Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Ewa Swoboda bez medalu w finale 60 m. Zaskakujące zwycięstwo odniosła Szwajcarka Mujinga Kambundji, przecinając kreskę w genialne 6.96. Srebro trafiło do Mikiah Brisco (6.99), a brąz do Marybeth Sant-Price (7.04). Polka zajęła 4 miejsce, tracąc do medalu 2 tysięczne sekundy. Przez półfinał 400 m kobiet efektownie przeszła Justyna Święty-Ersetic i jutro powalczy o medal.
To, co nie udało się Ewie Swobodzie, zrobiła Adrianna Sułek, zostając wicemistrzynią świata w pięcioboju. Srebrny medal okrasiła rewelacyjnym rekordem Polski, uzyskując 4851 punktów. Wielobój rozpoczęła konkurencja biegowa i biegowa zakończyła. Na 60 m przez płotki Sułek zajęła 6 miejsce z czasem 8.36, a w kończącym zawody wyścigu na 800 m była 2 z wynikiem 2:09.56. Mistrzynią świata została Belgijka Noor Vids (4929 pkt.), brązowy medal przypadł Amerykance Kendell Williams (4680 pkt.)
Szwajcarki mają sposób na imprezy mistrzowskie. Rok temu w Toruniu w doskonałym stylu złoty medal halowych mistrzostw Europy zdobyła Ajla Del Ponte (7.03). Dzisiaj w Belgradzie mistrzynią świata została jej rodaczka, Mujinga Kambundji. Szwajcarka atakowała z zewnętrznego 8 toru, zaskakując Amerykanki i naszą Ewę Swobodę. Wynik 6.96 jest godny złotego medalu.
Srebro z czasem 6.99 wywalczyła Mikiah Brisco, a brąz Marybeth Sant-Price (7.04). Swoboda straciła do podium 2 tysięczne sekundy. Jednocześnie o 0.004 sekundy wygrała z Shericką Jackson, natomiast o 0.006 z Brianną Williams.
Swoboda nie najlepiej wyszła z bloków, co przy błyskawicznie uciekających rywalkach, okazało się być decydujące.
Do finału 400 metrów, po znakomitym taktycznie biegu, awansowała Justyna Święty-Ersetic (51.67). Polka musiała uznać wyższość jedynie mistrzyni olimpijskiej, Shaunae Miller-Uibo (51.38). Na trzecim miejscu finiszowała Lieke Klaver (51.81), również zdobywając awans do sobotniego finału.
Dziwne rzeczy działy się w pierwszym półfinale, w którym wystąpiła Natalia Kaczmarek. Polka od początku wyglądała ciężko. Zeszła do bandy na odległym 4 miejscu i na drugim okrążeniu nie zniwelowała strat, finiszując w 51.87. Podopieczna Marka Rożeja przyjechała do Belgradu z rekordem sezonu 51.15.
Walkę o zwycięstwo stoczyły Femke Bol i Stephenie McPherson. Na ostatniej prostej Holenderka starała się przełamać Jamajkę. Skończyło się na tym, że straciła równowagę i legła na bieżni jak długa. Na swoje szczęście upadła klatką piersiową za linią mety, dzięki czemu została sklasyfikowana na 2 miejscu (51.28) i jutro powalczy o medal. O ile ból po twardym lądowaniu umożliwi jej start.
– Bieg nie ułożył się po mojej myśli. Miałam bardzo zmęczone nogi. Postaram się zregenerować na jutro i dam z siebie wszystko – zapowiedziała Femke Bol.
Zwyciężczyni, McPherson, złapano 51.26, co było najlepszym rezultatem dnia.
Na 400 m mężczyzn mieliśmy jednego reprezentanta, Kajetana Duszyńskiego. Łodzianin przeszedł przez poranne eliminacje z czasem (46.75). Zatrzymał się jednak na popołudniowym półfinale, kończąc szósty z 47.21.
3000 m kobiet był pierwszym biegowym finałem dnia. O ile mężczyźni musieli walczyć w przedbiegach, o tyle panie od razu mogły ścigać się o medale na najdłuższym halowym dystansie. Obserwowaliśmy mecz Ameryka vs Afryka. Z wolna tempo rozkręcały Etiopki, chcąc zgubić: Elinor Purrier i Gabrielę Debues-Stafford. Kanadyjski wagonik udało się na końcówce odczepić, ale reprezentantka USA wytrzymała do samej kreski.
Purrier rozdzieliła Afrykanki, finiszując na 2 pozycji (8:42.04). Wygrała młoda, 20 letnia, Lemlem Hailu (8:41.82). Podium uzupełniła Eygayehu Taye (8:42.23).
Sprawczynię niespodzianki, Elinor Purrier, doskonale pamiętamy z Millrose Games 2020, kiedy poprawiła rekord USA na halową milę (4:16.85). W tym roku również triumfowała w Nowym Jorku, pokonując milę w 4:19.30.
W drugim biegu eliminacyjnym 800 metrów, zaskakująco, nie pojawił się Elliot Giles. Brytyjczyk odniósł kontuzję podczas rozgrzewki. Pod nieobecność jednego z faworytów do złota efektownie w przedbiegach zaprezentował się młodzian, Noah Kibet. Po ekspresowym finiszu wygrał swoją serię (1:48.31). Kenijczyk dopiero za miesiąc skończy 18 lat. W zeszłym roku ścigał się z naszym Kacprem Lewalskim w finale juniorskich MŚ w Nairobi, gdzie ostatecznie zdobył brązowy medal.
W postartowej wypowiedzi wyglądał na pewnego siebie:
– Jestem dobrze przygotowany do tych mistrzostw i byłem pewien, że z łatwością wygram swój pierwszy wyścig. Głównym celem było dojście do finału, gdzie postaram się dać z siebie wszystko i uzyskać halową życiówkę. Ciężko trenowałem i fizycznie jestem gotowy, aby zejść poniżej 1:46. Wiem, że wciąż jestem młody i muszę występować na takich zawodach tak często, jak to możliwe. To da mi doświadczenie, dzięki któremu będę czuł się bardziej komfortowo wśród starszych sportowców – powiedział.
Najlepszy czas eliminacji uzyskał Amerykanin Isaiah Harris (1:47.00). Bardzo dobrze zaprezentował się lider światowych tabel, Mariano Garcia, wygrywając swoją serię z czasem 1:48.32. Oczywiście, zgodnie ze swoim zwyczajem, przed i po biegu Hiszpan zaprezentował cieszynkę, jakby odpalał motorynkę. Finał planowany jest na sobotę (19 marca) o godzinie 19:10.
Eliminacje 3000 metrów mężczyzn swobodnie przeszli: Selemon Barega (7:51.42) i Lamecha Girma (7:46.21). Etiopczycy pobiegli rozsądnie taktycznie, nie szastając siłami.
– Biegło mi się komfortowo, zaoszczędziłem dużo mocy na finał – powiedział Barega. – Do końca biegłem swobodnie, nie musiałem specjalnie przyśpieszać na ostatnich dwóch okrążeniach. Cały wyścig był pod moją kontrolą. Mogłem dowolnie zmieniać tempo. Finał będzie trudniejszy. Spodziewam się, że będzie to taktyczny bieg i moi główni rywale będą znacznie silniejsi niż w eliminacjach. Być może trzeba będzie pobiec zespołowo – zakończył Barega, który w finale będzie mógł liczyć na towarzystwo, krajana, Girmy.
Dobrze w przedbiegach wyglądał też Geordie Beamish, którego możemy pamiętać z oszałamiającego finiszu podczas styczniowych Millrose Games. Największą sensacją porannej sesji było odpadnięcie lidera list światowych, Berihu Aregawiego (7:58.59). Etiopczyk finiszował na odległym 6 miejscu w trzeciej serii eliminacyjnej. Prognozowane 3 złota dla Etiopii na halową trójkę są już nieaktualne.
Jutro II dzień HMŚ. W sesji porannej m.in. eliminacje 60 m przez płotki i 800 m pań, oraz 1500 m panów. W sesji popołudniowej natomiast czeka nas deszcz finałów. O godzinie 19:55 o medal powalczy Justyna Święty-Ersetic.