Redakcja Bieganie.pl
Noga już w ubiegłym tygodniu – podczas Drużynowych Mistrzostw Europy – uzyskał rezultat lepszy od wskaźnika PZLA (był trzeci z czasem 13.33), jednak wówczas sprzyjał mu zbyt silny wiatr wiejący z prędkością 2.4 m/s. Blisko minimum był także dwa dni temu podczas zwycięskiego biegu w Remis – 13.42 (0.2 m/s), jednak na kwalifikację musiał poczekać aż do niedzielnego startu w Birmingham.
W Wielkiej Brytanii współrekordzista Polski świetny wynik uzyskał już w eliminacjach zajmując w nich trzecie miejsce z czasem 13.38 (1.5 m/s). W finale Polak powtórzył swoje osiągnięcie. Był trzeci z wynikiem 13.32 – ulegając tylko mistrzowi świata, Ryanowi Brathwaitowi i mistrzowi olimpijskiemu, Ariesowi Merrittowi. Jednak i tu mieliśmy do czynienia ze zbyt silnym wiatrem – 2.6 m/s.
Artur Noga na arenie międzynarodowej błysnął już w wieku 18 lat sięgając w 2006 roku w Pekinie po złoty medal Mistrzostw Świata juniorów. Dwa lata później świetnie spisał się w rywalizacji z seniorami zajmując piąte miejsce w finale olimpijskim. Później jego kariera została jednak przerywana kontuzjami. Do wysokiej dyspozycji wrócił w ubiegłym roku kiedy to sięgnął po brązowy medal Mistrzostw Europy i wyrównał rekord Polski – 13.27.
Wielkie emocje na 5000 m
Głównym punktem niedzielnego mityngu Diamentowej Ligi w Birmingham był bieg mężczyzn na dystansie 5000 m z udziałem podwójnego mistrza olimpijskiego, Brytyjczyka Mo Faraha. Początkowo wydawało się, że niezbyt szybkie tempo biegu sprawi, że kibice będą rozczarowani hucznie zapowiadanym pojedynkiem swojego idola z koalicją zawodników afrykańskich. Jednak tak się nie stało.
Po dwóch dość dobrych kilometrach (5:15.45) wyścig przybrał formę zmagań taktycznych. Po zejściu pacemakerów nikt nie kwapił się do tego by prowadzić bieg. Grupa się tasowała, trwały przepychanki i dopiero na kilometr przed metą nastąpił pierwszy atak. Na prowadzenie wysunął się niespodziewanie Chris Thompson. Brytyjczyk trochę rozerwał stawkę, dzięki czemu na ok. 600 metrów do mety w walce o zwycięstwo pozostali faworyci: Farah i dwaj Etiopczycy: Yenew Alamirew i Hagos Gebrhiwet.
Wszyscy trzej w równym stopniu mieli ochotę na odniesienie zwycięstwa, to jednak mogło być zarezerwowane tylko dla jednej osoby – Mo Faraha. Brytyjczyk udowodnił, że na swojej ziemi nie zwykł przegrywać. Skutecznie odparł ataki Etiopczyków i jako pierwszy minął linię mety z czasem 13:14.24. Alamirew, który jeszcze na ostatniej prostej biegł na równi z mistrzem olimpijskim był drugi – 13:14.72, a Gebrhiwet trzeci – 13:17.11.
W zapowiadanym jako pojedynek pomiędzy Shelly-Ann Fraser-Pryce i Carmelitą Jeter – bieg na 200 m zakończył się dość nieoczekiwanie zwycięstwem… Blessing Okagbare. Nigeryjka wyprzedziła najszybszą w tym roku na tym dystansie – Fraser-Pryce – o 0.17 s uzyskując czas 22.55. Jeter była dopiero siódma – 23.36.
Nieoczekiwanej porażki doznała także Sally Pearson. Mistrzyni olimpijska z Londynu była dopiero czwarta w biegu płotkarskim na 100 m. Australijkę wyprzedziły dwie Amerykanki: Dawn Harper-Nelson (12.64) i Kellie Wells (12.67), a także Brytyjka Tiffany Porter (12.72). Pearson uzyskała wynik 12.73.
Dalszą pozycję w biegu na 400 m przez płotku zajął także Felix Sanchez. Złoty medalista ostatnich Igrzysk Olimpijskich w swoim pierwszym starcie w tym sezonie był siódmy z wynikiem 49.68. Lider list światowych, Amerykanin Michael Tinsley, był trzeci, a zwycięzcą okazał się Portorykańczyk Javier Culson – 48.59.
100 m mężczyzn: Nesta Carter (Jamajka) – 9.99 (0.8 m/s),
800 m mężczyzn: Mohammed Aman (Etiopia) – 1:45.19,
1500 m kobiet: Abeba Aregawi (Szwecja) – 4:03.70,
1500 m mężczyzn: Aman Wote (Etiopia) – 3:35.99,