Redakcja Bieganie.pl
Od 27 września do 6 października około 2000 sportowców z 210
reprezentacji walczyć będzie o medale 17. IAAF Mistrzostw Świata w
Lekkiej Atletyce. Znamy już listy startowe, na których roi się od znanych nazwisk, choć nie wszyscy są pod koniec sezonu w wysokiej formie. Próbujemy na chłodno ocenić szanse faworytów i miejsca Polaków w konkurencjach biegowych. Wydaje nam się, że trudno będzie naszym wywalczyć indywidualny medal na bieżni Khalifa Stadium. Ale pewne jest, że w Doha, nie tylko za sprawą klimatu, będzie gorąco!
Na ogłoszonych w niedzielę 22 września listach znajduje się 13 startujących indywidualnie biegaczy z Polski oraz dwie nasze sztafety 4×400 m (kobiet i mieszana). Ogólnie w 17. edycji MŚ wystartuje 2043 zawodników z 210 krajów, co jest liczbą dwukrotnie niemal większą od zgłoszeń z pierwszych MŚ w 1972 roku.
W Katarze na zmodernizowanym Khalifa Stadium pojawi się 37 mistrzów świata sprzed 2 lat, ale tylko kilku jest typowanych jako żelaźni faworyci do tegorocznego złota. Kontuzje z ostatniej chwili i oskarżenia o doping (m.in. dotyczące kenijskich długodystansowców) odbierają nieco emocji i tonują nastroje. IAAF na ostatnią chwilę rozesłało też 130 zaproszeń do sportowców, którzy wcześniej nie zakwalifikowali się na MŚ, co wzbudziło co najmniej mieszane uczucia – np. Nowozelandczyk Nick Willis za takie zaproszenie podziękował, bardzo rozczarowany jego nieotrzymaniem był z kolei irlandzki ośmiusetmetrowiec Mark English.
Spośród konkurencji biegowych rekordowy poziom mogą mieć: męska dwusetka, damska czterysetka oraz obydwa finały na 400 m przez płotki. Bardzo ciekawie zapowiada się 800 m panów i 1500 m kobiet oraz mężczyzn. Niejasny scenariusz mają wyścigi na 5000 m i maraton. Staramy się jednak prognozować, kto ma największe szanse na tytuły mistrzowskie w każdej biegowej konkurencji – oraz na chłodno ocenić szanse Biało-Czerwonych. Sport jest nieprzewidywalny, życzymy więc naszym reprezentantom i sobie, by w gorącym Katarze sprawili nam jak najwięcej miłych niespodzianek. Redakcja i czytelnicy są z Wami!
Wśród kobiet gorszą drugą część sezonu miały jamajskie mistrzynie olimpijskie Shelly-Ann Fryser-Pryce oraz Elaine Thompson, Co prawda przewodzą światowym listom (SB 10.73), a rodacy wieszczą tej drugiej podwójne złoto – może być im jednak trudno walczyć z młodszą i mniej doświadczoną przez kontuzje Brytyjką Diną Asher-Smith. W rywalizacji będzie się liczyć Iworyjka Marie-Josee Ta Lou, wielokrotnie triumfująca na różnych biegach w tym sezonie. Pod znakiem zapytania stoi start innej Jamajki – Briany Williams, która kilka dni przed startem ma wyjaśniać naruszenie przepisów antydopingowych. Reprezentująca nas Ewa Swoboda, tegoroczna mistrzyni Europy U-23 ma szansę, by wystąpić w półfinale (SB i zarazem PB Ewy to 11.07, co jest 16 czasem na listach).
W męskiej setce zawirowania wokół kontroli antydopingowych Christiana Colemana mogą pokrzyżować szyki liderowi światowych list (SB 9.81). W finale spodziewamy się jego rodaka, dopingowego weterana Justina Gatlina oraz pewnie biegającego Micheala Rodgersa. O podium ma prawo marzyć doświadczony Kanadyjczyk Andre De Grasse. Niespodziankę może sprawić Japończyk Koike.
Faworytki do podium na 200 m są podobne jak na setkę. W obliczu nieobecności na tym dystansie tegorocznej dominatorki Shaunae Miller-Uibo (SB 21.74) najwięcej do powiedzenia może mieć Asher-Smith i Thompson. Raczej małe szanse na powtórzenie sukcesu z Londynu będzie miała Holenderka Shippers. Żadna z Amerykanek nie potwierdziła w ostatnim czasie wysokiej formy z początku sezonu.
Wśród mężczyzn rywalizacja rozegra się z dużym prawdopodobieństwem na poziomie grubo poniżej 20 sekund. Obrońca tytułu Ramil Gulijew z Turcji ustabilizował formę w drugiej części roku i na pewno postara się o następne złoto MŚ. Murowanym faworytem do tytułu wydaje się jednak wyluzowany i pewny siebie Noah Lyles (prowadzenie w tabelach z 19.50 z DL w Lozannie). Do walki włączy się naszym zdaniem inny Amerykanin Bednarek oraz potrójny medalista igrzysk De Grasse. Czarnym koniem (w pełni sił) może się stać Chińczyk Xie, który w tym sezonie ustanowił wartościową życiówkę 19.88.
Tutaj rywalizacja będzie szczególna. Niepokonana od kilkunastu miesięcy Salwa Eid Naser z Bahrajnu będzie bronić się przed świetną Miller-Uibo, która po rekordzie świata na 300 m i rewelacyjnych startach na 200 m zdecydowała się dość niespodziewanie na występ na 400 m (lideruje tabelom w tym roku z 49.05). Amerykanki Wimbley, Ellis, a szczególnie broniąca tytułu Phyllis Francis w tej sytuacji pewnie będą walczyć o brąz. Ściskamy kciuki za mistrzynię Europy Justynę Święty-Ersetic oraz Annę Kiełbasińską, wydaje się jednak, że to trzecia z Polek – Iga Baumgart-Witan (też kibicujemy!) pod koniec długiego sezonu może wypaść najlepiej i awansować do czołowej ósemki MŚ.
Na 400 m panów pod nieobecność kontuzjowanego rekordzisty świata van Niekerka walka o tytuł rozegra się chyba na poziomie 43.6-43.9 sekundy. Powinni w niej grać pierwszoplanowe role Amerykanie: lider tabel Micheal Norman (PB 43.45), ale też mistrz kraju Fred Kerley. W ostatnim okresie formą błysnął Kirani James z Grenady, jak również Steven Gardiner (44.13 na Memoriale Skolimowskiej w Chorzowie) – który podobnie jak Miller-Uibo przeżywał do ostatniej chwili niepewność, bo reprezentacja Bahamów z przyczyn finansowych w ogóle mogła nie wystąpić w Dosze. Szanse z puli IAAF na występ miał najszybszy w kraju Karol Zalewski, ale Polaka, który jest skonfliktowany z PZLA, nie zobaczymy w Katarze ani indywidualnie, ani w sztafecie mieszanej.
Kobiece 800 m raczej nie będzie szybkie, co utrudnia określenie szans medalowych. IAAF wykluczyło udział biegaczek o ponadnormatywnym poziomie testosteronu, tak więc nie zobaczymy w Katarze najlepszej w ostatnich latach Caster Semenyi. Bardzo pewnie biega Ajee Wilson z USA, a do formy wraca Eunice Jepkoech Sum z Kenii. Szansę na udział w MŚ dostała nasza Anna Sabat, która w tym sezonie rozkręcała się powoli. Mamy apetyt na kolejny SB, ale zdajemy też sobie sprawę, że półfinał MŚ będzie dla rzeszowianki dużym osiągnięciem.
Na pewno ciekawie będzie na 800 m mężczyzn, gdzie liczymy na rutynę, spokój i wystrzał formy Adama Kszczota, podwójnego wicemistrza świata. Realnie ma szansę na finał, ale w nim oczy publiczności w Dosze zwrócone będą raczej na Amerykanina Braziera i Nijela Amosa z Botswany. Ten pierwszy biega w tym roku niezwykle dojrzale, drugi wrócił do poziomu poniżej 1:42. Wydaje się, że Kenijczyk Cheruiyot Rotich może rozegrać wyścig po swojemu, a do walki włączy się znienacka Bośniak Amel Tuka, czy też szalenie skuteczny na krajowym podwórku Amerykanin Hoppel.
Mimo obecności na listach startowych, w Katarze nie zobaczymy rekordzistki świata Genzebe Dibaby. Szkoda też nieobecnej Sofii Ennaoui. Rekord świata na milę pobiła w tym roku Holenderka Sifan Hassan (3:55.30
po drodze na 1500 m!) – ale w Dosze ma skupić się na dublecie
5000/10000 m. Bardzo dobrze występuje na 3 i 3/4 okrążenia jej koleżanka z grupy
treningowej Oregon Project Niemka Klosterhalfen – jednak i w jej wypadku nie wiadomo, czy nie wybierze innego dystansu. Jeśli więc Laura Muir nie zmęczy się wcześniejszą rywalizacją na 800 m, to zapewne ona będzie od startu do mety dyktować tempo w finale 1500 m. Szkotka może wobec nieobecności największych rywalek mieć problemy z Etiopką Tsegay, a jeśli bieg będzie wolny – medal wróżymy Amerykance Houlihan.
Wśród pań Hassan i Klosterhalfen wydają się poza zasięgiem, tyle że finały 1500 i 5000 m odbywają się tego samego dnia, więc start na obydwu dystansach jest dla nich wykluczony. Klosterhalfen jeszcze nie zdecydowała, Hassan według ostatnich doniesień pobiegnie – i na piątkę, i… na dychę. Kenijka Hellen Obiri może więc przekuć swoją waleczność i doświadczenie w kolejny krążek MŚ (w tym roku m.in. wygrała już przełajowy czempionat). Do wyścigu o podium MŚ pod nieobecność Dibaby włączy się najprawdopodobniej inna Etiopka – Gidey.
Wyścig mężczyzn wydaje się tylko na pierwszy rzut oka wewnętrzną rozgrywką Etiopczyków. Taktycznie słabo biega Barega, orientację często traci Gebrhiwet, najszybszy w tym sezonie Haile Bekele nie zawsze jest skuteczny. W wolnym biegu rosną szanse Amerykanina Chelimo i Jakoba Ingebrigtsena z Norwegii, w biegu na tempo do rywalizacji może się stawić Kenijczyk Kimeli, Kanadyjczyk Ahmed, czy Australijczyk McSweyn.
Najdłuższy bieg mistrzostw na bieżni kobiet postara się wygrać Hassan, która ma zarówno świetną wytrzymałość, jak i zapas prędkości z biegów średnich. Jeśli wytrzyma 3 starty w krótkim odstępie, powinna poradzić sobie z Etiopkami Gidey, Teferi lub Gudetą. Na pewno groźna będzie Obiri, na ostatnich kółkach wciąż możemy widzieć w akcji Amerykanki Sisson i Huddle.
Wśród panów na starcie ostatniego dnia mistrzostw staną zapewne liderzy tabel (ścigający się wcześniej na 5000 m) Gebrhiwet i Barega, a także bardzo szybki Yomif Kejelcha. W prestiżowej rozgrywce po stronie Kenii liczyć się będzie raczej tylko Rhonex Kipruto. Prognozujemy dobry bieg Amerykanina Lopeza Lomonga, ale mimo wszystko najwięcej szans na wygraną z Etiopczykami dajemy wicemistrzowi z Londynu Ugandyjczykowi Cheptegei (o ile jest faktycznie w tak dobrej dyspozycji, jak podają jego menagerowie).
W finale płotków kobiet mamy nadzieję zobaczyć Karolinę Kołeczek, ale trzeba jasno powiedzieć, że w tej konkurencji poziom jest bardzo wysoki. O złoto walczyć będą zapewne poniżej 12.60 sekundy Jamajka Danielle Williams z Amerykanką Kendrą Harrison. Pokrzyżować im szyki może świetnie startująca w tym roku Nigeryjka Tobi Amusan. Tu wszystko dzieje się szybko i zależy od tysięcy czynników, odradzamy granie na wysokie stawki…
Mężczyźni na wysokich płotkach biegają w tym sezonie stosunkowo słabiej. Do zwycięstwa typujemy mistrza świata i igrzysk Omara McLeoda (czy jest już w pełni zdrowy?), szanse w pewnym sensie odbieramy chimerycznemu Hiszpanowi Ortedze, który jest trzeci na światowych listach. Ich liderzy Amerykanie Holloway i Roberts wydają się w drugiej części sezonu słabsi. W tej sytuacji kolejny medal wielkiej imprezy może zdobyć startujący pod neutralną flagą Rosjanin Szubenkow. Damian Czykier powinien walczyć o półfinał.
U kobiet wyścig rozegra się zapewne między Amerykankami. Młoda zwyciężczyni Diamentowej Ligi Sydney McLaughlin może nie wytrzymać presji i ulec rekordzistce świata Dalilah Muhammad. Jednak wszystko wskazuje na to, że walka o złoto rozgrywać się będzie w przedziale 53.0-53,5 sekundy. Jeśli tak, to na ostatniej prostej w czołówce zobaczymy trzecią reprezentantkę USA Ashley Spencer i Jamajkę Rushell Clayton. Nasza Joanna Linkiewicz, biegająca regularnie na poziomie 55 sekund powinna znaleźć się w półfinale.
Od początku sezonu konkurencja 400 m przez płotki mężczyzn ogniskowała uwagę ekspertów i kibiców. Norwesko-amerykański duet Karsten Warholm (rekord Europy z 46.92) i Rai Benjamin (PB 46.98) przywrócił nadzieję na rozprawienie się z jednym ze starszych rekordów świata. W Katarze ma powalczyć z nimi faworyt gospodarzy Abderrahman Samba, który jednak niemal cały sezon leczył kontuzję. I on może poszczycić się świetną życiówką (PB 46.98). Pozostali zawodnicy będą zapewne tłem dla wymienionej trójki. Liczymy na stabilne biegi Patryka Dobka, który ma realną szansę na finał.„Belki" kobiet powinna rozstrzygnąć na swoją korzyść rekordzistka świata Beatrice Chepkoech (w tym sezonie „tylko" 8:55.58). Jednak w biegu bez pacemakerów może zaskoczyć ją któraś z rodaczek – Kiyeng lub Chespol, ewentualnie nieoczekiwana mistrzyni sprzed 2 lat Amerykanka Coburn. Naszej Alicji Konieczek, która w tym roku poprawiła się do poziomu 9:36.09, oczywiście kibicujemy – jednak szalenie trudno będzie Polce awansować do finału.
U mężczyzn za bardzo nie wiadomo, co prognozować. W różnych momentach sezonu pokazywali się z dobrej strony i Marokańczyk El Bakkali, i Etiopczyk Wale, i Kenijczyk Kigen. Ten pierwszy wygrał najwięcej pojedynków, ale w finale Diamentowej Ligi na mecie szybszy był od niego Wale, chociaż domagano się jego dyskwalifikacji za zabieganie drogi rywalowi. Nasz wicemistrz Europy z Zurychu Krystian Zalewski, który w tym sezonie łączy biegi uliczne ze startami na bieżni, ma teoretycznie szansę na finał, w nim jednak nie możemy wymagać więcej niż awansu do pierwszej ósemki.
W tej konkurencji poziom będzie zróżnicowany, jak to na królewskim dystansie. Może dojść do niespodzianek, tradycyjnie bowiem do walki nie przystępują zawodniczki i zawodnicy ścigający się w jesiennych „Majorsach". U kobiet na papierze najszybsza jest w tym sezonie Ruth Chepgnetich z Kenii (2:17:08), która miała sporo czasu, by odpocząć po wygranej w Dubaju. Będzie miała ostrą przeprawę z Etiopkami – może z triumfatorką z Tokio Agą, może ze zwyciężczynią „połówki’ w Barcelonie Dereje. Spróbuje według nas atakować Japonka Tanimoto, a także od niedawna startująca w maratonie obywatelka Izraela Salpeter (w tym sezonie poniżej 2:20).
Ze względu na wysokie temperatury obydwa biegi rozegrane zostaną późno w nocy. Start mężczyzn zaplanowano na 23.59 czasu lokalnego, w sobotę 5 października (a więc zwycięzców poznamy już w niedzielę). Jest kilku pretendentów do mistrzowskiego tytułu. Kosmiczny poziom prezentują Mosinet Geremew (PB 2:02:55) oraz Mule Wasihun (2:03:16), którzy mają na koncie historyczny bieg podczas kwietniowego maratonu w Londynie. Jednak na ulicach Dohy może dojść do głosu ktoś bardziej doświadczony, jak na przykład Ugandyjczyk Kiprotich.
Najkrótszy bieg sztafetowy to konkurencja, w której zgranie jest istotniejsze od indywidualnych osiągnięć poszczególnych zawodników. W dużej mierze to loteria, gdzie zakreślamy reprezentantki Jamajki, na drugim miejsce Amerykanki, ale nie odbieramy szans na medal również Niemkom (najszybsze w tym roku na świecie) i Brytyjkom.
U mężczyzn wszystko wskazuje na sukces Amerykanów, niezależnie od składu, w którym pobiegną. Niespodziankę mogą sprawić Japończycy, zgranie może być siłą Brazylijczyków. Mocna powinna być Kanada. Wyjątkowo, nieco mniej optymistycznie patrzymy na Jamajczyków.
W tej konkurencji oglądać będziemy najbardziej utytułowaną sportsmenkę na MŚ – czyli Allyson Felix (choć nie wiadomo, czy pobiegnie w finale). Amerykanki ze swoimi rekordami sezonu wydają się niezagrożone, jednak dla wielu z nich ten rok jest szczególnie długi… Polki mają wielką szansę na medal, tym bardziej, że pozostałe reprezentacje Europy nie dysponują tak wyrównanym składem, a Jamajki są nieco wolniejsze. Nasze panie to w końcu nieoficjalne mistrzynie świata z Jokohamy, a do rekordu Polski zabrakło im w tym sezonie zaledwie kilka dziesiątych (SB 3:24.81 z Drużynowych Mistrzostw Europy). Pytanie tylko, czy starty indywidualne nie przeszkodzą naszym zawodniczkom w skutecznej walce o sztafetowe podium w Katarze.
U panów mało wygrać można obstawiając zwycięstwo Amerykanów. Aż 7 z nich jest w czołowej 10 na listach światowych. Ale co, gdyby zaskoczyła ich ponownie reprezentacja Trinidadu i Tobago…? Groźni są Jamajczycy, psikusa najlepszym może sprawić drużyna Kolumbii.
Trudno powiedzieć, jak poważnie podejdą do nowej konkurencji mistrzostw poszczególne reprezentacje. Przypomnijmy, że w sztafecie mieszanej biegną po dwie kobiety i po dwóch mężczyzn. Ze względu na głębię składu, stawiamy na USA. Potem do głosu powinna dojść Jamajka, ewentualnie Bahrajn czy Włochy. Nasi mogą powalczyć o miejsce 4-8.