Redakcja Bieganie.pl
Sądząc po wynikach z zeszłego roku, najwięcej szans w zdobyciu nominacji olimpijskiej mieli następujący zawodnicy:
– Patrick Makau (rekord świata 2:03:38),
– Wilson Kipsang (2:03:42),
– Geoffrey Mutai (2:03:02)
– Emmanuel Mutai (zwycięstwo w maratonie w Londynie i w cyklu World Marathon Majors),
– Abel Kirui (Mistrz Świata z Daegu),
– Moses Mosop (2:03:03).
Ten ostatni swych szans próbował właśnie w maratonie w Rotterdamie. Oprócz niego w elicie mężczyzn biegło kilku bardzo dobrych zawodników, w tym: Sammy Kitwara (Kenia) – maratoński debiut (czwarty wynik w historii półmaratonu – 58:48), Peter Kirui (życiówka 2:06:31), Etiopczycy Getu Feleke (2:05:44) i Yemane Adhane (2:06:29). My liczyliśmy na bardzo dobry występ Mariusza Giżyńskiego, który próbował uzyskać minimum olimpijskie. Ponieważ maraton w Rotterdamie jest nieco mniej prestiżowy niż maratony zaliczane do World Marathon Majors (Boston, Londyn, Nowy Jork, Chicago, Berlin) Mosop miał atakować rekord świata by tym mocniej zaznaczyć swoją pozycję.
Oto międzyczasy:
5km 14:35
10km 29:05
15 km 43:42
Po 15km wszyscy faworyci biegli w dwunastoosobowej grupie, w tym 4 pacemakeów.
20km – 58:18
Jak widać po międzyczasach tempo w pierwszej części dystansu było rekordowe i zapowiadało rezultat w granicach 2:03. Jednakże w drugiej części wyścigu trasa była nieco trudniejsza, zawodnicy zaczęli odczuwać trudy wysiłku, nie pomagał również wiejący wiatr.
Niedługo z grupy liderów zaczęli odpadać kolejni zawodnicy, na 25. km liczyło się już tylko trzech zawodników, którzy potem podzielili się miejscami na podium. W chwilę potem Moses Mosop zaczął nieco odstawać od Etiopczyków, którzy systematycznie powiększali przewagę.
30 km 1:27:42, Mosop ze stratą 20 sekund.
Pacemaker liderów zszedł z trasy, z grupy zajęcy został tylko jeden, przy Mosopie.
Tempo liderów nieco osłabło, z kolejnymi kilometrami zapas sekund do rekordu świata topniał.
W pewnym momencie Mosop wyprzedził pacemakera, pozdrowili się ładnym gestem – kciukiem uniesionym w górę, od tej pory Kenijczyk zaczął odrabiać stratę do liderów.
Po 35km przewidywany czas na mecie był już gorszy od rekordu świata o sekundę, kapitał kilkudziesięciu sekund został roztrwoniony i stało się jasne, że rekordu nie będzie.
Na 500m do mety Adhane zaatakował i zdobył kilkumetrową przewagę, którą utrzymał do mety.
Można było odnieść wrażenie, że po ubiegłorocznych fenomenalnych wynikach oraz obiecującym maratonie w Dubaju na początku tego roku, zawodnicy uwierzyli, że można biegać szybciej niż dotąd się wydawało. Niestety jednak nie wszyscy są gotowi by atakować rekord świata.
W biegu kobiet nie było zbyt wielu emocji związanych z kwestią zwycięstwa – od początku Etiopka Tiki Gelana nadała bardzo mocne tempo, nie dając szans pozostałym zawodniczkom. Pomimo, że nie było bezpośredniej walki, wyścig Pań zasługuje na uwagę ze względu na fantastyczny czas zwyciężczyni – 2:18:57 daje jej czwarte miejsce w annałach kobiecego maratonu, za Paulą Radcliffe, Liliyą Shobukhovą oraz Catherine N’derebą. Co istotne, Gelana jest od nich przynajmniej dziesięć lat młodsza…
Wyniki:
Mężczyźni:
1.Yemane Adnane (Etiopia) 2:04:48
2.Getu Feleke (Etiopia) 2:04:49
3.Moses Mosop (Kenia) 2:05:02
Kobiety:
1.Tiki Gelana (Etiopia) 2:18:57
2.Valeria Straneo (Włochy) 2:23:43
3.Merima Hasen (Etiopia) 2:25:47