Redakcja Bieganie.pl
Najpierw jednak Grzegorz Gajdus dopinał sprawę organizacji nowej mocnej drużyny biegowej.
Niestety nie ma tym razem wielu biegowych zdjęć z uczestnikami obozu w roli głównej (poza kilkoma wybitnymi wyjątkami) gdyż na stadionie działy się takie rzeczy, że po prostu fotograf zapomniał o bożym świecie.
Przyznam, że nie wiem, w którym roku stadion zbudowano, ale wygląda, jak gdyby lata świetności miał za sobą, choć patrząc na to jak zbudowane są domy czy sklepiki równie dobrze mógł być zbudowany 10 lat temu. O wrażeniach z zeszłego roku możecie przeczytać w relacji Oli Szmigiel (tutaj).
Ja tylko w skrócie podsumuję. Atmosfera niesamowita, krew, pot i łzy (choć widziałem tylko pot), zawodnicy biegający w grupach za zmieniającymi się liderami, dzisiaj chyba najczęściej powtarzaną sekwencją było ileś razy 400 m po 60 sek z przerwą 60 sekund/100 m w truchcie. To skutkowało tym, że oczywiście tylko liderzy biegali ten trening, słabsi zawodnicy którzy nie wytrzymywali ich tempa biegali w związku z tym 1:15/0:45. Zdjęcia nie oddają atmosfery, nagrywałem jednak filmy i mam nadzieję, że niedługo po przyjeździe uda się to zmontować.
Ci goście zupełnie pojęcia nie mają na jakim są poziomie, opowiadają bajki ale fajnie się z nimi rozmawia. Są generalnie bardzo chętni do dyskusji, do alternatywnych form treningu, narzekają na to, że wszyscy robią to samo, że ich trening nie jest spersonalizowany, wszyscy szukają trenerów i managerów. Eldorado dla trenerów – setki absolutnie oddanych bieganiu zawodników nie mających niczego do stracenia.
Jakiś czas później pojawił się ten o którym już poprzednio wspominałem –
Wilson Kipsang, dla tych, którzy go nie znają oto krótkie przypomnienie
jego sukcesów maratońskich (życiówki na krótszych dystansach ma sprzed
kilku lat, kiedy był jeszcze wyraźnie słabszy) :
Data | Maraton | Miejsce | Wynik |
30.10.2011 | Frankfurt Marathon | 1 | 02:03:42 |
22.04.2012 | London Marathon | 1 | 02:04:44 |
31.10.2010 | Frankfurt Marathon | 1 | 02:04:57 |
6.03.2011 | Otsu Lake Biwa Mainichi Marathon | 1 | 02:06:13 |
11.04.2010 | Paris Marathon | 3 | 02:07:13 |
12.08.2012 | London Olympic Games | 3 | 02:09:37 |
9.12.2012 | Honolulu Marathon | 1 | 02:12:31 |
Umówieni jesteśmy na spotkanie, dziś było po prostu kilka
kurtuazyjnych uścisków, wspólne zdjęcie, choć jedna z naszych koleżanek
nawet się z nim rozciągała w sesji 1:1.
Ale więcej na filmie.
Potem
stadion zaczął powoli cichnąć, choć jeszcze kilku zawodników rzeźbiło
konkretne prędkości, na środku rozciągała się jakaś duża grupa (taka
uwaga – w Kenii są zawodnicy którzy traktują bieganie bardzo serio i vi
którzy traktują mniej serio – vi serio rozciągają się, grupa przy której
leżeliśmy na trawie traktowała sprawę bardzo serio – po treningu miała
bardzo konkretną sesję które trwała chyba ze 40 minut, Kipsang także się
rozciągał.
Kiedy kończyły się zmagania dorosłych okazało się, że za chwilę rozpoczną się zawody dziecięce. Trzy szkoły rywalizowały w różnych konkurencjach, nie tylko biegowych. Jednak na początku musiało się odbyć oficjalne rozpoczęcie zawodów, Kenijczycy bywają często bardzo oficjalni, cała ta szkolna otoczka jest chyba żywcem przeniesiona z czasów kiedy Kenia była kolonią brytyjską. To ma swój urok ale kontrastuje z innymi dziedzinami.
Zawody rozpoczęły się od biegu dziewczynek na dystansie 5000 m. Po starcie od strony trybun dobiegł tak niesamowity krzyk małych kibiców, że po raz pierwszy w życiu płakałem w trakcie zawodów sportowych. Ani zdjęcia, ani nawet film, który kręciłem tego nie oddadzą, trzeba tu być. Bieg wygrała najmniejsza z dziewczynek, Sharon Koech, z wynikiem 21:44,
tylko ja zmierzyłem jej czas, oni zapisują tylko kolejność.
Potem odbywało się jeszcze trochę zawodów, między innymi skok w dal, do którego w pocie czoła chłopcy przygotowywali motykami „piaskownicę”.
Po obiedzie zostałem zaproszony na wspólny trening z Kenijką i Somalijczykiem. Na imię mają Eddah i Bashir. Eddah biega dychę podobno w 33 minuty, ale z wiarą w podawane przez nich wyniki już nauczyłem się, że trzeba być tutaj ostrożnym, Bashir mówi, że biegał 1500 m w 3:42. To był mój pierwszy trening w Iten. Nie cieszyłem się na niego bardzo, bo przyznam się, że te iteńskie drogi bardzo mi się nie podobają (poza jedną wzdłuż szosy). Wiejskie drogi z czerwonym pyłem unoszącym się przy przejechaniu samochodu czy motoru których jeździ tu dużo, często bardzo kamieniste więc nie można się wyluzowac tylko cały czas patrzeć na co się staje.
Ale na szczęście pobiegliśmy w rejony które były naprawdę znakomite: wielkie pole miękkiej trawy, las, cały czas miękka nawierzchnia. Wyglądało to trochę jak w Polskich górach z tą różnicą, że na wysokości 2500 m n.p.m. w Polsce takiej roślinności nie ma. Sporo krów, owiec, osłów.
Eddah (lat 19) i Bashir (lat 23) trenują od dawna w Iten, Bashir samotnie, a Eddah z lokalnymi grupami. Oboje są mocno krytyczni wobec kenijskiej myśli szkoleniowej. Choć to nie znaczy, że nie wypluwają z siebie ostatnich potów, tego samego ranka spotkałem Eddę na stadionie i była bardzo zmęczona. To czego jej brakuje to indywidualne podejście. Ponieważ jednak trenują w grupie podążającej za liderem, to na indywidualne podejście nie mają co liczyć. Bashir mówi, że Iten można by nazwać: Miasto 1h10, bo większość treningów tyle trwa czego pilnują z zegarkiem w ręku (poza interwałami, fartlekiem i długim treningiem). Mo Farah był tu niedawno i też musiał biegać 1h10 Bashir z nim biegał, są w końcu ziomalami. To twarde pilnowanie czasu było widoczne też na naszym treningu. Eddah miała zaplanowane, że nasze rozbieganie ma trwać 40 minut, co chwila się pytała ile już biegniemy. Kiedy powiedziałem, że 40 minut minęło, zarządziła rozciąganie. A potem, pomimo, że byliśmy około 10 km od hotelu powiedziała, że będziemy wracali spacerem. Było właściwie bardzo miło, piękne okolice. W pewnym jednak momencie pojawił się z ekipą Grzegorz Gajdus i Eddah zapomniała o 40 minutach i ruszyła do biegu. Na szczęście do hotelu było już nie więcej niż 3 km, ale jak dla mnie był to już mocny fragment.
Wyjątkowo tym razem nagrywam więcej filmów niż robię zdjęć, mam nadzieję, że po powrocie uda mi się to wszystko zmontować w jakąś logiczną całość.