21 listopada 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Nieprofesjonalny Związek – Jóźwik bez szkolenia, Kszczot bez trenera


Czarne chmury zebrały się nad Joanną Jóźwik. Piąta zawodniczka IO w Rio na 800 metrów została pozbawiona szkolenia centralnego przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Wszystko wskazuje na to, że halowa rekordzistka Polski do przyszłorocznych igrzysk będzie trenować za własne pieniądze. Lekka mżawka pada też na głowę Adama Kszczota. Zawodnik wciąż pozostaje bez trenera, ponieważ związek nie porozumiał się jeszcze z Tomaszem Lewandowskim i jak udało się nam ustalić, istnieje ryzyko, że do takiego porozumienia nie dojdzie.

W środę (20.11) wieczorem Joanna Jóźwik poinformowała poprzez media społecznościowe, że pomimo nacisków związku postanowiła zostać przy dotychczasowym trenerze Jakubie Ogonowskim. PZLA rekomendował biegaczce opiekę Zbigniewa Króla i niejako za karę za nieskorzystanie z rekomendacji – usunął zawodniczkę ze szkolenia centralnego.

„Radźcie sobie sami”

Trener Król w swojej karierze prowadził wielu wybitnych biegaczy, zwłaszcza specjalizujących się w średnich dystansach. Największe gwiazdy, którymi opiekował się szkoleniowiec to Adam Kszczot, Paweł Czapiewski, Lidia Chojecka ale też aktualny rekordzista Polski w półmaratonie – Piotr Gładki. W żadnym z powyższych przypadków, nie możemy jednak mówić o wychowankach trenera. Zawodnicy trafiali pod skrzydła Króla jako już względnie doświadczeni i obiegani, nierzadko jako osoby „po przejściach”. Tak było z Czapiewskim, którego reprezentacyjny szkoleniowiec przejął w roku 2000 po śmierci jego pierwszego trenera Mieczysława Ksokowskiego. Podobnie Adam Kszczot nawiązał współpracę z Królem w roku 2012, wcześniej przez lata będąc prowadzonym przez trenera Jaszczaka. Można powiedzieć, że Zbigniew Król – dostawał biegaczy, zamiast samemu ich sobie wytrenować. Inna sprawa, że dotychczas biegacze raczej nie protestowali przeciwko takim transferom, doceniają dorobek i dokonania trenera.

Joanna Jóźwik postanowiła postawić weto i jak dowiedzieliśmy się w jej facebookowym oświadczeniu, spotkały ją za to natychmiastowe konsekwencje w postaci odsunięcia od szkolenia, a co za tym idzie – kosztownych zgrupowań. „Radźcie sobie sami” – mocnym cytatem zakończyła swoją wypowiedź Jóźwik. O tym dlaczego zawodniczka woli współpracę z mniej doświadczonym trenerem Ogonowskim, zamiast opieki słynnego trenera Króla dowiadujemy się już w pierwszych akapitach:

jj_printscreen_1.jpg Poprosiliśmy Dyrektora Sportowego PZLA, Krzysztofa Kęckiego o wyjaśnienia w sprawie. Odpowiedź, którą otrzymaliśmy jest zarazem jednoznaczna i lakoniczna:

Odnośnie zawodniczki Joanny Jóźwik, przedstawiliśmy propozycję szkolenia centralnego z Panem trenerem Zbigniewem Królem. Zawodniczka postanowiła realizować przygotowania z Panem trenerem Jakubem Ogonowskim.

O dodatkowy komentarz poprosiliśmy również Joannę Jóźwik, jednak biegaczka zdecydowała, że woli już nic więcej nie dodawać tylko skupić się na pracy.

„Nikt się ze mną nie kontaktował”

Problemy Joanny Jóźwik to niejedyne niepokojące informacje ze świata rodzimej lekkoatletyki, które ukazują się w ostatnich dniach opinii publicznej. Po zakończeniu współpracy z trenerem Zbigniewem Królem, nasz najlepszy ośmiusetmetrowiec Adam Kszczot miał dołączyć do grupy treningowej „Lewandowski Team”. Jak wynikało z wcześniejszych informacji podawanych przez samych przedstawicieli związku, jak i z doniesień gazet zawierających nieautoryzowane wypowiedzi – kwestia współpracy Kszczota z jednym z najbardziej aktualnie utytułowanych trenerów biegów w Polsce Tomaszem Lewandowskim była już klepnięta. I do tego zaakceptowana przez obie strony. Kilka dni temu Adam Kszczot na swoim profilu Instagramowym zamieścił nawet w dobrej wierze zdjęcie, na którym siedzi pomiędzy trenerami: Adamczewskim (na zdjęciu po lewej) i Lewandowskim.

kszczot prtscJakoby strony były rzeczywiście dogadane, wydaje się być jednak tylko pobożnym życzeniem PZLA. Trener i brat naszego brązowego medalisty z MŚ w Dosze Marcina zgodził się zdradzić nam kulisy "negocjacji". Nie kryje też rozgoryczenia:

Informacje, które podawane są w niektórych mediach są kłamliwe. Nie zostało zawarte porozumienie między mną a PZLA co do naszej współpracy – mojej i Adama, ani tym bardziej ustalona konkretna kwota. Nikt się ze mną nie kontaktował, nie weryfikował tego, co podano do publicznej wiadomości – mówi nam Lewandowski, którego dokonania często kwestionowane były przez lekkoatletyczną centralę.

Nawet z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki nie rozmawiałem o konkretnych warunkach współpracy. Jedynie zaproponowałem zwiększenie wynagrodzenia po tylu medalach i rekordach, które mam na koncie oraz wynagrodzenie za pracę z Adamem. Oni mi odpowiedzieli, że mogą dać dodatkowo kwotę niższą niż minimalna pensja (wynosi ona w Polsce 2250 PLN brutto, czyli około 1634 netto – przyp. red.). Nie mogę jej dokładnie podać, bo to tajemnica handlowa. Mogę powiedzieć jednak jedno: jeśli nie będę miał zwiększonej podstawy wynagrodzenia ani stworzonych warunków do pracy z Adamem, to od stycznia czterech medalistów będzie musiało szukać sobie trenera. – w mocnych słowach zakończył Tomasz Lewandowski.

Podobnie jak w przypadku Joanny Jóźwik, tak też odnośnie sytuacji Adama Kszczota Krzysztof Kęcki odpowiedział nam krótko:

Odnośnie zawodnika Adama Kszczota jesteśmy w trakcie negocjacji kontraktu z Panem Tomaszem Lewandowskim. Zawodnik realizuje szkolenie i w najbliższym miesiącu wyjeżdża na zgrupowanie zagraniczne zgodnie z planem.

O komentarz poprosiliśmy również osobę najbardziej zainteresowaną, a więc Adama Kszczota. Jak na razie nie przekazał nam jednak informacji.

W najbliższym czasie drogi Kszczota i Tomasza Lewandowskiego raczej się nie skrzyżują. „Lewandowski Team” leci bowiem na zgrupowanie do Kenii. Kszczot od 4 do 18 grudnia będzie natomiast trenował w sprawdzonym portugalskim Monte Gordo. Jak przekazał Krzysztof Kęcki PAP – PZLA na wypracowanie porozumienia z Tomaszem Lewandowskim daje sobie czas do końca grudnia. Jak mówi przysłowie: "Pośpiech jest złym doradcą" ale czy zwlekanie z zatrudnieniem trenera dla jednej z większych nadziei medalowych IO w Tokio to dobre podejście?

Kto dla Króla?

Zasadne wydaje się pytanie o losy doświadczonego i uznanego trenera Zbigniewa Króla. Trzeba przyznać, że szkoleniowiec nie miał ostatnio dobrej passy. Najpierw odejście Adama Kszczota, teraz odmowa ze strony Joanny Jóźwik. Okazuje się, że zasłużony trener pomimo strat, pozyskał też w ostatnim czasie zawodniczkę. Na współpracę zdecydowała się bowiem Alicja Konieczek, nasza najszybsza aktualnie „przeszkodówka”. Zwyciężczyni tegorocznej Uniwersjady na 3000 m z przeszkodami trenuje na co dzień w Nowym Meksyku, a na pierwsze zgrupowanie wylatuje 4 grudnia. Podkreśla, że na współpracę z nowym trenerem bardzo się cieszy:

Zawsze są dwie strony medalu. Moja sytuacja była zapewne o wiele prostsza niż Asi. Mój dotychczasowy trener w USA powiedział pod koniec sierpnia, że ma raka i kolejne 3 miesiące będzie miał chemię. Czyli miesiąc przed mistrzostwami świata zostałam sama bez kontaktu z trenerem, było mi ciężko. Gdy byłam w Dosze, starałam się ze wszystkimi rozmawiać i akurat trener Król był tam na rozgrzewce z Adamem Kszczotem. W międzyczasie zaproponował mi współpracę, gdyż wiadomo było, że Adam od niego odchodzi i może się stworzyć sytuacja, że będziemy mieli fajną grupę na obozy. Opowiedział mi o swojej filozofii treningowej – spodobało mi się to, bo było zupełnie inne niż w USA.
Oczywiście wsparcie PZLA jest dla mnie ważne, w pierwszej wersji mój pobyt w Albuquerque miał być traktowany jak cztery obozy zagraniczne, teraz będzie jeszcze prościej, bo do obozów dochodzą odżywki, dietetyk, lekarz, psycholog, fizjoterapeuci – wszystko z czego nie mogłam korzystać wcześniej. Gdy trener Król zaproponował mi współpracę byłam bardzo zaskoczona i podekscytowana, bo od zawsze to było moje marzenie, żeby właśnie z nim trenować. Igrzyska zbliżają się dużymi krokami. Dla mnie ta cała sytuacja jest korzystna, bo nie chcę niepewności w roku olimpijskim.

konieczek_2dzien.jpgIgrzyska będą, chleba zabraknie? 

Podsumowując sytuację Jóźwik i Kszczota, można powiedzieć, że PZLA gra na kilka frontów. Potrafi z jednej strony odcinać kontakt z mediami (przypomnijmy, że trener bloku wytrzymałości konsekwentnie odmawia wypowiadania się dla naszego portalu), z drugiej go podsycać puszczając nie do końca sprawdzone informacje, w kwestiach, które są kluczowe dla polskich biegów w roku olimpijskim. Skłaniać zawodników do trenowania z konkretnymi, wskazanymi szkoleniowcami, a gdy z jakichś względów taki wymuszony mariaż nie wypala – odstawiać nieposłusznych na boczny tor.

Generalnie przepychanka i centralne sterowanie czasem się sprawdza, ale w tym wszystkim można odnieść wrażenie, że zawodnicy czy też trenerzy – są traktowani przedmiotowo. Wyników na dłuższą metę w takiej atmosferze może zabraknąć, a Marcin Lewandowski w pojedynkę raczej nie uratuje polskich biegów. Igrzyska będą, chleba zabraknie.

 

fot. Marta Gorczyńska

Możliwość komentowania została wyłączona.