14 sierpnia 2015 Redakcja Bieganie.pl Sport

Lekkoatletyczna puszka Pandory


IAAF potrzebuje rewolucji, aby efekt niszczycielskiego domina zmienił się w puszkę Pandory ze słynną nadzieją na końcu. Postępowanie dyscyplinarne wobec kolejnych 28 zawodników, zmiana prezydenta IAAF, odpieranie zarzutów już nie tylko ARD, Sunday Times, ale także czołowych zawodników, bardzo niska sprzedaż biletów na nadchodzące Mistrzostwa Świata (na sesje wieczorne sprzedano zaledwie 50% biletów) – to tylko część problemów jakim musi stawić czoła Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych.

Ponowna analiza próbek z 2005 oraz 2007 r. i pozytywne wyniki antydopingowe stały się przyczyną postępowania dyscyplinarna wobec 28 zawodników. Większość z nich jest już niestartującymi zawodnikami, część została wcześniej zdyskwalifikowana, a trenujący nadal, nie wystartują w Pekinie. Ze względu na toczący się proces, nie podano na razie nazwisk sportowców, domniema się jednak, że jednym z nich może być Elvan Abeylegesse, srebrna medalistka z Mistrzostw Świata w Osace na 10 km.

Badania możliwe były dzięki wydłużeniu czasu przechowywania próbek do analiz przez WADA (z 8 do 10 lat, ze względu na bardzo niską temperaturę przechowywania, nawet do -80o C, czas nie ma wpływu na jakość materiału badawczego) oraz dzięki najnowszym odkryciom naukowym w dziedzinie technologii antydopingowych, m.in. wykryciu hormonu wzrostu (hGH) w badaniu antydopingowym (2014 r.) lub nowego, syntetycznego środka CERA (odpowiednik EPO). Dodatkowe badania laboratoryjne obejmują ESA (odpowiednik EPO), nośniki hemoglobiny oraz transfuzji krwi HBT. 

Pozytywne testy są dla IAAF sukcesem, dowodem na jej skuteczność w antydopingu. Federacja dodała jednak, że impulsem do powtórzeń badań były ostatnie szokujące doniesienia płynące z Sunday Times oraz ARD, co uwidoczniło tylko nieudolność systemu antydopingowego, jego zacofanie w stosunku do laboratoriów dopingowych oraz niedbałość IAAF. 

IAAF ponadto zleciła w czasie od 2001 roku ponad 19 tyś badań antydopingowych. Jak podaje FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska- raport z 12.08.2015 w oparciu o raporty statystyczne WADA) – w roku 2014 laboratoria akredytowane przez WADA analizowały 18134 próbek w nartach i snowboardzie (w tym dyscyplin paraolimpijskich). Odsetek odnotowano w 0,7 negatywnych wyników badań. 

Dodatkowo, już w 2013 roku ponowne badanie próbek zdyskwalifikowało 6 czołowych zawodników Mistrzostw Świata z 2005 roku (Olga Kusenkowa, Nadieżda Ostaptschuk, Iwan Tichon, Vadim Dewjatowski, Tatjana Kotowa oraz Andrej Michnewitsch) i nie uwrażliwiło na zaistniały problem.

Do grona rozgoryczonych sportowców (m.in. Robert Harting, miotacz Eric Werskey, dyskobolka Julia Fischer, młociarka Kathrin Klass i biegacz Robin Schembera) dołączył Nick Bitel, prezes Londyńskiego Maratonu. Według Sunday Times, 7 z 12 ostatnich zwycięzców było pod wpływem dopingu na tej imprezie. Wśród oskarżonych wymienia się m.in. Liliya Schobukową.

Polacy na czarnej liście. 5% z podejrzanym wynikiem?

W Polsce paszporty biologiczne nie działają, choć są jedynym skutecznym narzędziem walki z dopingiem. Brakuje zgody Generalnego Inspektora Ochrony Danych na filtrowanie bazy danych systemu ADAMS przez Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Tylko wyraźne odchylenie badania krwi lub moczu albo wykryta, niedozwolona substancja może być podstawą do podejrzeń, dalszych badań i dyskwalifikacji. Póki co, bez zgody na interpretację i porównanie, program Paszportu Biologicznego w Polsce kuleje i nie jest wykorzystywany należycie. Taka sytuacja ma miejsce od dwóch lat. Nadzorowanie jest poza zasięgiem Komisji, która czekając na zgodę na analizę danych, pozostaje bezsilna i nie może wskazać polskich sportowców z zawiłościami w Paszporcie. Pozostaje więc tylko czekanie na informacje o tych 5 procentach w niewiedzy i przy akompaniamencie przepisów prawnych o ochronie danych osobowych sportowców…

Możliwość komentowania została wyłączona.