8 czerwca 2009 Redakcja Bieganie.pl Sport

Memoriał Janusza Kusocińskiego 2009: Rozmowy z zawodnikami


W niedzielę odbył się już po raz 55 Memoriał Janusza Kusocińskiego. Na bieżni warszawskiego Orła podziwiać mogliśmy czołówkę polskich biegaczy rywalizujących między sobą, a także kilkoma zawodnikami z zagranicy. Z niektórymi z nich udało się nam porozmawiać.

Na tegorocznym Memoriale Janusza Kusocińskiego padło kilka wartościowych rezultatów. Jednym z nich był wynik Anny Jesień 54.76 na 400 m przez płotki, choć nasza najlepsza płotkarka przegrała o dwie setne bieg z Ukrainką Anastazją Rabczeniuk. Po biegu powiedziała:

a1263_fot1.jpg

Chciałam dziś zachować więcej sił na środowy bieg. Miałam pobiec tu mocno, w zasadzie pobiegłam, ale z taką lekką rezerwą. Niestety, myślałam, że z zawodniczka z Ukrainy jest trochę dalej i nie da rady mnie dogonić. To tylko pokazuje, że nie można sobie tak kalkulować, tylko biec do końca. To nie był żaden szkoleniowy bieg, żadne zawody takie nie są dla mnie, bo chodzi o to, żeby coś pobiec. Przygotowania do sezonu oceniam jako dobre. W zasadzie, powiem szczerze, że podobne, bo w zeszłym roku nie miałam też żadnej kontuzji i żadnych przerw w treningu. W tym roku jest tak samo, jednak wydaje mi się, ze czuję się lepiej, co jest bardzo ważne. Ten start jest dobrym przetarciem przed środowym biegiem w Bydgoszczy, właśnie też z Anastazją Rabczeniuk oraz z Australijką Rowlinson. Na mistrzostwach Świata mamy trzy biegi; eliminacje, półfinał, dzień przerwy i finał więc dzisiejszy i środowy start będzie bardzo dobrym treningiem. Na pewno będę chciała walczyć na sto procent o obronę brązowego medalu z Osaki. Trudno powiedzieć jak będzie, gdyż w tym roku dziewczyny trochę później zaczęły startować i te wyniki nie są tak rewelacyjne, ale nie ma co teraz wyskakiwać z formą, gdyż najważniejsza jest forma na sierpień.

Najlepszy wynik w sezonie w tym samym biegu uzyskały także Agnieszka Karpiesiuk (56.68) oraz Marta Chrust-Rożej (57.09) Bardzo dobrze spisała się Tina Polak, która znacznie poprawiła rekord życiowy (56.87). Po biegu udało nam się porozmawiać z Martą Chrust-Rożej.

a1263_fot2.jpg

Powinnam być zadowolona z osiągniętego rezultatu, gdyż jest to mój najlepszy wynik w sezonie, ale tak naprawdę nie jestem, bo ten bieg nie wyglądał ani rytmowo, ani technicznie tak jak bym chciała. Natomiast powinnam być zadowolona z biegu na 100 m ppł, gdzie osiągnęłam rekord życiowy i na chwilę obecną jest to najlepszy wynik w Polsce. To taka troszeczkę mała niespodzianka dla mnie, bo teoretycznie powinnam być lepsza na 400 m ppł. Jest to mój główny dystans, na nim się będę skupiać w sezonie. Niemniej po ostatnich dwóch latach trudno mi się przełamać psychicznie, bo teoretycznie na treningach wydaje się, że powinno być lepiej. Liczę, że na kolejnych biegach przełamię się i będzie tak, jak powinno być. Przygotowania do sezonu były bardzo dobre do kwietnia, kiedy zaczęłam mieć nawrót kontuzji Achillesa. Były więc momenty paniki, czy zdążę przygotować się do sezonu, szczęście jakoś się z tego wykaraskałam, jest więc nadzieja, że ułoży się wszystko tak jak ma być.

Na dystansie płaskim 400 metrów kobiet zwyciężyła Joanna Wójcik. Tuż za nią uplasowała się Anna Kiełbasińska, która poprawiła rekord życiowy.

Bardzo pozytywnie oceniam swój dzisiejszy start. Miałam w tym sezonie pierwszy raz startować na 400 m. Dawno już nie biegałam tego dystansu, więc trochę się obawiałam, bo szczerze mówiąc, zapomniałam jak to się biega. Jestem bardzo zadowolona z rekordu życiowego. W tym sezonie skoncentruję się bardziej na sprincie, bo chcę się rozwijać szybkościowo, póki mogę. Wcześniej uzyskałam minimum na 200 metrów na mistrzostwa Europy juniorów i na ten dystans na pewno będę startować. Bieg ten jest dla mnie ani nie za krótki, ani nie za długi, zaczynam się do niego przyzwyczajać.

Zapytaliśmy także Anię o bolesna dla niej sprawę – śmierć jej trenera i jak udało jej się pozbierać po takiej tragedii.

Trenuje teraz pod okiem trenera Bugały. Sama nie wiem do końca czy się pozbierałam po stracie trenera. Byłam bardzo związana z trenerem Banasikowskim. Nikt się nie spodziewał jego śmierci…Nie mogę o tym mówić, przepraszam.

Trzecia była Agata Bednarek, która tak oceniła swój bieg:

Jestem zadowolona z dzisiejszego startu, ale myślałam jednak, że będzie troszkę lepiej. Nie miałam nikogo przed sobą na torze, więc może dlatego mi się tak ciężko biegło. Pod względem fizycznym czułam się bardzo dobrze, nie przeszkadzał mi wiatr. W tym sezonie nie mam szczęścia do warunków pogodowych, bo, do tej pory, wiatr wiał mi za mocno w plecy albo w twarz. Ale myślę, że będzie lepiej. Najbliższy start mam w środę na festiwalu w Bydgoszczy. Moim celem w tym sezonie jest dobry występ na młodzieżowych mistrzostwach Europy w Kownie.
Powody do radości miał Marcin Marciniszyn, który po zeszłorocznej kontuzji wraca w dobrej dyspozycji w tym sezonie.

a1263_fot3.jpg

Jestem bardzo zadowolony ze swojego biegu. Jest to mój drugi start w tym roku, po tym nieudanym zeszłorocznym sezonie olimpijskim. Teraz widzę, że jestem bardzo dobrze przygotowany po tych wynikach. Byłem tak zaangażowany w dzisiejszym biegu, że nic mi nie przeszkadzało, nie myślałem o wietrze, tylko żeby jak najlepiej pobiec. W poniedziałek lecę o Sofii na wojskowe mistrzostwa Świata i tam będę znów biegł na 400 metrów. Jestem także zadowolony z przygotowań do tego sezonu, bo widać, że zdrowie dopisuje, wszystko bardzo dobrze idzie. Koledzy ze sztafety też są w dobrej dyspozycji, co widać po tym biegu. Piotr Klimczak pobiegł najlepszy wynik w sezonie 46.16, a Jan Ciepiela zrobił rekord życiowy 46.40, więc to dobry prognostyk przed drużynowymi mistrzostwami Europy, na których będziemy biegać sztafetę. Postaramy się zrobić jak najlepszy wynik.
Największych emocji dostarczyła nam rywalizacja panów na dystansie 800 metrów. Ostatecznie wygrał Adam Kszczot, pokonując nieznacznie Marcina Lewandowskiego. Po biegu rozmawialiśmy z zawodnikami i ich trenerami.

a1263_fot4.jpg

Adam Kszczot: Mam nadzieję, że sezon będzie dalej tak udany, jak do tej pory, że jeszcze uda mi się poprawić swój rekord życiowy, uzyskany w Dessau. Dziś niewiele mi do tego zabrakło. Teraz planujemy startować w Bydgoszczy, na drużynowych Mistrzostwach Europy oraz w Ostrawie. Fizycznie czuję się lekko zmęczony. Niestety podróże, wszystkie przyjazdy na zawody męczą. Miałem też tylko pięć dni przerwy między startami, w tym na podróże, więc nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Jednak bieg był ogólnie udany. Moim głównym celem nie było wygranie z Marcinem Lewandowskim, ale założenia, aby pobiec mocno, na miarę możliwości. Udało się to, więc nie można wysnuwać żadnych domysłów, gdyż za nikim się nie czaiłem, bieg układał się tak, jak dyktowali jego tempo przeciwnicy.

Trener Stanisław Jaszczak: Wydaje mi się, że Adam dobrze pobiegł i gdyby bieg inaczej był ułożony, to byłoby dużo lepiej. Pierwsze 400 metrów było dużo mocniejsze niż to w biegu w Niemczech, gdzie zrobił „życiówkę”. Warunki były nie najgorsze do tego, aby nabiegać dobry wynik. Myślę, że Adam jest w stanie powalczyć o minimum na mistrzostwa świata. Mamy w planach starty w Bydgoszczy i Ostrawie, gdzie będziemy walczyć. Mamy już wypełnione dwa minima na 400 i 800 na młodzieżowe ME, a więc zobaczymy co się wydarzy w ciągu 14 dni.

a1263_fot5.jpg

Marcin Lewandowski: Wiadomo, przydałoby się dziś wygrać, pokazać się u siebie, jednak do tych zawodów podszedłem trochę inaczej niż zawsze. To co miałem zrobić najważniejszego w tym sezonie to wykonałem, czyli „życiówkę” i minimum na MŚ. Oczywiście nie znaczy to, ze jest koniec sezonu, bo nastawiam się na naprawdę mocne bieganie. Do tego mityngu podszedłem trochę inaczej mentalnie, na pewno będę chciał pokazać dobry bieg na festiwalu sztafet w Bydgoszczy. Tam ma być lepsza obstawa biegu i pogoda, tak więc tam na pewno powalczę. Szkoda, że dziś nie wygrałem, nie pokazałem się z najlepszej strony, jednak to tak naprawdę nic nie oznacza. Przegrałem o jedną setną z Adamem, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Jest nowy, młody chłopak, bardzo fajnie, rywalizacja rośnie. To podnosi cały poziom sportowy, bo to właśnie nosi, motywuje do dalszego mocnego trenowania i to jest tylko i wyłącznie dobrze dla nas. Dziś ruszyłem dosyć mocno, troszeczkę szkoda, bo za późno zareagowałem na lukę, na 300 m do mety, no i biegłem z siedem metrów za grupą i musiałem swoją prowadzić, ale takie biegi są mi potrzebne do nauki. Jestem zadowolony z przygotowań do tego sezonu. Po obozie w Font Romeu, gdzie przesiedziałem miesiąc, wiedziałem, że będzie dobrze. Do Hengelo jechałem bardzo zmotywowany, aby zrobić rekord życiowy. Tak się stało, choć przed startem troszkę źle się czułem. Jednakże byłem pewny, że jestem mocny. Na zgrupowaniu byłem mocny, toteż w jednym momencie forma nie mogła uciec, wiedziałem, że będzie dobrze.

Trener Tomasz Lewandowski: Jestem bardzo zadowolony ze startu Marcina, z tego względu, że mając komfort psychiczny w postaci wypełnieniu dwóch minimów, zarówno na MME i MŚ, mogliśmy pozwolić sobie na testowanie nowych wariantów taktycznych. Nie ukrywam, że zdobywamy doświadczenie jeśli chodzi o zgrupowania wysokogórskie. Ten dzisiejszy bieg był w kryzysowym dla Marcina momencie, czyli między szóstym a jedenastym dniem po zjeździe z gór. Wygląda na to, że może coś takiego przechodzić, podobnie jak po Sant Moritz. Dziś sprawdziliśmy się, próbowaliśmy atakować z tyłu, z dalszej pozycji. Wszystko było w porządku, gdyż Marcin miał najszybsze 200 metrów z zawodników ze stawki.

Nie mamy niedosytu z tego powodu, że Marcin nie był pierwszym z Polaków. Nie słyszałam o takich zasadach kwalifikacji, aby zwycięzca z biegu z Memoriału Kusocińskiego jechał na Drużynowe Mistrzostwa Europy. Poza tym, z tego co wiem, z rozmów z szefem szkolenia, to na DME pojedzie najlepsza osoba, wybrana przez PZLA. Będą brane również pod uwagę wyniki z festiwalu Bydgoszczy, jak i innych światowych mityngów. Wydaje mi się, że na razie Marcin ma bez żadnych wątpliwości najlepszy wynik w kraju, i to nie setnymi, ale zdecydowanie. Póki co, to on jest faworytem do startu w biegu na 800 m, aczkolwiek nam specjalnie nie zależy na wyjeździe na tę imprezę. Z tego względu, że będziemy musieli przerwać zgrupowanie, więc raczej wolelibyśmy nie jechać. Oczywiście jeśli będzie taka potrzeba dla PZLA, to wystartujemy. Obawiam się, że być może zechcą powołać Marcina na 1500 metrów, z tego względu, że będą chcieli wystawić biegacza, który dysponuje mocnym finiszem, bo tak się biega zazwyczaj na DME. Zobaczymy jak to będzie wyglądać po ustaleniach 10 czerwca w Bydgoszczy po festiwalu.
Na dystansie 1500 m czołowe miejsca zajmowali biegacze zagraniczny. Pierwszym Polakiem, który minął linię mety był Łukasz Parszczyński.

a1263_fot10.jpg

Łukasz Parszczyński: Nie jestem zadowolony z wyniku, jaki uzyskałem, ale satysfakcjonuje mnie bieg. Rozegrałem go dobrze taktycznie, dobrze mi się biegło. Cztery dni temu startowałem w Niemczech, gdzie pobiegłem 3.49, miałem kryzys po górach. Teraz czuję, że coraz lepiej mi się biega i forma jest wzrastająca. Teraz będę przecierał się Ostrawie na milę, potem prawdopodobnie, ale to zależy już od władz PZLA, czy mnie wystawią na Drużynowe Mistrzostwa Europy. Tam chciałbym powalczyć o minimum.

Swój start na 1500 m oceniał także Mateusz Demczyszak.

a1263_fot9.jpg

Jestem zadowolony z występu z tego względu, że nie przygotowywałem się do sezonu w wysokich górach, jak w tamtym roku w Font Romeu, gdzie jest 2000 m.n.p.m lecz w Szklarskiej Porębie na 600 m.n.p.m, ale tam ponoć też panuje mikroklimat. Pobiegłem o 1,5 sekundy wolniej, ale też dobrze, gdyż jest to mój najlepszy wynik w sezonie. W tamtym tygodniu na lidze pobiegłem 3.46, gdzie już po 400 m biegłem sam. Czułem się dziś dobrze, no ale brakuje mi przetarć. Za trzy dni mam Wojskowe MŚ, na których biegam przeszkody, więc myślę, że ten wynik zwiastuje dobre starty na przeszkodach. Powinno być dobrze. Dziś brakowało mi taktyki, gdyż na ostatnich 300 metrach „motałem się”. Ostatnie 100 metrów biegłem po trzecim torze, co odjęło mi sił. Pod tym względem jest mały niedosyt, ale i tak jestem zadowolony.
Trener Marek Adamek: Myślę, że Mateusz Demczyszak i Łukasz Parszczyński mieli szansę na uzyskanie trochę lepszych wyników. Wydaje mi się, że troszkę „zaspali” miedzy 1100 a 1300 metrem do mety, gdyż tempo biegu tam spadło. Gdyby nie to, wyniki mogłyby być lepsze o co najmniej 1,5-2 sekundy. To samo tyczy się Tomka Szymkowiaka, który przybiegł tuż za nimi.

Co do występu Sylwi Ejdys…No nie jestem zadowolony, bo nie ma z czego. Jest to dziewiąty dzień po zjeździe z gór z Font Romeu i w zeszłym roku również, jak sięgnę pamięcią, startowała w Dessau i również nie był to udany bieg. Ten słabszy wynik jest zapewne spowodowany zjazdem z gór. Cały okres przygotowawczy został dobrze zrealizowany, Sylwia nie chorowała. Mamy komfort, gdyż zrobiła minimum na MŚ, ale jednak pozostaje niepokój, o to , co się będzie działo. Jutro wyjeżdżamy do Bułgarii na Wojskowe MŚ i tam też będziemy się martwic o dyspozycję, ale liczę na to, że po 3 tygodniach od zjazdu z gór, przyjdzie oczekiwana forma.
Pomimo uzyskania wyniku gorszego od rekordu życiowego z biegu zadowolony był również Tomasz Szymkowiak.

a1263_11.jpg

Jestem bardzo zadowolony. Jest to mój pierwszy start po zjeździe z gór z Font Romeu, gdzie byłem miesiąc. Na obozie miałem problem, bo naderwałem łydkę. W sumie przez dziesięć dni mało robiłem. Przez trzy dni biegałem w basenie, a kolejny tydzień jedynie truchtałem, i, że tak powiem, kulałem. W ostatnim tygodniu zrobiłem dopiero kilka dobrych treningów i wiedziałem, że jest nieźle. W tym tygodniu biegałem dosyć mocno dwa tempa i bieg ciągły. Trener robił mi treningi pod przeszkody, więc nie liczyłem na tak dobry wynik, który jest jednocześnie drugim w mojej historii, czyli niecałe 1,5 sekundy gorszy od „życiówki”.


A więc jestem bardzo zadowolony, bo nigdy nie otwierałem tak dobrze sezonu. Zawsze uzyskiwałem 3.45 a dziś liczyłem po cichu na wynik w granicach 3.44, a nie 3.42. Pod względem fizycznym czułem, że brakowało mi przetarcia, bieg był dla mnie szybki. Jednakże nie byłem zmęczony, mógłbym biec w tym tempie jeszcze jedno koło, ale przyspieszyć, wyprzedzić kogoś, byłoby trudno. Czuję, że dziś dobrze się przetarłem i będzie w porządku. W środę biegam przeszkody w Bydgoszczy, a później może wystąpię w Ostrawie. Bardzo bym chciał pojechać na Drużynowe Mistrzostwa Europy i biegać tam przeszkody. Zobaczymy, to zależy od władz PZLA, więc będziemy czekać.
Nietypowo na dystansie 1500 m zobaczyliśmy także Marcina Chabowskiego i Henryka Szosta. Obaj stoczyli wewnętrzną walkę, z której zwycięsko wyszedł aktualny mistrz Polski na dystansie 10000 m.

a1263_fot8.jpg

Marcin Chabowski: Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolony, gdyż nie liczyłem na dobry wynik, z tego względu, że nie robiłem prawie wcale treningów szybkościowych, bo szykuję się bardziej do biegów długich. Za trzy dni będę biegać przeszkody na MŚ wojskowych, potem będę się już przygotowywał do piątki i już od lipca zaczynam przygotowania do półmaratonu. Szybkości nie zrobiłem, dodatkowo był to dla mnie ósmy dzień po górach, dla mnie kryzysowy, a więc jestem usatysfakcjonowany dzisiejszym startem. Pozdrawiam czytelników bieganie.pl!

Nie miałem przed biegiem zbyt dużego luzu, ten start był dla mnie przedarciem przed WMŚ. Jestem od niedawna w wojsku i chciałbym pokazać się od jak najlepszej strony na imprezie wojskowej, dlatego ten start biegałem na zmęczeniu i jestem bardo zadowolony, że udało mi się pobiec „życiówke”.
Henryk Szost: W sumie jestem usatysfakcjonowany, ale jednak mam spory niesmak co do biegu, bo nie potrafię biegać na tych krótkich dystansach z dużą grupą ludzi. Była dość mocna przepychanka, chciałem dojść do czołówki, ale któryś z Litwinów wybijał mnie dwa razy z tempa. Niestety nie mam tak mocnego zrywu, żeby zebrać się od razu, musiałem się od nowa rozpędzać, więc trochę zdrowia mnie to kosztowało. Gdyby nie to, to czas mógłby być lepszy, nawet w granicach 3.43. Był to mój drugi start na bieżni w tym sezonie i brakowało mi trochę przetarcia. Fizycznie czułem się dziś nie za dobrze, bo przed startem miałem sporo spraw do załatwienia, dużo jazdy samochodem i to mi przeszkodziło, bo nie czułem świeżości w nogach. Teraz będę startował 10.06 na wojskowych MŚ w Bułgarii na 5 000 m i później będę miał kilka dni przerwy, obóz w Szklarskiej Porębie i przygotowania do MŚ w Berlinie do maratonu.
Bez rewelacji spisali się zawodnicy startujący w biegu memoriałowym na 5000 m. Oto co mieli do powiedzenia po biegu najszybsi Polacy:

a1263_fot6.jpg

Mariusz Giżyński: Chciałem dziś złamać 14 minut, liczyłem na rekord życiowy, dobrze się czułem. Myślę też, że dobrze trenowałem. Na trzy okrążenia przed końcem było dość duże szarpnięcie i nie przetrzymałem tego , jednak nie jestem przygotowany na takie szybkie bieganie, ale jestem dobrej myśli. Jesienią chcę znów pobiec maraton i jest to mój główny cel na ten rok. Start ten był przetarciem przed biegiem przeszkodowym, który za trzy dni odbędzie się w Bydgoszczy. Potem być może start w Ostrawie, a potem MP. Jednakże najważniejszy jest dla mnie maraton jesienią.

a1263_fot7.jpg

Michał Smalec: Nie jestem zadowolony z wyniku, bo spodziewałem się pobiec poniżej 14 minut, ale w tych warunkach nie dało rady biegać szybciej. Biegłem schowany i dopiero dwa ostatnie koła zdecydowałem się poprowadzić, ale już koledzy z Kenii byli za daleko, chociaż próbowałem oderwać się od Petrovicza na 200 metrach do mety i udało mi się to, ale zabrakło do zrównania się z Kenijczykami. Najbardziej jestem zadowolony z tego, że byłem pierwszy wśród Polaków. Teraz są jakieś nadzieje co do występu na drużynowych ME, nie wiem jak to będzie, nigdy nie wiadomo. Teraz chciałbym wypocząć i będę czekać na jakieś decyzje, że tak powiem, z góry. Może zdążyłbym wykonać jakąś pracę, zostało jeszcze dwa tygodnie do tej imprezy. Takim celem na dłuższą metę są MP seniorów na 5 000 m. Tam ma przyjść szczyt formy, bo na razie czuję się dobrze na treningach, ale mam za mało odpoczynku, regeneracji po treningach, która by się przełożyła na mocne bieganie. Wydaje mi się, że jestem dużo mocniejszy niż rok temu, więc w granicach 13.40-45 jestem w stanie w równym biegu pobiec. Potem szykuje się do półmaratonu, więc trochę kilometrach nabiegam.

Spytaliśmy Michała co sadzi na temat ostatniej burzy, która rozpętała się wokół
jego osoby na konferencji prasowej, gdzie padło pytanie ze strony dziennikarzy,
kto to jest Smalec? Oto co powiedział:

Ogólnie to słyszałem o tych wypowiedziach, ale nie czytałem tego, nie wnikałem, gdyż zupełnie mnie to nie interesuje. Ja się bawię sportem. Bieganie to dla mnie radość, więc nawet jak bym biegał pięć czy piętnaście minut gorzej na piątkę to i tak bym biegał, bo to jest czysta przyjemność.
Mocną obsadę miał bieg kobiet na dystansie 1500 m. Zwyciężczynią została mistrzyni świata juniorek Stephanie Twell. Najszybszą Polką okazała się rekordzistka Polski Lidia Chojecka.

Jestem zadowolona i niezadowolona. Biegam już dużo lepiej niż w zeszłym sezonie i to mnie bardzo cieszy. Nie zadowala mnie to, że niewiele zabrakło mi do minimum na MŚ, tylko 52 setne sekundy. Raczej się nie załamuję, wiem, że zrobiłam ciężką pracę na zgrupowaniu w Font Romeu, tak więc forma jest, tylko musi kiedyś po prostu wyjść.

Moim trenerem i zarówno partnerem życiowym jest Jean-Marc Leonardo. Bardzo dobrze nam się układa współpraca. W najbliższą środę wystartuję w nietypowym dla mnie dystansie 800 m. Potem raczej na drużynowych ME i będę dalej czekać na decyzje odnośnie startów.

a1263_fot12.jpg

Bardzo dobry start zanotowała Renata Pliś, która znacznie poprawiła swój rekord życiowy.

Jestem zadowolona z rekordu życiowego. Moim celem w tym sezonie jest zrobienie progresji, bo ostatnie dwa lata mi z różnych przyczyn nie wychodziły. Przygotowanie do sezonu nie było tak intensywne jak w zeszłym roku. Zaliczyłam dwa obozy wysokogórskie, jeden w Afryce, gdzie byłam bardzo słaba i miałam problemy zdrowotne, więc nie startowałam hali. Następnie przygotowywałam się w Szklarskiej Porębie, ale nie były to za bardzo intensywne przygotowania, gdyż miałam dużo przerw. Zaliczyłam w całości obóz w Font Romeu, gdzie przetrenowałam prawie cztery tygodnie. Rekord życiowy zrobiłam w drugim starcie, więc jest z czego się cieszyć. Będę walczyć o minimum na MŚ, ale następnego biegu na 1500 m jeszcze nie mam ustalonego. Na razie startuje 800 m w Bydgoszczy.

Możliwość komentowania została wyłączona.