22 listopada 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

magia liczb


Ludzie od zawsze lubowali się w okrągłych liczbach. W dziesiętnym systemie liczbowym to wielokrotności działają najbardziej na wyobraźnię i to one najlepiej się sprzedają. Mają w sobie jakąś magię, która nadaje sens ludzkim trudom i dają szansę wyznaczać (i przekraczać!) kolejne granice.

Szerokim echem odbiło się złamanie 2 godzin w maratonie. Wcześniej magiczne były 4 minuty na milę, choć po Bannisterze 17 biegaczy dokonało tego w ciągu 3 kolejnych lat. Co wyjątkowego jest w przebiegnięciu 42 km i 195 m akurat w czasie szybszym niż 7200 sekund? Albo 1609,344 m w czasie poniżej 240 sekund? Magazyn „Sports Illustrated” określił złamanie właśnie tej ostatniej bariery największym sportowym wyczynem XX wieku.

W Polsce rekord kraju na 100 m ciągle wynosi równe 10 sekund, choć Marian Woronin pobiegł poniżej tej granicy, ale przepisy każą zaokrąglać „w górę” (dokładnie było to 9,992).

Rozmawiałem nie tak dawno ze znajomą, która tłumaczyła mi, że w podnoszeniu ciężarów po igrzyskach w Rio zmieniono kategorie wagowe. Zmiana jest jednym z elementów walki ze złym wizerunkiem dyscypliny. Mamy więc nowe rekordy globu i nowych mistrzów.

A jak było w rzucie oszczepem? Z powodów bezpieczeństwa 1 kwietnia 1986 r. przesunięto środek ciężkości (osznurowanie). Decyzję podjęto po rekordowym rzucie Uwego Hohna na odległość 104,80 m, a więc po przekroczeniu „magicznej” bariery 100 m. To był dobry czas na zmiany.

Wpadłem więc na pewien pomysł: a może zamiast ciężko trenować, zmieńmy obowiązujące przepisy? Aby uatrakcyjnić lekką atletykę, przekształćmy oficjalne dystanse na bieżni i ulicy. W miejsce klasycznych biegów na 100, 200, 400, 800 i 1500 m wprowadźmy na przykład 50, 150, 300, 600 i 1200 m? Mówi się, że obecne dystanse są ustalone niejako arbitralnie, właśnie przez fetysz okrągłych liczb. Skoro lubimy liczby, wystarczyłoby np. zmienić jednostki metryczne na stosowane przez Anglosasów, czyli mile i jardy. Już byłoby wesoło. Mamy też chociażby furlong, który obejmuje 1/8 mili = 10 łańcuchów = 40 prętów = 220 jardów = 660 stóp = 201,168 metra. Możemy też wrócić do antycznego systemu miar. W okresie panowania Rzymu, który przejął i przystosował attycki system miar, ważniejsze jednostki miar stanowił stadion (w Epidauros 177,55 m) równy 9600 palcom (dáktylos) = 600 stopom (poús) = 400 łokciom (pḗchys) = 240 krokom (bḗma) = 100 sążniom (órgyia) = 60 prętom (kálamos) = 6 pletrom (pléthron).

Ale Polacy nie gęsi i swoje miary też mają! Mamy nasze szlachetne przykłady, jak chociażby staje (lub stajanie, zagony) czyli dawne jednostki pomiaru powierzchni gruntu, a także rolne i drogowe miary długości. Ta staropolska miara długości drogi jest definiowana jako odległość przebyta przez konia pomiędzy dwoma odpoczynkami. Staje miały różną długość: staja statutowa równała się 84 łokciom, za to w przedrozbiorowej Polsce staje staropolskie stanowiły 3 sznury = 15 lasek = 30 prętów = 60 kroków = 225 łokci = 133,996 m. W Królestwie Polskim (1819–48) mieliśmy też „staje nowopolskie” równe 1067 m. Do tego dochodził też „sznur”= 10 prętów = 100 pręcików = 1000 ławek = 44,665 m. Można by więc zorganizować bieg sprinterski na staropolską staję (ok. 134 m), bieg średni na staję nowopolską (1067 m), a na hali bieg na jeden sznur (44,665 m). Od razu byłby grad rekordów.

Z kolei w biegach ulicznych wystarczyłoby wrócić do klasyki. Przecież odległość między Maratonem a Atenami wynosiła 37 km, które zaokrąglono do 40 km na pierwszych igrzyskach nowożytnych, a przedłużono przez kaprys króla Anglii w 1908 r. Świat się zmienia, a miliony maratończyków mogłoby ukrócić trochę swoje i tak ciężkie przygotowania, gdyby te 37 km się przyjęło. 2 godziny w maratonie biegaliby nawet Polacy!

Ludzkość obsesyjnie wierzy w magię liczb. Po części sami sobie stawiamy różne psychologiczne bariery, które ładnie łączy się z okrągłymi liczbami. Tylko czy naprawdę robi to aż taką różnicę?

 

 _____________________
Jakub
Jelonek – absolwent AWF w Krakowie i doktorant tej uczelni. Pracownik
Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Częstochowie. Współautor
książki „Trening mistrzów” oraz biografii najlepszych polskich biegaczy.
Ciągle aktywny chodziarz (mistrz Polski 2018 na 50 km), który
nieustannie dokądś zmierza. Dwukrotny olimpijczyk na 20 km (z Pekinu i
Rio) z ambicjami na Tokio. Trener i sędzia lekkoatletyczny, organizator
imprez, nie tylko sportowych. Uwielbia czytać, ale i pisać – nie tylko o
sporcie. Autor bloga www.jelon.blog

Możliwość komentowania została wyłączona.