Tym razem odpuszczę sobie pisanie o koronawirusie. I tak mi nie będziecie chcieli uwierzyć. Mimo tego, że mam pewne informacje, że winna jest sieć 5G lub ekolodzy lub chiński reżim lub koreański reżim lub lobby cukrowe lub biologia lub metodologia lub przeludnienie lub chiropteromensalizm. To zbyt oczywiste, darujcie. Nie wiem za dobrze, o co chodzi, ale podobno można już w niektórych miejscach testować szczepionkę, tylko nikt o tym oficjalnie nie mówi, bo by się zaczął najazd na sklepy z psią karmą.
Wiem za to, skąd wywodzi się amerykański pacjent 0. Rzuca to zresztą trochę cienia na polskich sportowców. Skoro się tak natarczywie dopytujecie, to już tłumaczę. Do Stanów wirusa zawlekła niejaka Maatje Benassi, żołnierka, która w październiku zeszłego roku brała udział na rowerze w Wojskowych Igrzyskach Sportowych w Wuhan. Tych samych zawodach, na których startowali też nasi żołnierze, w tym samym Wuhan, od którego zaczął się rajd COVID-19 po całym świecie.
A tak serio, serio. Mimo że pani Benassi nie miała pozytywnego wyniku testu, nie zabrakło w Stanach komentarzy, by ją zamknąć, odizolować, a nawet profilaktycznie uśmiercić. Takie rzeczy to tylko w Stanach – powiecie. W końcu sam prezydent USA zasugerował, kilka dni temu, że w celu zwycięstwa nad koronawirusem warto robić sobie zastrzyki ze środków czystości i już odnotowano pierwsze przypadki hospitalizacji ofiar łykania wybielaczy. Dlatego też z tego miejsca chciałbym jasno podkreślić, że brak jest informacji na temat tego, by reprezentanci Polski startujący w Wuhan mieli jakikolwiek epizod związany z koronawirusem. Nie łykajcie.
A jednak się zagnieździło, co? Tak właśnie działa dezinformacja. I od nas wszystkich zależy, bardziej niż w przeszłości, kariera cyberplotki zwanej fejkniusem.
Wygląda prawdopodobnie, ma w sobie trochę faktów, jest zarazem na tyle niejednoznaczna, by odbiorca miał szansę dopełnić ją swoimi obawami oraz by dopowiedział „całą resztę” sam. Bardzo często cyberplotka podsyca emocje i odsyła do kolejnych labiryntów.
Odwołuje się do autorytetów – a te dzisiaj bardzo łatwo znaleźć, bo według najnowszej definicji, już podaję, podaję, autorytet to osoba lub konto społecznościowe, które wypowiada się na różne tematy w trybie oznajmującym i z częstotliwością wprost proporcjonalną do wzrostu liczby fanów/obserwatorów. Jak to działa w praktyce? Czasem trzeba opłacić jakieś badania i stworzyć zastęp naukowców. Albo sformułować myśl na opiniotwórczym Twitterze. Innym razem wystarczy przeklejka. Pewien trener usilnie tłumaczył mi, że zapuścił nieprawdziwy post na swoim publicznym koncie po to właśnie, by się publicznie dowiedzieć, czy informacja tam zawarta to prawda.
Gdy przynajmniej kilka osób twierdzi, że białe jest czarne, nawet 3/4 populacji może zacząć widzieć noc za dnia. Sugerował to już eksperyment Ascha. Jako zaangażowani obserwatorzy sięgamy zresztą w pierwszym rzędzie do podręcznego, łatwiejszego, mało analitycznego systemu myślowego, o czym tak ciekawie traktował Kahneman. Trudno się więc – wyraźnie fałszywej informacji – oprzeć. Dzisiaj coraz trudniej poza tym ją zweryfikować. Klikanie głębiej mnoży teorie spiskowe, a w ogóle gugl to imperialistyczny filtr.
Obalanie jej angażuje i brudzi nieco ręce, sprowadza do parteru i zapasów w błocie. Profesor z katedry klimatologii odpiera argumenty bardzo znanego i odsłanianego kilka razy częściej publicysty. Weryfikacja cyberplotki zajmuje zresztą równoprawne miejsce obok podawanych informacji sprawdzonych, więc sama ekspozycja ją nobilituje i uzasadnia. Tu krzyczy na czerwono liczba ofiar powodzi, tu „Naukowy spór o globalne ocieplenie – fakty czy mity? Kliknij w galerię.”
Odwołuje się częstokroć do myślenia życzeniowego i do tak zwanego zdrowego rozsądku – mało ma jednak wspólnego z logiką. Przegrywa dopiero z analizą, a i tak zostaje z nami na długo. Coś w tym jest, coś było na rzeczy – powtarzamy przy następnej okazji. Wcale nie ulegają jej tylko ludzie naiwni. Święci triumfy na granicy zmęczenia i zagubienia. Mnożąc znaki zapytania cyberplotka w przewrotny sposób uspokaja – oddając kontrolę w czyjeś (jakie? gdzie?) inne ręce.
Nie wiadomo, jak się właściwie roznosi, ale zbiera plony, jakby była fizyczna.
Nie, ten ostatni akapit nie był o epidemii. Przecież odpuszczam sobie ponowne pisanie o koronawirusie. Nie musicie mi wierzyć. Wkleję tylko jeden link.
____________________
Kuba Wiśniewski jest redaktorem naczelnym bieganie.pl. Na razie brak mu czasu na wypisanie pełnej listy swoich osiągnięć. Swoje frustracje i niespełnione ambicje prezentuje między innymi na Instagramie.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.