozmawiałem z Heniem Szostem o jego drodze przygotowań do Igrzysk, chcieliśmy wiedzieć jaką obierają drogę, żebyśmy wiedzieli, że to jest zaplanowane pod ten końcowy start docelowy: Igrzyska. Karolina Jarzyńska to samo. I ci zawodnicy planowali już to od dawna.

No tak, tylko inni nie mieli co planować bo byli jeszcze za słabi.

Nikt nigdy nie wie jak się jego poziom przesunie, to jest sport, nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć.

Kto finansuje wyjazd na Igrzyska?

Budżet Państwa.

Ale pośrednio. A bezpośrednio?

Przygotowania są po naszej stronie a same Igrzyska po stronie PKOL. Tu naprawdę nie chodzi o pieniądze. Chodzi o pozycję jaką wynik 2:10:30 lub 2:30:00 daje w rankingu olimpijskim.

Ale jak jest ten ranking liczony, brane są pod uwagę wszystkie starty komercyjne, tak? Zarzuca się, że takie myślenie nie ma sensu bo na imprezach Mistrzowskich wyniki są słabsze więc nasi zawodnicy mieliby więcej szans.

Ale dlaczego są słabsze? Czy Pan uważa, że zawodnik który biega na imprezie komercyjnej 2:04 nie jest mocniejszy od zawodnika, który biega na imprezie komercyjnej 2:10? Przecież to się wszystko proporcjonalnie przesunie. Musimy bazować na jakichś wskaźnikach. Ale na Igrzyskach wszyscy będą mieli takie same warunki, nie będzie pacemakerów, bieg będzie bardziej na miejsca a nie na czas, stąd i słabsze wyniki.

Zresztą na Igrzyskach, we wszystkich biegach poczynając od biegów średnich walczy się na miejsce, nie na czas, tam się rozgrywa strategię. W sprincie nie ma czasu na strategię, w skokach też nie. Tak jak powiedziałem, minimum 2:30:00 u kobiet to 37 miejsce w rankingu olimpijskim w maratonie, ale rankingi w innych konkurencjach są tworzone na tej samej zasadzie. Minimum na 800m u kobiet to w rankingu 26 miejsce, 28 u mężczyzn, dysk: 23/23. Skok w dal 19/19. Chód 20km 21/23, chód 50km: 27. Tyczka: 14 miejsce u mężczyzn. Czyli to nie jest tak, że wzięliśmy sobie to z sufitu.

A co by było, gdybyście mieli zawodnika, który pobiegł 2 sekundy słabiej od minimum?

A co by było gdybyśmy mieli sprintera który pobiegł 1 setną słabiej od minimum?

No właśnie?

Są zasady.

A jak jest w innych krajach?

W Wielkiej Brytanii, młoda zawodniczka Freya Murray, 2:28, czwarty wynik i nie pojedzie.

W USA są kwalifikacje, nie chcieliście tego robić w ten sposób? Jasne, przejrzyste zasady.

Ale oni mają inną liczbę zawodników. Dla nich często same kwalifikacje są już imprezą najważniejszą, docelową. My tylko w chodzie możemy robić kwalifikacje bo mamy stosunkowo dużą grupę zawodników na wysokim poziomie. W maratonie nie robienie tego w ramach Mistrzostw Polski jest tak naprawdę ukłonem w stronę maratończyków, dzięki teju sami mogą szukać najlepszych dla siebie zawodów, gdzie będą mieli szanse osiągnięcia najlepszego wg nich wyniku, gdzie będą pacemakerzym gdzie otrzymają jeszcze jakieś pieniądze za start lub zwycięstwo. Nie chcemy im zamykać drogi jeśli chcą biegać maraton w innym terminie, jeśli ich cykl przygotowawczy obejmuje jakiś inny maraton. Poza tym, co by było gdybyśmy mieli maratończyków z wynikami z maratonów komercyjnych np 2:08 a z wynikami Mistrzostw Polski 2:14? Kogo brać? Musielibyśmy tych z Mistrzostw ale nie biorąc tego z 2:08 wszyscy czulibyśmy się winni. Naprawdę Mistrzostwa Polski to na razie nie najlepszy pomysł

IMG 9939

Piotr Haczek, od 2009 roku Dyrektor Sportowy PZLA, wcześniej wielokrotny reprezentant Polski w biegach na 400m i sztafecie 4x400n.

Możliwość komentowania została wyłączona.