27 lutego 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Nowy Jork: Central Park, psy, streetrunning i Nowojorczycy.


Każde nowe miejsce to szansa na jego biegową eksplorację, zwłaszcza takie miejsce jak Nowy Jork. To miasto, w którym narodziło się masowe bieganie, jogging. A może jeśli nawet przyjąć, że narodziło się w Nowej Zelandii to dopiero w USA, właśnie w Nowym Jorku znalazło bardzo podatny grunt.

Maraton Nowojorski stał się największym (lub jednym z największych i pożądanych przez biegaczy) na świecie. Kiedy raczkował na początku lat 70tych XX wieku nikt się pewnie nie spodziewał, że z grupki kilkudziesięciu osób biegających po Central Parku (w 1972 roku ukończyło go 92 osoby) rozrośnie się do takich rozmiarów jak dziś (w 2011 roku ukończyło go ponad 47 tysięcy osób).

Udając się do Nowego Jorku miałem dwa biegowe cele. Cel pierwszy, to zobaczyć jak się biega w zarodku Maratonu Nowojorskiego i najbardziej znanym terenie do joggingu na świecie, czyli w Central Parku. Cel drugi – zobaczyć jak się biega ulicami zatłoczonego miasta, po miejscach znanych mi dotychczas tylko ze zdjęć.

Central Park

Życie układa się przedziwnie. W wieku blisko 44 lat, będąc Amerykanimem i Polakiem pojechałem w końcu do kraju ojczystego, w którym nigdy poza stanem embrionalnym nie byłem. Po prostu nie było okazji. Można powiedzieć, że po 45 latach wróciłem tam gdzie zostałem poczęty, była to więc podróż sentymentalna. 🙂

Byłem krótko i w dodatku służbowo (kilka godzin w ciągu dnia spędzałem na konferencji, na której firma Nike prezentowała najważniejsze dla nich sprawy na rok 2012), więc nie zobaczyłem większości rzeczy jakie turyście wypada zobaczyć – Statua Wolności, nie wjechałem na Empire State Building, nie dotarłem do wielu pewnie kultowych dla innych miejsc. Ale ja byłem biegowym turystą i musiałem dotrzeć przede wszystkim do Central Parku.

Central Park może się dzisiaj wydawać jakimś przejawem geniuszu. Hyde Park w Londynie czy Las Buloński w Paryżu są oczywiście starsze. Ale w Nowym Jorku Central Park wydaje się być jak gdyby wyrżnięty wśród wieżowców. Otaczają go one prawie zewsząd i sprawiają swego rodzaju uczucie osaczenia przez wielkie miasto, przez deweloperów chcących wyrwać choć skrawek cennej ziemi. Na szczęście nic takiego się nie stanie. Central Park jest parkiem miejskim, powstał w 1857 roku i miasto wraz z wieżowcami obrosło go tak szczelnie, że dziś wydaje się to niezwykłe, że w centrum jednego z największych miast świata znajduje się obszar o rozmiarach 4 km na 800m cały pokryty zielenią.

central park big

Central Park to miejsce gdzie New York Road Runners Club organizuje regularnie różne zawody, także tutaj usytuowana jest co roku meta Maratonu. Cztery lata temu odbyły się tam kwalifikacje do maratońskiej drużyny olimpijskiej USA do Pekinu, podczas których miało miejsce tragiczne zdarzenie, śmierć Ryana Shaya.

Central Park znany jest z wielu filmów których sceny były tam kręcone, ja pamiętam szczególnie: Hair, Kiedy Harry poznał Sally, The way we where, The Fisher King, filmy Woodyego Allena, ale były też oczywiście biegowe filmy ze scenami w Central Parku, w tym przede wszystkim The Marathon Man z Dustinem Hoffmanem i Laurencem Olivierem. Dustin Hoffman biega tam wokół dla mnie kultowego miejsca biegowego (kultowe miejsce w kultowym parku) – Reservoir. To wewnętrzne jezioro o obwodzie około 2500 m, wokół którego wiedzie ścieżka biegowa (psy i rowery nie maja tam wstępu), biega się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara (są nawet strzałki nakazujące właściwy kierunek), są oznaczenia kilometrów czy mil. Przede wszystkim musiałem przebiec się właśnie tam. Klimat jest naprawdę fantastyczny, otaczające miasto na horyzoncie a my biegamy wokół wielkiej tafli wody ogrodzonej metalowym płotkiem. Biega tam ogromna liczba ludzi, jest ich tyle, że kobiety mogą się tam czuć całkiem bezpiecznie i widać to, bo chyba większość napotykanych biegaczy to były kobiety.

Psy

Na polskich forach dla biegaczy debatowanie o tym jacy to Polacy są beznadziejni, że nie trzymają psów na smyczy jest zawsze bardzo popularne. Czasem dyskutanci powołują się na „Zachód” – że „na Zachodzie nie do pomyślenia”. Otóż w Central Parku zauważyłem to samo co zauważyłem ostatnio także w Monachium. Że olbrzymia większość psów biega bez smyczy i kagańca. Ja lubię psy, zaczepiam je nawet, sam mam dwa psy. W Polsce, moje główne miejsce do biegania to leśne pustkowie i spotkanie tam człowieka należy do rzadkości, jeśli biegam z psem to biegamy bez smyczy i kagańca (na smycz biorę go dopiero kiedy wbiegamy w cywilizowane rejony, jedyna nieprzyjemna sytuacja to zaatakowanie mojego psa przez dwa inne). Ale rozumiem tych biegaczy, którzy czują się niepewnie spotykając nieznanego psa, moja żona bardzo tego nie lubi. Z drugiej strony znając psychikę psów widzę, że ludzie często reagują zbyt gwałtownie. Dlaczego? Bo jest Prawo, że pies musi być na smyczy i w kagańcu. Pamiętam kiedyś szczególnie kolegę, który wypadł zza zakrętu prosto na niedużego, wiekowego psa, który ze strachu go obszczekał. Awantura jaką Wojtek zrobił jego właścicielce daleko wykraczała ponad jakieś standardy relacji międzyludzkich. Świadomość właścicieli psów się podnosi, to znaczy są coraz bardziej zdyscyplinowani ale też coraz bardziej świadomi tego, do czego zdolne jest ich zwierzę. I ja wierzę ludziom. Jeśli widzę psa nie na smyczy i bez kagańca to oznacza, że to nie jest pies, który może komukolwiek wyrządzić krzywdę. I wg mnie takie podejście mają też nowojorczycy i monachijczycy. Zobaczcie film. Tam praktycznie nie spotyka się dużych psów na smyczy i w kagańcu a spacerujący ludzie i biegacze w ogóle nie zwracają na nie uwagi. To naprawdę piękna interakcja ludzi i zwierząt (oczywiście znam historie dzieci rozszarpanych przez psy i bardzo współczuję ich ofiarom, ale jak wiecie takie przypadki zdarzały się nawet w ramach jednej rodziny, gdzie przecież o trzymaniu na smyczy własnego psa we własnym domu raczej nie ma mowy). Zobaczcie film. Daje do myślenia.

Street Running

Ideologia Street Runningu nie ma nic wspólnego ze skokami figurowymi jaką uprawiają zawodnicy trenujący parkour czy „free run”. Podziwiam ich za sprawność ale jednocześnie zawsze zastanawiam się jak zazwyczaj bezużyteczne są ich ewolucje. Tymczasem Street Running to czysta praktyka. Chodzi o to aby jak najszybciej przemieścić się z punktu A do punktu B w ramach zatłoczonego miasta. Szybko, efektywnie i co najważniejsze bezpiecznie. Trzeba zrozumieć miasto, jego pływy, strumienie ludzkie i strumienie samochodów, nauczyć się jak płynąć z prądem i jak pod prąd. Im lepiej znamy miasto tym szybciej jesteśmy w stanie płynąć, potrafimy lepiej przewidzieć to co za chwilę wydarzy się na drodze, skąd nadjadą samochody, skąd przyjdą ludzie.

newyork run mapa

Oczywiście sygnalizacja uliczna (światła) nie obowiązują kanonicznego streetrunnera. I trzeba przyznać, że nowojorczycy to w większości streetrunnerzy. Zachowują się logicznie. Światła służą im tylko jako informacja o tym czy w tym momencie może przejechać samochód czy nie, nie wstrzymują ich w podążaniu do celu. Jeśli widzą, że na skrzyżowaniu jest tłoczno, to rozumieją, że jadące rozpędzone samochody pomimo pierwszeństwa przejazdu będą się musiały i tak zatrzymać lub zwolnić i wychodzą na drogę w celu przecięcia jej przed czy za zwalniającym samochodem. To jest street running, slalom ulicami miasta gdzie przeszkody są stałe lub pojawiają się nagle. I takiego Streetrunningu z Łukaszem Grasem postanowiliśmy spróbować. Ponieważ jednak nie znaliśmy miasta a nadrzędną wytyczną streetrunningu jest bezpieczeństwo to zdecydowaliśmy się na bieg zupełnie swobodny, raczej wolny, bez napinania się na każdym skrzyżowaniu że musimy przebiec je jak najszybciej. Zobaczcie jak to wyglądało, biegniemy od Central Parku najpierw przez Broadway, potem Siódmą Aleją przez najbardziej rozpoznawalne i tłoczne miejsce Nowego Jorku – Time Square – aż do naszego hotelu. Trasa miała około 11 km, żeby wszystkich nie zanudzić pokazujemy tylko wycinki. Na końcowych dwóch kilometrach biegliśmy już całkiem żwawo, w granicach 4:10 – 4:15 min/km co jak na nieznane miasto i moją średnią formę jest wynikiem całkiem dobrym.

Nowy Jork i Nowojorczycy.

To co szczególnie mnie zainteresowało to to, że Nowy Jork jest w 80% (jeśli nie więcej) złożony ze starych domów. Wcale nie z wielkich wieżowców ale relatywnie niewysokich,  także kilkupiętrowych kamienic ze schodami przeciwpożarowymi na ścianach. Te drapacze chmur widziane z oddali oczywiście dominują ale w samym mieście jest dużo niższych budynków. Choć oczywiście tam budynek „niższy” to zazwyczaj jest kilkanaście pięter niż kilka.

ny2
Tuż obok Wall Street

Okolice WallStreet to wąskie uliczki. Pomimo mocnego słońca było tam tak ciemno jak w kościelnej krypcie, nie widać tego na zdjęciach

ny1
Ciemność na ulicy pomimo mocnego słońca

Oczywiście wielkie wrażenie robi Nowy Jork nocą. Feria świateł.

ny4
Time Square – najbardziej zatłoczone miejsce Nowego Jorku

To co podoba mi się w Nowojorczykach – to ich szczerość. Szedłem ulicami i nie rozumiałem na początku skąd się biorą jakieś czarne plamy na ich czołach (pierwszą osobę wziąłem za jakiegoś terrorystę, siedział w policyjnym samochodzie…..w policyjnym mundurze). Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że to środa popielcowa i katolicy są przez księdza naznaczani popiołem. W Polsce nikt tego nie widzi a tam – to świadectwo, że jesteś katolikiem masz prawie, że wyryte na czole czarnym prochem. Bardzo mi się taka szczerość w deklarowaniu wiary podoba, mimo, że sam jestem niewierzący.

ny3
Nowojorskie katoliczki

Poniżej – krótka fotorelacja.

Możliwość komentowania została wyłączona.