Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Znamy najszybszego człowieka globu. Fred Kerley udźwignął brzemię faworyta stumetrówki, wygrywając złoto z czasem 9.86. Całe podium zajęli Amerykanie. W innym sobotnim finale górą była Letesenbet Gidey, która po sprinterskim finiszu została mistrzynią świata na 10000 m (30:09.94). W biegach kwalifikacyjnych dobrze poradzili sobie Polacy. Do kolejnej rundy awansowali: Damian Czykier (110 m ppł.), Sofia Ennaoui (1500 m), Michał Rozmys (1500 m) i Ewa Swoboda (100 m).
Końcowym akordem sesji porannej były kwalifikacje 400 m przez płotki mężczyzn. Wszystkich martwiących się o formę rekordzisty świata, Karstena Warholma, możemy uspokoić. Norweg wygrał swój przedbieg z czasem 49.34. Poradzili sobie też inni mocarze: Rai Benjamin (49.06) i Alison dos Santos (49.41).
Sporym trzęsieniem ziemi dla końcowych rozstrzygnięć męskiej stumetrówki okazały półfinały. Z powodu kontuzji zrezygnował z dalszej rundy Marcell Jacobs. Odpadł rekordzista Afryki, Ferdinand Omanyala. Nie zaistniał mistrz olimpijski na 200 m, Andre de Grasse. Zupełnie rozkojarzył się Letsile Tebogo, który jeszcze w eliminacjach bił rekord świata juniorów (9.94), a w półfinale pobiegł biedne 10.17.
W finale do 60 metra dzielił i rządził Marvin Bracy, który zimą w Belgradzie zdobył brąz HMŚ właśnie na sześćdziesiątkę. Później jednak scena należała do Kerleya, który przeciął kreskę w 9.86. Mistrz USA długo świętował triumf, odhaczając pełną rundę honorową i zbijając piątki z kim tylko mógł.
Całe podium zajęli Amerykanie, ale nie było wśród nich obrońcy tytułu sprzed 3 lat, Christiana Colemana. Wicemistrz świata z hali przybiegł na szóstym miejscu (10.01).
W finale dychy afrykańska elita długo przypatrywała się rozwojowi wydarzeń. Za nadawanie tempa ochoczo zabrały się natomiast: Eilish McColgan i Ririka Hironaka. W okolicach 7 kilometra Letesenbet Gidey stwierdziła, że dosyć tego dobrego i wyszła na prowadzenie.
Do medalowych rozstrzygnięć doszło na ostatnim okrążeniu. W sześcioosobowej czołówce była Sifan Hassan i wydawało się, że skorzysta ze swojego potężnego finiszu, żeby obronić tytuł z Dohy. Nic takiego nie miało miejsca. Tym razem królową sprinterskich popisów została Gidey, która szarpnęła z trzysetki, a później dzielnie odpadła napór Kenijek: Obiri i Kipkemboi. Hassan na decydującej setce nie zaistniała.
Ostatnie okrążenie wyszło Gidey w okolicach 60 sekund, a dziesiąty kilometr poniżej 2:45. Dla porównania w Tokio Hassan wygrała po ostatnim kole w 61 sekund. Cytując klasyka: to są właśnie te detale.
Większych problemów z uzyskanie kwalifikacji do półfinału 100 m nie miała Ewa Swoboda. Polka pobiegła w ostatniej, siódmej serii eliminacyjnej. Do sześćdziesiątego metra pędziła ramię w ramię z mistrzynią Szwajcarii, Mujingą Kambundji. Później do walki włączyła się jednak Amerykanka, Jefferson i ostatecznie nasza zawodniczka ukończyła bieg na 3 pozycji. Wynik 11.07 jest zaledwie 0.02 słabszy od życiówki.
Najlepszy czas eliminacji wykręciła Brytyjka, Dina Asher-Smith (10.84). Dobrze wypadły Jamajki, zwłaszcza Shelly Ann Fraser-Pryce (10.87). Trochę gorsze wrażenie robi 11.15 mistrzyni olimpijskiej, Elaine Thompson-Herah.
Sofia Ennaoui postanowiła rozegrać bieg półfinałowy w stylu Pawła Czapiewskiego. Polka długo wiozła się na ostatnim miejscu. Kiedy jednak na finałowym okrążeniu należało nadrobić dystans, zrobiła to pewnie i sprawnie. Końcowe 100 metrów było popisem naszej reprezentantki, która swobodnie zameldowała się w dającym automatyczną kwalifikację top 5.
Problemy na ostatniej prostej miała natomiast Winnie Nanyondo. Zwalniającą Ugandyjkę stratowała rozpędzona Włoszka, Gaia Sabbatini, która ostatecznie została zdyskwalifikowana. Bieg zdominowały faworytki: Faith Kipyegon i Hirut Meshesha. W pierwszym półfinale robotę na gładko wykonały: Gudaf Tsegay i Laura Muir.
Przez sobotnie kwalifikacje przeszli też: Damian Czykier i Michał Rozmys. Nasz płotkarz w biegu eliminacyjnym musiał uznać wyższość jedynie mistrza świata, Granta Hollowaya. Polak przeciął kreskę z wynikiem 13.37. Trochę stresu miał Michał Rozmys, który w swoim przedbiegu nie zmieścił się w top 6 i musiał czekać na rozstrzygnięcia w pozostałych seriach. Na szczęście 3:36.76 dało awans do kolejnego etapu.
W sobotę z imprezą pożegnała się Kinga Królik, finiszując na 13 miejscu w swoim biegu kwalifikacyjnym na 3000 m z przeszkodami (9:44.74).
Drugiego dnia mistrzostw dużo radości dali nam młociarze. Mistrzem świata został Paweł Fajdek, a srebro wywalczył Wojciech Nowicki. Dzięki postawie naszych gladiatorów Polska zajmuje aktualnie 2 miejsce w tabeli medalowej. Z dorobkiem 3 krążków ustępujemy tylko USA (5).