Kamil Herzyk: nastawiałem się na ten rekord Polski
Podczas Halowych Mistrzostw Polski w Toruniu, które odbyły się w dniach 18–19 lutego 2023 (sprawdź naszą relację z tego wydarzenia), rekord Polski juniorów na 3000 m wynikiem 8:04,47 ustanowił Kamil Herzyk z klubu Just Team Bielsko-Biała (wcześniejszy rekord 8:13,82 należał Marcina Chabowskiego i został ustanowiony 24 stycznia 2004). O tym, ile brakło do rekordu Polski na 1500 m, przygotowaniach do sezonu, współpracy z trenerem Kamilem Kosem i trenerką kadrową Bożeną Dziubińską, planach wyjazdu na obóz wysokogórski i rozwoju swojej kariery opowiada w wywiadzie przeprowadzonym przez Jakuba Jelonka.
Niewiele zabrakło, a zamiast bieganiem zajmowałbyś się piłką nożną. Jak wyglądały Twoje początki treningów?
Moją przygodę z lekkoatletykę zacząłem w 2019 r. w sierpniu. Zachęcił mnie do trenowania mój wuefista z podstawówki, który wyłapał mnie, bo robiłem bardzo dobre wyniki w bieganiu. Pobiłem w tym czasie wiele rekordów szkoły. W tym czasie grałem cały czas w piłkę nożną. Mój nauczyciel zaproponował mi treningi lekkoatletyki. Stwierdziłem, że czemu nie, dlaczego by nie spróbować. Wtedy poszedłem do klubu i od tego czasu cały czas trenuję.
Początkowo startowałem na wielu różnych dystansach, 1000 m, 800 m, 1500 m. Na którym czujesz się najlepiej?
Definitywnie czuję się lepiej na dystansie 1500 m. Dystansem 800 m chcemy kształtować szybkość, żeby fajnie się to przekładało na 1500 m.
Kiedy pojawił się pomysł, żeby na Halowych Mistrzostwach Polski Seniorów startować na 3000 m, co zakończyło się doskonałym rekordem Polski?
Na pewno wynikło to dzięki dobrej formie w tym sezonie halowym. Byłem przekonany, że jestem w stanie osiąganąć ten rekord Polski. Po wynikach z 1500 m stwierdziliśmy, że czemu by nie spróbować. Wiedzieliśmy, że będzie tak naprawdę pewny bieg w Toruniu na bardzo dobry wynik więc biorąc to wszystko pod uwagę podjęliśmy z trenerem decyzję, że biegniemy na trójkę.
Czyli mieliście jasno postawiony cel, aby powalczyć o rekord Polski juniorów?
Tak, nastawiałem się na rekord Polski, po udanych startach wcześniej byłem nawet go pewny.
Z kolei na 1500 m niewiele brakło do rekordu Polski. Jak oceniasz te półtoraki?
Już po powrocie z obozu w Monte Gordo dwa dni później miałem start na Mistrzostwach Śląska w Ostrawie, w kategorii juniorów. Tam od samego początku do końca biegłem w samotnym biegu i udało mi się uzyskać rezultat 3:46,13, który jest o pół sekundy gorszy od rekordu Polski juniorów [3:45,62 Filipa Raka z 13 lutego 2021 r. – przyp. red.].
Niedługo później startowałeś w Halowych Mistrzostwach Polski U20 w Rzeszowie. Tam również zdobyłeś złoto w samotnym biegu (drugi na mecie Szymon Twardoń dobiegł prawie pięć sekund później).
Przy większej rywalizacji dałoby się urwać z tego wyniku. Wszystko szło w bardzo dobrze do tysiąca. Potem, po 1300 m nastąpiło delikatne zwolnienie przez co steraciłem szanse na rekord Polski. Myślę, że gdybym miał spory finisz z mocną grupą to dałoby się urwać jeszcze sekundę [skończyło się wynikiem 3:46,85 – przyp. red.].
Dość sporo startowałeś w biegach przełajowych, najpierw było czwarte miejsce na mistrzostwach Polski, a później już złoty medal i brąz w ubiegłym roku w Oleśnie. Jak ci się biega przełaje?
Debiut w przełajach miałem w Kwidzynie, gdzie zająłem czwarte miejsce i było to bardzo duże zaskoczenie. Ogólnie czuję się dobrym przełajowcem, jest to dla mnie fajna odmiana od tego wszystkiego. W następnym roku wygrałem na 3 km, zdobyłem mistrzostwo Polski. Teraz w Oleśnie wystartowałem na 6 km i zdobyłem trzecie miejsce w mocnej obsadzie. Później zostałem powołany na mistrzostwa Europy. Przełaje zawsze dobrze wspominam, to fajna odskocznia od bieżni.
A jak wspominasz same mistrzostwa Europy w Piemoncie?
Jechałem tam z nastawieniem zdobycia doświadczenia na tego typu zawodach. Nie stresowałem się jakoś bardzo, nie miałem wielkiej presji. Liczyliśmy z chłopakami na bardzo dobre miejsce drużynowe. Trasa okazała się trochę trudniejsza, niż przewidywaliśmy, ale ogólnie cieszę się bardzo z wyniku tam uzyskanego.
Jakie masz plany na zbliżający się sezon?
Naszym priorytetem jest są mistrzostwa Europy juniorów w Jerozolimie, do których będziemy się solidnie przygotowywać [minimum na MEJ na 1500 m to 3:46,70 – przyp. red.]. Za niedługo, w marcu, rozpoczynam obóz w Szklarskiej Porębie, gdzie będziemy ładować się kilometrami. W kwietniu szykuje się kolejny obóz zagraniczny – w Font Romeu, na wysokości, gdzie już będziemy powoli wchodzić w przygotowania do tego sezonu letniego. Chciałbym w tym miejscu wspomnieć jeszcze o Fundacji Imperium Sportu, jak i firmie Simplex. Dzięki ich ogromnemu wsparciu dotarłem do miejsca, w którym dziś jestem, ponieważ wspierają mnie pod względem finansowym oraz dbają o jak największy komfort dla mnie. To dzięki nim mogę wyjeżdżać na te obozy i w idealnych warunkach przygotowywać się do sezonu. Dziękuję również za wsparcie mojemu klubowi Just Team Bielsko-Biała, który od początku pomaga mi w sportowym rozwoju.
W styczniu trenowaliście w Monte Gordo. Jak ci się trenuje w tym miejscu?
Monte Gordo wspominam bardzo dobrze. Było to moje pierwsze zagraniczne zgrupowanie i jak dla mnie to był raj dla biegacza. Treningi robiły się same. Na każdy trening wychodziło się z ogromnym uśmiechem na twarzy. Takie wyjazdy według mnie dają bardzo dużo, przede wszystkim, gdy chce się uciec od niekorzystnych warunków pogodowych w okresie zimowym.
A propos tych obozów, to macie bardzo silną grupę juniorów i młodzieżowców na średnich dystansach. Czy to pomaga w przygotowaniach? Jak wam się wspólnie trenuje?
Bardzo dobrze mi się trenuje pod tym względem, że u siebie w Bielsku-Białej trenuję sam, nie mam żadnego trening-partnera. A tak na przykład jak w Monte Gordo mieliśmy świetną ekipę, był tam m.in. Konrad Pogorzelski, Andrzej Kowalczyk, Kacper Lewalski i wielu innych mocnych zawodników, z którymi bardzo dobrze współpracowałem podczas tego obozu. Na pewno czułem duży komfort podczas tych treningów. Dożo lepiej się biega z kimś. Naprawdę fajnie się trenuje z taką grupą.
Twoim trenerem jest Kamil Kos. Jak wam się współpracuje? Od samego początku bardzo dobrze układa nam się współpraca, mamy bardzo dobre relacje. Bardzo dobrze się dogadujemy. Jadąc na obozy ustalamy wszystko z trenerką kadrową, Bożeną Dziubińską.
Czy są jakieś treningi, które bardziej lubisz, a inne mniej? Nie mam jakiegoś ulubionego treningu. Lubię biegać wszystko, szczególnie mocne treningi, gdzie lubię poczuć fajny luz. Lubię też biegać zakresy, ponieważ czuję się raczej komfortowo na takich biegach.
Dziękuję za rozmowę!
O opinię na temat postępów swojego zawodnika zapytaliśmy również jego trenera.
Trener Kamil Kos o Kamilu Herzyku:
Kamil zaczął trenować w naszym klubie w 2019 r., był wtedy w kategorii wiekowej młodzika. W jego pierwszym starcie na 1000 m na makroregionie pobiegł 2:46. Jak na chłopaka, który nie trenował wcześniej biegania, widać było, że jest w nim potencjał. Z roku na rok zawsze notował zauważalny progres. Po drodze przytrafiła się delikatna kontuzja, ale nie wpłynęła ona jakoś bardzo na sezon. Pojawiła się w wakacje, w drugim roku Juniora Młodszego. Później była rehabilitacja u fizjoterapeuty, regeneracja. Dwa miesiące był wtedy wyłączony z treningu. Wrócił na sezon przełajowy i ku mojemu zaskoczeniu wygrał wtedy bieg na 3 km w swojej kategorii wiekowej na mistrzostwach Polski w biegach przełajowych. Od tego czasu już zawsze był w czołówce w kraju, jeżeli chodzi o swoją kategorię wiekową. Oprócz tego złota na bieżni regularnie zdobywał medale mistrzostw Polski. W zeszłym roku miał małe zawahanie formy podczas Halowych Mistrzostw Polski. Na szczęście wyciągnął dobre wnioski po tych zawodach.
Podczas tego sezonu halowego zauważam największy progres, w stosunku do tego, co biegał wcześniej. Jeszcze powiedzmy we wrześniu widziałem po treningach, że stać go było na łamanie 3:50 na 1500 m, tylko gdzieś po drodze nie było szybkich biegów. A teraz naprawdę wystrzelił. Cały czas staramy się szukać rezerw. Tam, gdzie jest jeszcze miejsce na to, aby te wyniki były coraz lepsze.
Bardzo chwalę sobie współpracę z trenerką kadrową Bożeną Dziubińską, od momentu kiedy Kamil dostał się do kadry Polski. Nasza współpraca jest bardzo dobra i widać tego efekty w postaci formy, jaką Kamil prezentuje. Wymieniamy się informacjami, które są pełne spostrzeżeń na temat Kamila. Tutaj uzupełniają się te wszystkie składowe: jego podejścia i tej wspólnej współpracy trenerów. Tego trzeba się trzymać i jak najdłużej dbać o to, żeby zdrowie dopisało i żeby cały czas się rozwijał.
Mijający sezon halowy oceniam u Kamila bardzo dobrze – Mistrzostwo Polski na 1500 m z rewelacyjnym wynikiem oraz nowy rekord Polski Juniorów na 3000 m. Trudno sobie wymarzyć lepszy scenariusz. Kamil na parę dni przed mistrzostwami Śląska na hali wrócił z Portugalii, gdzie był na obozie kadrowym. Na Mistrzostwach Śląska biegał 1500 m, gdzie pobiegł 3:46,13 i zabrakło mu 0,5 sekundy do rekordu Polski. W obu biegach, w Ostrawie i Rzeszowie był to identyczny bieg – od startu do mety narzucił swoje tempo i biegł sam.
Po Mistrzostwach Śląska wiedziałem, że stać go, żeby powalczyć o rekord Polski juniorów na 1500 m. I de facto mieliśmy zakończyć sezon na tym półtoraku z mistrzostw Polski. Ale Kamil czuł się bardzo dobrze po starcie w Rzeszowie, nie czuł żadnego zmęczenia, było wszystko OK, więc stwierdziliśmy, że można spróbować pobiec na trójkę. Już nie męczyć tego półtoraka, tylko spróbować 3000 m na Mistrzostwach Polski Seniorów. Pomyśleliśmy o tej trójce, bo wcześniej miał bardzo udany sezon przełajowy. Tam troszeczkę zaryzykowaliśmy i wystawiłem go na mistrzostwach Polski na 6 km, gdzie zajął trzecie miejsce. Dzięki czemu mógł później powalczyć z drużyną na Przełajowych Mistrzostwach Europy. Więc zimą zrobił solidną bazę. Pamiętam, jak pobiegł w Częstochowie jeszcze trójkę we wrześniu w 8:22, bardzo swobodnie. Z treningu widać było, że stać go na utrzymanie tempa na te 8:13, bo tyle wynosił „stary” rekord Polski. On czuł się dobrze i sam chciał spróbować wystartować na tym dystansie, a to też jest ważne. Mówił, że czuje się dobrze i że nie boi się tego dystansu. Stwierdziłem więc, że jeżeli jest wszystko OK, regeneracja przebiega dobrze, jest zdrowy i bieg na 1500 m w Rzeszowie nie obciążył go zbytnio, bo tam trzymał swoje tempo, to spróbuje powalczyć na trójkę.
Nie sądziłem, że poprawi ten rekord aż tak. Bałem się jednego, że może go trochę ponieść fantazja i pierwszy tysiąc urwie zbyt mocno, a potem to się może gdzieś na nim odbić. Byłem bardzo zadowolony z tego biegu pod tym względem, że przebiegł go tak, jak sobie ustaliliśmy przed startem. Pierwszy kilometr miał biec swobodnie, trzymać tempo na 8:15. Było już trochę szybciej na tym etapie, ale trzymał się gdzieś z tyłu i nie wyrywał się do czołówki. Mówiłem mu, że jeżeli po półtora kilometra poczuje, że to tempo jest OK, że jeszcze ma rezerwę, to żeby wtedy zaczął przyspieszać. Miał zacząć spokojnie, żeby sobie wykorzystał to, że biegnie w grupie ze starszymi zawodnikami, bardziej doświadczonymi, a potem ewentualnie, jeżeli będą siły i będzie jeszcze „para”, to żeby urwać się na ostatnie 1,5 km i coś tam jeszcze pociągnąć. Po biegu nie spodziewałem się, że aż tak dobrze pobiegnie. Widać było po nim, i z rozmowy z nim, że było go nawet stać na więcej. Jestem bardzo zadowolony z tego wyniku. Tutaj nie ma co ukrywać, bo zaskoczył mnie, że może aż tak mocno tę trójkę pobiec. Wyniki, które uzyskał na hali są więc dobrym prognostykiem na nadchodzący sezon letni.
Były chodziarz, który nieustannie dokądś zmierza (wielokrotny reprezentant Polski i dwukrotny olimpijczyk – z Pekinu i Rio). Współautor biografii Henryka Szosta, Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota oraz książki „Trening mistrzów". Doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Pracownik Uniwersytetu Jana Długosza, a także trener lekkoatletycznych klas sportowych w IV L.O. w Częstochowie. Działa też jako sędzia i organizator imprez, nie tylko sportowych.