Redakcja Bieganie.pl
Chudego Wawrzyńca zlokalizowano w Beskidzie Żywieckim, jego start znajduje się w Rajczy, a meta i baza zawodów w sąsiadujących z Rajczą Ujsołach. Trasa wiedzie górskimi szlakami turystycznymi i w sporej części nakłada się na granicę polsko-słowacką. Organizatorami są doświadczeni uczestnicy tego typu imprez pod wodzą biegowo-dziennikarskiej pary Magdy i Krzyśka Dołęgowskich, dla których był to debiut w organizowaniu imprezy biegowej. Głównym sponsorem jest brytyjska firma Inov-8.
Bieg ma nietypową formułę. Uczestnicy, startujący indywidualnie, pierwsze 40 km pokonują wspólną trasą. Asfaltowa siedmiokilometrowa szosa prowadzi przez Rajczę i Sól, po czym zaczyna się trail. Po wspinaczce na Rachowiec (954 m n.p.m.) w Zwardoniu dobiega się do granicy polsko-słowackiej, po czym zmierza się nią na południe czerwonym szlakiem ku Wielkiej Raczy (1236 m n.p.m.) i potem na wschód ku Jaworzynie (1173 m n.p.m.). Odwiedziwszy punkt żywnościowy na przełęczy Przegibek (1000 m n.p.m.) ultramaratończycy docierają do szczytu Wielkiej Rycerzowej (1226 m n.p.m.), gdzie podejmują decyzję, którą trasą dotrą do Ujsołów.
Krótszy wariant to bieg na północ przez szczyt Muńcoł (1165 m n.p.m.). W sumie krótsza trasa liczy sobie około 53 km, a suma podejść to około 2000 m. Dłuższy wariant prowadzi dalej granicą polsko słowacką i niebieskim szlakiem na wschód, a potem na północ przez przełęcz Glinka (840 m n.p.m., kolejny punkt kontrolno-żywnościowy) ku Hali Lipowskiej. Potem wraca się grzbietem na południowy zachód ku Ujsołom. Dłuższy wariant liczy w sumie około 87 km, a suma podejść przekracza na nim 3000 m. Trasa jest zalesiona, odludna i bardzo wymagająca, pełna niezbyt długich, ale stromych podejść i zejść. Oznakowano ją zawieszonymi na drzewach kawałkami białej folii z logiem sponsora, ale czasami ze względu na deszcz i zamglenie niełatwo było oznaczenia wypatrzyć. Odcinek pomiędzy Wielką Rycerzową a Halą Lipowską wyznaczały tylko słupki graniczne.
Pogoda nie rozpieszczała, w czasie biegu było zimno. Ledwie kilka stopni powyżej zera i solidnie lało. Niespełna trzystu zawodników startujących w Rajczy w ciemnościach o 4 rano żegnała przemowa wójta i dźwięki dud (błędnie zwanych kobzą). Wtedy też spadły pierwsze, jeszcze nieśmiałe krople deszczu, który nasilał się z każdą godziną, a rześka temperatura nocy wcale nie rosła. Wielu uczestników biegu na Rachowcu pomyliło drogę i nadłożyło kilka kilometrów. Kolejnym miejscem zmylenia trasy przez sporą część ultramaratończyków była przełęcz Przegibek. Dziewięciu zawodników ominęło punkt żywnościowo-kontrolny i przypłaciło to dodaniem karnej godziny do wyniku. Na dłuższej trasie kolejnych kilku zawodników zniosło na Słowację i część z nich zrezygnowała z dalszego biegu.
Pogarszające się warunki pogodowe oraz idące za nimi przemoczenie i wyziębienie zmusiły większość biegaczy, w tym także piszącego te słowa, do weryfikacji ambitnych zamierzeń i zdecydowania się na krótszy wariant. W skład obowiązkowego wyposażenia każdego ultramaratończyka wchodziły ratunkowe koce foliowe NRC, które były często używane jako dodatkowa termoizolacja. Kilku znajdującym się na granicy hipotermii zawodnikom trzeba było udzielić pomocy. A błota po drodze nie brakowało.
Ostatecznie krótszą trasę ukończyło 184 zawodników, w tym 22 panie. Oto najlepsi z nich:
1. Justyna Frączek, Salewa Trail Team, 6:06:54
2. Magdalena Janowska, Ślimak Bytków, 6:41:11
3. Iza Cieluch, Les Femmes courant dans les Forets, 7:06:09
1. Piotr Hercog, Salomon Suunto Team, 4:45:15
2. Marcin Świerc, Salomon Suunto Team, 5:09:48
3. Piotr Karolczak, Gruby Pietrek, 5:21:35
Wariant dłuższy, który w tych warunkach był naprawdę dużym wyzwaniem, pokonało szczęśliwie 74 zawodników, w tym 6 kobiet, spośród których najlepsi to:
1. Ewa Majer, 11:19:30
2. Iwona Turosz, 11:56:28
3. Marzka Janerka-Moroń, 13:17:00
1. Jacek Michulec, KS Halny Węgierska Górka, 8:58:35
2. Sławomir Matras, H5-Ostracon, 9:51:34
3. Paweł Pakuła, Columbia/MKS, 10:00:09
Autor relacji na trasie,foto: PiotrDymus.com |
Impreza zakończeniowa w ujsolskim amfiteatrze, podobnie jak odprawa przed biegiem w sali gimnastycznej pobliskiej szkoły (gdzie nocowaliśmy), same w sobie były ciekawe, konkretne i jajarsko prowadzone przez Magdę i Krzyśka. Nadały imprezie fajny klimat i chyba zadecydowały o tym, że większość uczestników biegu wyrażała zadowolenie z imprezy, mimo skrajnie niesprzyjającej aury. Niewielką grupę orgów z wielkim poświęceniem wspomagał kilkunastoosobowy Pokojowy Patrol, czyli młodzi wolontariusze przeszkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy i organizacji imprez masowych, oraz grupa harcerzy. Zaangażowane i przychylne też były lokalne władze.
Nazwa biegu pochodzi od patrona lokalnej parafii, którego święto wypada właśnie w sierpniu. Lokalną tradycją są też Hudy Wawrzyńcowe, czyli folklorystyczne wydarzenie z paleniem wielkiego ogniska, które organizowane było w Ujsołach kilka dni przez ultramaratonem. A chuderlawą posturą, jak wiadomo, wyróżnia się właśnie biegacz długodystansowy. Za rok możemy spodziewać się drugiej edycji Chudego Wawrzyńca. Może pogoda będzie przychylniejsza…