Redakcja Bieganie.pl
Henryk Szost
Data ur.: 20 stycznia 1982
Wzrost: 185 cm
Waga: 70 kg
Rozmiar Buta: 43
Trener: Grzegorz Gajdus
Manager: Czesław Zapała
Klub: WKS Oleśniczanka Oleśnica
Życiówki:
1500 m | 03.45,95 | 2007-06-22 |
3000 m | 08.02,42 | 2005-05-22 |
5000 m | 13.58,89 | 2007-06-30 |
10,000 m | 28.56,61 | 2006-05-06 |
Półmaraton | 01:02.59 | 2008-03-30 |
Maraton | 02:15.57 | 2007-04-15 |
Bieganie.pl: Jesteś w
euforii po tej połówce?
Henryk Szost: Nie. Arek Sowa zresztą
zawsze mnie gasi, znamy się już dobrze. I on wie, że ja mam mocny
temperament. On jest bardziej doświadczony niż ja. I dzisiaj, kiedy
się żegnaliśmy, powiedział mi: „Jest dobrze, przebiegłeś
połówkę w 1:03, to jest już dobry wstęp do szybkiego
biegania, ale uważaj, bo to jest dopiero 30-40% drogi do sukcesu".
Szanuję Arka, bo on nie mówi rzeczy nieprzemyślanych,
zresztą Arek należy raczej do małomównych i jak już coś
powie to mówi konkretnie.
Co masz, do roboty przez najbliższe dwa tygodnie? Co zalecił Ci Twój
trener – Grzegorz Gajdus? Odpoczynek? Jakieś akcenty?
Wiadomo, że
po takiej jednak dosyć mocnej połówce trzeba odpocząć,
doprowadzić nogi do porządku. Na razie mam robić rozbiegania,
szczegółowego planu jeszcze nie mam. Pewnie będzie jeszcze
maksymalnie z pięć dni po dwa treningi dziennie, ale już raczej
nic mocnego, może jakiś jeden akcent na tydzień przed startem. Nie
wiem, nie rozmawialiśmy jeszcze.
Gdy Twój
trener kiedy Cię nie widzi, monitoruje to, co robisz na treningu? Czy
może być pewny, że zrobisz dokładnie to, co Ci zalecił?
Działamy na bazie zaufania ale też znajomości własnego organizmu. Jeśli źle mi się
biegnie, to nie robię czegoś, przesuwam to na następny dzień albo
nawet dwa dni później. Nic nie robimy na siłę. Każdemu
czasem źle się biega i czasem trzeba przemęczyć trening, ale jeśli
są jakieś większe bóle nóg czy problemy innej
natury, to przerywamy trening, zdzwaniamy się, konsultujemy, co się
działo i trener podejmuje decyzję, czy robić inny akcent czy zamienić
na coś, czy nic nie robić. Ale najczęściej widzi nas bezpośrednio, jesteśmy
bardzo często razem na obozach i w trakcie tych najważniejszych
treningów przygotowujących do jakichś zawodów
jesteśmy z nim.
Henryk Szost na podium w Warszawie
Cały czas
biegasz teraz z GPSem razem z pulsometrem?
No tak, w sumie to
urządzenie jest dosyć przydatne, ale raczej do rozbiegań, nie jest
super dobre do tempa, bo ma jednak pewną niedokładność pomiaru
dystansu, więc odcinki tempowe robimy na dobrze wymierzonej trasie.
Ale jeśli robimy rozbiegania, to się przydaje. Także te szybsze
rozbiegania.
Co masz na
myśli, mówiąc "szybsze rozbiegania"?
My praktycznie na
treningach u Grzegorza nie robimy biegów ciągłych w drugim
zakresie. Na przykład jeśli robimy rozbieganie 25 km, to Grzegorz
mówi nam, żebyśmy ostatnie 6-7 km zrobili w drugim zakresie.
Czyli początek biegniemy powiedzmy po 3:50 min/km, a później
kończę nawet po 3:13.
Interesujesz
się tym do czego ma służyć dany trening, wchodzisz we wszystkie
detale? Dlaczego dziś to, a nie coś innego? Czy to, co Grzegorz mówi, jest święte?
Ja nie jestem
zawodnikiem, który by się kłócił z trenerem . Ja
przyjmuję, że są treningi cięższe, że nogi są zmęczone. Muszą
być, jeśli przebiega się w tygodniu 260 km. Grzegorz czasem nam
nawet mówi, że za dwa dni nas będą nogi bolały, ale
że musimy to przemęczyć. Jeśli mamy wątpliwości, to siadamy i
rozmawiamy. Jeśli Grzegorz mówi, że dzisiaj robimy jakiś
trening, a ja wiem, że ten trening może mi zaszkodzić, bo w mojej
karierze zawodniczej robiłem go już kilka razy i szkodził mi, to
siadamy, rozmawiamy. Grzegorz trenuje bardzo bezpiecznie, nie ma
wielkiego ryzyka przeciążeń mechanicznych które mogłyby
doprowadzić do kontuzji. Oczywiście może się tak zdarzyć, jeśli
się potknę czy poślizgnę.
Znaliście się z Grzegorzem, zanim zaczęliście razem trenować?
Raczej nie, znałem
się z Arkiem Sową i tym, powiedzmy, moim pokoleniem biegowym. Grzegorza wiele
ludzi nie znało, bo on dużo siedział we Włoszech i biegał chyba w teamie Pumy, potem Nike czy Fila. Z Grzegorzem poznałem się
właściwie pod koniec jego kariery zawodniczej, kiedy nie był
jeszcze trenerem. Jak poszedłem do Oleśniczanki, to chciałem u
niego trenować.
Jak się w ogóle zaczęło twoje bieganie?
Od klubu narciarstwa biegowego MKN Muszyna. Ale nie szło mi bardzo dobrze. Wytrzymałość miałem ale tam potrzebna była też technika i z tym było gorzej. A gdy skończyłem 18 lat zacząłem trenować biegi górskie, trafiłem do kadry juniorów, z nią wywalczyłem Wicemistrzostwo Świata w Arta Terme w 2001 roku. Miałem jeszcze kilka medali z różnych zawodów w biegach górskich głównie w stylu anglosaskim. Ale w końcu trafiłem na bieżnię i w 2003 roku zacząłem trenować w klubie Pogórze Kraków.
Jaką szkołę kończyłeś
czy kończysz?
Studiowałem i nadal
studiuję – w PWSZ na kierunku wychowanie fizyczne, to jest
trzyletni licencjat, ale przerwałem go, bo jest trening. Wcześniej
liceum, to była szkoła o profilu rosyjskim i trochę jeszcze gawarim,
ale trochę już zapominam. Jak się nie praktykuje, to jest trudno. Za
to mimo że angielskiego jakoś nigdy nie było czasu się nauczyć,
to teraz, gdy byliśmy w Stanach, rozmawiałem sporo z takim
Kanadyjczykiem, który mówił bardzo wyraźnie i dzisiaj
z Michaelem (Karonei) śmigałem bez problemu. Więc nie ma to jak
wyjazd do Stanów.
No!? Po
miesiącu pobytu?
Tak, jestem
słuchowcem.
Kto był Twoim
trenerem przed Grzegorzem?
Bardzo dobry trener z Pogórza Kraków,
nawet dzisiaj dzwonił do mnie po połówce – Jerzy Włodarczyk.
Co ciekawe, to
był trener od sprintu. Był 400-metrowcem. Kiedy przyszedłem do
niego, byłem ogólnie bardzo wolny. To trening z nim dał mi
szybką końcówkę, coś czego przedtem nigdy nie mógłbym
biegać. Zrobił coś z moimi nogami takiego, że potrafiłem biegać
bardzo szybko. Robiliśmy takie treningi, np. 30 x 100 metrów
na bosaka po murawie w granicach 12,90 – 13,10. Na bosaka. Zrobił
mi taki młynek w nodze, że naprawdę szybkość mi bardzo poprawił.
Ale musiałem przerwać z nim współpracę kiedy przyszedłem
do wojska. Ale teraz ta współpraca i tak byłaby ciężka,
ponieważ on jednak nie miał takiego doświadczenia jak Grzegorz.
Czym się to
doświadczenie Grzegorza przejawia?
Planowanie treningu oczywiście, ale na przykład
dzisiaj się Rosjanie na nas dziwnie w hotelu patrzyli, bo Grzegorz
przed półmaratonem wyciągnął na środek korytarza taki
wielki koc z łóżka i każdego z nas nastawiał – kręgosłup,
rozluźniał, rozmasował mięśnie i odblokowywał, żeby ten mechanizm dobrze pracował. Tak wiec nawet takie Grzegorza umiejętności
są dla nas bardzo cenne.
To jest dla was
jak jakiś guru
Każdy z nas go
szanuje. Wiadomo, ma w grupie trzech dorosłych facetów i
zdarzają się jakieś kłótnie, zdarza się, że nie może z
nami wytrzymać, ale jeśli człowiek siedzi cztery, pięć tygodni na
obozie to czasem i my, i on nie wytrzymujemy. To znaczy – nie ma to nic
wspólnego z treningiem, ot takie zwykłe ludzkie sytuacje. Ale później zawsze się jakoś dogadujemy, Grzegorz jest bardzo w
porządku także jeśli chodzi o takie życie prywatne. Potrafi siąść,
porozmawiać, na różne tematy. A trenerem jest bardzo dobrym.
Patrząc na rynek polskich trenerów widzę, że on dopiero
zaczął, ale jeśli nadal będzie pracował z takim podejściem do
zawodników, to będą sukcesy. Potrafi wszystko wytłumaczyć.
Czasami nawet za dużo tłumaczy. Niektórzy trenerzy mówią:
„masz robić to i to”, a on siedzi i tłumaczy do bólu,
dlaczego robimy to, a nie tamto. Potrafi nam wyjaśnić, dlaczego cały
tydzień robimy taki trening a nie inny i że on powinien dać taki a
nie inny efekt. Na przykład przed tym półmaratonem, ostatni
tydzień nie czułem się najlepiej. Robiliśmy taki trening: czwórki
w tempie zbliżonym do maratonu – od 3:08 do mniej więcej 3:00. I
czułem się niezbyt dobrze. No wiadomo, ciężki trening, dał się
we znaki, Grzegorz mówił mi, że będę się pewnie czuł
gorzej niż inni z tego choćby powodu, ze mam mniejszy staż
treningowy, nie jestem tak wybiegany. I faktycznie, czułem się źle
do momentu, o którym mówił, że będzie przełomowy. I faktycznie, dzień wcześniej czułem się kiepsko i myślałem –
"no nie ma szans" – a następnego dnia wszystko było ok. Ma takie
wyczucie.
Dlaczego
poszedłeś do wojska?
Nie widziałem
perspektyw w bieganiu w moim poprzednim klubie. Jedyne wyjście na kontynuowanie kariery to
było pójście do wojska. Nie znam człowieka, który
studiuje i biega dobrze długie dystanse. Sprinterzy mają trening
mniej absorbujący. A długodystansowcy to na jeden trening powinni
poświęcić dwie godziny i ich życie powinno składać się tylko z
treningu, spania i jedzenia. Grzegorz mówi, że powinniśmy
być takimi maszynami do biegania. No i można powiedzieć, że robi z nas maszyny. Jestem maszyną, która
trafiła w ręce dobrego mechanika, który
dobrze nastawi silnik i uruchomi. Mam nadzieję, że będzie to wszystko
szło tak dalej, pozytywnie.
Będziesz
biegał w tym roku na bieżni?
Zobaczymy, w zeszłym
roku biegałem. Dwa miesiące po maratonie pobiegłem 1500 w 3:45,
wielu kolegów się dziwiło, że po maratonie zrobiłem taki
wynik. Wielu którzy się specjalizują w krótszych
dystansach, ma gorsze wyniki. To chyba jednak kwestia jakiegoś
talentu do swobodnego biegania. Ten trener z Krakowa, Włodarczyk,
nauczył mnie, że bieganie powinno sprawiać przyjemność.
Oczywiście, powinieneś czuć zmęczenie, ale i satysfakcję, że
biegniesz luźno, że noga ci idzie, że nie sprawia to
mechanicznych problemów. Twój cały organizm powinien
biec. Masz się czuć, jakbyś płynął. Właśnie przed tą
połówką, w środę, robiliśmy takie przetarcie – 400-tki.
Robiliśmy je 15 razy. Pierwsze 5 biegło mi się fatalnie, ciężko.
Męczyłem je. Ale na ostatniej, piętnastej, biegłem
jakiś taki spięty, a kiedy zostało może z 60 metrów do
końca, złapałem totalny luz, wypuściłem powietrze i poczułem
tę pracę organizmu, o której zawsze mówił trener
Włodarczyk. Czułem się, jak bym po tym asfalcie popłynął. Z
czasów to nawet widać – poprzednie biegałem po 67-68, a ta
wyszła w 63 s. I to był efekt takiego zupełnego luzu. Bo bieganie
powinno sprawiać przyjemność. Po tej ostatniej 400-setce Grzegorz,
który mnie widział, powiedział: "właśnie tak się powinieneś
wyłączyć w czasie maratonu. Biec, nie myśleć o niczym i wyluzować
się".
Wiesz, że ze
wszystkich kolegów, których oglądam, jesteś jedynym,
który ma krok w stylu kenijskim? Obserwowałem Cię ostatnio,
kiedy robiłem tę fotorelację nad Wisłą.
Jak pierwszy raz
pojechałem na obóz kadrowy, to trener Kozłowski nazwał mnie
"Henry Rono". Masażyści mówią, że moja budowa
ciała jest podobna do kenijskiej. Na przykład mój
mięsień brzuchaty łydki jest bardzo krótki. Wielu
zawodników ma go do połowy łydki a ja mam ten mięsień
uczepiony bardzo wysoko. Z budowy mam predyspozycje do biegów
długich. Ale Grzegorz, kiedy mierzy mi zakwaszenie na treningach
mówi, że mam predyspozycje też do biegania szybkiego. Biegam
czasami bardzo szybkie treningi, jak na długodystansowca, a mierzymy kwas
mlekowy i mój organizm zachowuje się tak, jak gdyby nie
reagował, tak niskie jest stężenie. Mam widać dużą szybkość
adaptowania kwasu mlekowego.
No więc co z tą bieżnią w tym roku, będziesz
coś biegał w tym sezonie ?
To zależy od tego, co
będzie po Dębnie. Ale będę chciał coś pobiec. Trzeba
się rozwijać wszechstronnie, Muszę mieć szybkość, żeby
potrafić ścigać się z Kenijczykami.
Ale to chyba
nie jest jakaś nowość, przypominam, że w sezonie kiedy Jurek
Skarżyński zrobił życiówkę w Maratonie w Dębnie (2:11:42),
to dwa miesiące później zrobił też życiówkę na
1500m. Więc to stara prawda o tej szybkości.
No tak, tak czy
inaczej trzeba się rozwijać wielokierunkowo. To zresztą jest też
potrzebne dlatego, że tempo w biegu, choćby takim jak dziś, jest bardzo rwane.
Trzeba umieć sobie z tym radzić. I do tego przyda mi się bieganie innych dystansów. W tym roku będę chciał
wystartować jakieś 1500m, może jakąś "trójkę",… Prawdopodobne jest, że na Memoriale Kusocińskiego będzie 5000m.
Może tam pobiegnę? Bo jeśli chodzi o Mistrzostwa Polski na bieżni, to jeśli
będę się szykował do Pekinu, to nie będę w stanie tam biegać,
bo robota do maratonu będzie już rozkręcona. Ale wcześniej na
bieżni coś pobiegnę.
Jakie widzisz
dla siebie perspektywy w bieganiu? Na ile myślisz, że stać Cię w
maratonie?
Chciałbym pobiec
jakiś dobry wynik. 2:10, a może lepiej. Często rozmawiam o tym z
Grzegorzem, mówi, ze mam papiery na to, żeby dobrze biegać,
na jego poziomie, a nawet szybciej, ale potrzebny jest czas. W
maratonie tego się nie przeskoczy w ciągu roku. Rozmawiałem
dzisiaj z Dmytro Baranowskim i on też mi mówił: ”Słuchaj,
biegałem 2:12, 2:13, 2:15, 2:10, a w końcu 2:08, 2:07". Maraton jest
takim dystansem, że trzeba do niego dorosnąć. Ja nie wiem, czy już
dorosłem, ale jestem pewien, że jestem w stanie kiedyś tak biegać. Są
po prostu przesłanki, które pokazują, że mogę tak
myśleć. Choćby jak dzisiaj zmierzyliśmy zakwaszenie po tej
połówce –wyszło 3,6 mmol. Aż Grzegorz powiedział, że „no
nie wiem, czego ci jeszcze brakuje, najprawdopodobniej tylko stażu
biegowego, żeby te nogi były tak wybiegane, żeby przyłożyć i
uciec Keniolom, i zrobić wynik 1:02 i wygrywać takie biegi bez
problemu". Bo przecież mój staż treningowy, jeśli chodzi o
maraton, jest żaden – a pewna praca maratońska musi zostać przerobiona.
A zanim
zacząłeś trenować z Grzegorzem – pod co wtedy trenowałeś? Pod
jakie dystanse?
Pod 3000m z
przeszkodami, to dystans, na którym można się jakoś przebić,
wiadomo, ze 5000m i 10000m są tak obstawione przez Kenijczyków,
Etiopczyków, kraje arabski że to jest niezwykle trudne.
Więc szykowałem się pod przeszkody. Ale na to też trochę czasu
trzeba poświęcić, żeby biegać to dobrze. Zacząłem pracować
z trenerem Włodarczykiem nad zwiększeniem szybkości, ale w końcu
poszedłem do wojska.
Jak byś opisał
różnice pomiędzy Twoim treningiem z trenerem Włodarczykiem
a tym z Grzegorzem Gajdusem?
Obaj są
trenerami, którzy wprowadzają wiele nowinek do treningu. Z
trenerem Włodarczykiem robiłem dużo siły biegowej. Naprawdę
potężne odcinki – jednorazowo, na jednym treningu od razu 6 km
siły. Ale nie szkodziło mi to, nie miałem żadnych kontuzji.
Ale opisz,
jak ta siła była realizowana?
Robiłem 500-metrowy
odcinek skipu A, B, wieloskoku na prawej nodze, wieloskoku na lewej,
po 100 m każdego ćwiczenia, potem 200 m przerwy i znowu 500 m.
A jak wygląda
siła u Grzegorza?
Typowo biegowa, czyli
długie podbiegi, sprawdziły się. Wcześniej, jak robiłem 200-metrowe odcinki to ponieważ trenowałem kiedyś biegi górskie,
to 200m podbiegu nie było dla mnie wystarczająco mocnym bodźcem. Ale
u Grzegorza, np. kilometrowe podbiegi to już jest coś.
Czy Grzegorz
zwraca uwagę na technikę na podbiegu?
Na początku tak, ale
na którymś z kolei podbiegu, jak już jesteś zmęczony, to
trudno to pilnować techniki. Ale Grzegorz kładzie nacisk na siłę
mięśni, wszystkich partii, katował mnie na siłowni nawet przez
jakiś czas, bo miałem słabo rozwinięte dolne partie mięśni
brzucha.
A co Grzegorz
mówił o techniczna podbiegu?
No, żeby trzymać
wysoko kolano, żeby biodro było wyprostowane, żeby się nie
schylać za bardzo, żeby biegać bardziej technicznie, nie pochylać
się…
O…:-) To mój ulubiony temat, zawsze mówię, ze jak się ktoś pochyla do przodu, to
ułatwia sobie sprawę, tak jak gdyby trenował do biegu górskiego.
Tak, ale jak już
jesteś naprawdę zmęczony, to trudno się nie pochylać, schylę
się, przyleje mi?
Wróćmy
do różnic w treningu z Grzegorzem. Co robicie? Czy możesz
zdradzić jakieś tajemnice kuchni trenerskiej Grzegorza? Jak słyszę, że mówisz, że raczej nie biegacie drugich zakresów to
od razu widzę, jak wszyscy nadstawiają uszy, że „Oo, Gajdus nie
stosuje II zakresów”
Grzegorz nie mówi
nam, ze nie możemy czegoś zdradzać, schemat treningowy potrafi
ułożyć każdy. To nie problem podejść do Grzegorza i się
zapytać ”Co Pana zawodnicy dzisiaj robili?" Na pewno by powiedział.
Ale może nie powiedziałby już, co robiliśmy dwa dni później,
a nie zawsze najważniejszy jest sam akcent, ale to, jak jest on
wkomponowany w całość.
Na trasie w Warszawie
No czyli do
konkretów: biegacie dużo rozbiegań, to jest, jak rozumiem,
podstawa treningu, czasem dochodzicie do drugiego zakresu, ale jednak
opuszczacie ten klasycznie w Polsce rozumiany rejon II zakresu? Nie
wiem czy wam Grzegorz o tym opowiadał, ale Polski drugi zakres jest
jakiś ewenementem, nie wiem jak jest w Rosji czy innych krajach, ale
w USA czy w Kenii tego, co my rozumiemy pod pojęciem II zakresu, się
nie robi.
No właśnie, dobrze
mówisz, Grzegorz sam trenował w Kenii, podpatrywał wiele
treningów, sam na sobie testował. Teraz może tego użyć na
nas. Sam przyznaje, że nie wszystkie testowane treningi przynosiły
efekty, ale ponieważ ma duże doświadczenie, to wie, co będzie
dobrze działać. Wiele treningów wziął z, powiedzmy – kuchni włoskiej, kenijskiej, rozmawiał i trenował dużo z tymi ludźmi i
dlatego, jak myślę, u nas nie ma tych klasycznych drugich zakresów.
Ale to nie jest tajemnica, Arek też mówił w wywiadach, że nie
stosujemy drugich zakresów.
Miałeś jakoś
wyznaczane twoje zakresy?
Mój drugi
zakres to jest pomiędzy 3:13-3:16, określony z kwasu mlekowego i
badania fosfokreatyny w mięśniach.
Gdzie i kiedy
te testy były robione? Już za czasów Grzegorza ?
Nie. To jeszcze jak biegałem na bieżni, robiliśmy wtedy dużo testów,
fosfokreatyny, zakwaszenia. Wychodziło, ze mój organizm
pobudza się przy wyższych prędkościach – 3:17, 3:13, nawet 3:10. A
od 3:08 do nawet 2:59 to trzeci zakres. Czasem szybciej, zależy, jaki
dzień, po jakim akcencie, czy jestem świeży. Jeśli tak, to drugi
zakres mogę biegać nawet po 3:10
No tylko że
mówisz, ze tych II zakresów z Grzegorzem właściwie
nie stosujecie? Chyba że jako końcówkę rozbiegania. Macie
biegi ciągłe w tym tempie?
Nie. Nie ma czegoś
takiego, że wychodzimy na trening i Grzegorz mówi:” Dzisiaj
biegamy 10 km drugiego zakresu”. Nawet kiedy biegamy dłuższy trening
na większych szybkościach, Grzegorz nie mówi nam, że biegamy
taki czy taki zakres. Biegamy mierzoną 30-tkę czy 25-tkę w określonym
tempie.
Ale macie
określone w jakim tempie to biegać?
Tak, są założenia.
Zaczynamy albo na takim i takim tętnie albo na odpowiednim tempie.
Ale czy przed
takim treningiem wiesz, dlaczego masz biegać w takim tempie?
To jest zaufanie do
trenera, nie muszę o tym myśleć, robię to, co trener wymyśli. To
nie są bardzo twarde zasady. Ale co lubię w treningu u
Grzegorza to to, że on akceptuje u mnie szybsze bieganie, nie karci
mnie za to. Jak mi się dobrze biega, to bieganie jest dla mnie dużą
radością. Często się nie ograniczam, wiem, czasem trzeba, ale jak
nie trzeba, to nawet gdy robimy rozbieganie 20 km, które mam
biegać spokojnie, na określone tętno, ale wiem, że gdyby mi się super
biegło i wszystkie parametry by to potwierdzały, to mógłbym to
kończyć nawet po 3:08. Grzegorz by zapytał: "Po ile biegałeś?"
Powiedziałbym – 3:08. Zapytałby się: „Jak się czułeś, jak
tętno?" i gdyby wszystko było ok powiedziałby, że bardzo dobrze. Od
kiedy zaczęliśmy trenować, nie trzyma się sztywnych zasad treningu
schematycznego. Widać po nim, ze zasmakował tej kenijskiej szkoły
biegania, często przytacza nam przykłady z treningu Tergata, bo
przecież Tergat jest jego dobrym kolegą, czy innych dobrych
Kenijczyków. Oczywiście nie można przesadzać, zaciskać
zęby i biegać szybko, „bo chcę biegać jak Tergat”, ale jeśli
biegnie Ci się super, to daj organizmowi luz.
Masz jakiegoś
swojego biegowego Guru?
Nie miałem nigdy
kogoś takiego, lubiłem po prostu biegać, walczyć. Ale wiadomo, że
podziwiam Tergata, Hailego, Bekele – to są ludzie, którzy
opanowali bieganie do perfekcji. Teraz wiadomo, że dużym
autorytetem jest dla mnie trener, rekordzista Polski, jest dla nas
przykładem .
Obserwujesz, co
się dzieje na świecie? Widzisz, co się dzieje na przykład w
Stanach? Jaki jest tam postęp?
No tak, ale tam teraz
idą na to olbrzymie nakłady, te wszystkie komory do spania z
obniżonym ciśnieniem, system szkolenia…
Jak Ryan Hall
pobiegł 2:08, zastanawiałeś się, jak on to zrobił?
Jak Hall nie, ale jak Baranowski pobiegł 2:07, to się zastanawiałem, że jednak można biegać
na wysokim poziomie, pochodząc z Europy. Ale chciałbym dotrwać do tego, że będę
kiedyś biegał na wysokim poziomie, żeby wygrywać z najlepszymi.
Może nie z Haile Gebrselassie, kiedy jest w dobrej formie, ale… wydaje
mi się, że nie mogę patrzeć tylko na zawody rangi krajowej, jeśli chcę
kiedyś zrobić coś więcej, biegać na poziomie europejskim,
światowym. Trzeba mieć swoje plany, cele, zamierzenia. Kiedyś,
kiedy zobaczyłem u mojego wujka na ścianie medale, marzyłem żeby mieć chociaż dwa takie medale, teraz mam ich tyle, że
nawet nie liczę ich, są kolejne marzenia, start na Mistrzostwach Świata, Igrzyskach Olimpijskich.
Na siłowni
robicie jakieś ćwiczenia na nogi?
Nie, z Grzegorzem
nie, czasem mało, jakieś dynamiczne przejścia przez stacje z małym
obciążeniem, ale rzadko, głównie siła biegowa. U trenera
Włodarczyka dużo robiłem ćwiczeń na nogi, ze sztangą.
Masz jakieś życie
osobiste?
Na obozie jedzenie,
trening, prysznic, jedzenie, trening, prysznic, spanie – to całe moje życie. Czasem się
wyjdzie do miasta kupić coś słodkiego. Zazwyczaj dwa treningi
dziennie. Jak już jest jeden trening dziennie to oznacza luz. Nie
wiadomo co z czasem zrobić… 😉
A poza obozami?
Lubię przyrodę,
chodzenie po górach, kupiłem aparat i chcę zrobić teraz trochę
zdjęć. W Muszynie mieszkamy w domu, czasami coś tam tacie pomagam.
Czasami wychodzę w góry na wiele godzin. Mam moje ścieżki
wychodzone przez lata, poza szlakami, całkowity relaks, zapalę
ognisko, zjem coś. Kiedyś chodziłem na polowania, mamy też z tatą
gołębie pocztowe.
Koło
łowieckie? Nie będzie Ci żal ,że będziesz strzelał do zwierząt?
To typowe podejście
ludzi. którzy nie maja o tym pojęcia. Strzelania jest bardzo
niewiele. Zwierzę, które ustrzelisz, oddajesz do skupu, dostajesz
pieniądze, za które możesz kupić owies, zboże i z tej
ustrzelonej jednej sztuki dziesięć innych się żywi.
A te wypady w
góry – jak się mają do treningu?
Teraz na przykład jak
były duże śniegi i mrozy, a miałem robić trening, to ze względu
na mróz nie biegałem, tylko poszedłem w góry,
uwielbiam las, góry i lubię tam przebywać.
Ile dostałeś
za trzecie miejsce w półmaratonie?
Chyba 2000 zł i
jakieś wczasy, które chętnie bym sprzedał, ale nawet nie wiem. Jak przyjeżdżam na takie biegi, to najważniejsze dla mnie jest to, że mogę się pościgać z czołówką, nie myślę wtedy
o pieniądzach. Przyjeżdżam na takie imprezy, żeby się
potwierdzać, to mi pomaga psychicznie.
A co z
dziewczynami?
Nie jestem teraz w
żadnych związku, jak się trenuje, to ta druga osoba by czegoś
takiego nie wytrzymała,. Związki się przez coś takiego rozpadają.
Każdy chce raczej kogoś mieć, jesteśmy po to, żeby z kimś być.
Nie patrzę na sport przez pryzmat ”sport to wszystko”.
Więc jak długo
jeszcze wytrzymasz takie samotne życie? Nie masz planów, że
skończysz na przykład 30 lat, to się ożenisz?
Nie mam, nawet
zaczęło mnie to ostatnio martwić, mam 26 lat i nic takiego nie
planuję. Ale teraz nie koncentruję się na tym. Chcę skończyć to, co robię.
Interesują Cię raczej dziewczyny biegające,
uprawiające jakiś sport?
Wcześniej byłem w
związku z dziewczyną, która kiedyś biegała, to jest fajne,
bo taka osoba lepiej rozumie, co robię, potrafi docenić, zrozumieć, jak
można być zmęczonym. Ale jest mi obojętne, czy dziewczyna uprawia jakiś sport, czy nie.
Dziękuje za rozmowę i życzymy powodzenia w Dębnie.