13 kwietnia 2011 Redakcja Bieganie.pl Sport

Haile Gebrselassie – bohater bez manier gwiazdy


Nieważne gdzie, ważne, że on. Pojawia się i dba o nagłówki gazet. Biegowy geniusz z Etiopii Haile Gebrselassie tym razem postarał się, by pisano o półmaratonie w Wiedniu. To głównie dzięki niemu 17 kwietnia oczy lekkoatletycznego światka będą skierowane w kierunku stolicy Austrii.

Austriamarathon

Nie ma przy tym znaczenia, że dwukrotny mistrz olimpijski na 10 000 m (1996, 2000) i od lat specjalista od biegów maratońskich tym razem wystartuje na połowę krótszym dystansie. Istotne jest, że dzień przed swoimi 38 urodzinami stanie do rywalizacji.

Gebrselassie zaskakiwał wielokrotnie. W ostatnim czasie jednak bardziej niż kiedykolwiek. Zwłaszcza gdy 7 listopada 2010 roku po zejściu z trasy nowojorskiego maratonu ogłosił zakończenie kariery. Osiem dni później, gdy ból kolana znacznie się osłabił, zmienił decyzję i zapowiedział udział w lutym 2011 w maratonie w Tokio. Krótko przed świętami Bożego Narodzenia organizatorzy zawodów w Wiedniu pochwalili się, że Haile pojawi się i u nich.

„Catch me, if you can” (złap mnie, jeśli potrafisz) brzmi hasło Etiopczyka. W Austrii będzie miał za zadanie dogonić elitę biegu, która na trasę ruszy dwie minuty wcześniej.

„To dla mnie całkowicie nowe wyzwanie. Jeszcze nigdy nie startowałem w ten sposób i sam jestem ciekawy jak zareaguję” – przyznał ośmiokrotny mistrz świata (w tym czterokrotnie halowy), który zaznaczył, że po kontuzji kolana (zmusiła go do wycofania się z tokijskiego maratonu) nie ma już śladu.

Gdy w połowie marca Gebrselassie ogłosił, że jest całkowicie zdrowy, odetchnął przede wszystkim organizator imprezy w Wiedniu Wolfgang Konrad.

„Co więcej, naiwnie miałem nadzieję, że Haile wystartuje u nas w maratonie. Przecież właśnie na taki dystans się przygotowywał, a kiedy człowiek łapie jakiś uraz nie znaczy od razu, że traci całą formę. Czekałem na telefon od jego menedżera, ale marzenia były raczej mało realistyczne” – zaznaczył w wywiadzie dla Austriackiej Agencji Prasowej.

Całe zawody zrobione są pod największą gwiazdę. „To oznacza dla nas także więcej pracy. Poprzeczkę zawiesiliśmy sobie bardzo wysoko, ale dzięki temu mam też większe motyle w brzuchu niż zazwyczaj. Liczymy na rekord trasy, a może na coś więcej?” – dodał Konrad.

Gebrselassie nie jest jednak lekkoatletą absorbującym. Nie ma szczególnych wymagań i zachowuje się jak przeciętny uczestnik biegu. Nocuje tam, gdzie pozostali zawodnicy, je razem z nimi na stołówce i mimo iż organizatorzy mają za zadanie spełniać wszystkie jego życzenia, one nie są wygórowane. To głównie z ich własnej inicjatywy Etiopczyk dostał osobistego opiekuna i szofera, został oprowadzony po trasie i mieście, ale sam niczego nie oczekiwał.

„Nie miał żadnych specjalnych życzeń. Zwłaszcza żywieniowych. Dodatkowych kiełbasek nie musieliśmy organizować, ale tacy właśnie są długodystansowcy. Oni nie mają manier gwiazd. Oni je wybiegują” – podkreślił Konrad.

Haile jest nie tylko sportowcem, jest także dobrze prosperującym biznesmenem. Wraz z żoną i czwórką dzieci mieszka w willi położonej w pobliżu stolicy Etiopii Addis Abebie. W swoim kraju figuruje jako bohater narodowy, nie jedynie ze względu na sport. Na jego liście pracowników jest ponad 600 nazwisk. Jest właścicielem resortu, kina, centrum fitnessu, kieruje firmą deweloperską i dwoma szkołami – jedną z nich w Asseli, skąd pochodzi.

„Od 1995 roku pieniądze, które zarobiłem na bieganiu, inwestowałem. Chcę moim rodakom dawać nowe możliwości” – powiedział Gebrselassie, który jeździ nadal mercedesem, którego otrzymał w nagrodę w 1993 roku za swój pierwszy tytuł mistrzowski w karierze. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to dopiero początek…

Możliwość komentowania została wyłączona.